Pan Naddoktor Marcin Ryszkiewicz dzielnie przytargał mi kiedyś na Ursynów w prezencie (metra nie było!) rower-stojak, na którym siadywała swym chudym zadkiem ponoć sama Oleńka (Braunek de domo, co wyjawił niemal z klęczek). Po starannym umyciu siodełka, postał dwa lata na korytarzu, a potem powędrował do śmietnika na złom. Jak my wszyscy...
I tyle o "Potopie".
vosbm