Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Cetarian

Strony: 1 2 [3] 4 5 ... 16
31
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Eden]
« dnia: Maja 16, 2023, 10:24:47 am »
O szczegóły techniczne nie ma co kruszyć kopii. Są wrzucone od czapy i niespójne, niepotrzebne.

No, ale jak proponujesz oddzielić „szczegóły techniczne” od fabuły?

Moim zdaniem nie da się tego zrobić. Szczegóły techniczne tworzą ramę fabularną powieści. Od zderzenia z „ogonem” i z powierzchnią planety, poprzez opowieść, co się zepsuło, a co nie, czym dysponują, a czym nie, itd. To wszystko określa sytuację załogi.

Czy proponujesz ocenę jakiejś alternatywnej fabuły?

Typu: „Sześciu astronautów zostało teleportowanych na nieznaną planetę na miesiąc. Jako środek transportu dostali pikap (wydłużony, z trzema rzędami siedzeń i drzwi). Na pace mają zapas żywności i wody na miesiąc i namiot. W kaburach osobiste miotacze groźnych promieni, a na pace większy miotacz na słupku i zawiasach (na podobieństwo półcalowych karabinów maszynowych, popularnych w afrykańskich konfliktach).”

Czy tak?

Tylko, że to już nie będzie „Eden”, ale odcinek „Star-łaza”.

32
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Eden]
« dnia: Maja 14, 2023, 09:42:12 am »
Wszystko łatwo krytykować z roku 2023 z dostępem do dr Gugla i weryfikacją w jaką stronę poszła nauka.
Jednak lata 50 w Polsce...so....

No, ale co właściwie proponujesz?
Żeby dyskutanci udawali, że są w roku 1959, czyli w roku, w którym ukazało się pierwsze wydanie Edenu?
To będzie trudne, bo z napomknień biograficznych wynika, że nie było ich wtedy na świecie, ewentualnie jeden czy drugi leżał wtedy w beciku, czy raczkował po podłodze.

Ale nawet gdyby wszyscy tu byli z rocznika 1941, albo wcześniejszego, i czytali Eden już po maturze, to i tak takie podejście byłoby bez sensu. Oceniamy tę książkę (jak każdą) dziś.

Co jednak jeszcze ważniejsze, zaledwie pięć lat później, ciągle dekady przed „dostępem do dr Gugla” Lem opublikował Summa Technologiae, gdzie zastanawiał się na tym, jak (być może, prawdopodobnie) cywilizacje rozwijają się przez tysiąclecia.

W przypadku Edenu nie chodzi o to, że Lem źle przewidział realia przyszłych lotów załogowych, tylko, że w tej układance jedne klocki są kwadratowe, inne okrągłe, jeszcze inne pofalowane, albo w kształcie kółek zębatych.

Załoga przetrwała zderzenie z atmosferą, a potem drugie z glebą, a roboty się potłukły? To z czego były zrobione, z dykty?
Rakieta miała szesnaście tysięcy ton masy spoczynkowej, z czego chyba nie mniej niż tysiąc ton, a może dwa lub trzy tysiące ton, to był kadłub z ceramitu, który zniósł zderzenia na tyle dobrze (znakomicie), że się w nim klapy otwierały (no, trzeba było postukać młot[ki]em), a pożałowano tony czy dwóch ton ceramitu (czy chociażby tytanu albo przynajmniej stali narzędziowej) na szkielety robotów?
 
„Chemik zbudował sobie coś w rodzaju piekielnej kuchni na powierzchni, pod osłoną rakiety, i warzył w żaroodpornych naczyniach maź bulgocącą na wolnym ogniu niczym błotny wulkan.”

Czyli „deska rozdzielcza” się potłukła. Teraz Chemik rozpuścił okruchy w (zapobiegliwie zabranych) żaroodopornych naczyniach i odleje nową.

A formę z czego zrobi, z tektury, która została po produkcji robotów?

I w tej formie Chemik zrobi (pilniczkiem do paznokci) ca sto pięćdziesiąt precyzyjnych otworów na wskaźniki, „zegary” i  przełączniki, które się NIE potłukły, zostały pracowicie wyplątane z okruchów deski rozdzielczej, na razie wiszą sobie na kabelkach i zostaną ponownie zainstalowane w nowej desce.
Serio?
„Erem terem, tytyrytki, zgiń potworze, boś ty brzydki.”
„Erem terem, tralaleska, niech się stanie nowa deska.”
 
*
„Wszystko łatwo krytykować z roku 2023 z (…) weryfikacją w jaką stronę poszła nauka.”

Problem polega na tym, że Lem nie korzystał z wiedzy już dostępnej.
Czytał dużo, czy to możliwe, żeby w latach trzydziestych nie przeczytał nic o (najpierw nieudanych, a potem udanych) próbach zdobycia biegunów, północnego i południowego? O wyprawach Amundsena, Scotta, Nansena, Shackletona? Na te wyprawy zabierano zapasy nawet na kilka lat.
Rakieta miała szesnaście tysięcy ton masy spoczynkowej, to ile ważyły zapasy wody i żywności? Skromne dwa procent, jeden procent? To byłoby 320-160 ton. Z czego wody, powiedzmy, 100-50 ton. Ale, jak napisałaś, wody mieli nieco ponad tonę[??!!].
A do domu „daleko”, osiemset lat świetlnych. Minimum, bo przecież mogli być po drugiej stronie gamma Cygni, wtedy mieliby do domu dwa tysiące osiemset lat świetlnych.
 

33
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Eden]
« dnia: Maja 13, 2023, 01:05:41 pm »

@Cet. (i nie tylko)

Coś mi niejasno w pamięci zamajaczyło, więc rzuciłem okiem na sam koniec książki... Nasz Henryczek wypowiada tam słowa: "Zboczyliśmy, bo taka była piękna. Chcieliśmy tylko nad nią przelecieć.". Więc o ile nadal mogę bronić swojego pomysłu z asystą grawitacyjną (skoro zużyli nadmiarowe paliwo, logiczne by było, gdyby chcieli to sobie skompensować tym sposobem*), o tyle sam cel przelotu był jednak - jak widać - inny, i pogłębiający jeszcze ogólne wrażenie (piwnego) skautowania ;).

* Równania - jak wiadomo - są w takich razach bezduszne ;).

To są klocki z pięciu albo i piętnastu różnych układanek.

Załoga jest ca osiemset lat świetlnych od Ziemi.


— Tak. A ta mniejsza obok to gamma Cygni. Cholernie jasna!
— Ze trzy razy jaśniejsza niż na Ziemi — zgodził się Koordynator.
— Chłodno i do domu daleko — mruknął Doktor. Nikt już się więcej nie odezwa
ł.

Sadr (Gamma Cygni, γ Cyg) – gwiazda w gwiazdozbiorze Łabędzia, odległa od Słońca o około 1780 lat świetlnych.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Sadr

Skoro ze trzy razy jaśniejsza, to znajduje się ze 1,7 razy bliżej.

I potrzebowali asysty grawitacyjnej wokół jakiejś planetki?

A ile czasu (ile pokładowego, a ile ziemskiego) zajęło im przebycie tych ośmiuset lat świetlnych? Czyli z jaką prędkości latali po Galaktyce?


34
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Eden]
« dnia: Maja 12, 2023, 06:05:30 pm »

obie wzmiankowane rakiety mają długość, zatem i kubaturę zapewne,  circa podobną tej edeńskiej.
Skąd zatem taka różnica w masie?

Tu trzeba chyba m.in spytać o masę (i ogólnie właściwości) tego nieszczęsnego ceramitu (który - jak się zdaje - pełnić musi rolę tarczy przeciw promieniowaniu kosmicznemu i mikrometeorom). Niestety jest fikcyjny*.

No, Lem te szesnaście tysięcy ton wyciągnął z kapelusza.

Kadłub o średnicy 10 metrów ma obwód 31,4 metra, 30 dla równego rachunku. Razy 110 metrów wysokości to 3300 metrów kwadratowych. Jaka była grubość pancerza? Powiedzmy, 20 centymetrów. To daje 660 metrów sześciennych. Aktualnie najlepszy materiał na Ziemi to chyba tytan, którego metr sześcienny waży cztery i pół tony. Czyli pancerz o grubości 20 centymetrów ważyłby niecałe trzy tysiące ton (2.970). Ale może ceramit był dwadzieścia razy bardziej wytrzymały, a przy tym dziesięć razy lżejszy?
Tylko, jeśli dostępne były tak znakomite (albo nawet mniej znakomite, jak właśnie tytan) materiały, to dlaczego budowano roboty mniej odporne na przeciążenia niż ludzie??!   

35
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Eden]
« dnia: Maja 12, 2023, 02:23:11 am »
Aprop...obie wzmiankowane rakiety mają długość, zatem i kubaturę zapewne,  circa podobną tej edeńskiej.
Skąd zatem taka różnica w masie?


Starhip ma 119/120 metrów wysokości, dwa człony i 9 metrów średnicy tak m.w. do wysokości 110 metrów.
https://en.wikipedia.org/wiki/SpaceX_Starship#/media/File:Starship_full_stack.jpg
Zestaw Saturn V/Apollo miał 110 metrów, ale to już z cienką „escape tower”, odrzucaną kilka minut po starcie. https://en.wikipedia.org/wiki/Saturn_V#/media/File:Apollo_11_Launch_-_GPN-2000-000630.jpg
Średnicę 10 metrów miały tylko dwa pierwsze człony, czyli do wysokości 67 metrów. Trzeci człon miał już mniejszą średnicę, nad nim był ”adapter”, pojemnik w kształcie ściętego stożka z lądownikiem księżycowym, wyżej moduły serwisowy i dowodzenia o jeszcze mniejszej średnicy.   
Saturn miał trzy człony, a cały zestaw siedem (trzy Saturna, moduł dowodzenia, moduł serwisowy i dwie części lądownika księżycowego, descent stage i ascent stage). Wszystko było jednorazowe, więc lżejsze. Na ziemię wracał tylko moduł dowodzenia, ważący cztery i pół tony.
Oba człony Starshipa są/mają być wielokrotnego użytku, więc siłą rzeczy muszą być bardziej masywne.
Pierwszy człon Saturna V używał jako paliwa nafty, a drugi i trzeci człon Saturna V używały jako paliwa płynnego wodoru. Starship używa płynnego metanu.
Nie podam z pamięci danych o wydajności energetycznej paliw, ale prawie na pewno Saturn miał lepszą. Mielon wybrał metan, bo podobno da się go produkować na Marsie na drogę  powrotną (drogi powrotne).
To wszystko składa się na różnicę w masach. 


36
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Eden]
« dnia: Maja 10, 2023, 01:56:42 am »
Cytuj
zawsze uważałem pomysł czytania książki na raty i omawiania poszczególnych rozdziałów za … oryginalny,
Ja widzę zaletę podobną do delektowania się potrawą, kęs za kęsem. Każdy trochę inny.
Rzecz chyba w tym, że robię to dla przyjemności, bez ambicji odkrywania Ameryki czy zbawiania świata.
W tym drugim przypadku faktycznie, istotna jest puenta w stylu - co nam to dało i co z tego wynika?
Nie chodzi mi o to by się nasycić - pozostając w poetyce kulinarnej. A smakować.

Tu nie ma sprzeczności. Można się delektować, smakować, czy bawić, czytając, ale jednak kiedyś się dochodzi do finału, jakikolwiek by on nie był.
I jednak generalnie po to czytamy książki, żeby poznać całą treść.
Pomiędzy nawet znakomitą fabułą, a odkryciem kolejnej Ameryki, czy tym bardziej zbawieniem świata jest gigantyczna różnica wag. („n” rzędów wielkości). Tutaj redukujesz do absurdu, że skoro nie chodzi o odkrycie Ameryki, ani o zbawienie świata, to fabuła może być … dowolnie miałka?
 
Jeśli w finale „Edenu” pojawiłby się facet z wielkimi uszami, który przemówiłby (po angielsku) do załogi ziemskiego statku tak: „Siema. Może kupicie pięć milionów zapalniczek Zippo, made in Ferengistan, bez cła? Słyszałem, że na waszej planecie dobrze schodzą. Oddam tanio, za wiadro uranu, i dorzucę jeszcze tonę konserw oraz miejscowy smakołyk, jaja prztemocla, przetrzymywane tysiąc lat w kosmo-wapnie” (To takie samo wapno jak na Ziemi, tylko że kosmiczne), to chyba czułbyś się trochę rozczarowany?
Może więcej niż trochę?
 
Lem dobrze, a może nawet znakomicie, w granicach tego, co jest możliwe, zamaskował to, że tak naprawdę nie da się nic powiedzieć o obcych cywilizacjach.
Jaki był jego stan umysłu, kiedy pisał „Eden”, oczywiście nie wiemy, i nie o to chodzi, żeby mu stawiać jakieś zarzuty (czy „zarzuty”), ale, że obiektywnie, nawet najbardziej malownicza, oryginalna, ciekawa jako sui generis widowisko, opowieść o obcej cywilizacji, tak naprawdę nic o obcych cywilizacjach nie mówi, bo nie może.         


37
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Eden]
« dnia: Maja 07, 2023, 12:38:08 am »
O całym „Edenie”.

Prawdę mówiąc, zawsze uważałem pomysł czytania książki na raty i omawiania poszczególnych rozdziałów za … oryginalny, a tak szczerze to nietrafny, bo co można powiedzieć o książce po przeczytaniu 5-10-15%, czyli nie znając 95-85% tekstu? Niewiele, prawie nic. Na tym etapie (i na kolejnych) czytelnik w zasadzie podejmuje tylko (kolejne) decyzje, czy czytać dalej.
Ale, oczywiście, osoby, które lubią tak się bawić, mogą to robić, nikomu przecież nie szkodzą.

Mnie interesuje tylko dyskusja o całej książce.

Miałem dwie opcje: poczekać, aż dojdziecie do końca i wtedy się ewentualnie włączyć,
albo
nie czekać.

Za nieczekaniem przemawia to, że chyba już nie raz taka dyskusja na raty kulała i była zawieszana, czasem na lata.
Ponadto zakładam, że uczestnicy nie czytają teraz Edenu pierwszy raz, tylko go sobie odświeżają, więc spojlerowanie nie jest problemem.
Zatem: oto kilka moich uwag o całym „Edenie”, do których, oczywiście, kto chce może się odnieść teraz, później, albo wcale.

*
Książka jest napisana w konwencji realistycznej i w tej realistycznej opowieści jest wiele niekonsekwencji. Z rakiety po upadku prawdopodobnie zostałaby tylko bryła przetopionego ceramitu na dnie leja, a z bujającego się hamaka nie można sterować rakietą, bo się tylko przelatuje obok właściwych pokręteł, czy przycisków.

(Nawiasem tylko wspomnę, że Chuck Yeager przekroczył barierę dźwięku w 1947 roku, przez następne dziesięć lat lotnictwo naddźwiękowe rozwijało się szybko, i w 1957 roku było bardzo dobrze wiadomo, że jeśli ktoś wykonuje szybkie manewry w przestrzeni trójwymiarowej (wypełnionej powietrzem albo nie), to powinien siedzieć w wygodnym fotelu i być do tego fotela solidnie przypiętym pasami, mocowanymi w czterech albo pięciu punktach.)

Tego typu zasadnych zastrzeżeń można wymienić więcej (i już szereg dalszych przykładów pojawiło się we wpisach w tym wątku), dlatego ja generalnie uważam konwencję realistyczną za pułapkę i trwam w wielkiej sympatii oraz podziwie dla talentu autora opisów podróży Ijona Tichego, na czele z tą opisaną najszerzej, czyli „Wizją lokalną”. (Bardzo wysoko na mojej liście jest też krótka podróż Tichego do pobliskiej Costaricany).
 
Rozumiem jednak, że Lem wysłał na Eden ekipę, żeby opowiedzieć o innej cywilizacji.

Stąd zasadnicze pytanie: czy można w ogóle powiedzieć (napisać) coś sensownego o innych cywilizacjach?
Moja odpowiedź jest taka: Nie, nie można, nawet jeśli ktoś ma/miał talent i intelekt klasy Lema.
Opowieści o innych cywilizacjach są de facto bez wyjątków rozważaniami o tym, co by było, gdyby dzieje cywilizacji ziemskiej potoczyły się inaczej, albo co się może wydarzyć w przyszłości, ale na Ziemi.

Istnieje jawny nurt alternatywnej historii cywilizacji ziemskiej (kustosz tutejszej biblioteki mógłby zapewne podać ze trzydzieści przykładów), a opowieści o cywilizacjach kosmicznych to opowieści o ludzkości przebranej za ufolud (za dubelty, itp.)
Takie opowieści się lepiej sprzedają, gdyż lud ziemski łaknie egzotyki, zaś po tym, jak Carter odkrył Tutenchamona, a Tomek W. odkrył okapi, na Ziemi już nic ciekawego do odkrycia nie zostało. (Pomijam drobiazgi typu ryba z przezroczystą czaszką [No, dobrze, jeszcze armię terrakotową odkryto]).

*
Do rozważenia byłoby założenie w Akademii jakiegoś wątku przekrojowego np. pod tytułem „Obce cywilizacje w powieściach i opowiadaniach Lema” (Czyli poza Summą i innymi tekstami niefabularnymi). Ja takiego wątku nie zakładam, bo nie wiem, czy jest/byłoby nań zapotrzebowanie, mógłby to zrobić raczej ktoś, kto uważa, że z powieści i opowiadań Lema da się wyekstrahować jakieś (hipo)tezy na temat innych cywilizacji – po czym podał(a) by przykłady owych wyekstrahowanych.
 

38
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Eden]
« dnia: Maja 01, 2023, 12:03:58 am »
Żeby rakieta rozmiarów Saturna V mogła wbić się w ziemię/glebę o właściwościach podobnych do ziemskiej, i zachować kształt, to musiałaby mieć chyba ściany z dobrej stali o grubości pół metra, a i to pod warunkiem, że byłaby wpychana w ten grunt powoli, jakimś tłokiem.
Nie najgorszy materiał ten ceramit...
Cytuj
Ciekawe, jaką miała prędkość w tym momencie i jakie było opóźnienie na tych czterdziestu metrach drogi hamowania?
Myślę, że trochę większe, niż pod Smoleńskiem w 2010.
Cóż, siatki nylonowe to dobra rzecz 8)

No, nie bardzo. Skoro te siatki/hamaki huśtały się w górę i w dół choćby o pół metra, to jak załoga sterowała, jak sięgała do przycisków i pokręteł?

Poza tym te siatki/hamaki to zamiennik foteli z pasami. Jeśli załoga nie spodziewała się manewrów (a przecież „zderzenie z ogonem” było zaskoczeniem) to dlaczego załoga leżała w hamakach?

39
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Eden]
« dnia: Kwietnia 30, 2023, 09:31:58 am »
Poważniej - po uszczknięciu rozdziału drugiego i tekście: Inżynier ocenił jego długość na siedemdziesiąt metrów, ponad czterdzieści więc  zaryło się przy upadku w głąb pagórka.
Pomyślałam: 110 metrów? Nie wiem czy Saturn V nie był pierwszą tak dużą rakietą? Lem by ją wykoncypował?;)
Nie mógł się wzorować na tej konkretnej, ale akurat w 1957 rusza program Juno V...byłoby to odległe echo?                                         

Żeby rakieta rozmiarów Saturna V mogła wbić się w ziemię/glebę o właściwościach podobnych do ziemskiej, i zachować kształt, to musiałaby mieć chyba ściany z dobrej stali o grubości pół metra, a i to pod warunkiem, że byłaby wpychana w ten grunt powoli, jakimś tłokiem.
Ale rakieta z Edenu musiała na wejściu, tzn. kiedy jej czubek zetknął się z glebą, mieć dość energii kinetycznej, żeby się wbić te 40 metrów w glebę. Ciekawe, jaką miała prędkość w tym momencie i jakie było opóźnienie na tych czterdziestu metrach drogi hamowania?
A grunt był twardy – skoro siedemdziesięciometrowa dźwignia nie spowodowała wyrwania tej czterdziestometrowej części z pagórka i upadku ogona na glebę.

Na sali jest, zdaje się, specjalista od palowania fundamentów, itp.?

40
DyLEMaty / Odp: Religijna Rzeźba
« dnia: Marca 07, 2023, 07:24:37 am »
nie bronię też Wojtyły ani KK (kościoła rz.-kat. w tym wypadku) - tylko po prostu trzeba brać poprawkę na czasy.

Bronisz jak najbardziej i w tej obronie manipulujesz na potęgę.

Na tym tle Wojtyła był po prostu przeciętnym członkiem zamkniętej organizacji, która jak wszelkie tego typu organizacje,

http://www.wykresy.net/liniowe/liczba-ksiezy-w-kosciele-rzymskokatolickim-w-polsce-ostatnie-16-lat.html

W 1998 r. było w Polsce 27 tysięcy księży, w 2013 r. 30 tysięcy.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Pawe%C5%82_II

Wojtyła był kardynałem w latach 1967-1978.

Nie widzę dokładnych danych o liczbie księży w tamtych latach, ale prawie na pewno było ich nie mniej niż 20 tysięcy, a zapewne raczej około 25 tysięcy.
Kardynałów było wtedy w Polsce prawdopodobnie trzech, może czterech.

Czyli Wojtyła był członkiem trzy-czteroosobowego zarządu krajowego oddziału wielkiej korporacji, zatrudniającej tylko w tym kraju 20-25 tysięcy ludzi.

Bardziej NIEprzeciętnych/NADprzeciętnych członków tej organizacji w kraju już nie było, bo powyżej funkcji kardynała był już tylko papież.   

*
Wymień (przynajmniej) trzy „tego typu” organizacje.

Wyjaśnij kryteria zaliczania organizacji do „tego typu”.

