Autor Wątek: Akademia Lemologiczna [Solaris]  (Przeczytany 403677 razy)

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 3078
    • Zobacz profil
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #285 dnia: Maja 25, 2006, 10:49:35 am »
Cytuj
To ciekawe co piszesz, mnie zupełnie co innego uderzyło. To znaczy to wszystko, co napisałaś też w tym było, ale odniosłem wrażenie że Kris zaczął juz kombinować NIE jak pozbyć sie Harey, ale jak z nią żyć. Jej nagłe odejście na tym tle (skoro Kris zaakceptował ja jako osobę) było morderstwem, czy może eutanazją, samobójstwem, jak zwał, tak zwał, ale w każdym razie pozbawieniem życia. Pytanie zadane mimochodem, lecz znów w "serce" problemu: czy Harey była człowiekiem? Czy robot z wszczepiona świadomością jest człowiekiem?


Dobre pytanie. Odpowiedź, poniekąd, znajduje się w Cyberiadzie - we fragmencie, w którym Trurl "uśmiercił" swojego wirtualnego sobowtóra, za co mistrz Kerebron strasznie go zbeształ. I - niestety - elementem, jaki trzeba by tu uwzględnić, nie jest pojęcie życia, lecz świadomości; czy też "życie" maksymalnie rozszerzone.
Więc problem morderstwa to problem uznania realności istnienia Harey i innych "gości". Bo tu się tak wszyscy rozwodzą i żalą nad biedną Harey - co doskonale rozumiem - ale podchodząc do problemu uczciwie, należałoby te same standardy zastosować i do Murzynki i do innych "zjawisk".

Więc załogę pewnie przed sądem należałoby postawić, lecz biorąc pod uwagę trudności w ustaleniu faktów, można by im było zarzucić chyba tylko to, iż całą sprawę załatwili na własną rękę. Tyle przecież mówi się w powieści o "kontakcie", o "Innym", jednak gdy przychodzi co do czego, to każdy ma na względzie tylko swój osobisty interes. A na koniec, żeby sobie poprawić humor, zaczynają filozofować...

Terminus

  • Gość
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #286 dnia: Maja 25, 2006, 11:37:48 am »


Cytuj
Poraz kolejny zaskoczył mnie tytuł rozdziału, w którym odchodzi Harey - Sukces.
Trudno mi ją zaakceptować, słowo sukces kojarzy mi się z czymś wesołym, sytucają wartą świętowania itd.

Niewątpliwie Lem zatytułował rozdział celowo, aby uzmysłowić jak paradoksalna jest sytuacja odejścia Harey dla Krisa - z jednej strony cały czas świadom jej (Harey) ,,nierealności'' a z drugiej pragnący jej miłości, nie potrafił niczego zmienić w swojej sytuacji; nawet po odejściu Harey liczył podświadomie że, cytuję, nie minął czas okrutnych cudów (ostatnie zdanie powieści).

Cytuj

 
Dla mnie jednak ten fragment książki jest zaraz po Płynnym tlenie najsmutniejszym i najbardziej przygnębiającym z fragmentów.

Nie sposób się nie zgodzić, jest to kulminacja wątku romantycznego, coprawda współistnieje on z innymi (wątek kontaktu, niemocy nauki, etc.) ale jest najpotężniejszy emocjonalnie i dla mnie także wstrząsający.
Cytuj
Doszłam do wniosku, że Lem jest mistrzem w tworzeniu nastroju. Harey odchodzi bez żadnych, okraszonych łzami pożegnań, w kompletnej ciszy, tajemnicy, zupełnie chłodno.
Jednocześnie między wierszami jest nieopisana ilość napięcia i smutku.

Tak... zupełnie inaczej pokazuje to w swojej interpretacji Soderbergh, gdzie coprawda Harey także po prostu znika (zostawiając nagranie video), niemniej Kelvin popada w atak wściekłości i wszczyna prawie bójkę z Gordon (Sartoriousem) ...
Kelvin próbuje przedkładać sobie racjonalne argumenty (że to niby nie mogliby być razem na Ziemii...) ale nie wydaje się pocieszony.
Cytuj
Gdy staram się bardziej na chłodno "analizować" sytuację, to rozumiem jej decyzję. Nie była prawdziwą miłością Kelvina, a tylko bardzo dokładną wizualizacją jego wspomnień, pragnień i tęsknot.
Odejście było chyba największym ukojeniem, zarówno dla niej jak i dla Kelvina.

Bardzo trudno zrozumieć motywację Harey, postawić się na jej miejscu. Wynika to nie tylko z tego, jak niesamowita była sytuacja, w której znaleźli się z Krisem, ale także z podstawowego dylematu (o którym pisze prof. Jarzębski w posłowiu) - kim/czym  w zasadzie była Harey? Czy była osobą? Jest to ogromny, wstrząsający dylemat nie tylko naukowy ale i moralno-światopoglądowy.



[/color]

Terminus

  • Gość
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #287 dnia: Maja 25, 2006, 12:04:07 pm »

Także skończyłem już czytać Solaris. Odetchnąłem nieco, muszę przyznać, z ulgą. Ta powieść miała na mnie traumatyczny wpływ, cierpienia Harey i Kelvina nie pozostawiają obojętnym chyba nikogo. Przy tym - dla mnie szczęśliwie - książkę czyta się wartko (dużo dialogów) i trudno się nudzić.

Jestem świadom, zwłaszcza po lekturze posłowia, iż dróg interpretacji powieści jest wiele, a większość wyklucza się nawzajem, i tak nie prowadząc do żadnego jasnego, sprecyzowanego celu. Jest Solaris niczym pijany walc, tańczony przez otumanioną ogromem napotkanego problemu ludzkość, w wielkiej sali balowej pełnej pułapek i przepastnych odchłani, okolonej granicami ludzkiego poznania i witającej gości muzyką zgrzytających w bezsilności intelektów i miotających się w rozpaczliwych drganiach serc...
Jest kolejnym dowodem na ograniczoność ludzką, elegią graną nad grobem marzenia o nieskrępowanym, łatwym kontakcie między wszystkim, co żywe. Ale jednocześnie jest ta powieść także niby świadectwem, że tam, gdzie stanie ludzka stopa, choćby i do ostatniego tchu próby tego kontaktu nie ustaną.
Czy to, że ocean zaprzestał wysyłania 'tworów F' po 'sukcesie' Sartoriusa i jego wundermachine, jest dowodem na to, iż pojął on tego bezcelowość (jak sugeruje dzi)? Możliwe, ale jako hipotezę można to obalić chociażby stwierdzeniem, że może tworzone przez maszynę Sartioriusa pole antymaterii destabilizuje strukturę neutrinową na tyle trwale, że nie może ona pojawić się ponownie w tych samych okolicach. A nawet jeśli tak nie jest, to należałoby poczekać jeszcze kilka ...lat, na ewentualny powrót 'tworów'.  Taka jest metodologia eksperymentu...

Co do konsekwencji czynów, jakich dokonali solaryści, a które to konsekwencje mieliby ponieść na Ziemii po powrocie, można tylko snuć para-biurokratyczne spekulacje. Myślę, że jest to mało znaczący aspekt sprawy. Ważniejsze - jeśli już o tym mówimy - jest to czy oni w ogóle mieli takie sprawy na uwadze, co jest dla mnie sprawą wysoce wątpliwą.



dzi

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 3114
  • Profesja: Negat Charakter: Neutralny neutralny
    • Zobacz profil
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #288 dnia: Maja 25, 2006, 12:49:04 pm »
No, fajna ksiazka. Dobrze ze ja sobie chociaz w ten sposob poprzypominalem.

