Chyba się już umasowiła - bardziej nawet;)
O pikolakach wiedziałam tylko, że to musiał być początek lat 80 - puszczali to w niedzielne południa w tiwi.
Zaiste, formy umasawiania bardzo się ostatnio rozwinęły (Majakowski byłby dumny z ziszczonego proroctwa).
Collage, szkoda, tempo zapominania jest chyba proporcjonalne względem tempa umasawiania.
Tam gdzieś, na wcześniejszej płycie, jest mój ulubiony ich - wiadomo tak być musiało -
"Living in the Moonlight".
Podwójna pętla.
Dodatkowo, ich "Baśnie", to mój przedostatni winyl nabyty w sklepie nieantykwarycznym. Póki co...
Ja znam tylko Łużyna - kelnera z pociągu. Chyba jestem zwolennikiem form krótkich. W literaturze ale.
Co nie znaczy, że...
A oto mój smęt...jak usłyszałem, pomyślałem - kogoś mi to przypomina, kto jeszcze tak mógłby?
Chwilowo bez odpowiedzi.
Quicksilver Messenger Servise - Flute Song 1969Łee dit:
...albo nawet: samomata
Doczytałem o tym Łużynie (szachiście). Bardzo ciekawe.
Zwłaszcza ten samomat.
(ja nazwałbym - automat)
Wiesiol coś by mógł powiedzieć, bo to chyba jego...konik.
Jaki jest cel tej strategii?
Przyspieszyć samokoniec?
Czarnymi?
Wymusić zaciśniecie krrrwawata?
Dlaczego czarne się opierają, nie chcą wygrać?
I, po co było zaczynać grę?
A może, miłosierdzie?
Spodziewam się jednoznacznych odpowiedzi.