Polski > Konkurs "Książka za recenzję"

Konkurs "Książka za recenzję"

(1/2) > >>

skrzat:
Z okazji zakończenia 33-tomowego wydania Kolekcji Gazety Wyborczej, ogłaszamy konkurs "Książka za recenzję"

Osoby, które chcą wziąć udział w konkursie powinny:

* umieścić w tym dziale (jako nowy topic) recenzję dowolnej książki Lema (w temacie posta podajemy: tytuł recenzji oraz tytuł recenzowanej książki w nawiasie)
* objętość recenzji: od 1800 do 5400 znaków
* recenzje nie mogą być nigdzie wcześniej opublikowane
* w celu umieszczenia recenzji należy się uprzednio zarejestrować na forum
* jeden uczestnik może umieścić kilka recenzji, pod warunkiem, że dotyczą różnych książek
Nagrody:

* Poszczególne recenzje są oceniane przez forumowiczów, zarejestrowanych przed dniem 25 listopada 2010.
* Każda recenzja, która będzie miała przewagę ocen pozytywnych, zostanie opublikowana w serwisie www.lem.pl, a jej autor zostanie nagrodzony książką Stanisława Lema.
* Recenzja, która otrzyma najwięcej ocen pozytywnych, zostanie nagrodzona 33 tomowym kompletem Dzieł Stanisława Lema, wydanym w ramach kolekcji "Gazety Wyborczej".
* Recenzja, która otrzyma drugą w kolejności ilość głosów pozytywnych, zostanie nagrodzona 16 tomowym kompletem Dzieł Wybranych Stanisława Lema, wydanym w ramach pierwszej części kolekcji "Gazety Wyborczej".
* Jeżeli dwie lub więcej recenzji otrzymają taką samą ilość ocen pozytywnych (+), wtedy wygrywa recenzja, która została wcześniej opublikowana na forum.

Terminy:

* Recenzje można publikować od dnia 1 grudnia 2010 do 31 stycznia 2011 roku.
* Ocenianie recenzji będzie trwało do 28 lutego 2011.
* Organizator konkursu zastrzega sobie prawo do skrócenia terminu trwania konkursu.
UWAGA: istnieje możliwość otrzymania książki, wydanej w innym języku niż polski - po uprzednim uzgodnieniu.

Zimek:
   Stanisław Lem napisał „Cyberiadę” w 1965 roku, w czasach twardego reżimu komunistycznego. Jako antytotalitarysta i literat chciał przeciwstawiać się systemowi i okazać jego nagą ułomność, jednak musiał on uważać - bezpośrednie zbesztanie komuny równałoby się z "tajemniczym zniknięciem" Lema. Co Lem więc zrobił? Wydał przewrotną „Cyberiadę”.

    „Cyberiada” jest zbiorem opowiadań o przygodach dwóch niesamowitych konstruktorów, Trurla i Klapaucjusza. Są oni jednocześnie przyjaciółmi i rywalami, walczącymi o większe uznanie w świecie maszyn. Warto na wstępie zwrócić uwagę na te postacie - Trurl jest zapalczywym optymistą, który twierdzi że można zrobić wszystko, i przez karty książki dochodzimy do wniosku, że jego marzeniem jest zbudować urządzenie, które uszczęśliwiłoby ludzi. Klapaucjusz za to jest opanowanym pesymistą i cynikiem, ostrożnym robotem ostudzającym zapał kolegi-konstruktora. Osobiście bardziej polubiłem Trurla, który promieniuje wręcz pozytywną energią; jest on jednak równie dobrze podatny na kłopoty i tarapaty. Ci dwaj konstruktorzy, podróżując po Kosmosie, wykonują na zlecenie królów przeróżne zadania. Monarchowie często zlecają im misje balansujące na granicy rozsądku a nawet prawdopodobieństwa. I tu jest pierwsza uwaga a propos komunizmu - ich zachcianki są irracjonalne, często szkodliwe dla reszty społeczeństwa. O ile pamiętam z innych bajek, król winien być człowiekiem prawym i światłym, baczącym przede wszystkim na losy mieszkańców królestwa; tu jest odwrotnie - król przejmuje się jedynie własnymi sprawami. 

    To, co Trurl i Klapaucjusz wyprawiają na kartach strony przyprawiało mnie o bóle brzucha. Ze śmiechu. Historie, które przytrafiają się bohaterom są niesamowite, urzekają pomysłowością i akcją, a do tego niesamowicie bawią. Jednak zważ, czytelniku, że tu nie o śmiech najbardziej chodzi! Bowiem pośród tych zabawnych przygód odkrywamy z każdą stroną ciemną stronę prezentowanych wydarzeń - od Lema aż bije pesymizmem i brakiem wiary w jakiekolwiek polepszenie się ówczesnej sytuacji. Pomimo humorystyki, większość opowiadań jest bardzo filozoficzna i skłania do namysłu. Cudowne wręcz jest pierwsze opowiadanie "Jak ocalał świat", w którym Trurl i Klapaucjusz kontemplują nad Niebytem i Nieistnieniem. Gdybym miał jednak wybrać swoje ulubione opowiadanie, byłoby to z pewnością "Edukacja Cyfrania" podzielona na dwie opowieści Odmrożeńców. Pierwsza opowieść to najlepsza w tej książce parodia systemu komunistycznego. Druga opowieść Odmrożeńca to niesamowita, alternatywna wizja kreowania się świata, głupoty ludzkiej i nafaszerowanie obecności seksizmem. Opowiadanie "Powtórka" także zasługuje na poklask - mamy w nim do czynienia z rozprawianiem nad religią chrześcijańską, stworzeniu świata przez Boga i jego stanowisku wobec ludzi. 

   Cały zbiór zasługuje na najwyższą notę. Nawet takie przytłaczające mój umysł pojęcia fizyczne Lem potrafił wykorzystać w perfekcyjny sposób sprawiając, że ani na chwilę nie miałem uczucia znużenia. Wszystko tu trzyma się kupy, każde opowiadanie jest dogłębnie przemyślane – i bawi, i uczy. Warte polecenia każdemu, kto ma ochotę nie tylko dobrze się bawić przy książce w zimowy wieczór, ale także dla tych, którzy szukają w literaturze czegoś więcej niż zabawy.

alerlepniak:
  „Księga Robotów”, po raz pierwszy wydana przez wyd. Iskra w 1961 roku, jest zbiorem opowiadań wybranych z „Dzienników Gwiazdowych” z ’57 roku, poza ostatnimi dwoma: „Formułą Lymphatera” i „Terminusem”, które to z kolei wybrane zostały z cyklu „ Opowieści o pilocie Pirxie” .

  Pierwszy fragment „Księgi...”  opisuje siedem podróży słynnego gwiazdokrążcy, badacza i odkrywcy, kapitana dalekiej żeglugi galaktycznej – Ijona Tichego. Jego wyprawy mają charakter głęboko symboliczny. Poprzez proste i obrazowe schematy autor porusza w nich wiele problemów ówczesnego świata. Dotyczą one istoty człowieczeństwa, unikalności i świadomości ludzkiej, a czasem w humorystyczny sposób ukazują pewne paradoksy związane np. z dogmatami kościoła, istotą wolności czy ustrojem demokracji. Dalsza część pt. „Ze wspomnień Ijona Tichego” opisuje spotkania sławnego podróżnika z genialnymi wynalazcami, szalonymi naukowcami. Problematyka wynalazków takich jak ‘dusza’ prof. Decantora, słynne ‘skrzynie’ Corcorana, ‘klony’ Zazula czy maszyna czasowa fizyka Molterisa jest bardziej rozwinięta niż w pierwszej części. Stara się odpowiedzieć na fundamentalne pytania dotyczące m.in. istnienia duszy, realności otaczającego nas świata i powtarzalności człowieka. „Ze wspo...” daje ‘fajną’ bazę do rozmyślań na tematy, z którymi większość z nas się zmaga, lub zmagała. Nie daje ona jednak gotowych odpowiedzi, lecz w przystępny i atrakcyjny sposób, nakłania czytelnika do wymyślenia własnych, naprowadzając go na dany tok myślenia. Ijon Tichy, jako przykład moralności ludzkiej i człowieczeństwa samego w sobie, kieruje do wynalazców słuszne uwagi, krytykuje (, a czasem popiera) pomysły naukowców, zwracając się do tego, że nie wszystko jest ludziom dane. Ukazuje on, że w niektóre sprawy człowiek po prostu nie powinien się ‘plątać’.

 „Formuła Lymphatera”, jako kulminacja metaforycznego charakteru książki, w bardzo interesujący sposób wyjaśnia nam czym tak na prawdę jest ewolucja i że nie jest to, w brew pozorom, proces zakończony. Bezdomny i obdarty już z blasku sławy Lymphater spotyka I. Tichego w kawiarni, widząc, że wcześniej kupił książki dotyczące odkryć z dziedziny inżynierii biologicznej, prosi go aby pozwolił mu wyszukać w niej pewne informacje. Pragnie dowiedzieć się, czy ktoś doszedł już do odkrycia, z którym on musiał już raz się skonfrontować. Odkryciem była  formuła maszyny posiadającej zdolność (tak jak ptaki i owady) ponadzmysłowego osiągania wiedzy potrzebnej w danym momencie. W chwili ‘włączenia’ sztucznego umysłu, jego świadomość zaczęła rozszerzać się, w formie sfery, we wszystkich możliwych kierunkach, z prędkością światła ogarniając wszystkie informacje  wokół. Okazuje się jednak, że Lymphater swoim umysłem - narzędziem ewolucji doszedł do następnego jej ogniwa. Nie mógł on pozwolić na zagładę ludzkości, więc przerażony destruktywnością swojego odkrycia zniszczył maszynę. Całą swoją historię przedstawia w formie interesującego monologu. Ukazana zostaje ciekawa teoria, o udziale człowieka w procesie ewolucji, wypierania innych gatunków przez te ‘zdolniejsze’.

Ostatnie opowiadanie pt. „Terminus”, jest już mniej obrazowe, jednak nadal posiada jawny przekaz. Opisuje ludzkie spojrzenie, podejście do robotyki i za razem niewinności sztucznego umysłu. Jest również bardzo trafnym zakończeniem książki.

  Pozostaje tylko pogratulować panu Lemowi, że czytając jego 50-sięcio letnią książkę, nadal świetnie można wczuć się w jej klimat i realia. Szczegółowe, trafne opisy, humor, a przede wszystkim zdumiewająca świeżość myślenia i wyobraźnia autora zachowana w całej książce, sprawia, że „Księga Robotów”, jako wyjątkowo atrakcyjna metoda przedstawienia filozoficznych rozważań w fantastyczno-naukowej oprawie, czyta się jednym tchem, z przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów fantastyki lubiących sobie od czasu do czasu ‘podumać’.

elzii:
Wydawać by się mogło, że książka napisana w 1963r., tak przesiąknięta technologią i wizjami science-fiction ma prawo się zestarzeć w ciągu najbliższych kilkunastu lat. Jednak, chociaż minęło już prawie 50, jej treść jest dalej zaskakująca, a kwestie nurtujące ludzkość, dotyczące spotkania z obcą cywilizacją nadal aktualne.

Lem tworzy powieść według bardzo klasycznego wzorca literatury science-fiction. Jednak jak to zwykle u Lema bywa, prosta konstrukcja, nie przeszkadza zupełnie w stworzeniu klimatu niesamowitego napięcia, które odczuwa się aż do ostatniej strony książki. Mimo mnogości technicznych terminów, czyta się ją lekko, z rosnącym zaciekawieniem.

Akcja rozpoczyna się w momencie, kiedy na planecie Regis III, ląduje krążownik ,,Niezwyciężony”, potężny i wyposażony w najnowsze technologie statek. Przybywa na nim 83 ludzi w tym Rohan, druga najważniejsza po dowódcy osoba na statku, z którego punktu widzenia poznajemy wydarzenia. Przylecieli oni z misją, która ma na celu odnalezienie zaginionej, bliźniaczej do ich statku jednostki o nazwie „Kondor”. Wkrótce okazuje się, że szereg zgromadzonych na ,,Niezwyciężonym” naukowców, nie potrafi początkowo w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć powodu katastrofy ,,Kondora” ani zjawisk zachodzących na planecie. Wkrótce odkrywają, że to z czym przyjdzie im się zmierzyć nie da się opisać za pomocą pojęć znanych z ziemi. Tajemniczy system nazywają nekrosferą, a ewolucję jaka zaszła na planecie martwą ewolucją, ponieważ nie oszczędziła ona na lądzie niczego, co było pochodzenia organicznego. Próbują przetrwać mając przewagę inteligencji, przeciwko ,,organizmom” kierującym się instynktem, wykształconym przez lata walki. Rohan odkrywa, że toczenie bitew, za pomocą coraz to potężniejszych broni, do niczego nie prowadzi. Zauważa, że w ich przypadku byłoby to jak karanie morza za sztorm. Na poszukiwanie zaginionych towarzyszy wybiera się bezbronny, w podczas wyprawy odkrywa, że to z czym walczą ma w sobie jakieś mroczne, mistyczne piękno, które powinni zostawić w spokoju.

Lem pokazuje nam również wagę relacji międzyludzkich i niepisany kodeks członków załogi, który mówi o tym, że nie można nikogo zostawić na pastwę losu. „Niezwyciężony” im dłużej pozostaje na planecie, tym bardziej jest narażony na ataki, a nawet zagładę, jednak poszukiwanie zaginionych towarzyszy jest moralnym obowiązkiem załogi. Życie ludzkie nie ma ceny, człowiek nie może poświęcać jednych, kosztem innych, nie jest maszyną, której zesute części można naprawić. Dlatego starcie z ,,martwą cywilizacją", to dla niego walka bardzo nierówna i pozbawiona celu.

Lem po raz kolejny udowadnia nam, że obca cywilizacja może być dla ludzi kompletnie niezrozumiała, a próby ingerowania w nią,
mogą się okazać dla człowieka wręcz zabójcze. Pokazuje, że przetrwanie jest głównym motorem działania wszystkich istot, niezależnie od ich pochodzenia. Pobyt na Regis, jest dla załogi ,, Niezwyciężonego” także swoistą lekcją pokory, odkrywają, że chociaż wcześniej nikomu nie udało się wygrać z ich technologią oraz najtrwalszymi maszynami, to nie znaczy, że są naprawdę ,, niezwyciężeni”.

nieliniowiec:
„Niezwyciężony” to zdecydowanie jedna z najciekawszych książek S. Lema. Autor ten niejednokrotnie krytykował wojenne science fiction, dlatego zaskakujące może się wydać, że początkowo powieść ta sprawia wrażenie utworu o kosmicznej batalii. Nic jednak bardziej mylnego, to tylko fasada, za którą  kryje się prawdziwe sedno.

Na niezamieszkałej planecie Regis III dochodzi do katastrofy, a jej wyjaśnienie powierzono załodze Niezwyciężonego. Już na wstępie powstaje jednak pytanie: kto i z kim walczył? Ludzie, obwarowani maszynami, dbającymi o ich zdrowie i bezpieczeństwo, zostali pokonani, choć nie był to wcale konflikt zbrojny. Przegrali, bo każdy z nich postradał rozum, cofnął się w rozwoju do stadium niemowlęcia. Nie dokonała tego jednak zaawansowana technologia czy lepszy sprzęt. Przeciwnie, pokonała ich prostota. Adwersarzem okazała się bowiem „chmura” złożona z miliardów maleńkich automatów.

Każda jednostka była wprawdzie łatwa do pokonania, także w niewielkich grupach. Lecz wraz z licznością „chmury”, rosła złożoność jej zachowania. Nie było centralnego ośrodka podejmowania decyzji, ale „chmura” postępowała integralnie, a jej działania przybierały formę planu. Przełamuje to schemat „typowego” science fiction, gdyż „chmura”, ani jej jednostki nie działały intencjonalnie. Niemniej, dla części załogi sytuacja była jasna– zabito „naszych”, czas na odwet. Lecz czy moralne jest atakować nieświadome i nieożywione jednostki? Nie wytacza się przecież armat przeciw tornadom, a to co spotkało poprzedników Niezwyciężonego jest w pewnym sensie katastrofą naturalną. Przynajmniej na planecie Regis III.

W „Niezwyciężonym” S. Lem stawia ważne pytanie, czy ewolucja biologiczna poszła dobrym tropem, dążąc ku komplikacji organizmów żywych? Oczywiście to skrót myślowy, ewolucja nie ma wytyczonego celu. Niemniej, wraz z upływem czasu zauważa się rosnącą złożoność organizmów. Tymczasem w ewolucji technologicznej jest dokładnie odwrotnie. Pierwsze komputery zajmowały duże sale, pobierały mnóstwo energii, a ich użyteczność nie przekraczała współczesnego kalkulatora. W 2010 roku nagrodę Nobla przyznano za badania nad grafenem, jednoatomową warstwą węgla, która ma jeszcze bardziej zminiaturyzować elektronikę.  Rozwijane są też badania nad spintroniką, w której pojedynczy elektron niesie informację o binarnym zerze lub jedynce. Przez ponad pięćdziesiąt lat istnienia komputerów, ewolucja technologii zmierza w kierunku upraszczania i miniaturyzacji. Prostota i minimalizm odgrywają też ważną rolę w nauce i sztuce, a pojęcie elegancji odnosi się także do równań matematycznych. W nauce istotna jest przy tym zasada brzytwy Ockhama, zgodnie z którą z dwóch równoważnych teorii przyjąć należy tę prostszą. Prostota zatem, choć niematerialna, wydaje się być cechą rzeczywistości. S. Lem bodaj jako pierwszy skonfrontował te rozważania z teorią ewolucji naturalnej.

Inne zagadnienie dotyczy inteligencji roju. Opis samoorganizującej się „chmury” brzmi fantastycznie, lecz okazuje się, że piękne przykłady tego mechanizmu mamy także na Ziemi np. formowanie się kluczy ptaków czy ścisły podział pracy wśród mrówek. Nie ma tam centralnego ośrodka decyzyjnego, a mimo to zachowanie wydaje się spójne. I tutaj znaczącą rolę odgrywa prostota. Wspomniane ptaki i mrówki mają zakodowane niezwykle proste reguły (jednostki tworzące „chmurę” również). W 1986 roku stworzono komputerową symulację, w której obiekty znały tylko 3 proste reguły: unikaj kolizji, kieruj się jak sąsiedzi, podążaj ku środkowi ciężkości sąsiadów. Symulowane obiekty zachowywały się dokładnie tak jak klucz ptaków. Prace te stanowiły podwalinę dziedziny swarm intelligence. Dzięki takim badaniom poznajemy lepiej naturę i możemy znaleźć nowe zastosowanie dla odkrytych mechanizmów. Informatyka zna całe rodziny algorytmów opierających się na tej idei np. algorytmy mrówkowe, bazujące na dość prostych regułach. Warto zaznaczyć, że to jedna z kolejnych rzeczy, które S. Lem przewidział („Niezwyciężony” był napisany w 1964 roku!).

Najciekawsza wydaje się jednak odpowiedź na pytanie skąd wzięła się „chmura”? Nie są to organizmy, lecz nieożywione automaty. Nie zostały zaprojektowane, ani nie powstały same z niczego. Kiedyś planetę kolonizowała rasa, która następnie wyginęła. Pozostał po nich technologiczny ślad w postaci ogromnych molochów wojennych. Ale były tam też roboty pomniejsze, a przy skończonym dostępie do zasobów, na planecie wybuchła wojna. Molochy górowały wprawdzie i siały zniszczenie, lecz tylko do czasu. Na planecie nie miały bowiem atomowego paliwa, a konkurenci przystosowali się do pobierania energii świetlnej. Poza tym ewoluowały organizmy proste, łatwo zastępowalne, które nawet przy dużych stratach mogły szybko się regenerować. I tak drogą „martwej ewolucji” powstały jednostki tworzące „chmurę”. Jest to jeden z najlepszych pomysłów S. Lema, który kolejny raz przekracza granicę biochemii życia i ewolucji naturalnej.

„Niezwyciężony” to oprócz bogactwa myśli także wspaniała literatura. Książkę czyta się świetnie. Owszem, ma pewne błędy techniczne jak nierealne lądowanie rakiety czy biliergowe moce, które po przeliczeniu są bardzo liche. Błędy te traktuję jednak jako ciekawostkę, która nie wpływa na odbiór całości.  Szczerze polecam zatem każdemu, kto jeszcze nie wie czy tytułowy „Niezwyciężony” pozostał niezwyciężony.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej