Autor Wątek: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...  (Przeczytany 1368791 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16546
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #630 dnia: Sierpnia 28, 2007, 11:15:32 pm »
Cytuj
Może i wstyd przyznać, ale nie czytałem jeszcze żadnej książki Dicka (może to dlatego, że młody jestem  ::) ). Z początkiem roku szkolnego idę do biblioteki i nadrabiam zaległości.

To polecam oczywiście Dicka, Clarke'a... Zresztą wszystkich, o których z sympatią wspominałem...

Skądinąd mówiąc o autorach SF godnych polecenia trzeba zauważyć, ze znacznie ciekawszymi autorami są twórcy kręgu brytyjskiego (Baxter, Reynolds, specjalizujący się w fantasy Mieville, Australijczyk Egan też tu się "łapie") niż ich amerykańscy koledzy po piórze. Nawet stosunkowo banalna space opera "Angolom" ;) lepiej wychodzi ("Kultura" Banksa, "Dywizja Cassini" MacLeoda, dalsze - bo pierwszy to cyberpunk - tomy cyklu o Takeshim Kovacsu Morgana). Amerykanów wśród pisarzy SF jest wiecej, ale tylko nieliczni z nich (z nowszych autorów praktycznie tylko : 1. "The Killer B's" - Benford, Brin, Bear; 2. cyberpunkowycy: Gibson, Sterling, Stephenson, V. Vinge, moze Swanwick) są godni lektury (co jeszcze nie znaczy ślepego zachwytu).

Zresztą brytyjska SF ma wielkie tradycje: Wells, Stapledon, Clarke, Ballard. Także C.S. Lewis, Wyndham, Aldiss czy mistrz fantasy - Tolkien. W sumie niby niewielu autorów, ale każdy renomowany.

Cytuj
A nie wydaje ci się, że człowiek też się zmienia? Pewnie, wiele jest prawdy w ich utworach - tzn Shakespear'a, bo Dostojewskiego bohaterowie są dla mnie równie prawdziwi jak Maźkowa Buka ;) Ale jednak - co - niech będzie - XIX-wieczny pisarz może o mnie wiedzieć? Niektóre rzeczy są fundamentalne, niektóre się zmieniają potwornie. Np. - rewolucja seksualna, zmiana podejścia do kobiety, do jej praw i obowiązków. Może tego nie widzisz, ale zupełnie inne jest teraz ocenianie kobiety i samoocena kobiet też. Czy wyobrażasz sobie współczesną (europejską!) kobietę, która uważa, że zhańbiła rodzinę, bo się z kimś przespała? To nie jest tylko kwestia obyczajowa, ale też kwestia zahamowań, kompleksów, świadomości swoich potrzeb (a może nawet ich istnienia), wyznaczania sobie życiowego celu.

No i, wbrew pozorom, dobrze napisana SF takie kwestie porusza (np. wizja dalszych zmian oczyczajowych w słabym zresztą, jak na tego autora "Stanie wyczerpania" Egana czy kwestie seksualizmu ludzi przysżłości w "Aristoi" Williamsa poruszone zresztą w obu wypadkach głeboko w tle fabuł, że nie wspomnę o różnych "smaczkach" u Dicka czy nawet Clarke'a ). Nie miałem na myśli, że dobra SF nie ma prawa być powieścią o ludziach, tylko, że akceptuję także SF, która o ludziach nie mówi nic odkrywczego, o ile wypowiada się z sensem na inne tematy...

Twierdzę natomiast, że choć o psychice ludzkiej jako takiej wiele nowego powiedzieć się juz nie da, to o społeczeństwach i rządzących nimi zasadach jak najwięcej... W końcu na tym patencie zbudowała swój sukces Le Guin przecie... (Inna rzecz, że można też zastanawiać się nad dalszą autoewolucją człowieka i jej wpływem na (post)ludzką psychikę.)

EDIT, żeby postów nie mnożyć:
Wspomniałem o Brytyjczykach. Może dlatego lepiej piszą, że czytali Mistrza ;)

Oto co mówi o Nim Reynolds:

On Stanislaw Lem
I[ch8217]m a fan of Stanislaw Lem and I[ch8217]ve read a couple of his books and I[ch8217]ve been quite influenced by them to a large degree. I know Lem has a lot of arguments with the way science fiction evolved in America. He really dislikes the whole American tradition going right back to Hugo Gurnsback. It[ch8217]s very interesting to think about whether Lem[ch8217]s right and the whole American tradition is wrong. But I[ch8217]ve enjoyed reading his work and the way he thinks about the universe and cybernetics and things like that. I also think there[ch8217]s a kind of Eastern European vibe in some of my books. I don[ch8217]t like to have lots of Americans with lots of Anglo-Saxon names in them. I try and put Russian names in. In a lot of American science fiction it[ch8217]s only America in the future, whereas if you think about it the future will be dominated but it won[ch8217]t be dominated by America, it[ch8217]ll be dominated by China. So reading Lem is a good antidote to that. The last book I read was Fiasco, which is about first contact and how an expedition from Earth attempts to make contact with an alien culture and it goes horribly wrong. It[ch8217]s very nicely done.
http://www.britishcouncil.org/pl/poland-alastair-reynolds.htm

A to znów mówi Baxter:

Stanislaw Lem
[ch8216]I[ch8217]ve always liked his work. His short stories. When I was learning to write I was studying short stories a lot just because it[ch8217]s easier to do a short story. It takes you a week and if it goes wrong it[ch8217]s only a week, and a novel takes a year and if that goes wrong it[ch8217]s a big waste. And he was a great short story writer. So I[ch8217]ve always been a big admirer. I think he[ch8217]s lucky as well that he[ch8217]s had very good English translators. Some non English writers don[ch8217]t get very good translators into English, but he[ch8217]s always had very good translators so I think he[ch8217]s a very well known name.[ch8217]
http://www.britishcouncil.org/poland-stephen-baxter-on.htm
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 29, 2007, 12:12:15 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

draco_volantus

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 1603
  • quid?
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #631 dnia: Sierpnia 29, 2007, 01:47:40 pm »
okropnie bezkrytyczny jesteś Q. 'Pianolę' i 'Dr. Futirity' też lubisz? O pierwszej książce Lema nawet nie wspomnę.
I want my coffee hot and best social media I was a part of brought back in my lifetime.

Terminus

  • Gość
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #632 dnia: Sierpnia 29, 2007, 01:57:28 pm »
To, co ten ów Reynolds mówi o Lemie, jest pożałowania godne co najwyżej. Chodzi mi o fragment, w którym stwierdza, że próbuje przydać swoim własnym dziełom nieco "wschodnioeuropejskiego ducha". I jak to robi? Dając bohaterom rosyjskie nazwiska i przewidując chińską dominację nad światem....
To się przecież zupełnie nie ima, nawet w przybliżeniu, sedna literackiej "europejskości" Lema. To tak, jakby Spielberg zaczął kręcić filmy, w których często pada deszcz, i stwierdził, że zbliża się do rosyjskości Tarkovskiego.

To nie jest rozczarowujące, lecz wręcz żałosne...
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 29, 2007, 02:01:14 pm wysłana przez Terminus »

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16546
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #633 dnia: Sierpnia 29, 2007, 02:22:40 pm »
Cytuj
okropnie bezkrytyczny jesteś Q.

Skadże taki zarzut? Napisałem, że Brytyjczycy lepsi są ogólnie od Amerykanów jako twórcy SF. Czy to nie prawda? (I nie mylmy słowa "lepsi" z "dobrzy" czy "doskonali".) Wspomniałem coś o banalej space operze czy to dowód bezkrytyczności? Wymieniłem nazwiska autrów, których czytałem. Czy wspomniałem gdzies, że są geniuszami i wielbię ich na kolanach? :P

Cytuj
'Pianolę' i 'Dr. Futirity' też lubisz? O pierwszej książce Lema nawet nie wspomnę.

"Dr. Futurity" jest, szczerze mówiąc, koszmarny, co nie zmienia faktu, że staram sie mówić do domyślnego czytelnika, który nie uzna, że chwalać danego autora każę zachwycać się bezkrytycznie każdym jego dziełem... Skądinąd thingy jeszcze kilka takich "wypadków przy pracy" miał i co z tego? Jak autor ogólnie jest wartościowy...

"Pianola", cóż jest archaiczna i nie sposób traktowac jej do końca serio, ale czy naprawdę jest aż tak fatalna? Jej przeczytanie pozwala nam przekonać się jak ewoluował talent Vonneguta, czy wiec jest to czas stracony?

A "Człowiek z Marsa"? Owszem czytadło, czytadło i jeszcze raz czytadło... Ale czy nie lepsze od podobnych amerykańskich czytadeł SF? Z dwojga czytadeł to lepsze...

Cytuj
To, co ten ów Reynolds mówi o Lemie, jest pożałowania godne co najwyżej. Chodzi mi o fragment, w którym stwierdza, że próbuje przydać swoim własnym dziełom nieco "wschodnioeuropejskiego ducha". I jak to robi? Dając bohaterom rosyjskie nazwiska i przewidując chińską dominację nad światem....
To się przecież zupełnie nie ima, nawet w przybliżeniu, sedna literackiej "europejskości" Lema. To tak, jakby Spielberg zaczął kręcić filmy, w których często pada deszcz, i stwierdził, że zbliża się do rosyjskości Tarkovskiego.

Łatwo kogos "zjechać' bazując na cytacie z przeprowadzanego "na gorąco" wywiadu. Proponuję owego Reynoldsa trochę poczytać... Z twórczoscia jego się zapoznac... Jakiś wielki mistrz (ani tym bardziej Mistrz) literatury światowej to to nie jest, ale zaprawdę powiadam Ci: pośród ślepych jednoocy królami. A popatrzeć na Wszechświat oczami zawodowego naukowca (jak najbardziej europejskiego zresztą, bo w ESA pracuje) jest rzeczą i pouczającą i przyjemną. (Skadinąd nie wiem dlaczego nie ucieszył Cię fakt, że pisarze cieszący sie na zachodnim rynku SF niejaką renomą Mistrza czytaja i cenią, zamiast tego zarzyuciłeś im, ze nie cenia go na Twój sposób, lecz po swojemu.)

Co zaś do Tarkowskiego. Wiesz zapewne, że reżyser ten odsądził swój własny "Solaris" od czci i wiary, uważając go za swój najgorszy film. Wiesz też zapewne, że "Stalker" zawdzięcza swój niemal wyłącznie "dialogowy" kształt... brakowi możliwości uzyskania wymaganych efektów spec. przy ówczesnych warunkach budżetowych i technicznych... Mogłoby się wiec jeszcze okazać, że gdyby Tarkowski dostał na "Stalkera" więcej gotówki, a F/X stałyby wtedy na wyższym poziomie jeden z Twych ulubnionych filmów byłby znacznie bardziej "hollywoodzki". Czy to byłby wystarczający powód by go na śmietnik wyrzucić?

Cytuj
Draco Volantus słusznie wydaje się oskarżać Cię, Q, o bezkrytyczność.

Krytyczny jestem, tylko najwidoczniej nasz gust nie do końca się pokrywa. A moze po prostu posługuję się skrótami myślowymi i mówię: "poczytajcie Reynoldsa" zamiast: "skoro Mistrz nie żyje i doskonałej SF już nie ma, a naprawdę dobra zdarza się rzadko, z pisarzy drugorzędnych, którzy i tak biją na głowę pisarzy trzecio- i czwartorzędnych, Reynolds IMHO wyróżnia się, zasie aż tak wspaniały nie jest by zasługiwał na miano pisarza pierwszorzędnego, a mistrza literatury tym bardziej"... Nie sądzisz, że aż tak precyzyjne sformułowania byłbyby nudne? Zakładam, że inteligentny Czytelnik (np Ty czy Draco Volantus  zrozumie co miałem na myśli i tak).
A w SF po prostu najistotniejsze są dla mnie kwestie naukowe, zachwytów urodą zdań szukam gdzie indziej... Co mi zreszta po urodzie zdań gdy kto pięknie bzdury pisze? Skoro same Lemy się nie rodzą, musi zadowolić mnie napisane przez naukowca ambitniejsze czytadło...
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 29, 2007, 02:40:47 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

draco_volantus

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 1603
  • quid?
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #634 dnia: Sierpnia 29, 2007, 07:46:51 pm »
Cytuj
A moze po prostu posługuję się skrótami myślowymi i mówię: "poczytajcie Reynoldsa" zamiast: "skoro Mistrz nie żyje i doskonałej SF już nie ma, a naprawdę dobra zdarza się rzadko, z pisarzy drugorzędnych, którzy i tak biją na głowę pisarzy trzecio- i czwartorzędnych, Reynolds IMHO wyróżnia się, zasie aż tak wspaniały nie jest by zasługiwał na miano pisarza pierwszorzędnego, a mistrza literatury tym bardziej"...

To ja już wolę Prousta, Manna, Bułhakowa, Faulknera, Singera, Remarque'a, Hamsuna czy jakiegoś Gombrowicza, Witkacego, Mrożka albo Miłosza niż podrzędne sf.

sf nie ma nic więcej do zaoferowania niż fantasy czy inna zwykła beletrystyka,
oprócz wizji świata przyszłości autora, która nigdy nie pokrywa się z faktyczną,
aż tak wysoko jej nie cenię...
I want my coffee hot and best social media I was a part of brought back in my lifetime.

Terminus

  • Gość
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #635 dnia: Sierpnia 29, 2007, 07:51:43 pm »
Ja także muszę się podpisać pod tą deprecjacją SF. Albowiem, jak napisałeś, Q "spojrzenie na świat oczami europejskiego naukowca" mam na codzień, ponieważ sam jestem naukowcem. Może właśnie to mnie odróżnia. Nie szukam w literaturze analogu 'naukowego spojrzenia', a jedynie twórczego geniuszu. Twórcy drugorzędni zatem wcale mnie nie interesują.
Jeśli chodzi o Tarkowskiego, to 'holiłódzkość' jego filmów nic by nie zmieniła. Jeśli chcesz dotrzeć do istoty jego twórczości, przeczytaj którąś z napisanych przez jego książek. To nie jest forum o Tarkowskim, dlatego też nie będę kontyuował tego wątku.

Jak napisałem wcześniej, nie interesują mnie sprzeczki na temat wartości drugorzędnych twórców. Nie mam czasu nawet na czytanie pierwszorzędnych, nad czym bardzo ubolewam. Niech w takim razie drugorzędni się chowają.

Nie mam także czasu pisać 12.64 posta dziennie, by udowadniać swoje zaangażowanie i elokwencję. To forum nigdy nie służyło mi za miejsce udowadniania czegoś samemu sobie, a obsesję pod tytułem "każdego dnia kładąc się spać muszę widzieć, że ostatnie słowo we wszystkich wątkach należy do mnie" mam już od kilku lat za sobą... Mogę więc jedynie złożyć pewne wyrazy współczucia.

Terminus.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16546
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #636 dnia: Sierpnia 29, 2007, 08:34:15 pm »
Cytuj
To ja już wolę Prousta, Manna, Bułhakowa, Faulknera, Singera, Remarque'a, Hamsuna czy jakiegoś Gombrowicza, Witkacego, Mrożka albo Miłosza niż podrzędne sf.

Ależ nie jest tak, że ja tych panów nie czytałem ;) . Czytałem a i owszem (choć Remarque'a i Hamsuna mniej niz bym chciał). Z współczesnych pisarzy czytuję (poza SF) m.in. Eco, Bartha... Czytałem też Borgesa, Marqueza, Cortazara, Kafkę, Camusa, Musila, Rollanda, Fitzgeralda, Hemingway'a, Galsworthy'ego, Balzaca, Stendahla, Voltaire'a, Shakespeare'a i wielu innych. Czytałem, znam i czasem wracam. Mam też chyba jednak prawo, poczytać sobie czasem twórcę drugorzędnego, zwłaszcza, że interesuje mnie wszystko co wybiega w przyszłość.

Cytuj
sf nie ma nic więcej do zaoferowania niż fantasy czy inna zwykła beletrystyka,
oprócz wizji świata przyszłości autora, która nigdy nie pokrywa się z faktyczną,
aż tak wysoko jej nie cenię...

A jednak tu sie nie zgodze. Ma do zaoferowania to, że pozwala spojrzeć na świat z szerszej perspektywy, skłonic do filozoficznej zadumy nad tzw. kondycją ludzką (co zwykle dotyczy tylko dzieł pierwszej jakości, w SF udaje się czasem i co lepszym rzemieślnikom). A więc SF skłania do myslienia i to myslenia z perspektywy globalnej czy wręcz kosmicznej (a że poziomem czysto literackim nie wykracza zwykle ponad poziom róznych Ludlumów czy MacLeanów to inna rzecz).

Cytuj
Ja także muszę się podpisać pod tą deprecjacją SF. Albowiem, jak napisałeś, Q "spojrzenie na świat oczami europejskiego naukowca" mam na codzień, ponieważ sam jestem naukowcem. Może właśnie to mnie odróżnia. Nie szukam w literaturze analogu 'naukowego spojrzenia', a jedynie twórczego geniuszu. Twórcy drugorzędni zatem wcale mnie nie interesują.

Ja natomiast poszedłem w kierunku tzw "biznesów" co w latach '90 bywało nagminne i teraz to czytanie hard SF stanowi dla mnie najwidoczniej "kurkiewy zastępcze" ;) . Zresztą rozmach wizji widocznej u co lepszych autorów SF stanowi dla mnie świetna rozrywkę, tym lepszą że jednak ambitną (w końcu lepsze to niż "szczelaniny").

Cytuj
Nie mam także czasu pisać 12.64 posta dziennie, by udowadniać swoje zaangażowanie i elokwencję. To forum nigdy nie służyło mi za miejsce udowadniania czegoś samemu sobie, a obsesję pod tytułem "każdego dnia kładąc się spać muszę widzieć, że ostatnie słowo we wszystkich wątkach należy do mnie" mam już od kilku lat za sobą... Mogę więc jedynie złożyć pewne wyrazy współczucia.

Mam świadomość, że za jakiś czas też mi to przejdzie zapewne (acz wypisanie takiej ilości postów przychodzi mi bez wysiłku, może dlatego, że mam sporą swobodę pisania i swego czasu trochę "dziennikarzyłem"...). Mam nadzieję, że do tego czasu moje stachanowskie tempo ;) jakoś zniesiecie ;) ,
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 29, 2007, 09:27:21 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

ANIEL-a

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 701
  • a może tak pomóc dzieciakom? kliknij ikonkę IE ;)
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #637 dnia: Sierpnia 29, 2007, 11:48:00 pm »
Ja lubię SF, nie tylko Lemową, ale zgadzam się, że na czytanie space-opery, w której jest jeden fajny pomysł, na dodatek kompletnie skopany żałosnym wykonaniem, szkoda życia po prostu. A jeśli chodzi o naukowe spojrzenie - nie łatwiej, lepiej i wiarygodniej poczytać trochę literatury popularnonaukowej? (ja tam humanistka jestem i naukowej fizyki czy matematyki nie sięgam)

PS
Jeszcze nie przeczytałam, ale właśnie czytam Nazywam się czerwień Pamuka... bardzo, bardzo :)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16546
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #638 dnia: Sierpnia 30, 2007, 01:17:37 am »
Cytuj
Ja lubię SF, nie tylko Lemową, ale zgadzam się, że na czytanie space-opery, w której jest jeden fajny pomysł, na dodatek kompletnie skopany żałosnym wykonaniem, szkoda życia po prostu.

Toteż masowej space opery zwykle unikam jak ognia... Co innego hard SF... (I prawdę mówiac mój pewien dystans do "Gwiezdnych Wojen" bierze się chyba stad, że choć same w sobie godne uwagi, otorzyły drogę powrotną pulpowej fantastyce typu pre-Heinleinowskiego, która wydawała się juz pogrzebana na śmietniku historii literatury masowej; pokazując przy tym jednocześnie, że historia sprzedawana jako "SF" nie musi by wcale prawdopodobna naukowo, czego jednak dawne generacje amerykańskich grafomanów się pilnowały. W efekcie nastąpił powrót najgorszej przygodowej space opery wyzbytej przy tym swej jedynej dawnej zalety - dbałości o naukowe prawdopodobieństwo, a więc wysyp koszmarnych wręcz bzdur osadzonych w realiach pseudo-SF. Na tym tle "dzieła" wszystkich tych Weberów i  "Bujoldów" są juz krokiem do przodu, a dokładniej powrotem do dawnych, skądinąd też fatalnych w sumie, wzorców.)

Cytuj
A jeśli chodzi o naukowe spojrzenie - nie łatwiej, lepiej i wiarygodniej poczytać trochę literatury popularnonaukowej? (ja tam humanistka jestem i naukowej fizyki czy matematyki nie sięgam)

Cóż, sięgam i tam... Ale taką "popularyzatorską" beletrystykę SF lubię...

Cytuj
Jeszcze nie przeczytałam, ale właśnie czytam Nazywam się czerwień Pamuka... bardzo, bardzo :)

Nie czytałem jeszcze, ale z zapowiedzi wygląda naprawdę świetnie... Z tego co wiem, powieć ta wygląda mi trochę na krzyżówkę pewnych cech "Imienia róży" i (ze względu na orientalne realia, choć to wrażenie może być mylne) "Ostatniej podróży Sindbada Żeglarza" Bartha, a obie te powieści mi bardzo smakowały ;) , więc nie omieszkam się z nią zapoznać...

ps. o ksiązce:
http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35817,4188767.html
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

draco_volantus

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 1603
  • quid?
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #639 dnia: Sierpnia 30, 2007, 03:14:08 pm »
Cytuj
A jednak tu sie nie zgodze. Ma do zaoferowania to, że pozwala spojrzeć na świat z szerszej perspektywy, skłonic do filozoficznej zadumy nad tzw. kondycją ludzką (co zwykle dotyczy tylko dzieł pierwszej jakości, w SF udaje się czasem i co lepszym rzemieślnikom). A więc SF skłania do myslienia i to myslenia z perspektywy globalnej czy wręcz kosmicznej (a że poziomem czysto literackim nie wykracza zwykle ponad poziom róznych Ludlumów czy MacLeanów to inna rzecz).
osobiście wolę własne przemyślenia z anno domini 2007. Np. przecież żaden pisarz sf nigdy nie dostrzegł tego, że Europa zmieni się w twierdzę białych starców (we wszystkich książkach sf jest nas miliardy miliardów), że dobrobyt i brak wojen powoduje spadek przyrostu naturalnego, a teraz jest to oczywiste i jasne jak słońce na niebie. Sęk w tym, że teraz już wiemy jaka będzie przyszłość (z kilkoma wyjątkami dotyczącymi szczegółów) ale na jej opis musiałbym założyć nowy wątek :D. I popełniłem kiedyś opowiadanie sf,absolutnie nie wierząc w choćby najmniejszą możliwość spełnienia się też wymyślonej przeze mnie przyszłości, ale tak jest ciekawiej. Komu się chce czytać takie przewałkowane po tysiąc razy nudy na pudy jak wysyłanie na obcą planetę odległą o 5 tys. lat podróży przy ichniej technologii (silniki podświetlne tak jak przenoszenie się w czasie zostawmy Star Wars i wczesnemu Dickowi (później manipulował czasem z większą gracją)) zarodki zmutowanych ludzi przystosowane do życia w ichniej grawitacji z ichnim powietrzem, jakiś dziennik takiego nibyludzia który ma pewnie jakiegoś stworzaka nibypsa i nibykota, chodzi se po tej planecie i bada se ją i odkrywa stworzenia na prąd (chyba moja najulubieńsza zajawka Lema).

Z innej beczki. Albo założę nowy topic, fajnie, że przyszedłeś Q, zmuszasz mnie do myślenia  ;)
I want my coffee hot and best social media I was a part of brought back in my lifetime.

Miesław

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 804
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #640 dnia: Sierpnia 30, 2007, 04:20:00 pm »
Cytuj
Cytuj
Cykl "Ziemiomorze" Ursuli Le Guin (pierwszy tom, "Czarnoksieżnika z Archipelagu", sam Lem chwalił).
I na dodatek posłowiem opatrzył. Właśnie czytam, jestem w połowie. Jak na razie mogę polecić.
Już skończyłem i nadal mogę polecić.

Fragment Posłowia Lema:
"To rozgraniczenie: fantasy i science fiction, mam za systematyczny błąd krytyki amerykańskiej, któremu na ogół też europejska. Podług Amerykanów, jeśli ktoś lata w utworze na dywanie, chodzi o fantastykę baśniową, z jeśli na stołku antygrawitacyjnym, znajdujemy się w fantastyce naukowej. (...) Ciężar gatunkowy dzieła nie zależy od "naukowości" pojawiających się w nim nazw, lecz od użytku, jakie utwór z nich robi."

I o samej książce, z tego samego posłowia:
"Na koniec uwaga osobista. Żywię dla Czarnoksiężnika szczególny sentyment. Jest to jedyna pozycja amerykańskiej fantasy, która wzbudziła mój szacunek. (...)"

Cytuj
jakiś dziennik takiego nibyludzia który ma pewnie jakiegoś stworzaka nibypsa i nibykota, chodzi se po tej planecie i bada se ją i odkrywa stworzenia na prąd
Toż to o Ijonie Tichym!... tylko ten stworzak nie pasuje...

draco_volantus

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 1603
  • quid?
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #641 dnia: Sierpnia 30, 2007, 09:28:15 pm »
Sapkowski wyśmiał część posłowia Lema i to główną - gdzie doszukiwał się analogii pomiędzy sf, a fantasy, tak samo jak wyśmiał jego opinię o jego książkach - których nigdy nie przeczytał (sic!) i ma 100% racji w tym wyśmiewaniu. Lem się ośmiesza, ze smutkiem czytałem to posłowie, ucieszyłem się kiedy się dowiedziałem, że ktoś podziela moje zdanie.
I want my coffee hot and best social media I was a part of brought back in my lifetime.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16546
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #642 dnia: Sierpnia 31, 2007, 02:37:03 am »
Cytuj
Np. przecież żaden pisarz sf nigdy nie dostrzegł tego, że Europa zmieni się w twierdzę białych starców (we wszystkich książkach sf jest nas miliardy miliardów), że dobrobyt i brak wojen powoduje spadek przyrostu naturalnego, a teraz jest to oczywiste i jasne jak słońce na niebie.

Ależ nie twierdzę, że autorzy SF są jasnowidzami twierdzę jednak, że to dobrze, że choć pewnne rzeczy przeoczyli/przeoczą uczulają nas na te kwestie naukowe i/lub społeczne, które dostrzegą. Jeśłi idziesz po pełnym dziur moście, fajnie gdy ktoś oznaczy choć co dziesiątą...

Cytuj
Sęk w tym, że teraz już wiemy jaka będzie przyszłość (z kilkoma wyjątkami dotyczącymi szczegółów) ale na jej opis musiałbym założyć nowy wątek :D.

Co sądzisz o tym, co na temat przyszłości napisał Sterling w "Świętym płomieniu"? IMHO jest to i dobra SF i utwór nie bez wartości literackich...

Cytuj
I popełniłem kiedyś opowiadanie sf,absolutnie nie wierząc w choćby najmniejszą możliwość spełnienia się też wymyślonej przeze mnie przyszłości, ale tak jest ciekawiej.

Niejaki Asimov twierdził to samo o swojej twórczości ;)

Cytuj
silniki podświetlne tak jak przenoszenie się w czasie zostawmy Star Wars i wczesnemu Dickowi

Chyba nadświetlne...

Cytuj
fajnie, że przyszedłeś Q, zmuszasz mnie do myślenia  ;)

Czuję się dopieszczony ;)...

Cytuj
Fragment Posłowia Lema:
"To rozgraniczenie: fantasy i science fiction, mam za systematyczny błąd krytyki amerykańskiej, któremu na ogół też europejska. Podług Amerykanów, jeśli ktoś lata w utworze na dywanie, chodzi o fantastykę baśniową, z jeśli na stołku antygrawitacyjnym, znajdujemy się w fantastyce naukowej. (...) Ciężar gatunkowy dzieła nie zależy od "naukowości" pojawiających się w nim nazw, lecz od użytku, jakie utwór z nich robi."

Przypuszczem, że wiem co Mistrz miał na myśli. Sugerował, że SF może nazywać się tylko fantastyka oparta na zasadach myślenia naukowego, nie zaś posługująca isę dość dowolnymi (pseudo)naukowo ponazywanymi gdgetami, jak to dzieję sie np. tandetnej space operze. Problem tylko w tym, że przy takim ujęciu tematu takie utwory jak "Amber" Zelazny'ego, "Opowieści z Malazańskiej Ksiegi Poległych" Eriksona czy "Córka żelaznego smoka" Swanwicka musiałyby by uznane za 100% SF... A to jednak chyba nie do końca prawda...

Cytuj
Sapkowski wyśmiał część posłowia Lema i to główną - gdzie doszukiwał się analogii pomiędzy sf, a fantasy, tak samo jak wyśmiał jego opinię o jego książkach - których nigdy nie przeczytał (sic!) i ma 100% racji w tym wyśmiewaniu.

Pamiętam też jak Sapkowski wyśmiewał lemowskie kpiny z "Kochanków" Farmera, ale w tym wypadku byłem raczej po stronie Mistrza...
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

draco_volantus

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 1603
  • quid?
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #643 dnia: Sierpnia 31, 2007, 11:17:36 am »
Nie czytałem "Kochanków" Farmera więc na ten temat się nie wypowiadam.
Czytałem natomiast każde autoryzowane słowo Sapkowskiego i większość Le Guin i Lema więc się wypowiadam  :D
I want my coffee hot and best social media I was a part of brought back in my lifetime.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16546
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« Odpowiedź #644 dnia: Sierpnia 31, 2007, 03:21:11 pm »
Cytuj
Czytałem natomiast każde autoryzowane słowo Sapkowskiego i większość Le Guin i Lema więc się wypowiadam  :D

Po prostu Mistrza poniósł tu zapał podobny do tego, z jakim niektórzy krytycy o Jego dziełach twierdzili, że są one za dobre by być SF - ergo nie są SF.

Identycznie Lem widząc, że dzieło Le Guin jest "za dobre by być fantasy" ;) postanowił ogłosić je SF...

(BTW: tandetna "SF", nie trzymajaca się kanonów naukowej scisłości, a wiec np. 90% space oper faktycznie jest fantasy, czyli fantastyką "w stanie czystym", bo elementu science brak...)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 31, 2007, 03:21:44 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki