Polski > Akademia Lemologiczna

Akademia Lemologiczna [Głos Pana]  

<< < (2/62) > >>

Sokratoides:
"Oto jest historia mrówki"

Stwierdzenie to, chociaż nie zawieralo w sobie nic szczegolnie odkrywczego, sprawilo, że po plecach przeszedl mi mily dreszczyk  :). Co przyświeca faktowi nawiązania kontaktu i jak rozróżnić w tym kontekście żądze ciała od żądzy rozumu? Czy takie rozrożnienie w ogole ma sens?

Wstępniak faktycznie do porywających nie należał, ale mimo wszystko nie byla to dla mnie droga przez mękę. Już w tym wstępie Lem dostarcza nam bodźca do rozważań, co sprawia, że jesteśmy w pewnym sensie ukierunkowani przy zgłębianiu kolejnych rozdziałów (determinizm, hehe)

O SETI przyznam się, że wiem niewiele, ale moim zdaniem nasluch prowadzony drogą radiową niekoniecznie musi być fortunny. Być może igla nie leży w stogu, w którym tak usilnie jej poszukujemy.

Być może mi się zdaje, ale we wstępie nie bylo chyba mowy o podejściu Hogartha do matematyki, a że tego pana nie znam skądinąd, pozostanę na razie w tej kwestii milczący.

dzi:
Ja wiem o SETI tyle ze to marnotrastwo czasu. Twierdzilem tak juz przed przeczytaniem Glosu Pana tak BTW ;)

Co do Glosu...

Pierwsza rzecz o ktorej chce napisac zostala rozpoczeta w watku Summa Technologiae. "Klucilem sie" tam z forumowiczami na temat mojego odbioru formy ksiazek Lema twierdzac ze jest mi obojetna. Otoz czytajac Glos zdalem sobie sprawe, a moze przypomnialem, ze jednak forma pisania prezentowana przez Lema wlasnie bardzo mi sie podoba i zdecydowanie zwraca uwage, wprowadza swego rodzaju klimat, czesto dosc np. cyniczny, co pasuje niezle do mojego podejscia do roznych spraw ;) Poza tym, i to wiedzialem juz zanim sie zaczelem zastanawiac, uzekaja mnie porownania Lema, bo przeciez moim ulubionym fragmentem jest historia krawca z Summy czy tez wypowiedz GOLEMa na temat jego trudnosci w komunikacji z czlowiekiem.
Tak wiec przyznaje racje Blademu (mam nadzieje ze nie pomylilem ludzi!  :o ) ze faktycznie forma tez ma na mnie wplyw i tez ja odbieram, moze czasem nieswiadomie ale jest to fakt.

Jesli chodzi o tresc Glosu. Wstep jest jak dla mnie fajowy, pokazuje charakter bohatera i zabawna motywacje do ucieczki w swiat matematyki. A burzenie jest niekonstruktywne, to fakt, za to go wlasnie nie lubili ;)

Bawi mnie tez troche ta Wasza trudnosc w czytaniu :) Czy naprawde wszystko musi byc sensacyjne? ;) Zycie jest niesensacyjne wiec i ksiazka jest niesensacyjna, za to wlasnie tez cenie literature Lema, za to ze jest prawdziwa.

Jest jeszcze jedna rzecz w pierwszych trzech rozdzialach na ktora zwrocil bym uwage. Bohater pisze tam wiele prawdy o swiecie nauki, o "familijnosci" tego swiata. O tym jak na nasza wiedze wplywaja znajomosci, kolezenstwa i roznego rodzaju psychologiczne przypadlosci. Tak (niestety) rozwija sie nasza nauka, od Newtona albo i wczesniej. Szkoda tylko ze tych ktorzy zdaja sobie z tego mozna wymienic na palcach. Poruszony jest tez wazny temat niepisania o niepowodzeniach. Nie wiem czy wiecie jak np pan Newton dochodzil do swoich trzech praw, jak zmienial swoje doswiadczenia by pasowaly pod hipotezy itd.