Czy chodzi ci o organizacje, które zawodowo zajmowały się pouczaniem ludności o tym, co jest złe, a co jest dobre (godne, sprawiedliwe, słuszne, zbawienne), powołując się przy tym na nadzwyczajne, nadnaturalne pełnomocnictwa jahwe i dżizusa (lub innych „bogów”)?

*
W tamtych latach, przy wszystkich wadach peereelu, ktoś, kto okradł instytucję, w której pracował, jeśli przestępstwo zostało ujawnione, sprawca został skazany i odsiedział karę więzienia, taki sprawca prawie na pewno nie dostałby pracy na żadnym stanowisku, na którym mógłby znowu coś ukraść.

Wojtyła przywrócił do pracy co najmniej jednego księdza skazanego przez państwowy sąd za pedofilię.
Przywrócił do pracy nie w księgowości czy w magazynie (żeby sprawca sobie znowu coś ukradł), tylko do pracy z dziećmi, żeby mógł znowu molestować.

Jeżeli nie widzisz różnicy pomiędzy kradzieżą, a molestowaniem/gwałtem na dziecku, odpowiedz na pytanie testowe:
Czy „z dwojga złego” wołałbyś, żeby twoje dziecko zostało okradzione (i straciło np. nowy samochód) czy żeby było molestowane/zgwałcone?

*
jednakże w tym wypadku nie rzeczony Wojtyła był przestępcą,

Oczywiście, że Wojtyła był przestępcą, i popełniał co najmniej trzy rodzaje przestępstw.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pomocnictwo

"Pomocnictwo – w prawie karnym i prawie wykroczeń jedna z form popełnienia przestępstwa lub wykroczenia (forma zjawiskowa). Polega na ułatwieniu innej osobie popełnienia czynu zabronionego"

https://pl.wikipedia.org/wiki/Poplecznictwo

"Poplecznictwo – typ przestępstwa polegający na utrudnianiu bądź udaremnianiu postępowania karnego przez udzielanie sprawcy przestępstwa pomocy w uniknięciu odpowiedzialności karnej. W szczególności poplecznictwo może polegać na ukrywaniu sprawcy, zacieraniu śladów przestępstwa"

I wreszcie
https://pl.wikipedia.org/wiki/Sprawstwo_kierownicze

"Sprawstwo kierownicze – w prawie karnym, jeden z rodzajów sprawstwa, jako formy zjawiskowej przestępstwa. Sprawstwo kierownicze jest działaniem polegającym na kierowaniu wykonaniem czynu zabronionego przez inną osobę lub osoby - sprawców wykonawczych. Sprawca kierowniczy organizuje przestępstwo i kieruje działaniami jego wykonawców."

Sprawstwo kierownicze nie w takimi sensie, że Wojtyła celowo wysyłał księży, żeby molestowali, ale że (współ)kierował korporacją, która systemowo chroniła pedofilów. Jego podwładni, na jego polecenia, popełniali przestępstwa pomocnictwa i poplecznictwa.




41
Hyde Park / Odp: Przyczyny katastrofy
« dnia: Stycznia 23, 2023, 10:52:49 pm »
Bezpośrednią przyczyną katastrofy Tu-154 pod Smoleńskiem był CFIT (Controlled Flight Into Terrain), ale pierwotną był gigantyczny (nomen omen katastrofalny) bałagan w Siłach Powietrznych, dowodzonych od kwietnia 2007 r. przez Andrzeja Błasika.
Po dziewięciu miesiącach pełnienia tej funkcji przez Błasika doszło do katastrofy samolotu CASA.

Poniżej wnioski z badania tamtej katastrofy.

Zginęło dwudziestu ludzi, ale Błasik pozostał na stanowisku.

Dziś minęło piętnaście lat od katastrofy samolotu CASA .       

*
https://pl.wikisource.org/wiki/Protok%C3%B3%C5%82_badania_katastrofy_lotniczej_pod_Miros%C5%82awcem_-_23_stycznia_2008

3. WNIOSKI
1)    Dowódca eskadry podjął niewłaściwą decyzję o przydzieleniu zadania nie w pełni wyszkolonemu drugiemu pilotowi w przewidywanych, niesprzyjających warunkach atmosferycznych w sytuacji, gdy dowódca załogi wykonywał lot na tej wersji samolotu po raz pierwszy.
2)    Pobieżna analiza prognozy warunków atmosferycznych na dzień 23.01.2008 r. przez dowódcę załogi. Drugi pilot nie był wyszkolony w warunkach, w jakich załoga wykonywała lot (noc IMC).
3)    Na zaistniałe zdarzenie lotnicze mogły mieć wpływ warunki atmosferyczne panujące na lotnisku MIROSŁAWIEC, które ze względu na nieznalezienie się samolotu w pobliżu bliższej radiolatarni poniżej chmur warstwowych St - na wysokości lotu 90 m od poziomu lotniska - nie pozwalały załodze na lot z widocznością ziemi oraz DS.
4)    Pomiędzy COP, CH SZ RP oraz krl TWR lotniska MIROSŁAWIEC przekazywane były błędne informacje o minimalnych warunkach atmosferycznych lotniska, samolotu i pilota.
5)    Termin złożenia zapotrzebowania na przydział transportu lotniczego w przeddzień wykonania zadania był niezgodny z postanowieniem Decyzji Ministra Obrony Narodowej nr 338/MON z dnia 11.10.2005 r.
6)    Eksploatacja samolotów CASA C-295M w Siłach Zbrojnych RP nie była poprzedzona etapem wdrożeniowym. Wykorzystywane dotychczas w lotnictwie transportowym dokumenty normatywne i pomoce szkoleniowe nie zapewniały właściwego przygotowania personelu lotniczego do wykonywania zadań.
7)    Szkolenie lotnicze na samolotach CASA C-295M było realizowane zgodnie z PSzLT-73 uzupełnionym „Tymczasowym programem szkolenia lotniczego pilotów na samolotach CASA C-295M” o dużym stopniu uogólnienia, który nie uwzględniał specyfiki wykonywanych zadań, nowoczesnego wyposażenia samolotu oraz obowiązujących przepisów i procedur lotniczych. Pomimo podejmowanych prób nic wprowadzono do użytku odpowiedniego programu szkolenia.
   
8  )    Struktury organizacyjne Szefostwa Wojsk Lotniczych DSP nie uwzględniają rosnącego znaczenia lotnictwa transportowego dla Sił Zbrojnych RP i uniemożliwiają właściwą organizacje szkolenia lotniczego i planowanie zadań.
9)    Brak nawyków dowódcy załogi w lotach na samolotach w wersji P002 (samoloty 019 i 020) spowodował jego niewłaściwą eksploatację, pomimo odbytego przeszkolenia teoretycznego.
10)    Załoga niewłaściwie realizowała czynności zawarte w listach kontrolnych:
   -    na etapie przygotowania kabiny do lotu pominięcie czynności sprawdzenia EGPWS;
-    na etapie podejścia początkowego nieustawienie wysokości decyzji (DH/DA);
-    prawdopodobne nieuzgodnienie w załodze wartości ciśnień atmosferycznych QNH i QFE w odniesieniu do wysokościomierzy pierwszego i drugiego pilota.

11)    Niewłączenie przez, załogę sygnalizacji akustycznej systemu EGPWS uniemożliwiło generowanie dźwiękowych sygnałów ostrzegawczych o niebezpiecznym zbliżaniu się do ziemi oraz nadmiernym przechyleniu samolotu.
12)    Nieustawienie wysokości decyzji pozbawiło załogę sygnalizacji zniżenia się poniżej niebezpiecznej wysokości.
13)    Konieczność wykorzystywania przez załogę przenośnych urządzeń nawigacyjnych wymusza odmienny, niż w samolotach C-295M wersji P001, podział zadań pomiędzy poszczególnymi członkami załogi.
14)    Brak uzgodnienia pomiędzy załogą a kontrolerem rodzaju wykorzystywanego ciśnienia atmosferycznego w MATZ MIROSLAW1EC do określania wysokości (interpretacja wskazań wysokościomierzy wg różnego ciśnienia mogła w zaistniałej sytuacji uniemożliwić właściwe określanie wysokości).
15)    Sposób szkolenia kontrolerów w WSOSP w zakresie metodyki sprowadzania do lądowania statków powietrznych powoduje, że są oni nie w pełni przygotowani do pracy w jednostkach liniowych.
16)    Personel służby ruchu lotniczego lotniska MIROSŁAWIEC posiadał małe doświadczenie jako krl PAR, szczególnie w sprowadzaniu statków powietrznych innych niż Su-22.
17)    Radiolokacyjny system lądowania (RSL), w myśl przepisów lotniczych „Zarządzanie ruchem lotniczym” (PL-4444 rozdz. 8 - Służby radarowe pkt 8.9.7.2 - Podejście za pomocą radaru precyzyjnego), nie spełnia wymagań systemu precyzyjnego podejścia, co pozostaje w sprzeczności z ustalonymi minimalnymi warunkami lądowania.
18)    Używanie różnych jednostek miar w komunikacji pomiędzy załogą a kontrolerami utrudniło wymianę i zrozumienie przekazywanych informacji.
19)    Brak obiektywnego materiału rejestrowanego ze wskaźnika PRL uniemożliwił faktyczną ocenę działania krl PAR.
20)    Wyposażenie radionawigacyjne lotniska. MIROSŁAWIEC w dniu 23.01.2008 r. w występujących podczas lądowania warunkach atmosferycznych zapewniało lądowanie statku powietrznego CASA C-295M.
20)    Minimalne warunki lotniska przedstawione w wydawnictwie „Wykaz Nr 88” nie zostały określone jednoznacznie dla lotniska MIROSŁAWIEC.
21)    Minimalne warunki lotniska przedstawione w wydawnictwie „Wykaz Nr 88” nie zostały określone jednoznacznie dla lotniska MIROSŁAWIEC.
22)    Brak realizacji szkoleń z medycyny lotniczej przewidzianych „Instrukcją szkolenia specjalistycznego w zakresie medycyny lotniczej personelu latającego SZ RP” Sygn. Zdrowie.241/2006 Szef Sztabu Gen. - DD 4.10.4.
23)    Do momentu zderzenia z ziemią samolot był sprawny technicznie, miał odpowiedni zapas resursu i wykonane wszystkie wymagane przepisami obsługi.
24)    Samolot został przygotowany do lotu zgodnie z obowiązującymi przepisami.
25)    Nie stwierdzono wystąpienia niesprawności mogących utrudnić użytkowanie samolotu przez załogę podczas lotu.
26)    Nie stwierdzono związku przyczynowego pomiędzy zaistniałym zdarzeniem a stanem technicznym samolotu i jego obsługą.
27)    W chwili zderzenia z ziemią samolot był w konfiguracji do lądowania.
28)    Rejestrator parametrów lotu pracował poprawnie, a uzyskane dane są wiarygodne i pozwoliły przeprowadzić analizę lotu do momentu zderzenia samolotu z ziemią.
29)    Stan psychofizyczny załogi był dobry i nie miał wpływu na zaistniałe zdarzenie lotnicze.
30)    Załoga i pasażerowie nie byli pod wpływem alkoholu ani środków odurzających.



42
Akademia Lemologiczna / Odp: Akademia Lemologiczna [Głos Pana]  
« dnia: Stycznia 22, 2023, 05:43:00 pm »
Nie sądziłem, że będziemy rozważać właściwości fizyczne wody ;)

Moje pytanie dotyczyło wcześniejszych wydań "Głosu Pana".
Jeśli macie na półce, zajrzyjcie i napiszcie, czy tam również jest słowo "lżejsza", zamiast "cięższa".

W wydaniu drugim z 1970 r. jest tak samo:
"Gdyby woda o temperaturze czterech stopni nie była lżejsza od wody o temperaturze zera i gdyby lód nie pływał”
[Str. 296]

43
Hyde Park / Odp: Stan wojenny i okolice
« dnia: Stycznia 15, 2023, 10:19:21 am »
Cóż, uważam, że nie umiesz dyskutować. Albo za wiele rzeczy Ci się łączy. Usiłujesz w każdej wypowiedzi (cytując Remuszkę) wepchnąć dziecko w brzuch. Nie przyjąłem niczego na ochotnika tylko wyraziłem zdanie. W ostatniej wypowiedzi piszesz "a osobiście uważam, że bardzo źle się stało, że stan wojenny nie został formalnie oceniony". Ja też - ale co to ma do rzeczy? Czy ja napisałem, że to dobrze bądź w ogóle wyraziłem jakiekolwiek zdanie na ten temat?


Dawanie stronicowych wykładów na to jak Ty rozumiesz cudze wypowiedzi to nie jest dyskusja. Dopominasz się odpowiedzi - sam nie odpowiedziałeś na ponawiane już chyba trzykrotnie pytanie co z naszymi narodowymi bohaterami, którzy służbę zaczęli w c.k. armii czy u cara. Nie pasuje Ci do obrazu? To choć napisz. Ja już Ci napisałem i nie wiem jak mógłbym jaśniej, że moim zdaniem rola Hermaszewskiego w umacnianiu socjalizmu była przyzerowa.

Nie odpowiedziałeś na żadne moje pytanie, ale to ja nie umiem dyskutować?

„Albo za wiele rzeczy Ci się łączy.”
A może raczej tobie za mało? Byli kiedyś tacy mieszczanie, co wszystko widzieli osobno …

„W ostatniej wypowiedzi piszesz "a osobiście uważam, że bardzo źle się stało, że stan wojenny nie został formalnie oceniony". Ja też - ale co to ma do rzeczy?
Ma do rzeczy tyle, że gdyby taki trybunał (albo chociaż komisja śledcza) powstał, powiedzmy w 1998 roku i pracował intensywnie przez rok albo dwa, to wiedzielibyśmy o okolicznościach wprowadzenia i przebiegu stanu wojennego więcej, a prace trybunału zapewne zakończyłyby się orzeczeniami o winie (większej, mniejszej, znikomej).
Ponieważ żadnego śledztwa nie było, jesteśmy skazani na dostępne źródła. Ale to nikogo nie zwalnia od odpowiedzialności za wyrażane poglądy. Jeśli uważasz, że stan wojenny wprowadzono słusznie, to napisz, dlaczego tak uważasz.

*   
„Dopominasz się odpowiedzi - sam nie odpowiedziałeś na ponawiane już chyba trzykrotnie pytanie co z naszymi narodowymi bohaterami, którzy służbę zaczęli w c.k. armii czy u cara. Nie pasuje Ci do obrazu? To choć napisz.”

Ale o kogo konkretnie ci chodzi? Podaj choć jedno nazwisko. 
Najpierw wrzuciłeś tu Skłodowską – zupełnie bez sensu bo, jak pisałem, Hermaszewski mógł zdobyć wykształcenie nie idąc na żadne kompromisy z peerelem. Więc skąd ta Skłodowska?   

Rzeczowa rozmowa „ogólnie o bohaterach narodowych” nie jest możliwa. Podaj nazwisko lub nazwiska. I podaj od razu, dlaczego przywołujesz daną postać.

Czy chodzi ci o to, że Hermaszewski wstąpił do armii de facto okupacyjnej/zaborczej?

Z tym, że on nie tylko w żadnym powstaniu nie wziął udziału, ale nigdy nie kwestionował linii pezetpeer (dopóki nie utraciła władzy).

„moim zdaniem rola Hermaszewskiego w umacnianiu socjalizmu była przyzerowa.”
Zakładam, że nie planował ani nie nadzorował stanu wojennego.
Ale był członkiem WRON.
Ty piszesz, że on był „tylko” „figurantem”.
Ale kto to jest „figurant”? To przecież oszust, który udaje decydenta, a w rzeczywistości jest marionetką, która wykonuje polecenia rzeczywistego decydenta.
 
Moim zdaniem takie zachowanie to przestępstwo, a już na pewno jest naganne etycznie.

Ale przecież Hermaszewski umacniał peerel już wcześniej, jako polskojęzyczny kosmonauta.

“NASA to pay Russia $90 million for a Soyuz seat on a crew launch this fall”
https://www.space.com/nasa-pays-russia-90-million-for-soyuz-seat.html

Rozliczenia pomiędzy peerelem a sowietami były zapewne bardziej skomplikowane, ale taka jest aktualna komercyjna cena lotu Sojuzem.
Trzysta osiemdziesiąt osiem milionów złotych. Do tego pewnie jeszcze co najmniej kilkanaście milionów złotych, które wydano na promowanie polskojęzycznego kosmonauty, obwożenie go po kraju itd. Łącznie około czterystu milionów złotych.
Jeśli te pieniądze nie zostały wydane na umacnianie socjalizmu, to jaki był cel tej operacji?

**
Remuszko na tym forum zachwalał Putina i Trumpa, poddawał w wątpliwość fakt zamachu na Skripala, materiałów Bellingcata o sprawcach tego zamachu nie przeczytał, bo nie znał angielskiego, a informacje czerpał ze Sputnika.
Do tego obraził cię kilka razy do tego stopnia, że użyłeś wtedy dość drastycznego porównania do deszczu, który nie pada z balkonu …
Wybaczyłeś mu potem, to twoja sprawa, ale on był raczej anty-autorytetem w zakresie sztuki dyskutowania, więc cytaty z niego zupełnie nie robią na mnie wrażenia.

44
Hyde Park / Odp: Stan wojenny i okolice
« dnia: Stycznia 02, 2023, 12:13:55 am »
Obawiam się, że się chyba nie dogadacie. Jeden uważa, że rzeczywistość jest czarno-biała, drugi, że jest jednak bardziej zniuansowana, więc w ocenach należy zachować powściągliwość, zwłaszcza dotyczących spraw skomplikowanych, zwłaszcza dotyczących najnowszej historii, zwłaszcza dotyczących ludzkich motywacji, zwłaszcza w warunkach niepewności i niepełnej informacji.

Naprawdę, byłoby wspaniale, gdyby kwestię wprowadzenia stanu wojennego można by było - z pominięciem całego innego kontekstu - sprowadzić do prostego teoretycznego pytania "czy należy łamać konstytucję?" Nie należy, dziękuję, do widzenia.

@miazo
Nie miazo, nie uważam, że rzeczywistość jest czarno-biała. Dostrzegam odcienie szarości, widzę kolory, a nawet widzę w bliskiej podczerwieni, do 870 nm. [b.e.]

Maziek (przecież na ochotnika) przyjął na siebie rolę rzecznika obrony Hermaszewskiego, jego udziału we WRON, całej WRON i grupy decyzyjnej, która wprowadziła stan wojenny, którą kierował Jaruzelski jako pierwszy sekretarz pezetpeer i premier.
W tej sytuacji ja, w sposób dość naturalny, skupiam się na oskarżeniu, ale jestem otwarty na argumenty obrony (ktokolwiek chciałby je przedstawić).
To maziek ma czarno białą wizję świata: wierzy na słowo Jaruzelskiemu, że stan wojenny był „mniejszym złem”, czyli w zasadzie był dobry i na tym koniec dyskusji.

Tak napisał w tym wątku jedenaście lat temu:

 Odp: Stan wojenny i okolice
« Odpowiedź #3 dnia: Wrzesień 15, 2011, 07:31:08 pm »
       
„Cetarianie, a dlaczego stan wojenny był zły? Bo dla mnie był dobry dla tego, że nie mieliśmy kolejnej krwawej jatki po Poznaniu, Wybrzeżu, Węgrach i Czechosłowacji. Dla mnie był dobry, bo w 1981 ZSRR mógł nas spokojnie nakryć czapką i nikt by palcem nie kiwnął.”


Ostatnio napisał wprawdzie, że „nie wie jak było”, ale ten brak wiedzy nie zmienił jego biało-czarnej oceny stanu wojennego. Że był dobry.

Zatem pytam:
1/- Skąd wiadomo, że stan wojenny był „dobry”? Tzn. że pozwolił uniknąć interwencji sowieckiej?
„Tak ogólnie wiadomo ze słyszenia”, czy są na to jakieś dowody?
Jakieś, a najlepiej silne i bezsporne. 

2/- Jaka byłaby reakcja tzw. „ludowego wojska polskiego” na interwencję sowiecką?
Czy „ludowe wojsko polskie” broniłoby społeczeństwa przed interwencją sowiecką czy też, ramię w ramię z bratnią armią czerwoną, masakrowałoby polską ludność?
Biorąc pod uwagę, że „lwp” samo zaatakowało społeczeństwo, nie czekając na interwencję sowiecką, chyba nie ma wątpliwości, że nie broniłoby społeczeństwa przed interwencją, ale jakie jest twoje zdanie, miazo, w tej sprawie, broniłoby, czy nie broniło?
Jeśli nie broniłoby, to jaka jest różnica, w twojej ocenie, pomiędzy „lwp”, a dzisiejszymi polskimi siłami zbrojnymi?
Dzisiejsze siły zbrojne, zakładam, broniłyby Polski przed atakiem.
Więc do czego właściwie miało służyć „lwp”?
Do obrony przed atakiem USA/NATO? Czy takie zagrożenie istniało? Czy może raczej do planowanego ataku na Europę Zachodnią?
A może w praktyce głównie służyło do utrzymywania w ryzach społeczeństwa polskiego (a w miarę sowieckiej potrzeby i niepolskiego, jak w Czechosłowacji w 1968 r.)

Czy z takich zadań „lwp” cokolwiek, twoim zdaniem, miazo, wynika dla oceny etycznej tego „lwp”, w tym zwłaszcza jego kierownictwa, czyli generalicji, czy też „lwp było takie, jakie było, bo inne być nie mogło, a jeśli ktoś zadaje pytania, to się czepia, bo ma czarno-białą wizję”?
(A wizja taka, że peerel był dobry, bo inny być nie mógł, lwp było dobre, bo inne być nie mogło, i stan wojenny był dobry, gdyż, jak ogólnie wiadomo, był mniejszym złem, taka wizja nie jest biało-czarna?)

