No właśnie jest tu rozziew pomiędzy tiochniką a człowiekiem. Z punktu widzenia człowieka należałoby zasilać wszystko czego może się dotknąć napięciem rzędu 24-50V - 50V jest uważane za bezpieczne w normalnych warunkach a 24V w każdych warunkach (np. dużej wilgotności itd.). W przypadku prądu przemiennego jest jeszcze kwestia taka, że nominalne napięcie 230V w sieci to tzw. napięcie skuteczne, czyli napięcie stałe, które dałby ekwiwalent takiej samej mocy wydzielanej. De facto ten pik, o którym piszesz, ma więc w gniazdku coś 320 V jeśli pomnę. Z punktu widzenia tiochniki im wyższe napięcie, tym mniejszy prąd - mniejsze przekroje przewodów, mniejsze wydzielanie ciepła (czyli straty). Ze względu na moc urządzeń obecnie używanych powszechnie (czajniki, melaksery, piły i inne urządzenia do majsterkowania czy wykonywania usług) technicznie sensowniejsze jest napięcie 230V, bo nie wdając się w cosinusy 2x wyższe napięcie=2x mniejszy prąd przy tej samej mocy - cieńsze kabelki. Natomiast do pewnego stopnia tiochnika człowieka ratuje, obecnie powszechnie stosowane są wyłączniki różnicowo-prądowe jako zabezpieczenia instalacji. Wyłączają prąd jeśli tylko z fazy wypływa więcej, niż wraca do "zera". Dzięki takiemu czemuś Miss Polonia by nie zginęła mimo pomysłu suszenia włosów podczas kąpieli w wannie. Nie jestem fachowcem, ale częstotliwość nie ma tu (w przypadku tak niewielkiej różnicy) znaczenia (50 Hz versus 60 Hz). Jedyna niedogoda jest taka, że precyzyjne urządzenie kupione Stanach może być silniej zakłócane w Europie (i odwrotnie), bo optymalizowane jest na wycinanie wszędobylskiego "przydechu" sieci energetycznych o nieco innej częstotliwości, ten problem osobiście przerabiałem z amerykańskimi kamerami CCTV, które miały super parametry ale nieusuwalne paski ganiały po obrazie.