Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1365171 razy)

Miesław

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 804
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1800 dnia: Listopada 19, 2010, 11:33:57 pm »
Jakby ktoś wątpił, że science fiction to szerokie pojęcie: http://www.comingsoon.net/news/movienews.php?id=71372

Opis filmu niszczy:
Johansson plays an alien on earth, disguised as the perfect aesthetic form of a mesmerizing woman. She scours remote highways and desolate scenery looking to use her greatest weapon to snare human prey -- her voracious sexuality. She is deadly efficient, but over time becomes drawn to and changed by the complexity of life on earth. With this new found humanity and weakening alien resolve, she finds herself on a collision course with her own kind. Taking her point of view throughout, the film presents a unique look at our world through alien eyes

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1801 dnia: Listopada 20, 2010, 04:28:37 am »
Widać, że nie czytali naszego Sapkowskiego, bo by wiedzieli, że:

A z gołą - excusez le mot - dupą można robić tylko jedno, to, co nie jest ani "heroic" ani "fantasy". W większości przypadków.

A skoro nawet nie fantasy, to tym bardziej nie SF ::).
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1802 dnia: Listopada 25, 2010, 12:15:39 am »
Dość ciekawy blogowy wpis o "Milczącej gwieździe" i jej amerykańskiej przeróbce, oraz o działaniu cenzury po obu stronach "żelaznej kurtyny":
http://mechanicznyczlowiek.blogspot.com/2010/04/milczaca-gwiazda-first-spaceship-on.html
(Wychodząc od niego można obejrzeć oba w/w filmy na JuTubie ;) i ew. dokonać samodzielnych porównań,  co stanowi dodatkową gratkę.)
Do tej pory dosyc skutecznie unikalam filmow ekranizujacych/adaptujacych;) proze Lema.Solaris wiadomo - wyjatek - jako i Przekladaniec.Stwierdzilam jednak ze skoro tak bez wysilku mozna to zobacze Milczaca Gwiazde.
Lem podobno o tym filmie mowil w tych slowach:
Dzięki Bogu nikt już o tym filmie nie pamięta. "Milcząca gwiazda" była okropną chałą, bełkotliwym socrealistycznym pasztetem. Dla mnie to bardzo smutne doświadczenie. Jedynym pożytkiem wynikającym z faktu realizacji tego knota była możliwość obejrzenia zachodniej strony Berlina. Mur dzielący Berlin na dwie części jeszcze nie istniał, zatem w przerwach pomiędzy ciągłym awanturowaniem się z reżyserem wymykałem się na stronę zachodnią." (w wywiadzie z Lukaszem Maciejewskim)
oraz krotko acz tresciwie: Ten film byl dnem dna! w pogaduchach z Beresiem.
Hm...nie jestem szczegolnie przywiazana do Astronautow stad: owszem jest tradycyjna sztuczna grawitacja, jest Brinkmann ktoren spaceruje po Wenus - wraca napromieniowany - i nie zmieniajac ubranka dyskutuje w Kosmokratorze z reszta zalogi, sa te plominne soc przemowy, ale moze po prostu lubie czasem zobaczyc cos na miare  Plan 9 from outer space, bo sie nie nudzilam smiertelnie. No i te mrygajace komputerki pospolu z elastokopterem...;)

Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1803 dnia: Listopada 26, 2010, 11:12:57 pm »
Eee. dno jest niżej...

Dukaj się podnieca worldbuildingami (w kontekście "Avatara")*:
http://www.dukaj.pl/czytelnia/publicystyka/StworzenieSwiataJakoGalazSztuki
Mniej od niego bystrzy też tak czynią, to i nie dziwota, że potem takie wordbuildingowe historyjki ekranizują.