Zapytał mnie maziek, co cena komercyjnego lotu MIG-iem „ma do rzeczy”?

Ta cena to było 13.500 Euro za 45 minut lotu. Około 15.000 Euro za godzinę.
Hurtem jest zawsze taniej, więc przyjmijmy około 10.000 Euro, 50.000 dzisiejszych złotych za godzinę.
Nie wiem, ile godzin wylatał Hermaszewski, ale szacuję, że co najmniej tysiąc, a może dwa tysiące.
Czyli to jego hobby, ta jego „pasja” kosztowała podatnika pomiędzy pięćdziesiąt, a sto milionów dzisiejszych złotych.

Oczywiście w peerelu nie było PIT-ów, ale ktoś przecież musiał te 50-100 milionów zł wypracować, wydobywając węgiel, szyjąc ubrania i buty, produkując meble i agd, orząc, siejąc, wypiekając chleb, itd.
                 
Czy tak ekstremalnie kosztowne szkolenie Hermaszewskiego (i setek innych pilotów) było czarno-biało słuszne, gdyż, jak ogólnie wiadomo, piloci byli potrzebni do obrony przed USA i NATO?
A może do obrony (jeśli taka potrzeba w ogóle istniała) wystarczyłaby jedna trzecia tych pilotów, ale szkolono trzy trzecie na okoliczność planowanego ataku na Europę Zachodnią?


*
Gdyby jakiś Malinowski zwabił maźka do swojej piwnicy, a potem przetrzymywałby go tam przez pół roku, to nawet gdyby maźka przy tym nie bił i karmił przyzwoicie, dostałby za ten czyn prawdopodobnie około pięciu lat więzienia.

W stanie wojennym pozbawiono wolności ponad dziesięć tysięcy ludzi (nazywając to internowaniem, chociaż znaczna część internowanych przebywała w więzieniach, mając nieco inny regulamin niż skazani, w tym brak obowiązku pracy).
To znaczy, że kierownictwo i wykonawcy stanu wojennego powinni odsiedzieć pięćdziesiąt tysięcy lat.

Powinni, chyba, że istnieją przekonywujące argumenty nie tylko za wprowadzeniem stanu wojennego, ale za internowaniem aż dziesięciu tysięcy ludzi.
Istnieją, miazo?
A może wystarczyłoby internować tylko („tylko”) dwa tysiące? Trzy? Pięć?
Nawet gdyby konieczne było internowanie aż pięciu tysięcy, to sprawcy powinni odsiedzieć dwadzieścia pięć tysięcy lat więzienia, za niepotrzebne internowanie tych drugich pięciu tysięcy ludzi.
No, chyba, że w ramach nie czarno-białej wizji, zakładasz, miazo, że sposób przeprowadzenia stanu wojennego (nie sama decyzja) był jednie słuszny, i w ogóle po co te/takie pytania?

Pytam, miazo, o twoje stanowisko w tych sprawach. Bo ty wprawdzie niby stanąłeś z boku, przewidując, że się nie dogadam z maźkiem, ale stwierdzenie, że ktoś ma biało-czarną wizję świata, oznacza, że ten ktoś nie rozumie świata w całej jego złożoności.
 
Ja się (oczywiście) nie obrażam ani nie urażam.

Pytam po prostu, jakie są twoje odpowiedzi na powyższe pytania, po tym jak rozważyłeś wszystkie za i przeciw, wszystkie odcienie szarości i kolory.

**
@maziek
Wszystkie powyższe pytania do miazo, są oczywiście także pytaniami do ciebie.
 
Rozmawiamy, naturalnie, o tym jak było, ale także o tym jak powinno być.
Ja osobiście uważam, że bardzo źle się stało, że stan wojenny nie został formalnie oceniony. Optymalnym okresem do tego była kadencja 1997-2001, kiedy rządziły partie postsolidarnościowe. Właściwym organem byłby specjalny trybunał.
Ponieważ fakt, że stan wojenny wprowadzono, jest niesporny, i niesporne jest, że w wyniku jego wprowadzenia doszło do drastycznego ograniczenia praw obywatelskich, i tak bardzo ograniczonych w peerelu, to w mojej ocenie grupa kierownicza stanu wojennego powinna dostać minimum po dwadzieścia lat, i dodatkowo po pięć albo może tylko po dwa lata za złamanie własnej konstytucji i utworzenie WRON.
Zadaniem obrony byłoby wykazanie, że istnieją okoliczności łagodzące na tyle istotne, że kary należałoby zmniejszyć do dziesięciu lat, do pięciu, do trzech, do dwóch lat w zawieszeniu, a może należałoby odstąpić od wymierzenia kar?

Takiego procesu, niestety, nie przeprowadzono i już go prawie na pewno będzie, ale ty tutaj na ochotnika występujesz jako sui generis rzecznik obrony, więc pytam o twoje argumenty.

*
I jeszcze jedno, bardzo ważne pytanie: czy skoro sądzisz, że stan wojenny był dobry, to, per analogiam, czy uważasz, że 24 lutego 2022 r. ukraińscy generałowie powinni internować Zełenskiego i się poddać?

No, bo zobacz do czego doprowadzili (swoim zbrodniczym uporem):
- ponad sto tysięcy zabitych żołnierzy i cywilów,
- kilkaset tysięcy rannych,
- kilka milionów ludzi zmuszonych do przemieszczenia się w obrębie kraju,
- kilka milionów uchodźców poza krajem,
- ogromne zniszczenia infrastruktury,
- spadek PKB szacowany na czterdzieści pięć procent.
A końca tej wojny nie widać.

Gdyby się poddali, Putin osadziłby w Kijowie Janukowycza, albo jakąś inną marionetkę.
Marionetka i jej dwór braliby za zarządzanie Ukrainą, jakieś, powiedzmy, dwa, może trzy procent PKB, ale to byłoby dwadzieścia-piętnaście razy mniej niż wyniósł spadek PKB w wyniku wojny.
Może parę (set?) osób zostałoby internowanych, może ktoś by zginął, ale co znaczy kilku (kilkudziesięciu, a nawet kilkuset) zabitych wobec stu tysięcy?

Gdyby ukraińscy generałowie byli patriotami, to poddaliby się pierwszego dnia.
Tak czy nie?
A może to niedobra analogia jest, gdyż … 


45
Hyde Park / Odp: Stan wojenny i okolice
« dnia: Grudnia 27, 2022, 12:46:32 am »
@maziek

Cytuj
Taka byłaby, taka jest konsekwencja twojego nihilizmu.
Doprawdy, nie znałem swego męstwa. Nie wiedziałem po prostu, że tak wiele ode mnie zależy.

Wydawało mi się oczywiste, że rozmawiamy o tym jak powinno być, a nie jak będzie.
Przecież nie chodzi o to, że prokurator maziek nie chce wszcząć śledztwa w sprawie WRON, albo, że poseł maziek nie chce zagłosować za powołaniem komisji nadzwyczajnej ds. WRON, itp.
Tylko rozmawiamy o pożądanym kształcie państwa (kontynuując ca 2.500 lat tradycji).
Męstwa do tego raczej nie potrzeba w ogóle, ale skoro masz go wiele (więcej niż sam podejrzewałeś), to może napiszesz otwartym tekstem:

„Uważam, że stan wojenny wprowadzono słusznie” - jeśli tak jest. Jeśli tak uważasz. Ja ci niczego nie próbuję narzucać, sugeruję tylko, żebyś porzucił asekuracyjno upośredniające sformułowania typu:
„nie są pozbawione sensu twierdzenia, że albo stan wojenny, albo pomoc bratnich narodów.”

