Trx, sięgnij po poniższe dzieła polskich psychologów / psychiatrów. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić.
Antoni Kępiński - "Schizofrenia", "Psychopatie", "Rytm życia", "Poznanie chorego" (w tej ostatniej - tak coś mi w pamięci miga - były nawet jakieś nawiązania do cybernetyki...)
Kazimierz Dąbrowski - "Dezintegracja pozytywna" (dobra i krótka ;) )
A przede wszystkim Władysław Witwicki - "Psychologia". Tutaj pozwolę sobie bezczelnie przekleić krótką recenzję, którą jakiś czas temu napisałem po tej lekturze:
--------
W zasadzie dziełem przypadku wpadła ostatnio w moje ręce "Psychologia" Władysława Witwickiego, wydanie drugie z 1930 (tom I) / 1933 (tom II) roku (zwracam uwagę na datę).
Jednym słowem: rewelacja. Jest to najlepszy "podręcznik" (chodzi mi nie tylko o psychologię), jaki zdarzyło mi się czytać - napisany językiem jasnym, barwnym, przebogatym, pełen świetnych (literacko!) przykładów (o tym za chwilę). Myśl i poglądy autora są prowadzone w sposób zrozumiały i logiczny np. całość zaczyna się oczywiście od pytania czym jest psychologia - autor odpowiada, że "jest to pewna nauka, zatem posiada znamiona właściwe każdej nauce" - po czym od razu pyta dalej: "co to właściwie jest nauka?". I zaczyna od rozważań, które dzisiaj wpisalibyśmy w dziedzinę filozofii nauki - przy czym należy mieć na uwadze, że słowa te były pisane w początkach XX wieku, a zatem współcześnie Popperowi, a wcześniej niż dzieła np. Kuhna, Lakatosa czy Feyerabenda, które obecnie uważane są za kamienie milowe tej dziedziny. Innymi słowy, dzieło to zupełnie zasłużenie przynależy do głównych nurtów europejskiej nauki. Co zresztą nie powinno dziwić, gdyż Witwicki to wychowanek szkoły lwowsko-krakowskiej, "najbardziej znaczącej szkoły w historii filozofii polskiej i liczącego się w swoim czasie na świecie ośrodku myśli filozoficznej i logicznej".
Z punktu widzenia obecnie bardziej popularnych (czy zasłużenie? moim zdaniem nie) nurtów psychologii np. psychoanalizy czy behawioryzmu, pierwszy z nich pojawia się w śladowych ilościach nader sceptycznie wspomniany. Poza tym autor niejednokrotnie referuje inne współcześnie mu obowiązujące, a obecnie pewnie zapomniane, teorie, zachowując zdrowy dystans, jaki powinien cechować krytycznego badacza. Zresztą Witwicki miał własną koncepcję psychologiczną tzw. kratyzm, który też wykłada w dziele - w przeważającej części jest mu poświęcony tom II, skupiający się na uczuciach (możliwie najszerzej rozumianych). W tomie I natomiast mowa jest o ogóle zagadnień dotyczących życia psychicznego człowieka (swoją drogą stanowi to fascynujący przegląd ówczesnej wiedzy z różnych dziedzin nauki odnośnie tego tematu), w tej liczbie: budowa i czynności układu nerwowego, wrażenia zmysłowe, wyobrażenia, spostrzeżenia, uwaga, pamięć, fantazja, sen i marzenia senne, hipnoza i sugestia, myślenie (by wymienić tylko główne rozdziały).
Wspomniałem na początku o licznych przykładach (a brak dobrych przykładów jest niestety zmorą wielu innych podręczników). Mianowicie w ogóle zabrałem się za tę lekturę, gdyż kojarzyłem wcześniej Witwickiego (tak, to ten sam) jako autora przekładów dialogów Platona. Dodajmy: przekładów świetnych, z obszernymi komentarzami wskazującymi na wielką znajomość tematu, przekładów, które w zasadzie stanowią obecnie kanon. Otóż nie ma co ukrywać, że te literackie talenty autora stanowią też o jakości jego "Psychologii", którą wręcz czyta się równie dobrze jak świetnie napisaną powieść. By nie być gołosłownym, na zakończenie przytaczam dwa akapity:
Kiedy oglądamy barwy widmowe na większej gładkiej powierzchni w ciemnem tle, kiedy słuchamy dobrych akordów w ciszy, kiedy zjeżdżamy szybko bez wstrząśnień po nieznacznej pochyłości dobrem autem w bezpiecznem miejscu, gdy wyciągamy silnie członki zaspane na świeżem powietrzu, albo dobiegamy do celu na wyścigach niezbyt długich, kiedy nam ciało muska ciepły wiatr, gdy zbliżamy pęk świeżo ściętych róż do twarzy, gdy nam w skwarny dzień lipcowy podadzą karafkę wody z sokiem a po całodziennym marszu zgotują ciepłą kąpiel, przeżywamy we wszystkich tych, tak bardzo różnych, okolicznościach coś, co się w nich wszystkich powtarza - jedno i to samo. - Jeśli to coś wspólnego a psychicznego potrafimy w tych stanach wyróżnić i zauważyć, nazwiemy te stany czemś do siebie nawzajem podobne, a to coś, czem one są podobne nazwiemy przyjemnością. O stanach tych oraz ich podnietach mówimy, że są przyjemne.
Podobnie, kiedy nam na czerwonych tapetach umieszczą kanarkowe desenie, zagrają fałszywie a głośno na rozstrojonym fortepianie, albo drapią rozdartym paznokciem po suchej ścianie, kiedy ktoś zębami zgrzyta po brzegu szklanki, gdy musimy siedzieć lub stać kilka godzin w jednej niewygodnej pozycji, kiedy nam z dachów kapie zimna brudna woda za kark, gdy nas zalatuje woń siarkowodoru lub dwusiarczku węgla, albo rozgryzamy gąsienicę i kawałek cegły w kalafiorze, potrafimy znowu w tym szeregu przeżyć złożonych i tak bardzo różnych zauważyć coś, co się w tych przeżyciach powtarza - jednakie - i co stanowi o ich podobieństwie. To przykrość.
Tom I, IV Wrażenia zmysłowe, 15. Uczucia, A. Ich charakterystyka i niektóre ogólne prawa, strony 211-212
I to tyle na ten temat - jeszcze raz szczerze polecam. Nadmienię, że wspomniane dzieło można niekiedy trafić na Allegro w cenach śmiesznie niskich rzędu 10 złotych...