Nieźle! Po bibliografii widzę, że nawet Alana Turinga wskrzesiłeś, żeby spisał swoje przemyślenia na temat Internetu a w 1993 miałeś wspólną pracę z niejakim Razgłazem również jak widać powstałym z umarłych!
To popatrz jakich jeszcze miałem współpracowników
:
http://scigen.csail.mit.edu/scicache/724/scimakelatex.5196.Juliusz+A.+Mrz.Harry+S.+Toteles.Trurl.Clapaucius.Alfred+Testa.htmlA to Nikt napisał, przypadkiem się kliknęło:
http://scigen.csail.mit.edu/scicache/974/scimakelatex.32702.none.htmlLem sie klania
Nawet bardziej się kłania, niż myślisz. Witkowski się nań powoływał...
Metody prowokacji w badaniu zjawisk społecznych nie wymyśliło CBA. Posłużył się nią błyskotliwie Alan Sokal, David Rosenhan, Stanisław Lem, Jerzy Kosiński, Raj Persauda, studenci fizyki z MIT i parę innych osobistości. Odnosząc się do mojej prowokacji wypada wziąć pod uwagę również klasykę tego nurtu.
~ Tomasz Witkowskihttp://www.charaktery.com.pl/forum/816/Renata-Aulagnier-Wiedza-prosto-z-pola/wiadomosc/836/Co do tego, co Tzok napisal to jest takie angielskie (czy tylko?) powiedzenie, ze "Jak masz mlotek, to wszystko wyglada jak gwozdz". Kojarzy mi sie to z wywiadem z Lemem, gdzie mowil, jak to ludzkosc miala kolejne wizje przyszlosci, koncentrowane na malym wycinku technologii i przywiazane do niego. A wiec najpierw bylo zachlystniecie sie rozwojem dylizalnictwa i juz wszyscy snuli wizje miast zapchanych dylizansami i konskim lajnem, potem balony i zeppeliny i wojny pomiedzy nimi, gdzie sobie nawzajem rozpruwaly boki ostrogami, jak za czasow floty zaglowcow i galer, ze o slawnych Lemowych programach komputerowych wydziabywanych na wstegach papieru za pomoca gwozdzia nie wspomne.
Ale te wizje przez zbytnią prostoliniowość prognozowania i podkreślaną wycinkowość były na starcie do spisania na straty. To o czym
tzok pisze, natomiast, się koledze
Turingowi posprawdzało (tak, bronię go, bo współpracowaliśmy
), tyle, że wizjonerem okazał się, miejscami, nieśmiałym.
Albo te opisy budzacego sie ze snu statku kosmicznego, polykajacego tasmy magnetyczne z programami.
Z drugiej strony potężna jest to wizja, mimo całego anachronizmu. Zastanawiam się czy Scott to czytał, bo pierwszy "Obcy..." identycznie bezludną sekwencją się zaczyna (w drugim też coś takiego jest, ale tu zakładam, że Cameron, po prostu, kontynuował).
Q moze mnie poprawic.
Skoro wiesz, że cytujesz nieściśle (sensu wszakoż nie gubiąc) to mi się nie chce
.