Autor Wątek: Аркадий и Борис Стругацкие  (Przeczytany 25816 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Аркадий и Борис Стругацкие
« dnia: Marca 03, 2010, 01:47:40 pm »
Przeglądając założone przez siebie wątki poświęcone czołowym autorom SF, uświadomiłem sobie, że pominąłem jednego ważnego autora (z tym, że jednego autora w dwóch osobach - taki funkcjonujący prototyp lemowych Dubeltów i startrekowych Binarów ;D).

A zatem - bracia (Arkadij i Borys) Strugaccy. Twórcy przez Lema cenieni, z Lemem (głównie za Zachodzie) porównywani, do Lema nawiązujący i podobnie jak Lem skazani na podejmowanie prób przechytrzenia cenzury. Twórcy, mający (ponownie: jak Lem) o tyle dobrze, że mogący na starcie nawiązać do chlubnych tradycji rodzimej literatury fantastycznej (w ich wypadku M. Bułhakowa, A. Tołstoja, także I. Jefremowa), a nie - jak Zachodniacy - do pulpowych pisemek p. Gernsbacka.

Twórcy, których dewizą było (wg. słów Borysa): "Pisz o tym, o czym masz dobre pojęcia, albo o tym o czym nikt nie ma pojęcia". Cenieni za "Piknik na skraju drogi", przez masową publiczność lubiani za wykreowany przez siebie "Wszechświat Południa" (zwany tak od dającej mu początek powieści "Południe, XXII wiek"), w którym osadzona jest akcja ich tak znanych utworów jak "Trudno być bogiem" (okazali się tu prekursorami LeGuin, Roddenberry'ego czy Zajdla) i trylogia o Maksymie Kammererze (z niepokojącym "Żukiem w mrowisku" na czele). Autorzy równie dobrze czujący się w klimatach klasycznej, poważnej SF ("Piknik...", sam Lem zazdrościł im tego utworu!), social fiction ("Trudno...", "Przenicowany świat"), uszlachetnionej space opery (większość utworów "południowych"), lemowskich "kryminałów" ("Miliard lat przed końcem świata" nawiązujący do "Śledztwa" czy "Kataru") jak i bułhakowowskich (kontrowersyjnie przyjęci "Niedoskonali") czy kafkowskich ("Ślimak na zboczu").

Do swojej dewizy stosowali się b. wiernie. Z jednej strony bowiem opisywali cuda pozaziemskich, czy futurystycznych technologii tak wykraczających poza stan współczesnej wiedzy, że nie da się ich egzaminować pod kątem zgodności z ustaleniami XXwiecznej (teraz już XXIwiecznej) Nauki, z drugiej zaś nasączający swe utwory atmosferą rosyjskiej swojskości (podmiejskie dacze, kwas chlebowy, rosyjska wylewność - wszystko to w ich utworach przetrwało do XXII wieku)*.

Macie ochotę podyskutować ze mną o ich twórczości?

ps. oto - na zachętę - Strugaccy w wydaniu "politycznym":

    "- Szpieg... - powtórzył Kiun. - Tak, oczywiście. W dzisiejszych czasach zawód szpiega jest łatwy i intratny. Nasz orzeł, szlachetny don Reba, pragnie nade wszystko poznać, co myślą i mówią poddani króla. Chciałbym być szpiegiem. Zwykłym informatorem w tawernie "Szara Radość". Jakież to piękne, godne szacunku! O szóstej wieczorem wchodzę do piwiarni i siadam przy swoim stoliku. Właściciel w podskokach niesie mi pierwszy kufel. Mogę pić, ile wlezie, za piwo płaci don Reba, a raczej nikt nie płaci. Siedzę, popijam i słucham. Od czasu do czasu udaję, że notuję rozmowy, a przestraszony ludek bieży ku mnie, oferując mi przyjaźń i sakiewkę. W ich oczach dostrzegam tylko to, co chcę - psie oddanie, pełen szacunku strach i zachwycającą bezsilną nienawiść. Mogę bezkarnie obmacywać dziewczęta i ściskać żony na oczach ich mężów, chłopów jak dęby, a oni będą tylko służalczo chichotać... Cóż za wspaniała filozofia, prawda? Usłyszałem to z ust piętnastoletniego chłopaka, studenta Szkoły Patriotycznej...
     - l coś mu na to powiedział? - spytał z ciekawością Rumata.
     - A cóż mogłem powiedzieć? l tak nic by nie zrozumiał. Wspomniałem tylko, że ludzie Wagi Koła pochwyciwszy informatora rozpruwają mu brzuch i sypią pierze do wnętrzności... A pijani żołnierze pakują go do worka i topią w wychodku. Jest to święta prawda, ale on mi nie uwierzył. Odparł, że nie uczyli się o tym w szkole. Wyjąłem wówczas papier i zapisałem naszą rozmowę. Było mi to potrzebne do mojej książki, a ten biedaczysko sądził, że piszę donos i zsiusiał się ze strachu..."