No i zaczyna sie wlasciwy temat, juz odrobine pokazana jest skala problemu i nasze nieprzygotowanie.
Po pierwsze przez to, ze jak bohater zauwazyl, cala nasza nauka to badanie natury, czyli czegos bezosobowego, bezintencjonalnego. Np dlatego do nauki nie wciska sie Boga. Tu natomiast trzeba bylo zmierzyc sie z czyms intencjonalnym, ba, to intencjonalnosc byla trescia problemu.
Po drugie, ale to juz "nie nasza wina", uswiadamia nam skale. Ja w tym momencie wiedzialem ze nic z tego nie bedzie, ciekaw tylko bylem co wymysla badajac to czego sie zbadac nie da i przyznaje czesto bylem pozytywnie zaskoczony pomyslowoscia czlowieka.
Postaram sie przelozyc nierozwiazywalnosc problemu postawionego w ksiazce na bardziej znajome podworko.
Wyobrazmy sobie ze ktos wymysla format pliku tekstowego, takiego swojego .doc'a robi. Tylko on wie jak zapisuje formatowanie tekstu (akapity, listy, czcionki itd). Wyobrazmy sobie rowniez ze pisze w jezyku ktorego nie znamy zapisujac to w tym swoim formacie. Wyobrazmy sobie rowniez, ze ma program kompresujacy ktorego nie mamy my (takiego zipa czy rara) bo wspomniane bylo ze kanal przesylowy zostal wykorzystany optymalnie (to jest wlasnie definicja kompresji, zmniejszanie nadmiarowosci sygnalu). I teraz tak spakowany plik daje nam (ok, sam system plikow tez moze miec inny, nosnik zreszta tez :D ). Naszym zadaniem jest zrozumienie tekstu ktory napisal. Potencjalne roznice miedzy nim samym a nami (np roznice w uzywanych pojeciach bo np moze on nie miec nog albo miec dwie glowy i jedna nazywac wawa a druga papa) pomijam bo wydaje mi sie ze stopien trudnosci jest i tak juz wystarczajacy.
Po takim wstepie chyba zaden czytelnik nie moze liczyc na to ze to sie uda, szczegolnie jesli zna sceptyczne podejscie Lema ;) No ale chyba przez to jest jeszcze bardziej ciekaw, jak te 200 stron zostalo wypelnione :)

ps: Term, bedziesz czytal czy juz oficjalnie odpadasz? ;)

Deckard:
Ha, to ciekawe, ale...

W poniższym punktach zakładam, że sygnał zidentyfikowano jako charakterystyczny pod jakimś względem, np: powtarzalności; i pewne podstawowe badania wykazują jego niezwykłość, to:

1. Sygnał, który odebraliśmy z Kosmosu może być zwykłym, przypadkowym szumem wygenerowanym przez jakieś tam urządzenia obcej cywilizacji. A więc szum ten, mimo że przejawia oznaki pewnej oryginalności lub regularności nie jest możliwy do rozszyfrowania, bo w ogóle nie zawiera żadnej sensownej informacji.

2. Sygnał, który odebraliśmy z Kosmosu, jest faktycznie skierowanym do innych cywilizacji przesłaniem. Skoro tak jest (a rozumiem dzi twój przykład z problemami związanymi z deszyfracją), to sygnał ten będzie zawierał bardzo proste do zdeszyfrowania informacje. Pod pojęciem proste rozumiem, sygnał który jest możliwy do zdekodowania (na pewno nie od razu). Wszak nadawca zrobi wszystko, żeby ułatwić odbiorcy zrozumienie. Skoro wysłali sygnał to ich postęp techniczny wydaje się być odpowiedni do tego celu.

3. Sygnał, który odebraliśmy z Kosmosu, jest faktycznie skierowanym do innych cywilizacji przesłaniem, ale odebraliśmy tylko część tego sygnału, w dodatku tą, której próby deszyfracji nic dadzą.

Takie tam moje "akademickie rozważania"...  :D

CU
Deck

dzi:
Heh no i w sumie na te tematy jest cala ksiazka ;)
Co do 2.
Glowny problem polega na tym, ze informacja nie jest nadmiarowa. Nie wiem czy wiecie co to jest nadmiarowosc ale to wlasnie ona pozwala na rozszyfrowanie czegokolwiek. Przy idealnie plaskim rozkladzie statystycznym liter (czy jakichkolwiek elementow danego sygnalu) generalnie nie da zrobic sie nic.

Sokratoides:

--- Cytuj ---Wszak nadawca zrobi wszystko, żeby ułatwić odbiorcy zrozumienie.
--- Koniec cytatu ---


Nie oznacza to jednak, że nadawca musi być wszechwiedzący. Być może przekaz jest, jaki jest, ponieważ nadawca/y nie uwzględnil cywilizacji, ktorej rozwoj poszedl takim torem jak nasza. My rownież wysyłając w przestrzeń kosmiczną sondę Voyager, zakładaliśmy, że odbiorcą tego przekazu ma być cywilizacja podobna do naszej, względnie na wyższym poziomie rozwoju, ale idąca tym samym torem postępu. Kto z nas chcialby się, analogicznie, kontaktować z odpowiednikiem nieokrzesanych malpoludow? Zakladamy ponadto, że cywilizacja, ktorej sygnal odebraliśmy w tym przypadku najzupełniej przypadkowo, ma najszczersze chęci, aby zostać naszym przewodnikiem w rozumie. Tymczasem ONI mogą mieć to wszystko centralnie w... Zatem przekaz może i byl celowy, ale niekoniecznie, jak każe nam wierzyć wrodzony antropocentryzm, adresowanym do nas.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej