Andrzej Kajetan Wróblewski w swojej "Historii fizyki" pisze o tym w ten sposób (skracając, bo jest na 2-3 strony): gdyby Anschluss nastąpił kilka miesięcy później to Lise Meitner byłaby dziś powszechnie pamiętana i wymieniana wśród najwybitniejszych fizyków XX w. Była pierwszą kobietą, która została profesorem na uniwersytecie w Niemczech. Musiała znosić wiele upokorzeń. Pracować mogła tylko w piwnicy, gdzie wraz z Hahnem stworzyli małe laboratorium, nie wolno jej było wchodzić na wyższe kondygnacje a do toalety musiała chodzić do hotelu po drugiej stronie ulicy. Po pięciu latach mogła wyjść z podziemi do Instytutu Chemii oraz została zatrudniona przez Maxa Plancka. Wszystko to było możliwe, ponieważ miała austriacki paszport, dzięki czemu mimo jej pochodzenia miała znacznie większą swobodę.
Jak pisze Wróblewski to ona była mózgiem zespołu Meitner - Hahn - Strassmann. Sytuacja zmieniła się dramatycznie po Anschlussie, kiedy stała się "poddaną" Hitlera. Dzięki pomocy przyjaciół zbiegła do Holandii kilka godzin przed przybyciem policji mającej ją aresztować. Następnie pozostał kontakt listowny i w 1938 roku Hahn ze Strassmannem "zdalnie wspomagani" przez Meitner opublikowali artykuł, w którym Meitner nie wymieniono, bo to zagrażało bezpieczeństwu Hahna. W artykule tym wyrażono wątpliwość, jak zinterpretować zaprezentowane wyniki, przeczące dotychczasowej wiedzy. Chodziło bowiem o produkty rozszczepienia, a nie emisji cząsteczki alfa lub beta jak dotąd, co było już zbadane i wiadomo było, że jak emitowana jest cząstka alfa, czyli 2 protony - to emitujące jądro traci dwa ładunki i "cofa" się po układzie okresowym dwa miejsca do tyłu, a jak beta, czyli elektron po przemianie neutronu w proton - to zyskuje jeden i wędruje o jedno miejsce do przodu. Nawiasem mówiąc za odkrycie tego prawa "przesunięć" mało by z czego nie dostał Nobla polski fizyk Kazimierz Fajans. Produkty rozszczepienia z doświadczenia Hahna, Strassmanna i Meitner były całkowicie "odjechane" względem tej reguły (przesunięcie było znacznie, znacznie większe niż jedna czy dwie pozycje) - i kompletnie do niczego nie pasowały. W artykule znalazło się słynne stwierdzenie, które można zrekapitulować w ten sposób, że Hahn i Strassmann jako chemicy widzą, że otrzymali atomy innych pierwiastków, ale jako fizykom nie przechodzi im to przez usta.
Siostrzeniec Lise fizyk Otto Frisch odwiedził ją w Szwecji i tam, podczas dyskusji o artykule Hahna i Strassmanna znaleźli właściwą interpretację, a mianowicie, że uran bombardowany neutronami ulega rozszczepieniu. Konkretnie Hahn i Strassmann stwierdzili ze zdumieniem, że produktem "rozpadu" uranu, mającego 92 protony jest bar, mający ich zaledwie 52. W styczniu 1939 roku Meitner i Frisch opublikowali o tym artykuł, w którym poprawnie wyjaśnili to zjawisko i przy okazji nazwali je fission.
Większość uczonych była przekonana, że Hahn i Meitner otrzymają za to Nobla - dostał go jednak tylko Hahn (z chemii, w 1945 za rok 1944). Środowisko nalegało, by wobec tego Nobla z fizyki dać Meitner - ale tak się nie stało. Oficjalnie, jak można się domyślać, ponieważ Meitner nie została wymieniona jako autorka lub współbadacz w pierwszym artykule (tym Hahna i Strassmanna z 1938). Strassmann zaś nie dostał, bo najprościej mówiąc, był za młody i został uznany za pomagiera. W innym miejscu można jeszcze przeczytać, że Hahn po fakcie zaproponował Strassmannowi 10% nagrody - ale ten odrzucił propozycję "napiwku" (sic!).