"Trudno być bogiem"
« Ostatnia zmiana: Marca 03, 2010, 07:45:30 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #1 dnia: Marca 03, 2010, 07:32:49 pm »
a tu próbka ich talentu do generowania pozaziemskiej niezwykłości wrzuconej w ziemskie realia:

     "Poprzedniego dnia wieczorem stoimy sobie z nim w przechowalni. Wystarczy zrzucić Kombinezony i można iść w miasto, zajrzeć do "Barge" i wypić coś stosownego dla wzmocnienia duszy i ciała. Ja stoję ot, tak sobie, podpieram ścianę, swoje zrobiłem i już trzymam w pogotowiu papierosa, palić mi się chce wściekle - od dwóch godzin nie miałem papierosa w ustach. A on jakoś nie może rozstać się ze swoimi skarbami. Załadował jeden sejf, zamknął, opieczętował, teraz załadowuje drugi: zdejmuje z transportera "pustaki", ogląda każdy ze wszystkich stron (a ciężkie są ścierwa jak wielkie nieszczęście, każdy waży sześć i pół kilo) i starannie ustawia na półkach.
     Okropnie długo już wojuje z tymi "pustakami" i moim skromnym zdaniem bez żadnego pożytku dla ludzkości. Na jego miejscu ja bym już dawno olał sprawę i za te same pieniądze zająłbym się czymś innym. Chociaż z drugiej strony, jeśli się zastanowić, taki "pustak" rzeczywiście jest niezmiernie zagadkowy, i można powiedzieć - szemrany. Ile to ja się ich nadźwigałem, a wszystko jedno, za każdym razem jak je  zobaczę, od nowa nie mogę się nadziwić. Dwie miedziane okrągłe płytki wielkości spodeczka, grube na pięć milimetrów, odległość między płytkami czterysta milimetrów, i oprócz tej odległości niczego między płytkami nie ma. Można tam wsadzić rękę, można i głowę, jeżeli kompletnie zgłupiałeś ze zdziwienia - pustka, pustka, powietrze. Pomimo to coś miedzy nimi oczywiście być musi, siła jakaś, tak ja to rozumiem, ponieważ ani ścisnąć tych płytek, ani rozerwać  nikomu się jeszcze nie udało.
     No chłopaki, trudno opisać coś podobnego komuś, kto tego nie widział. Jakoś to zbyt proste, szczególnie jeśli się dobrze przyjrzeć i uwierzyć wreszcie własnym oczom. To zupełnie tak samo, jakby komuś opisywać szklankę, albo nie daj Boże kieliszek - tylko palcami wodzisz i klniesz w poczuciu absolutnej bezsilności. Dobra, zakładamy, żeście wszystko zrozumieli, a jeżeli  ktoś nie zrozumiał, niech weźmie "Biuletyn" naszego instytutu - w każdym numerze znajdzie artykuły o "pustakach" z fotografiami...
     Jednym słowem Kirył już prawie od roku wojuje z tymi "pustakami". Jestem u niego od samego początku i skarz mnie Bóg, jeżeli rozumiem, czego on się  po nich spodziewa, zresztą, jeśli mam być szczery, nadmiernie nie wysilam swego umysłu. Niech najpierw on sam zrozumie, niech sam rozwiąże tę łamigłówkę, a wtedy, być może, posłucham, co będzie miał do powiedzenia. Na razie natomiast jasne jest dla mnie jedno - Kirył musi za wszelką cenę chociaż jednego "pustaka" wypatroszyć, nadgryźć kwasami, zgnieść pod prasą, stopić w piecu. I wtedy wszystko stanie się dla niego jasne, zdobędzie sławę i chwałę, a cała światowa nauka zapłacze z zachwytu rzewnymi łzami. Ale chwilowo, o ile się orientuję, do tego bardzo jeszcze daleko."

"Piknik na skraju drogi"

tak zaś wygląda groteska wg braci S.:

"Podniosłem słuchawkę.
     - Halo...
     - Kto mówi? - zapytał metaliczny głos kobiecy.
     - A o kogo pani chodzi?
     - Czy to Chatnakurnóż?
     - Co?
     - Pytam, czy to chatka na kurzych nóżkach, tak czy nie? Kto mówi?
     - Tak. Chatka. O kogo pani chodzi?
     - Do diabła - rzekł głos kobiecy. - Proszę przyjąć telefonogram.
     - Proszę bardzo.
     - Niech pan pisze.
     - Chwileczkę. Wezmę tylko ołówek i papier.
     - Do diabła - zabrzmiało znów w słuchawce. Przyniosłem notes i automatyczny ołówek.
     - Słucham panią.
     - Telefonogram numer dwieście sześć. Obywatelka Naina Kijewna Horynycz...
     - Nie tak prędko... Kijewna... Co dalej?
     - “Niniejszym... prosimy... o przybycie w dniu dzisiejszym... dwudziestego siódmego lipca... bieżącego roku... o północy... na doroczny zlot republikański..." Napisał pan?
     - Tak.
     - “Pierwsze spotkanie... odbędzie się... na Łysej Górze. Stroje wieczorowe. Środki lokomocji... na własny koszt. Podpis... szef kancelarii... Cha... Em... Wij".
     - Kto?
     - Wij! Cha Em Wij.
     - Nie rozumiem.
     - Wij! Chronos Monadowicz! Nie zna pan szefa kancelarii?
     - Nie znam - powiedziałem. - Niech pani przeliteruje.
     - Do diabła! Dobrze, literuję: Wilkołak, Inkub, Jaga... Napisał pan?"

"Poniedziałek zaczyna się w sobotę"



* Muszę przyznać, że bardzo lubię tą "swojskość", która jest zresztą dla literatury rosyjskiej, nie tylko fantastycznej, b. typowa. Zresztą nie tylko dla rosyjskiej - odnajduję ją też w "Dzienniku północnym" zafascynowanego Rosją M. Wilka. (I nie tylko dla literatury - vide wstawki w "Solaris" Tarkowskiego.)
« Ostatnia zmiana: Marca 04, 2010, 12:31:59 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #2 dnia: Marca 03, 2010, 11:18:26 pm »
Zbieram się, ale czasu brak.
Chyba, że znajdziesz ten fragment o kopiejce z Poniedziałku, to nie zdzierżę.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #3 dnia: Marca 03, 2010, 11:53:52 pm »
Proszę, oto on ;):

"Postanowiłem napić się wody, złożyłem gazetę i wstałem. Z miedziaków babki pozostał mi w kieszeni tylko piątak. Przepiję go - pomyślałem i poprosiłem o szklankę wody z sokiem. Za kopiejkę, którą mi wydano, kupiłem w sąsiednim kiosku pudełko zapałek. Nie miałem już nic więcej do roboty w centrum miasta. Ruszyłem więc przed siebie, skręciwszy w niezbyt szeroką ulicę pomiędzy sklepem nr 2 a jadłodajnią nr 11.
Przechodniów prawie tu nie było. /.../ Niebawem ulica kończyła się u nadrzecznej skarpy. Posiedziałem trochę na skarpie, napawając się pięknym widokiem, a później przeszedłem na drugą stronę ulicy i powędrowałem z powrotem. /.../
Znalazłszy się na placu, zatrzymałem się przed kioskiem z wodą sodową. Pamiętając dobrze, że drobne już wydałem i że muszę rozmienić banknot, miałem już w pogotowiu czarujący uśmiech (sprzedawczynie wody sodowej nie cierpią rozmieniania banknotów), gdy nagle odkryłem w kieszeni dżinsów pięciokopiejkówkę. Zdziwiłem się i ucieszyłem zarazem, bardziej jednak to drugie. Napiłem się wody z sokiem, otrzymałem mokrą kopiejkę reszty, wymieniłem ze sprzedawczynią kilka uwag o pogodzie, po czym udałem się do domu z mocnym postanowieniem, aby prędzej skończyć z CP oraz OT i przystąpić do racjonalistyczno-dialektycznych wyjaśnień. Kopiejkę wsunąłem do kieszeni i stwierdziłem przy tym, że mam w niej jeszcze jedną piątkę. Wyjąłem monetę i obejrzałem. Była trochę wilgotna, miała wyryty napis “5 kopiejek 1961", a cyfra “6" była nieco wyszczerbiona. Być może to drobne zdarzenie z pięciokopiejkówką nie zwróciłoby nawet mojej uwagi, gdyby nie nagłe, trwające przez ułamek sekundy i znane mi już wrażenie, że stoję na środku ulicy i jednocześnie siedzę na kanapie, wpatrując się tępym wzrokiem w wieszak. I podobnie jak przedtem wrażenie to zniknęło, gdy potrząsnąłem głową.
Szedłem jeszcze chwilę wolnym krokiem, z roztargnieniem podrzucając i łapiąc pięciokopiejkówkę (za każdym razem spadała mi na dłoń reszką) i usiłowałem się skupić. Potem spostrzegłem sklep gastronomiczny, do którego niedawno ratowałem się ucieczką przed malcami, i wszedłem do środka. Trzymając piątkę w dwóch palcach skierowałem się wprost do stoiska, gdzie sprzedawano soki oraz wodę sodową i bez najmniejszej przyjemności wypiłem szklankę wody czystej. Następnie ściskając w garści resztę odszedłem na bok i sprawdziłem zawartość kieszeni.
Był to właśnie ten przypadek, kiedy szok psychiczny nie następuje. Raczej zdziwiłbym się, gdybym w kieszeni nie znalazł monety. Ale była tam, wilgotna, z roku 1961, z niewielką szczerbą na cyfrze “6". Ktoś mnie trącił pytając, czy śpię. Okazuje się, że stałem w kolejce do kasy. Odpowiedziałem, że nie śpię i wybiłem czek na trzy pudełka zapałek. Stojąc w kolejce po zapałki, stwierdziłem, że piątka dalej spoczywa w mojej kieszeni. Byłem absolutnie spokojny. Wziąłem zapałki i wyszedłszy ze sklepu na plac, przystąpiłem do eksperymentowania.
Eksperyment zajął mi około godziny. W ciągu tego czasu okrążyłem dziesięć razy plac, napęczniałem od wody, pudełek zapałek oraz gazet, zawarłem znajomość ze wszystkimi sprzedawcami i sprzedawczyniami, a także wyciągnąłem kilka interesujących wniosków. Pięciokopiejkówka wraca pod warunkiem, że się nią płaci. Jeżeli ją rzucić, upuścić, zgubić, zostanie tam, gdzie upadła. Powraca do kieszeni w momencie, gdy reszta przechodzi z rąk sprzedawcy do rąk nabywcy. Jeżeli trzymać przy tym rękę w jednej kieszeni, zjawia się w drugiej. W kieszeni zamkniętej na zamek błyskawiczny nie zjawia się nigdy. Jeżeli wsadzić ręce do obu kieszeni i resztę odbierać łokciem, pięciokopiejkówka może się zjawić w dowolnej części garderoby (ja, na przykład, znalazłem jaw bucie). Zniknięcie piątki z tacki na ladzie odbywa się niepostrzeżenie - gubi się ona natychmiast pośród innych miedziaków i w momencie przechodzenia do kieszeni nie powoduje żadnego ruchu na tacce.
Mieliśmy zatem do czynienia z tak zwaną pięciokopiejkówka nierozmienną w procesie jej funkcjonowania. Fakt nierozmienności sam w sobie niezbyt mnie interesował. Wyobraźnię moją szokowała przede wszystkim możliwość przemieszczania się ciała materialnego poza przestrzenią. Natomiast było dla mnie rzeczą niewątpliwą, że tajemnicze przejście pięciokopiejkówki od sprzedawcy do nabywcy jest niczym innym, jak szczególnym przypadkiem transportu zero, dobrze znanego miłośnikom literatury fantastycznonaukowej również pod nazwą: hiperprzejście, regularny skok, fenomen Tarantogi... Zatem otwierały się przede mną fascynujące perspektywy.
Nie miałem przy sobie żadnych przyrządów. Zwykły laboratoryjny termometr mógłby tu być bardzo przydatny, ale i jego nie miałem. Musiałem ograniczyć się do czysto wizualnych subiektywnych obserwacji. Rozpoczynając ostatnie okrążenie placu, postawiłem sobie następujące zadanie: “Położyć pięciokopiejkówkę obok tacki i starać się w miarę możności przeszkodzić sprzedawcy w zmieszaniu jej z innymi monetami przed wydaniem reszty; prześledzić wizualnie proces przemieszczania się pięciokopiejkówki w przestrzeni, próbując równocześnie określić przynajmniej jakościowo zmianę temperatury powietrza w pobliżu przypuszczalnej trajektorii ruchu". Niestety, eksperyment został przerwany na samym początku."


(Zwracam uwagę na wytłuszczone nazwisko.)
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #4 dnia: Marca 04, 2010, 07:43:01 pm »
He, końcówka mnie rozbawiła.
Jak czujna ekspedientka Mania i sierżant milicji nakryli eksperymentatora. Podczas przesłuchania musiał oddać nakupione z pomocą GOST 718-62 (onej magicznej pięciokopiejki z 1962 r.)
- cztery numery przedwczorajszej  Prawdy
- trzy numery miejscowej gazety
- dwa numery Literaturnoj Gaziety
- osiem pudełek zapałek
-sześć sztuk irysów
- przecenioną szczoteczkę do czyszczenia prymusa
Dodatkowo uiścić za 5 szklanek wypitej wody z sokiem i 4 bez soku
I takie scenki rodzajowe z ojczyzny robotników i chłopów, pomieszane z fabułą sci lub fi mnie u braciszków rozbrajały.
Oczywiście to tylko jeden z wielu ich atutów.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13346
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #5 dnia: Marca 04, 2010, 08:43:18 pm »
Najniebardziej mi nie pasuje ta woda z sokiem ;) . Propaganda ;) .
A Pirx też myślał, że ma monetę w spodniach...
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #6 dnia: Marca 04, 2010, 09:49:51 pm »
Najniebardziej mi nie pasuje ta woda z sokiem ;) . Propaganda ;) .

I to jaka. Człowiek komunizmu miał być niepijący i wogóle nad- (o czym Kajtoch pisze).

Ale wzięli sobie bracia S. godny odwet za te propagandowe służby każąc - w "Ślimaku..." bohaterom drugoplanowym zalewać się kefirem aż miło.

A Pirx też myślał, że ma monetę w spodniach...

Pewnie Pirxa też Priwałow oszkapił, tłumacząc się pokrętnie, że to w ramach eksperymentu. Nie dziwota, że potem tego Priwałowa milicja ścigała.
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

ANIEL-a

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 701
  • a może tak pomóc dzieciakom? kliknij ikonkę IE ;)
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #7 dnia: Marca 06, 2010, 01:24:35 pm »
Oczeń lublju eti kniżki  ;D

Muszę powiedzieć, że ich książki są naprawdę prześwietne, nie jestem oryginalna - moje typy to Piknik, Poniedziałek..., Żuk w mrowisku i Milion lat przed końcem świata. Te dwie ostatnie są niesamowite, bo pod lekko sensacyjnym lukrem okazują się niepokoić i drążyć.



Edit

Oczywiście, Miliard... jak zauważył nasz niezastąpiony bot biblioteczny :* Te liczby są tak duże, że ciągle mi się mylą, zwłaszcza w kontekście lat życia

I jakoś to rozważanie spowodowało, że powrócił do mnie pewien wierszyk i nie chce puścić. W ramach terapii przerzucę go na was:

Afery jedna za drugą gonią
Znów zmarnowano miliard czy milion
mieliśmy być drugą Japonią
Zostańmy drugą Sycylią

Nie wyszło nam, chociaż się staraliśmy
Ponoć są tacy, co to potrafią...
Jak nie umiemy być społeczeństwem
Zostańmy mafią!

Jonasz Kofta (z pamięci, więc możliwe jakieś małe przekręcenie)
« Ostatnia zmiana: Marca 14, 2010, 02:00:37 pm wysłana przez ANIEL-a »

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #8 dnia: Marca 07, 2010, 12:51:54 pm »
Te dwie ostatnie są niesamowite, bo pod lekko sensacyjnym lukrem okazują się niepokoić i drążyć.

Taak. "Żuk..." jest świetny. To zderzenie swojskości z Obcością, i - w finalnej części - sielanka, w której już czujemy kiełkujacy dramat. Doskonale napisany. No i to podstawowe pytanie: czy wszelka moralność nie jest aby bardziej wyrafinowaną i samozakłamaną wersją tzw. "moralności Kalego"? Bo jeśli wolno było Kammererowi, to czemu nie Abałkinowi...

Wierszyk "Ptaki, zwierzaki...", do dziś chodzi mi po głowie. Jest w nim klimat całej powieści, ale jakby w miniaturze.

A znów "Miliard...", to jest - poza fabularnym konceptem, podobnym trochę do tego ze "Śledztwa" - pytanie (b. lemowskie zresztą) o powinności geniusza wobec ludzkości i o to, czy warto poświęcać wszystko dla dokonania kolejnych odkryć.

(Przy czym w świecie utworu postawione tak pytanie jest jednak bardziej dwuznaczne, niz w świecie nam znanym, bo - czego Autorzy chyba nie zauważyli - powieściowy mechanizm utrudniajacy życie geniuszom, równie dobrze może być życzliwym, w intencji, zabezpieczeniem  utrudniającym ludzkości zrobienie krzywdy sobie lub Wszechświatowi; trochę podobnym do zabezpieczenia Wiadomości z "Głosu Pana". Co - w porównaniu do realnego świata - cokolwiek wypacza perspektywę.)
« Ostatnia zmiana: Marca 07, 2010, 12:54:09 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6888
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #9 dnia: Marca 13, 2010, 02:25:50 pm »
Również podpisuje się pod zachwytami pod adresem Strugackich:)
A propos Miliarda lat…:

bo - czego Autorzy chyba nie zauważyli - powieściowy mechanizm utrudniajacy życie geniuszom, równie dobrze może być życzliwym, w intencji, zabezpieczeniem  utrudniającym ludzkości zrobienie krzywdy sobie lub Wszechświatowi; trochę podobnym do zabezpieczenia Wiadomości z "Głosu Pana". Co - w porównaniu do realnego świata - cokolwiek wypacza perspektywę.)
Wg mnie zauwazyli…przy okazji Gubara i Ligi Dziewieciu pojawia się takie stwierdzenie:
Cytuj
Pilnuja[Liga Dziwieciu] żeby okreslone wynalazki naukowo-techniczne nie staly się dla ludzi narzedziem samounicestwienia.
Poza tym przy okazji tej ksiazki trzeba wspomniec o Homeostatycznym Wszechswiecie który broni się przed ingerencja w  nature Natury (hipoteza Gai?) .To ma być tez powod dla którego nie ma supercywilizacji- gdyby była to zmienilaby prawa w skali kosmicznej.Powstrzymanie owych konkretnych naukowcow przed dokonaniem odkryc które mogą w przyszlosci zachwiac rownowaga Wszechswiata to pierwszy szlaban na drodze ludzkosci do ewolucji w supercywilizacje.Wg mnie mechanizm zyczliwy jeno metody ( jak przykład z zabijaniem komara) jakiestakies;)
Poza tym kapitalna narada ...supernaukowcy scinieci w kuchni miedzy wodka a zakaska rozprawiajacy o pozaziemskim rozumie...wyprawiajacy sie nan z tluczkiem do miesa;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Terminus

  • Gość
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #10 dnia: Maja 21, 2010, 01:49:51 pm »
TO ja tylko dodam że mój 'Miliard' również zjarał się w pożarze mojego domu, ale przyciąłem, i dalej używam :) Jest jeszcze lepszy klimat. Świetna książka.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #11 dnia: Maja 21, 2010, 02:43:08 pm »
"Miliard...", można o nim długo... Ale ja jeszcze do "Końca..." (vel "Małysza" ;D) się odniosę.

Piszesz:
Muszę chyba zrobić sobie przerwę w Lemie i poczytać trochę więcej braci, ten swojski język i znacznie mniej intelektualne podejście mnie urzekają.

I owszem, pod drugą połową zdania mógłbym się podpisać, ale wróciłem sobie wczoraj do tego "Końca..." (pierwsze trzy rozdziały, bo późno było) i zwróciłem uwagę na to ile jest w nim Lema: ten opis jak wyglądałyby środki bezpieczeństwa gdyby badana planeta była mniej jałowa, ten opis planety ziemiopodobnej, ale z życia wysterylizowanej - toż to "Niezwyciężonego" przypomina. Ta nuda kosmicznej służby i - jak się początkowo wydaje - fiksacje bohatera/bohaterów - toż staje przed oczami Pirx odbywający samotny patrol; podobnie to się też musiało zaczynać na sateloidzie okrążającym Solaris. (Zresztą główny bohater ma w sobie coś z Pirxa.) I jeszcze ta nazwa planety, z której chcą przesiedlać - Panta.

Od Lema nie uciekniesz! ;)


Edit: no i doczytałem "Koniec..." do końca ;). Jeszcze wczoraj (z tymi "dwoma popołudniami" to racja). Miejscami przypominało "Eden" - ziemiopodobna planeta, ludzie hasający bez skafandrów + zamiłowanie do "lemopodobnego" detalu. Finał lemowski i nie-lemowski. Kłopot z Obcymi jak we "Fiasku": nie tylko dogadać się trudno, ale i tubylców rozpoznać (i to kłopot nawet dla Małego, który tyle czasu z nimi przebywał). Pytania, morze pytań: czy cywilizacja tak doskonale - i to przez wieki - ukryta jest możliwa? A może oni się wcale nie ukrywają, tylko dla innych gatunków to tak wygląda? Jacy są? Na czym polegaja ich technologie? Ile Małemu dali z siebie, a ile ze swoich domniemań nt. człowieczeństwa? Na ile był dla nich istotny? Czy potencjalne możliwości gatunku ludzkiego widzieli lepiej niż człowiek (tzn. na ile Mały został przerobiony, a nas ile pomogli mu rozwinąć naturalny ludzki potencjał)? (Typowe dla braci pytanie o ewolucję "nadludzi", bo oni chyba - wbrew Darwinowi - zakładali, że ewolucja ma jakiś cel...)

Zaś końcowe fiasko porozumienia tak od tego z "Fiaska" odmienne, tak inne, chyba czasem lepiej wiedzieć, kiedy sie wycofać. (Tu pytanie: czy Lem "Koniec..." czytał; i czy Strugaccy czytali "Obcego w obcym kraju" Heinleina, bo wygląda jakby wątek heinleinowskiego Mike'a postanowili podać po swojemu, mądrzej.)

(I jeszcze jeden wątek jest "lemowski" ;) - niedookreśłoność relacji głównego bohatera z niejaką Majką ;D. Od początku do końca w sumie nie wiadomo co między nimi jest.)

Czyta sie, czyta. I nagle odczuwa wręcz fizyczny ból, że się skończyło. Tak krótka ta książka, a tak wciąga (choć przecie są w SF lepsze od niej). Skończyłem wczoraj przed wieczorem, niedosyt czuję nadal.

(Aha: jednej rzeczy się czepię, choć dla warstwy problemowej ona zgoła nieistotna. Coraz mniej mam cierpliwości dla SF dziejącej się w kosmosie, w której tegoż kosmosu nie widać, jest tylko ziemiopodobna obca planeta. Przeszkadza mi to coraz bardziej w "Star Treku", przeszkadza u Le Guin, przeszkadza w "Edenie", u braci S. też się nie podobało. Wiem, że kosmiczne tło to w tych wszystkich wpadkach nieistotny pretekst, wiem, że wśród wielości planet mogą być - nawet relatywnie liczne, w galaktycznej skali - i ziemiopodobne, ale... Tym niemniej świetna książka.)
« Ostatnia zmiana: Maja 23, 2010, 01:25:51 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16003
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #12 dnia: Maja 23, 2010, 06:52:50 pm »
Z tego niedosytu przeczytałem ostatnio (po nocy, co mogło dodatkowo wpływać na moją percepcję tej powieści) "Drapieżność naszego wieku" braci S. Mocna, paskudna, straszna (bo takie emocje budzi) rzecz.

