Dziekuje Lil za poruszenie zagadnienia.
Moim zdaniem rozumienie muzyki nie jest tozsame z lubieniem. Na przyklad znam i rozumiem muzyke Maxa Regera (zwlaszcza organowa), ale daleki jestem od lubienia jej. Wiem jak i po co ulozone sa akcenty wlasnie tak, podobnie z dynamika, moge powiedziec jak utwory sa zharmonizowane i potrafilbym przeprowadzic o nim maly wyklad, ale generalnie muzyka Regera mnie nie porusza i jest zupelnie nie w moim stylu. Moge odniesc sie do kunsztu i docenic, ale nie podoba mi sie. Zeby powkurzac Q powiem, ze w duszy mi nie gra. Czestotliwosci drgan nie te i nie rezonuje.
Ale powaznie - mysle, ze niektorym nie chce sie podjac wysilku, zeby sprobowac zanurzyc sie, zrozumiec i byc moze polubic muzyke? Bo niektora muzyka klasyczna bywa wymagajaca. Nie tylko trzeba nadazyc za tym, co kompozytor ma do przekazania w sensie techniki, ale takze emocji. Musi nastapic jakas wspolna korelacja pomiedzy nadawca, a odbiorca. Technika muzyki, jej teoria (forma) jest celem do przekazania sluchaczowi wrazen estetycznych i emocjonalnych. Po to tworzy sie momenty ciszy, piano, pianissimo i nagle forte, budza sie gromy, moc, potega, lament i spiew... Albo zaleznosc miedzy dwoma instrumentami tanczacymi dookola siebie, zblizajacymi i oddalajacymi, dzwieki muskaja sie i uzupelniaja, pozniej wchodzi trzeci i dodaje swoje brzmienie, czwarty i piaty, wszystkie zaczynaja harmonizowac sie ze soba i graja glosniej, niektore zmieniaja rytmike, niektore tempo, ale ich osobne melodie razem komponuja sie w calosc, ktora staje sie piekna, a sluchacza sciska za serce.
Vangelis na przyklad tworzy muzyke bardzo intelektualna - mnostwo w niej odniesien do historii, skojarzen i nawiazan do innych nurtow muzycznych, scen, wspaniale potrafi grac na delikatnosciach i subtelnosciami wlasnie zmieniac kolorystyke i nastroj. Nie tylko mozna teoretyzowac o tym, ze uzycie pewnego instrumentu albo glosu wprowadza nastroj rodem ze sredniowiecznej Hiszpanii, albo jakze francusko brzmi bandeon w innym fragmencie, jak nagle zmiany tempa sa awangardowe dla akurat tego czasu, podobnie jak uzycie tych, czy innych instrumentow. Ale potrafi sie takze podobac. Oczywiscie mowie to w pelni subiektywnie. Jest mistrzem nastroju i inteligentnej opowiesci dla widza. Nie bardzo widze mu rownych. Zeby bylo troche sci-fi i kazdy wiedzial o czym mowie - podobnie jak Bladerunner jest idealnie zagrany obrazem (spojrzcie na genialna prace operatorow swiatla, jak wszystko razem tworzy klimat - mrok, deszcz, wystroj pomieszczen, postaci. Tam nawet kurz na podlodze i nieporzadek u JF Sebastiana ma swoja estetyke. Ma sie wrazenie i nie watpie, ze tak jest, ze kazdy strumien swiatla przswitujacy przez dym z papierosa byl zaprojektowany i stworzony po to, by wywolac efekt. Sam dym tez jest az piekny. To jest prawdziwe mistrzostwo przekazu), tak Vangelis skomponowal do niego idealna muzyke, znakomicie, fenomenalnie i genialnie harmonizujaca z warstwa wizualna. Te same zabiegi formalne - Mistrzowie tacy jak on stroja kazdy dzwiek kilkunastoma suwakami by brzmial odpowiednio, wszystkie cisze, brzmienia, nastroje, detale, wszystko komponuje sie w jedna, piekna calosc. Oddzialuje na umysl i intelekt, wrazliwosc, emocje i gdybym byl poeta, pewnie umialbym lepiej (czyli znowu sztuka - estetyczniej, emocjonalniej i za pomoca doskonalszych srodkow potrafilbym opowiadac Wam o uczuciach, gdybym byl poeta) przekazac moje odczucia. Mozna sie poplakac, zasmucic razem z autorem, poczuc spokoj i piekno, A niektorym chyba sie albo nie chce (no bo to trzeba by sie skupic i poswiecic czas, a tak na pierwszy rzut ucha to jakies elektroniczne mialczenie i w ogole po co to komu), albo szukaja czegos innego - na przyklad anarchistycznych tekstow, szybkiej perkusji i przesterowanego brzmienia gitarowego. Tez rozumiem, ale nie lubie. Proste.
Moze sie komus mglawica podobac ot zwyczajnie, bo ladna, ale lepiej chyba rozumiec takze z czego jest zbudowana, skad w ogole sie wziela i w pelni docenic jej piekno, wtedy juz wraz z majestatem wszechswiata w tle. Wtedy osiaga sie pelniejsze zrozumienie.