Napisałeś też:
„Są dwie możliwości - albo było, wedle wiedzy Jaruzelskiego, ryzyko interwencji, i wówczas, było to rozsądne posunięcie i Jaruzelski powinien dostać Orła Białego. Albo chodziło mu jedynie o utrzymanie władzy i wtedy powinien pójść do mamra. Przy czym to nie wyczerpuje możliwości i ja nie wiem jak było”

Jeżeli nie wiesz jak było, to dlaczego w sprawie tak poważnej jak wprowadzenie stanu wojennego nie jesteś zwolennikiem przeprowadzenia śledztwa prokuratorskiego lub postępowania przed sejmową komisją śledczą, żeby dowiedzieć się, jak było.

Zwolennikiem co do zasady, bo mamy tylko po jednym głosie (wyborczym) i żadnego śledztwa prawie na pewno nie będzie. Ale, przypominam, dyskutujemy o tym, jak powinno być.

Jesteś nihilstą, skoro twierdzisz, że to wszystko jedno, czy pezetpeer, wprowadzając stan wojenny, łamała konstytucję, którą sama uchwaliła, czy nie.
Jeśli wszystko jedno, to pezetpeer mogła łamać także kodeks karny (wprowadzony ustawą, czyli aktem niższego rzędu niż konstytucja).
Zatem nikogo nie powinno się ścigać za strzelanie do górników w kopalni Wujek. To był tylko wypadek przy pracy. „Gdzie drwa rąbią, tam trupy lecą.” Czy tak?

Jesteś niekonsekwentny, bo napisałeś, że Hermaszewski był tylko „figurantem” – więc jego wina jest niewielka. Ale jednak jakaś jest - twoim zdaniem.
Bo gdyby działanie WRON było słuszne, to Hermaszewski miałby zasługi, choć mniejsze niż nie-figuranci.
 
A tak w ogóle, co to znaczy „figurant”? Jak się domyślam, to ktoś wprowadzony [przez kogoś w ramach nieprzejrzystego procesu decyzyjnego] do jakiegoś ciała kolegialnego, w którym tylko udaje współdecydenta.
Figurant daje swoje nazwisko i swoją twarz.
Firmuje decyzje tego ciała swoją twarzą i nazwiskiem, oszukując w ten sposób opinię publiczną.
Figurant robi to dla zysku, bo przecież nikt nie zostaje figurantem dla sportu.

Hermaszewski sprzedał nazwisko i twarz, w zamian za możliwość kontynuowania ekstremalnie kosztownego hobby, jak jest latanie wojskowym samolotem myśliwskim, za możliwość utrzymania się na ścieżce do generalskich wężyków i za pieniądze - pensja w czynnej służbie była wyższa niż emerytura, na którą zapewne by go wypchnięto, gdyby publicznie zaprotestował przeciwko dopisaniu do listy członków WRON.

Bycie figurantem jest zawsze nieuczciwe. Bycie figurantem w trakcie zamachu stanu to ekstremalnie poważna sprawa.
Przy tym w przypadku figuranta to na nim spoczywa ciężar dowodu (jeśli bycie figurantem to w ogóle jest usprawiedliwienie).
Gdyby jakiś sąd zwyczajny albo nadzwyczajny trybunał uznał WRON za przestępczy związek zbrojny, to jej członkowie powinni dostać dożywocie. Ewentualnie generałowie dożywocie, a pułkownicy po dwadzieścia lat więzienia.

Wtedy Hermaszewski mógłby próbować pomniejszyć swoją winę mówiąc: „Ależ ja byłem tylko figurantem”
Na co sąd zapytałby: „A ma pan na to jakieś dowody?”

**
Napisałeś wcześniej:
„I wiesz, równie dobrze możesz zarzucać Curie-Skłodowskiej, że zdobyła wykształcenie jako obywatelka Imperium Rosyjskiego, zamiast się obrazić i pozostać analfabetką.”

Skołdowska zdobyła wykształcenie we Francji, jako emigrantka.
W imperium rosyjskim (prawie na pewno) nie mogła studiować.

https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C31888%2Ci-dadej-pierwszym-kobietom-na-polskich-uniwersytetach-przyporzadkowywano

„W latach dziewięćdziesiątych XIX w. galicyjski i warszawski ruch kobiecy prowadził bardzo silną kampanię na rzecz otwarcia kobietom galicyjskich uniwersytetów, a przede wszystkim rozpoczęcia prac nad powołaniem do życia gimnazjum (z obowiązkową matura) dla dziewcząt, będącym przygotowaniem do studiów uniwersyteckich. Przyjęcie pierwszych studentek stało się możliwe najpierw na Uniwersytecie Jagiellońskim pod koniec lat dziewięćdziesiątych XIX wieku, a trochę później na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie.”

Nie piszą tu wprost, że kobiety nie mogły studiować w zaborze rosyjskim aż do pierwszej wojny światowej, ale wynika to z kontekstu.
Nie wiem, czy mężczyźni, wstępujący na carski Uniwersytet Warszawski, musieli składać jakąś przysięgę na wierność carowi. Może tak, a może nie. Ale nawet gdyby składali, to byłaby niewielka cena za uzyskanie wyższego wykształcenia – dla tych, których nie było stać na wyjazd do Zurychu czy Paryża.
Ale być może żadnej przysięgi w ogóle nie było.

Hermaszewski nie ograniczył się do jednorazowej przysięgi. Wstąpił na służbę partii w jej partyjnym wojsku polskojęzycznym i służył wiernie.
Gdyby chodziło o wykształcenie, to mógł wstąpić na Politechnikę, gdzie żadnych przysiąg ani deklaracji by od niego nie wymagano.

Parafrazując klasyka można powiedzieć, że Hermaszewski, zostając „figurantem”, nadstawiał do aparatów fotograficznych i kamer swoją popularną twarz, pudrując nią znacznie mniej popularną mordę systemu.

**
Wg poniższej strony przed 2018 rokiem można było sobie w Rosji wykupić lot MiG-iem-29.
Koszt: 13.500 Euro za 45 minut lotu.
Bez marży pośrednika byłoby trochę taniej, ale to ciągle ekstremalnie drogie hobby.
 
https://www.skyandspacetravel.com/included_sky.html

Service update 25 April 2018: no flights on MiG fighters for tourists are operating at the moment until further notice. However you can enjoy an aerobatics flight on a L-39 trainer.

OUR PRICE AND LEGITIMACY GUARANTEES
We are Russia specialist and an authorised reseller of MiG flights. Go Russia legitimacy is proved by the official certificate from the Sokol airbase. Please note all inclusive prices are based on premium accommodation, half – board, private guides and transfers and Russian visa. We guarantee you will not find lower prices for your MiG - flight experience. If you have found a lower price, please let us know and we will match the price and offer you a free tailor-made pilot suit on top. Please read more why you should travel with us.

MIG FLIGHT ONLY PACKAGE - 1 day
MIG flight, private guide / transfers on the day of your flight more >>>
 
  25 minutes      45 minutes   
 EUR11,500    EUR13,500   Book Now


Strony: 1 2 [3] 4 5 ... 16