Były kosmonauta (wiadomo, w tym zawodzie dyżurni nosiciele cnót wszelkich w SF pracują) wysłany z misją trochę szpiegowską, trochę społeczno-badawczą do konsumpcyjnego raju schyłkowego kapitalizmu. Co oznacza: miotający się między pogrążonymi w beztrosce tłumami goniącymi od rozkoszy do rozkoszy (seks, alkohol wszelkich odmian, narkotyki, elektroniczne drażnienie ośrodków rozkoszy w mózgu, sport bardzo ekstremalny - do wyboru, do koloru); jedyny normalny między tłumem pogrążnych w odmóżdzającej rozrywce idiotów (ani z kim z sensem porozmawiać, ani do łózka pójść  - choć chętnych kobiet mrowie).

Dostajemy groteskową galerię owych "zadowolonych z życia" (typy b. życiowe - spotyka się takich ludzi, acz przerysowane). Poznajemy dyplomowanego filozofa - intelektualną prostytutkę o napchanym brzuchu schlebiającą tym tłumom i kłaniajacą się konsumpcyjno-bezmyślnemu stylowi życia jako zwieńczeniu ludzkiej ewolucji. Widzimy też nieudaczno-żałosnych zorganizowanych buntowników przeciw owemu stanowi rzeczy. Jedni są bezsilni i zapijaczeni, drudzy - w równie bezsilnej rozpaczy - wybierają destrukcję i terroryzm; nie budzą sympatii, są równie tragikomiczni co ogłupiałe tłumy. Dopełniają obrazu ogólnego skretynienia. Widzimy też niedobitki normalności - jeden to zgorzkniały szofer-erudyta, drugi przerażone dziecko - z nimi główny bohater może w końcu zamienić kilka sensownych zdań, co daje chwilę wytchnienia i czytelnikowi... Świetnie to wszystko opisane, wiec odbiera się ową powieść jak cios w łeb.

Zastanawiam się czy ta "Drapieżnosć..." nie jest aby prorocza, co optymizmem nie napawa. Na szczęscie to Forum umożliwia Żylinom (tak się zwał ów "ostatni sprawiedliwy") naszego wieku ;) łączenie się i wymianę myśli.

ps. dwie recenzje w/w powieści:
http://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f29/10.html  - na dole strony
http://ksiazki.polter.pl/Drapieznosc-naszego-wieku -Arkadij-i-Borys-Strugaccy-c6661
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

.chmura

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 309
  • I Love YaBB 2!
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #13 dnia: Maja 23, 2010, 09:19:57 pm »
braci s. .chmura kochala i nadal kocha za świeżość i najwyższej proby humor prosto z bułhakowowskiego pnia. i za oryginalność pomysłów... zaś andriej tarkowski filmowal nie tylko proze Mistrza, lecz rownież prozę braci s. "stalker" tarkowskiego według "pikniku..." braci s. jest rownie metafizyczno-odjazdowy, jak tarkowskiego "solaris" według "solaris" Mistrza...
*
a kiedy swojego czasu .chmura jeździla po niemczech, to w księgarniach półki uginaly się pod ksiązkami Mistrza i braci s. zdaje się nikt pochodzący ze Wschodu, poza nimi wlasnie, nie przebił sie do świadomości niemieckich (i generalnie zachodnich) polykaczy science fiction...

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Аркадий и Борис Стругацкие
« Odpowiedź #14 dnia: Maja 23, 2010, 10:17:06 pm »
Cytuj
"Drapieżność naszego wieku" braci S. Mocna, paskudna, straszna (bo takie emocje budzi) rzecz.
Nie znam tej książki. Bazując na twoim opisie i linkach, najbardziej zdumiało mnie, że opisali to w 1965 roku.

   W pochodzącym z tego samego roku Poniedziałku, podobny wątek widać w próbie stworzenia idealnego człowieka, autorstwa profesora Wybiegałły z InBadCzaMu. Kadawar pożerał wszystko, łącznie z kuwetą po żarciu i dwoma tonami łebków śledziowych.  ;)
Aż pękł.
     Poza tym zauroczyły mnie motta do rozdziałków. Sporo z Wellsa, jak ten:
"Przyszło mi do głowy, że normalny wywiad z diabłem lub czarownikiem, można by z powodzeniem zastąpić zręcznie dobranymi tezami naukowymi".
Albo, z innej beczki
"- A czy pan wierzy w duchy? - spytał prelegenta jeden ze słuchaczy.
- Oczywiście, że nie - odparł prelegent,
                                                    po czym z wolna rozpłynął się w powietrzu."
« Ostatnia zmiana: Maja 23, 2010, 10:33:29 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana