Zacząłem słuchać, ale się zirytowałem. Panowie jacyś tacy z kosmosu... Orliński powtarza to co zawsze, tyko z większym naciskiem, zwłaszcza banialuka, że Lem pod okupacją hitlerowską chodził do niemieckich bibliotek "nur fur Deutsche" i ogólnie snuł się po Lwowie.
Zacytuję Hena (Cukiera), co Ola ostatni o nim;
Rodzice: Samuel Lem i Sabina z domu Wolner. Ślub wzięli w synagodze. A Staszek: W polskim gimnazjum uczestniczył w zajęciach z religii mojżeszowej. Autorka daje do zrozumienia, że był religią zainteresowany, bo dostał z niej taką samą ocenę jak z wszystkich innych przedmiotów: bardzo dobrze. Otóż ja, jako świadek epoki, mogę powiedzieć, że ta piątka z religii o niczym nie świadczy, wiedziałem o tym już przed wojną: wszyscy dostawaliśmy z religii piątki, bo w policjantach Żyd, który zaniedbywał ten przedmiot, wzbudzał podejrzenie, że jest komunistą i miał trudności z dostaniem się na studia. Ja sam na małej maturze miałem piątkę z religii, chociaż praktycznie w lekcjach od pewnego czasu nie uczestniczyłem; nauczyciel, chudzielec ze szpicbródką bez zapału i zdolności, coś tam niezrozumiale bąkał, ja sobie coś pisałem, nigdy nie byłem wypytywany. (Hebrajską Biblię, jak wiedzą ci, którzy czytali Nowolipie, poznałem świetnie w czteroklasowej szkole p. Krelmana).
I jest w tej książce mowa o tym, że Staszek wszystko załatwiał dla rodziny na mieście, bo był blondynem, miał jasne oczy. Otóż Lem, kiedy go poznałem w Krakowie na początku 1946 roku, gdy współpracował z naszym tygodnikiem ilustrowanym („Żołnierz Polski”), był ciemnym szatynem, najwidoczniej podczas okupacji rozjaśnił sobie włosy. Tak jak ja, co mnie pewnej nocy, na drodze do Małkini, uratowało. (I znowu patrz: Nowolipie).
Nigdy o tych sprawach nie rozmawialiśmy, nie było potrzeby, Lem przede mną niczego nie udawał. No bo po co?…https://okis.pl/odra-10-2018-2/A nawet gdyby...Lem zrobił się na blond i dosztukował jakimś cudem niebieskie oczka. Przypomnę, funkcjonował na papierach Donabidowicza, a to nazwisko znane we Lwowie - jako ormiańskie!
Zresztą sam Lem o tym pisał.
Ormianin z blond grzywą i niebieskimi oczami zupełnie nie budzi zdziwienia i podejrzeń, jest tak naturalny jak circa...ptaki na Księżycu.
Ni z gruszki pojawia się jakiś Meissner, bo przecież Lem pisał o pilotach więc oczywiste, że przedwojennego Meissnera musiał chłonąć jak wszyscy chłopcy płci męskiej w tym wieku, choć on sam nic o tym (ale może to ja nie slyszałem?) nie wspomina. No, zresztą to akurat możliwe...ale dalej Paziński zastanawia się czy Lem znał Biblię, a zaraz potem twierdzi, że dobrze znał teologów chrześcijańskich.
Gdzie tu logika - czytywał ojców kościoła, a nie czytywał Biblii?
No i to, po czym odpadłem - obaj Panowie zastanawiają się nad pierwotnym tytułem "Czasu Nieutraconego" (Rzeka Ognista). Nosz, to ludzie z tytułami, lemolodzy - a szukają w Biblii, Księdze Daniela, midraszach, czy czort wie gdzie - koniecznie musi być z tradycji żydowskiej?
Zatem uprzejmie podpowiadam - Rzeka Ognista to jedna z rzek w Hadesie (na wszelki wypadek dodam - szukać w mitologii greckiej!). W całe książce są do tej tradycji nawiązania, łącznie z tytułem ostatniego rozdziału "Szpitala Przemienienia" - Acheron
https://pl.wikipedia.org/wiki/Acheron_(mitologia)Rzeka ognista to ta;
https://pl.wikipedia.org/wiki/FlegetonNie mylić z Eufratem
Boję się włączyć by dalej słuchać...