This user possesses the following skills:

Edredon

  • Juror
  • Full Member
  • *****
  • Wiadomości: 222
  • Ruch to życie, bezruch-trwanie
    • Zobacz profil
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #289 dnia: Maja 25, 2006, 05:08:14 pm »
Tak chciałem, podyskutować na bieżąco przynajmniej.. ba szczególnie Solaris ale nie wyszło. Nawet nie mogłem dotąd przeczytać co napisaliście. Trudno ale uzupełnię braki później..
Lem tu też (nie po raz pierwszy) eksploruje temat człowieczeństwa. W każdym razie w gamie personoidalnych bytów pomyślanych przezeń nie sposób chyba dostrzec kryterium rozdzielającego człowieka od nieczłowieka. Granica rozdziału więc nie istnieje. Spektrum takich bytów pokazuje płynne przejście od jednego do drugiego. Prawda, że tak jest?
Pozostaje jeszcze zapytać na ile pesymistyczna jest wymowa książki oraz zakończenia. W czym pesymizm oraz czy czymś złagodzony ?
Czy tu żaden KONTAKT w ogóle nie miał miejsca, czy jednak owszem tyle, że nie na poziomie racjonalnym ale "nadrealnym". W zakresie postulowanym przez surrealistów jako dziedzina sztuki.  Bla, bla bla....
papa na razie.
Pozdr.

chmura.

  • Juror
  • Junior Member
  • *****
  • Wiadomości: 89
  • I love YaBB 1G - SP1!
    • Zobacz profil
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #290 dnia: Maja 25, 2006, 06:52:40 pm »
pamiętacie zakończenie amerykańskiego "solaris"? chłopaki pokazali jakąś kuchnię, a w niej kelvina, harey i tajemnicze dziecko-chłopca, które wcześnej surrealistycznie kręciło się po ich filmie... w harmonii przygotowywano wspólny posiłek..., :).

komentując to, chmura. zacytuje samą siebie z innego postu: wymowa końcowki amerykańskiego  "solaris" ("Wielka Scena Finałowa, kiedy to Rany Same Się Zabliźniają i jestesmy w Kuchni, Która Jest Rajem, dokąd To przeniosło Mężczyznę i Kobietę") kłóci się z główną - jak sądzi chmura. - ideą wielkiej książki Mistrza (chodzi mianowicie o tezę o możliwym braku JAKIEGOKOLWIEK podobieństwa nas i "obcych", skutkującym brakiem mozliwości JAKIEGOKOLWIEK porozumienia). no bo skoro w amerykańskim "solaris", zrozumiawszy swoje błędy,  (skruszony? ) ocean "przenosi Mężczyznę (kelvina) i Kobietę (harey) do Kuchni, Która Jest Rajem, to do jakiegoś porozumienia ("kontaktu") jednak dochodzi...  
*  
wygląda na to, że tą końcowką (chodzi własnie o "Kuchnię, Która Jest Rajem, dokąd To przeniosło Mężczyznę i Kobietę")  amerykanie dopisali do "solaris" (ku pokrzepieniu serc?) zupełnie "nielemowski" ciąg dalszy... ku radości widzów okazuje się mianowicie, że kelvina, który zostaje na planecie w nadziei, "że nie minął czas okrutnych cudów", spotyka (w "Kuchni itd.", ) zasłużona nagroda...  


także tarkowski poszedł w tę stronę, zręczniej unikając jednak konwencji kiczu... u tarkowskiego to było - chyba - tak: kamera ulatywala o kilometry w górę. i na oceanie (tym oceanie!) pojawiała się spowita mglą "ziemska" wyspa, na wyspie kelvin (jak rozumiem, "ubogacony" doświadczeniami ze stacji...) wchodził do rodzinnego domu, na progu jednając się z ojcem. klęcząc obejmował ojca z twarzą wtuloną w jego kolana. ta scena była kopią obrazu rembrandta "powrót syna marnotrtawnego". :)
ch.
« Ostatnia zmiana: Maja 25, 2006, 07:10:44 pm wysłana przez chmura. »

Rachel

  • Gość
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #291 dnia: Maja 25, 2006, 06:53:02 pm »
Cytuj

Także skończyłem już czytać Solaris. Odetchnąłem nieco, muszę przyznać, z ulgą. Ta powieść miała na mnie traumatyczny wpływ, cierpienia Harey i Kelvina nie pozostawiają obojętnym chyba nikogo. Przy tym - dla mnie szczęśliwie - książkę czyta się wartko (dużo dialogów) i trudno się nudzić.


Ja też mam podobne odczucia. Z jednej strony bardzo cenię Solaris, mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że wielbię tę książkę na swój sposób, a jednocześnie po zakończeniu lektury czuję jak pewien trudny do zdefiniowania ciężar opada z moich ramion.
Wszystko zakończone, nic więcej się wydarzy, nie przytłoczy mnie kolejny rozdział itp.

Cytuj

Jestem świadom, zwłaszcza po lekturze posłowia, iż dróg interpretacji powieści jest wiele, a większość wyklucza się nawzajem, i tak nie prowadząc do żadnego jasnego, sprecyzowanego celu. Jest Solaris niczym pijany walc, tańczony przez otumanioną ogromem napotkanego problemu ludzkość, w wielkiej sali balowej pełnej pułapek i przepastnych odchłani, okolonej granicami ludzkiego poznania i witającej gości muzyką zgrzytających w bezsilności intelektów i miotających się w rozpaczliwych drganiach serc...


Zgodzę się bez dwóch zdań. Myślę jednak, że warto dodać , że czytając Solaris każdy odnajduje swoją własną drogę do interpretacji tego dzieła.
Na dodatek każdy pewnie w chociaż najmniejszym stopnistopniu siebie do bohaterów, próbuje sobie wyobrazić jakby postąpił, co czuł itd.


Rachel

  • Gość
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #292 dnia: Maja 25, 2006, 07:00:05 pm »
Cytuj
pamiętacie zakończenia filmowego "solaris"? u tarkowskiego to było - chyba - tak: kamera ulatywala o kilometry w górę. i na oceanie (tym oceanie!) pojawiała się spowita mglą wyspa, na wyspie kelvin wchodził do rodzinnego domu, na progu jednając się z ojcem. klęcząc obejmował ojca z twarzą wtuloną w jego kolana. ta scena była kopią obrazu rembrandta "powrót syna marnotrtawnego". :)


Do mnie zupełnie nie trafia zakończenie autorstwa Tarkovskiego. Nie potrafię go zrozumieć i nie odnajduję sensu tego klękania przed ojcem ::)

Cytuj
koncowka amerykańskiego "solaris" była podobna, choć barzdiej przasna: chłopaki pokazali jakąś kuchnię, a w niej kelvina, harey i tajemnicze dziecko-chłopca, ktory wcześnej surrealistycznie kręcił się po ich filmie... w harmonii przygotowywano wspolny posiłek..., :). a zatem i tarkowski i chłopaki z choliłód ulegli pokusie dopisania ciągu dalszego "solaris".


Zakończenie "choliłódzkie" zdecydowanie bardziej do mnie przemawia i nie ukrywam, że uważam tę scenę za jedną z lepszych w tym filmie.
Może to dlatego, że sama lubię przebywać w kuchni ::)

Chciałabym jednak dodać jeszcze, że ogólnie uważam, że obydwaj panowie mogli się powstrzymać przed dopisywaniem dalszego ciągu i zakończyć swoje adaptacje  w inny sposób. W obu przypadkach wyszłoby to na dobre filmom.


chmura.

  • Juror
  • Junior Member
  • *****
  • Wiadomości: 89
  • I love YaBB 1G - SP1!
    • Zobacz profil
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #293 dnia: Maja 25, 2006, 07:24:03 pm »
Cytuj
Pozostaje jeszcze zapytać na ile pesymistyczna jest wymowa książki oraz zakończenia. W czym pesymizm oraz czy czymś złagodzony?
optymistyczne to to lemowskie zakończenie "solaris" nie jest... panna zimna i martwa, kawaler rozpacza i myśli o tym, jak by tu sobie życie odebrać... horror. pozostaje tylko wiara kelvina w - jakiś - ciag dalszy, w kolejne "okrutne cuda", których czas - może - "nie minął"...
Cytuj
Czy tu żaden KONTAKT w ogóle nie miał miejsca, czy jednak owszem tyle, że nie na poziomie racjonalnym ale "nadrealnym". W zakresie postulowanym przez surrealistów jako dziedzina sztuki.
jak zwykle: odpowiedź wymagalaby najpierw zdefiniowania słowa "kontakt". chmura. sądzi prowizorycznie, że do "kontaktu" doszło. były działania oceanu (synteza tworów "F") i odpowiedź ludzi (rentgenowski przekaz myśli kelvina). nastąpila także reakcja oceanu ("sny" kelvina i to, że "goście" zaprzestali składania wizyt...).
ch.
« Ostatnia zmiana: Maja 25, 2006, 08:10:57 pm wysłana przez chmura. »

dzi

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 3114
  • Profesja: Negat Charakter: Neutralny neutralny
    • Zobacz profil
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #294 dnia: Maja 26, 2006, 09:50:28 am »
Po tym co napisala chmura jestem zalamany ale rownoczesnie szczesliwy ze nie widzialem tych filmow.
Za to miedzy innymi polubilem Japonskie filmy, za to ze nie maja smierdzacych nierealnych rozowych przewidywalnych zakonczen.
No ale to inny temat.

Dla mnie realizm literatury Lema polega wlasnie na tym, ze wszystko jest takie beznadziejne, pesymistyczne, dretwe, nieciekawe, smutne i normalne. To jest cala potega Jego ksiazek. Dlatego tez dobrze ze Solaris tak sie konczy, to zmusza do myslenia, nie pozwala poprostu odlozyc ksiazki z usmiechem na polke i o niej zapomniec.

edit:
Aha, i rowniez jak chmura uwazam ze kontakt nastapil. Tylko ze kazdy inaczej rozumie slowo "kontakt". Dla mnie sama wiedza ze istnieje istota prawdopodobnie rozumna to juz bardzo duzo. Tu nastapila interakcja - to jest wg mnie kontakt.
« Ostatnia zmiana: Maja 26, 2006, 10:07:45 am wysłana przez dzi »

This user possesses the following skills:

Macrofungel

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 512
    • Zobacz profil
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #295 dnia: Maja 26, 2006, 10:19:03 am »
O, zdążyłem na podsumowanie, więc może chociaż coś o zakończeniu. Najpierw o tym Lemowym- tu chyba ciężko mówić o jakimkolwiek zakończeniu, charakterystyczną cechą książek Lema jest chyba to, że zazwyczaj kończą się jak hejnał  mariacki- akcja urywa się w najbardziej niespodziewanym momencie, pozostawiając czytelnika samego ze wszystkimi pytaniami, jakie zdążył sobie zadać od początku lektury. Brak jakiegoś takiego podsumowania, co daje większą swobodę interpretacji. Natomiast w filmie ,,hiliłódzkim'' niewiele już pozostawiono widzowi do przemyślenia, bo wszystko skończyło się takim kiczowatym happy endem, tak żeby człek mógł sobie wyjść z kina w dobrym humorze i bez zbyt wielu rozterek filozoficznych. Po raz kolejny miłość zwyciężyła wszystko, tylko trzeba by zapytać, czy to miłość do kogoś, czy raczej do czegoś- w końcu Harey, z którą bohater jest na końcu taaaki szczęśliwy, jest tylko projekcją jego własnych wyobrażeń na temat rzeczywistej osoby, ale czy nie tak jest w istocie, że człowiek kocha innego człowieka nie takiego, jakimi on jest, tylko takiego, jakim go widzi, lub raczej takiego jakim chciałby go widzieć? Wiem, że to brzmi mało romantycznie, ale do takiej właśnie konkluzji doprowadziła mnie książka (film oczywiście to spłycił, ale do tego trzeba się już przyzwyczaić) Czy mieliście może podobne odczucia?

chmura.

  • Juror
  • Junior Member
  • *****
  • Wiadomości: 89
  • I love YaBB 1G - SP1!
    • Zobacz profil
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #296 dnia: Maja 26, 2006, 02:06:37 pm »
Cytuj
Po tym co napisala chmura jestem zalamany ale rownoczesnie szczesliwy ze nie widzialem tych filmow.
nawet tak nie mów! to grzech, dzi. amerykańskie "solaris" oglądałam 4 razy. jak będzie okazja, znowu pójdę, bo lem, bo muzyka, bo pastelowe kolory (moim zdaniem to nie jest wybitny film).
*
"solaris" tarkowskiego chmura. widziała kilkanaście razy. tu sprawa jest inna. zdaniem chmury. tarkowski to osobny, niesamowity świat. swiat, w którym dzieją się sprawy, pod względem estetycznym (lecz może także pod względem poznawczym), najwazniejsze. tarkowski nie działa przez rozum. tarkowski dziala przez emocje, jest jak afrykański bęben, którego dźwięk wprawia słuchacza w trans. jednak problem z tarkowskim jest taki, że aby go odbierać, trzeba mieć odpowiedni odbiornik. bez odbiornika do KONTAKTU nie dojdzie.  kto nie ma odbiornika, pozostanie w krainie ślepców. jak lem... chmura. uważa, że lema książka "solaris" i tarkowskiego film "solaris" to dwa szczytowe dokonania dwudziestowiecznej sztuki. nie wiem, jakim cudem tarkowski, który jest jedną wielką emocją, siegnął po zimną prozę racjonalnego lema.  
ch.
« Ostatnia zmiana: Maja 26, 2006, 05:28:55 pm wysłana przez chmura. »

mia

  • Juror
  • YaBB Newbies
  • *****
  • Wiadomości: 17
  • I love YaBB 1G - SP1!
    • Zobacz profil
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #297 dnia: Maja 26, 2006, 02:18:27 pm »
Cytuj
pamiętacie zakończenie amerykańskiego "solaris"? chłopaki pokazali jakąś kuchnię, a w niej kelvina, harey i tajemnicze dziecko-chłopca, które wcześnej surrealistycznie kręciło się po ich filmie... w harmonii przygotowywano wspólny posiłek..., :).



No i właśnie ta scena jest najczystszym zaprzeczeniem lemowskiej "idei" Harey. Bo Harey nie jadła! Nie przyswajała, nie mogła przecież ani spać, ani jeść. Owszem, przymuszona, skubało to i owo, ale posiłkiem to nazwać byłoby na wyrost.
A skoro idea rodziny wokół domowego ogniska i stołu się kręci, pozbawienie głównej bohaterki apetytu wyklucza kulinarny Happy End.

Holiłódki mogły równie dobrze, zamiast tej sielankowej wizyjki, wyświetlić reklamę sosu pieczarkowego, albo płatków natychmiast odchudzających. Na jedno by wyszło.

dzi

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 3114
  • Profesja: Negat Charakter: Neutralny neutralny
    • Zobacz profil
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #298 dnia: Maja 26, 2006, 02:25:05 pm »
chmura: etam, po co sie mialbym denerwowac...
mia dobrze gada ;)

This user possesses the following skills:

Terminus

  • Gość
Re:  Akademia Lemologiczna [Solaris]
« Odpowiedź #299 dnia: Maja 26, 2006, 10:54:37 pm »
Cytuj
Holiłódki mogły równie dobrze, zamiast tej sielankowej wizyjki, wyświetlić reklamę sosu pieczarkowego, albo płatków natychmiast odchudzających. Na jedno by wyszło.


W końcu to jednak Amerykanie. Ja bym się tak nie pieklił, uważam, że film i tak ma pewne istotne zalety, jak swoisty klimat czy doskonałą muzykę. A i czytając ostatnie rozdziały Solaris znalazłem jeszcze kilka cytatów, których, jak się zorientowałem, użył Soderbergh. Np. gdy Kelvin mówi, że musi się uczyć na nowo życia na Ziemii - trenować zachowania, aż staną się one odruchami, etc. Jest to wyjęte z książki.

Jak widać, Lem poskąpił zakończenia, które zadowalałoby filmowców. Myślę że my, jako widzowie, tylko na tym korzystamy, albowiem sami wiedząc doskonale, jak rzecz się skończyła (tj. wiedząc, że na dobrą sprawę zakończenie jest ,,przez urwanie'') możemy czerpać rozrywkę z reżyserskich prób zwieńczenia historii. Nie widzę potrzeby denerwować się, gdy coś się komuś w tym nie podoba. Zarówno zakończenie Tarkowskiego, jak i Amerykanów w moim mniemaniu nie zmienia za bardzo wymowy historii rozumianej jako całości. Może jedynie (Amerykanie) przerysowywać nieco postać Kelvina w stronę typu emocjonalnego, lub (Rosjanie) podkreślać wszechpotężność oceanu.