Zaczęło się na "Władcy...", kończy - póki co - na tym:



A mnie worldbuilding bez rozsądnej fabuły przypomina zdanie "piękny kościół, ale bez Boga" (choc miałem etap zaczytywania się w podręcznikach RPG dla poznania samych światów) - widać to choćby po filmie Jacksona, który nie robi za nic ponad ilustrację do Tolkiena.
Zresztą wszystkie te modne wymyślone światy to są Ziemie, z przesuniętymi akcentami (budowane pod gust dziwnie zbliżony do gustu nowobogackich snobów: ma być bogato, barwnie, krzykliwe i hałaśliwe - Samoa nam nie wystarczy, tera lecim na Samobe).
Prawdziwie Obcy świat to był Solaris. Tylko nakręć teraz film z codziennego życia Oceanu, albo zrób grę...  :P


* przy czym uważam, że wrzucając np Le Guin do jednego wora z worldbuilderami robi jej Dukaj krzywdę, przecież u niej chodzi o coś znacznie więcej niż światostwórcze popisy, ba nawet siła Tolkiena leżała tak naprawdę w czym innym - w bezczelnej (a skutecznej) jeździe na archetypach i w powrocie do średniowiecznych i starożytnych konwencji literackich; stworzone od podstaw światy stanowiły tam jeden ze skłądników receptury, nie całe danie ;)
« Ostatnia zmiana: Listopada 27, 2010, 08:55:15 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1804 dnia: Listopada 27, 2010, 01:36:38 pm »
A mnie worldbuilding bez rozsądnej fabuły przypomina zdanie "piękny kościół, ale bez Boga" (choc miałem etap zaczytywania się w podręcznikach RPG dla poznania samych światów) - widać to choćby po filmie Jacksona, który nie robi za nic ponad ilustrację do Tolkiena.
(..)
* przy czym uważam, że wrzucając np Le Guin do jednego wora z worldbuilderami robi jej Dukaj krzywdę, przecież u niej chodzi o coś znacznie więcej niż światostwórcze popisy
A z trzeciej strony: czego oczekiwales od Jacksona?Zeby rozbudowal?zmodyfikowal swiat Tolkiena?Ta filmowa trylogia moze byc nudna ( w warstwie fabularnej - zreszta jak nie przymierzajac drugi tom Tolkienowej;) ) dla kogos kto czytal Wladce...ale juz pare stron temu tlumaczylam na czym polega wg mnie roznica miedzy obrazkowaniem a tworzeniem;)
I to sie wiaze z Le Guin i worldbuildingiem. Nie podoba Ci sie ze Dukaj szereguje tak jej swiaty?Ze jednak warstwa jej ksiazek to cos wiecej?Oczywiscie,ze tak jest, ale tym tropem moze dojdziem do porozumienia w sprawie Tarkowskiego;)Otoz szeregowales go z np Scottem - mnie sie to nie podobalo;) Bo jego Strefa to cos wiecej niz Obcy wylazacy z brzucha (Łowca - wiosny nie czyni - wystarczy przejrzec reszte filmografii Pana S.;)). To jest podobne przesuniecie znaczen - w koncu Le Guin rowniez buduje swiaty...
Poza tym wg mnie Dukaj (ktorego sie ostatnio troche naczytalam ale o tem inna zraza) porownujac typowe worldbuildingi do np Le Guin stara sie dodac im znaczenia, rangi, wywindowac do swiata filmowej i ksiazkowej "sztuki"- sugerujac ze nie sa tylko tlem dla "szczelanek" i zgranych opowiesci - klisz (ktore zreszta latwo odnajdujemy w podrecznikach naszej historii). Moze szuka usprawiedliwienia dla wlasnej tworczosci?;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1805 dnia: Listopada 28, 2010, 06:35:35 pm »
A z trzeciej strony: czego oczekiwales od Jacksona?Zeby rozbudowal?zmodyfikowal swiat Tolkiena?Ta filmowa trylogia moze byc nudna ( w warstwie fabularnej - zreszta jak nie przymierzajac drugi tom Tolkienowej;) ) dla kogos kto czytal Wladce...ale juz pare stron temu tlumaczylam na czym polega wg mnie roznica miedzy obrazkowaniem a tworzeniem;)

Tylko, że np. Tarkowski umiał tchnać życie w Kelvina, a Jacksonowi umiejętności starczyło do nakręcenia cyklu (pół)żywych (owszem, przeważnie b. ładnych) obrazów w konwencji plastic-fantastic. Tam się wogóle nie czuje ducha tolkienowskiej prozy (wyrazistej, cokolwiek złego można o niej powiedzeć) tam tylko obrazki widać.

