Przeglądając forum, co kilka/naście/dziesiąt linijek natrafiam na zwroty w stylu "Już Mistrz pisał...", "Mistrz Lem...", itd. Przyznam, że trochę mnie to irytuje. Dlaczego? Ktoś stwierdzi, że nic mi do tego - każdy może sobie nazywać Mistrzem, kogo tylko chce. Pewnie ma rację. Owa "deifikacja" wydaje mi się jednak trochę niebezpieczna - jest to właściwie bezkrytyczne uznanie wszystkiego, co powie nasz Mistrz, za pewnik, Świętość Przenajświętszą i kryterium prawdy. Problem jest taki, że Mistrz jest tylko człowiekiem i od czasu do czasu zdarzy mu się popełnić błąd czy dwa. Co oczywiście nie stanowi ujmy dla jego wielkości.
Osobiście nie nazwałbym Lema Mistrzem z dwóch powodów: pierwszy jest taki, że jestem z natury sceptyczny, drugi - po prostu nie rozumiem go w pełni - mam zbyt małą wiedzę, a nie chciałbym niejako a priori uznawać za prawdę czegoś, o czym nie wiem, czym jest. Co nie zmienia faktu, że mi ów autor imponuje.
Chyba, że nie rozumiem pojęcia Mistrz ?