Bohaterowie tolkienowscy nie są może szczytem psychologicznej kreacji, a gdyby kto chciał zastosować metody przydatne raczej przy analizowaniu SF czyli traktować nieludzi jako poważne propozycje pokazania nie-człowieczej mentalności to anichwili tegonieradze, ale są to postacie dość żywe, przyciągajace czytelniczą uwagę. Ekranowe odpowiedniki tych bohaterów robią - de facto - za tło dla tła ;) znaczy widoczków Śródziemia.

I to sie wiaze z Le Guin i worldbuildingiem. Nie podoba Ci sie ze Dukaj szereguje tak jej swiaty?Ze jednak warstwa jej ksiazek to cos wiecej?Oczywiscie,ze tak jest, ale tym tropem moze dojdziem do porozumienia w sprawie Tarkowskiego;)Otoz szeregowales go z np Scottem - mnie sie to nie podobalo;) Bo jego Strefa to cos wiecej niz Obcy wylazacy z brzucha (Łowca - wiosny nie czyni - wystarczy przejrzec reszte filmografii Pana S.;)). To jest podobne przesuniecie znaczen - w koncu Le Guin rowniez buduje swiaty...

Hmm, wychodzę tu od tego, że u Le Guin świat przedstawiony jest jednym ze środków służących powiedzeniu czegoś*. W worldbuildingu jest celem samym w sobie - i sensy, i bohaterowie to nieistotne drobiazgi.

A Scotta szeregowałem z Tarkowskim z zupełnie innej przyczyny. By pokazać, że najlepsze filmy SF nakręcili twórcy, których związek z fantastyką jest tylko częścia ich reżyserskiej drogi. Zawodowi fantaści kinowi to - w najlepszym wypadku (Cameron, Spielberg) - solidni rzemieślnicy, a jeszcze częściej zwykłe szmirusy (przysłowiowy już Emmerich nie jest tu nawet najgorszym z najgorszych, bo spod dna stukanie słychać).

Natomiast chwaląc Scotta pamiętąłem mu oczywiście "Bladego.." ;), przypuszczalnie najjaśniejszy punkt w jego karierze, a nie potworki jelitowe celnie skwitowane przez Brooksa:

(Bo jak słusznie zauwazył już Terminus, można się wogóle spierać nad zaliczeniem ich do prawdziwej SF**.)

Poza tym wg mnie Dukaj (ktorego sie ostatnio troche naczytalam ale o tem inna zraza) porownujac typowe worldbuildingi do np Le Guin stara sie dodac im znaczenia, rangi, wywindowac do swiata filmowej i ksiazkowej "sztuki"- sugerujac ze nie sa tylko tlem dla "szczelanek" i zgranych opowiesci - klisz (ktore zreszta latwo odnajdujemy w podrecznikach naszej historii). Moze szuka usprawiedliwienia dla wlasnej tworczosci?;)

Tak i mnie się zdaje. Co gorsza, mam wrażenie że Dukaj sam solennie w to wierzy.

(Wygodne to zresztą... Wymyśl tylko tło, co se będziesz fabułą i psychologią - że o filozofii nie wspomnę - kontrprzodek zawracać. I tak oto otrzymujemy swoistą odmianę słownej - lub filmowej - rzeźby abstrakcyjnej ;).)


* acz znam przypadek jeszcze lepszy, gdy sam kształt wykreowanego swiata jest jednocześnie istotnym sensem (a nawet kilkoma sensami) do przyswojenia, chodzi mi oczywiscie o "Nową Kosmogonię"; tyle że rasowy worldbuilding nigdy - przynajmniej jak dotąd - tak wysoko nie doskoczył...

** acz dekoracje , w których historyjka o potworze się rozgrywa, to nawet dość przyzwoita SF, zwłaszcza na tle większości tego co w kinach...
« Ostatnia zmiana: Listopada 29, 2010, 07:27:33 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1806 dnia: Grudnia 02, 2010, 10:34:40 pm »
Tylko, że np. Tarkowski umiał tchnać życie w Kelvina, a Jacksonowi umiejętności starczyło do nakręcenia cyklu (pół)żywych (owszem, przeważnie b. ładnych) obrazów w konwencji plastic-fantastic. Tam się wogóle nie czuje ducha tolkienowskiej prozy (wyrazistej, cokolwiek złego można o niej powiedzeć) tam tylko obrazki widać.
Trudno polemizowac z odczuciami - wysoce to subiektywne wiec niechze sobie kazde z nas zostanie przy swoim;)Podobniez rzecz ma sie z szeregowaniem - Tarkowskiego i Scotta - zreszta to juz przerabialismy;)
Co do Le Guin i Dukaja - oczywscie zgoda.
Hm...a ja wlasnie przeczytalam ze szykuje sie kolejny remake - tego to wlasciwie nie pojmuje. Widac kino SF naprawde cierpi na brak pomyslow i oryginalnych scenariuszy. Otoz Aronofsky (ktoren zrobil calkiem zdatne do ogladania filmy Pi i Requiem dla snu ) chcialby wyrezyserowac...ni mniej ni wiecej jeno RoboCopa. W swoim czasie (czyli w latach 80' ) prawie kazdy kto ogladal filmy SF znal historie policjanta Murphy'ego;)Sadze ze nie da sie niczego sensownego tutaj poprawic - stad mozemy miec jeno lepsze obrazkowanie;). Tylko komu to potrzebne?
http://www.filmweb.pl/news/Aronofsky+wci%C4%85%C5%BC+zainteresowany+remakiem+%22RoboCopa%22-67712
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1807 dnia: Grudnia 05, 2010, 07:27:24 pm »
Remake "RoboCopa"? No cóż, jak się nie ma własnych pomysłów... Szkoda tylko, że dotyczy to faceta od "PI".

ps. na zamkniecie tematu potworków jelitowych:
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1808 dnia: Grudnia 13, 2010, 10:38:15 pm »
Remake "RoboCopa"? No cóż, jak się nie ma własnych pomysłów... Szkoda tylko, że dotyczy to faceta od "PI".

Facet od Pi aktualnie promuje film Czarny Łabedź z Natalie Portman  - otwieral on tegoroczny Camerimage w Bydgoszczy - oraz m.in.z Winona Ryder (jak dla mnie stanowczo jej za malo w dobrych filmach z ostatnich lat ) - moze to byc tez calkiem ciekawy obraz.
Ponadto dostal tam nagrode - pospolu ze swoim "zdjeciowcem" M.Libatique : http://www.pluscamerimage.pl/index.php?lang=pl&pg=3503

Ja natomiast ostatnio zobaczylam dwa tzw ("tzw" bo jeden to jednak byl sensacyjniak) filmy SF: Wyspe Bay'a i A Scanner Darkly (Przez ciemne zwierciadlo) Linklatera.
Wyspa : do filmu siadlam z aktorskiego sentymentu do S. Buscemiego - stety-nie-stety Bay pozbyl sie go dosyc szybko...Nie mam nawet checi znecac sie nad tym "filmem": aktorsko do niczego, przewidywalny, zzyna z conajmniej kilku innych obrazow (polska publicznosc na pewno zauwazy Seksmisyjny akcent), schematyczny i co gorsza pelen idiotycznych poscigow, ktore zaczynaja sie od ucieczki klonow ( kazden kosztuje 5mln dolarow - taniocha - pewnie dlatego tak dobrze sa strzezone, ze moga uciekac;)),naprawde juz nudne (przepraszam Panow - moge zrozumiec ich zapatrzenie w S.Johansson...ale...;) )podkreslanie sexapealu Scarlett (vide reklama CKleina w tle), science tyle co kot pospolu z psem naplakal i ta patetyczna koncowka...ech: wyspa totalnej porazki;) Brr...
Natomiast A Scanner Darkly ( wlasnie z Winona Ryder - dla mnie o wiele ciekawsze stworzenie od SJ) w sumie bardzo mile mnie zaskoczyl (zreszta rezyser - Linklater to zdecydowanie inna liga niz Bay).To film na podstawie ksiazki P. Dicka i mysle ze wszystkim milosnikom tegoz pana mozna go smialo polecic. Linklaterowi udalo sie - wg mnie - oddac wielowarstwowosc Dickowej rzeczywistosci, rozedrganie, narkotyczne wizje ( odczytywanie grzechow - bezcenne;)) a to wszystko podlac Dickowym poczuciem humoru - zgromadzil zreszta niezlych aktorow : wspomniana Ryder, K. Reevesa (tez byl w Bydgoszczy ze swoim nowym filmem - Henry's Crime), W.Harrelsona i R.Downeya Jr (ktoren zreszta od dickowopodobnych prob narkotykowych nie stroni).Chwyt do ktorego uciekl sie po raz wtory czyli animacja rotoskopowa wg mnie bardzo dobrze wprowadza widza w wielopoziomowy swiat wyobrazni Dicka.
Jeszcze linki do filmow:
http://www.filmweb.pl/Wyspa
http://www.filmweb.pl/film/Przez+ciemne+zwierciad%C5%82o-2006-121935
i tyle:)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

draco_volantus

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 1602
  • quid?
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1809 dnia: Grudnia 14, 2010, 12:36:25 pm »
Gorąco polecam film Godzilla - Król Potworów z 1954 roku.

Jako wstęp niech Wam wystarczy, że ten film jest
o bombie atomowej zrzuconej na Hiroszimę,
potwór to tylko pretekst, trzepie obraz mocno
kiedy wie się pod jakim kątem go oglądać.


A robokopa ciepłym moczem jak i king-konga dżeksona,
czy nie pamiętam jakiego potwora on to zrobił ostatnio,
nie oglądalem, hm.

Pozdrawiam :)
I want my coffee hot and best social media I was a part of brought back in my lifetime.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1810 dnia: Grudnia 14, 2010, 02:00:27 pm »
Gorąco polecam film Godzilla - Król Potworów z 1954 roku.

Z tą "Godzillą" (wiem, że powinno być "z tym") to smutna sprawa. Oryginalny film - mimo jaskrawego (nawet w kategoriach SF) nierealizmu to mocna rzecz. Smutne jest natomiast ile kontynuacji mu dokręcono i jak denny poziom sobą reprezentowały. Chyba najmocniejszy dowód czym się kończy mania dokrętek i innych rimejków. (Choć psychologicznie może i ten wysyp zrozumiały, w kategoriach oswajania wiadomego koszmaru.)

Oryginał zaś to najmocniejsze artystyczno-fantastyczne przetworzenie wątku masowej zagłady od czasu "Maski Śmierci Szkarłatnej" Poego. Właściwie powinien był nosić tytuł "Widmo Śmierci Atomowej".



ps. stanowisz dowód istnienia jungowskiej synchroniczności - Ty o oryginale, a na "moim" forum od paru tygodni ścierają się zwolennicy tych dokręconych godzillowych paskudztw... ::)
« Ostatnia zmiana: Grudnia 14, 2010, 07:07:23 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

draco_volantus

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 1602
  • quid?
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1811 dnia: Grudnia 14, 2010, 07:41:50 pm »
Poleć na swoim forum Neon Genesis Evangelion.

Jest taką analogią do Godzilli - Króla Potworów
jak Word for World is Forest (chyba najbadziej
po wydziedziczonych udanej) Ursuli K. Le Guin
do Czasu Apokalipsy/Łowcy Jeleni.

Serial pierwotnie puszczany dla dzieci przeszedł bez echa,
wrzucony na antenę ponownie w godzinach wieczornych
zdobył duże uznanie i stał się jednym z kanonicznych.
I want my coffee hot and best social media I was a part of brought back in my lifetime.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1812 dnia: Grudnia 14, 2010, 08:07:49 pm »
Poleć na swoim forum Neon Genesis Evangelion.

Polecałem:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1061&page=0#msg31054
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=6&topic=274&page=3#msg109339
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=8&topic=2102&page=0#msg97534
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1061&page=1#msg41804
Kilka razy jak widać ;).

Używałem też przykładów z "Evangelionu" w innych celach:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=1&topic=659&page=2#msg38870
;)

Zresztą ten cały "Evangelion", chociaż dzis patrzę nań znacznie krytyczniej niż gdy zetknąłem się z nim po raz pierwszy (jednak się wyrasta ;)), ma conajmniej dwie zalety. Pierwszą stanowi używanie estetyki kiczu dla mówienia dość ciekawych rzeczy (czyli metoda jakby trochę dickoidalna), drugą fakt, iż jest to jedna z tych komiksowych opowieści pogłębionych psychologicznie (mało kto wie, że słynny Frank Miller uczył sie tego od Japończyków właśnie, konkretnie czytając serię wydaną potem w USA jako "Lone Wolf and Cub", z jego przedmową), przy czym jest to psychologia dość ekstremalna - zrzucenie ciężaru apokaliptycznej wojny na barki udręczonych dzieci.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 14, 2010, 08:09:43 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1813 dnia: Grudnia 19, 2010, 10:17:25 am »
Wracając do tematu Bay'a (jakby było do czego  :P): jeden z "moich" forumowiczów wygrzeba taki oto obrazek trafnie podsumowujący jego dorobek:


ps. draco, Ty jednak jesteś jakiś nadprzyrodzony - ledwie rzuciłeś hasło o "Evangelionie" sami się, synchronicznie, na ten temat (prze)rzucili, bez nijakich odgórnych ruchów z mojej strony ;D
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Czas

  • Junior Member
  • ***
  • Wiadomości: 70
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1814 dnia: Grudnia 23, 2010, 02:47:17 am »
Witam wszystkich, jestem tu nowy.

W sprawie wspomnianego "budowania światów", to sama koncepcja nie wydaje się taka zła. Mniemam, że wychodząc od tej strony można dojść do czegoś naprawdę wartościowego i odkrywczego. To bardzo obiecujące narzędzie twórcze.

Świat - i to niekoniecznie karkołomnie wymyślny, ale świat odmienny, świat taki automatycznie tworzy sensy. I im taki konstrukt bogatszy, pełniej i logiczniej skonstruowany, tym tych sensów więcej. Proces tworzenia takiej rzeczywistości sam z siebie wytwarza myśl. Dokładnie na tej samej zasadzie, jak nasz własny, ujrzany nagle z nowej perspektywy.

Wcześniej nieznane, a przekonujące pojęcie (jako system odnoszenia się do siebie treści znaczących), pozwala odsłaniać nowe relacje w świecie: inaczej, pod innymi względami, a więc  pełniej go pojmować. Analogicznie świat odmienny, konstruowany, wytwarza nieznane pojęcia, a zarazem zderza je z dobrze nam znanymi, odsłaniając w ten sposób zakryte dotąd znaczenia, związki, paradoksy, nieprzystawalności, rekonfiguracje itd. Do tego stopnia, że również sam twórca edukuje się tworząc.

Problemem nie jest więc sam zamysł, lecz realizacja. Konstruowanie świata pomylono bowiem z konstruowaniem dekoratywności. I ekranizacja powieści Tolkiena w odniesieniu do samej książki jest tutaj najlepszym zobrazowaniem tej różnicy: film, skupiony na dekoracji, widowiskowości, efektach specjalnych, wyprał z Tolkiena cała warstwę symboliczną. I pomińmy już nawet "spapierowienie" postaci, czy dialogów. Chodzi o to, że sam obraz (zmysłowe jawienie się) świata przedstawionego straciło całą swoją głębię, dokładnie jak fotografia. Jackson w ogóle nie zrozumiał elementów znaczących w tolkienowskim "odmalowywaniu" świata.

Istnieje zasadnicza różnica między tym, czy pokazuję po prostu las, czy też najpierw nagle zapadający cień, później gąszcz pni szybko rozmywających się - im głębiej - w mrok, nagły powiew wiatru i dobywający się zza sypiących liści, powtarzalny, daleki, narastający dźwięk. Nie pretenduję do miana pisarza, chodzi jednak o to, że u Tolkiena to jest bardzo ważne, jego powieść jest właśnie w ten sposób, ale i w wiele innych, symboliczna.

PS. A teistyczna interpretacja Solaris, narzuca się wręcz sama przez się. Tę książkę można czytać, jako zobrazowanie sytuacji ludzkiej po biblijnym Upadku tj. wygnaniu z Raju.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 23, 2010, 02:55:19 am wysłana przez Czas »