List od astrofizycznego pana profesora Marka Abramowicza:
15 stycznia będę miał wykład na seminarium organizowanym
dla bydgoskiej inteligencji przez księdza biskupa Jana Tyrawę.
Jego streszczenie zostanie opublikowane w kwartalniku wydawanym
przez Diecezjzę Bydgoską. Napisałem pierwszy szkic streszczenia. Bardzo Was prosze o uwagi.
oraz poprawki --- astronomów prosze zwłaszcza o poprawki dotyczące
Keplera.
Życzę Wszystkim Dosiego Roku,
Wasz,
Marek
Baaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo ciekawe. Na razie zaznaczę tylko, że Jezus Chrystus był chyba Żydem, nie Syryjczykiem...
Poniżej tekst.
R.
Syryjczycy z KIC 8462852
7 marca 2009 roku satelita Kepler został wystrzelony przez NASA na
okołosłoneczną orbitę. Jego zadaniem jest wykrywanie planet poza
Układem Słonecznym. Mimo poważnej awarii, która w roku 2013 przerwała
jego misję, Kepler wypełnił swoje zadanie znakomicie. Pośród 190 tysięcy
obserwowanych przez siebie gwiazd wykrył aż 11 tysięcy takich, które
najprawdopodobniej mają własne układy planetarne. Conajmniej tysiąc
przypadków nie budzi żadnych wątpliwości: tam są na pewno planety.
Kepler wyposażony jest w niewielki teleskop o średnicy 95 centymetrów i matrycę
CCD zawierającą 95 megapikseli, najpotężniejszą jaką kiedykolwiek wysłano na orbitę.
Teleskop Keplera wycelowany jest stale w ten sam obszar nieba i rejestruje jasność
tych samych gwiazd. Jeśli wokół jakiejś z nich krąży planeta akurat tak,
że oś optyczna teleskopu Keplera leży w płaszczyźnie planetarnej orbity, to planeta
będzie periodycznie zasłaniać gwiazdę, przechodząc przed jej tarczą. Takie planetarne
"tranzyty" widzimy także z Ziemi, gdy Wenus lub Merkury, planety bliższe Słońca
niż Ziemia, przechodzą na tle słonecznej tarczy. Ostatni tranzyt Wenus
obserwowalismy 6 czerwca 2012 roku, nastepny nastąpi dopiero w roku 2117.
Kepler nie obserwuje oczywiście tarczy gwiazdy i wędrującej po niej plamki
planety, a tylko niewielkie, rzędu procenta, osłabienie obserwowanego blasku
gwiazdy, widzianej jako świecący punkt. Zapisy zmian blasku wszystkich
190 tysięcy obserwowanych gwiazd są archiwizowane w bazie danych a następnie
starannie i systematycznie analizowane. Wyłapuje się takie zmiany, które są charakterystyczne dla planetarnych tranzytów. Jest to o wiele trudniejsze,
niż mogłoby się wydawać!
Po pierwsze, kilkuprocentowe osłabienie rejestrowanego blasku może być
spowodowane niedokładnością aparatury lub innymi, zewnętrznymi, przyczynami.
Po drugie, gwiazdy zmieniają swój blask z conajmniej kilku powodów, na
przykład z powodu plam, takich jak na Słońcu. Automatyczne programy
komputerowe nie są w stanie algorytmicznie wyłowić wszystkich "ciekawych"
przypadków. Algorytm musi się spodziewać czegoś konkretnego. Szukajac
igły w stogu siana w końcu igłę znajdzie, jeśli programista wiedział,
jak igła wygląda i jej wygląd wstawił do procedury. Ale algorytm przegapi
diament, jeśli taki w stogu siana nie wiadomo dlaczego się znajduje. Nie
chcemy, oczywiście, przegapić diamentu, ani innych nieoczekiwanych
niespodzianek, dlatego musimy dodać do automatycznych, komputerowych
poszukiwań, także poszukiwania niealgorytmiczne. To znaczy zaangażować
ludzi. Bowiem tylko my, ludzie, myślimy niealgorytmicznie. W analizę
danych z Keplera zaangażowani są astronomowie amatorzy. To oni właśnie
wyparzyli w archiwum danych Keplera pewiem szczególnie ciekawy przypadek,
o którym będzie mowa dalej.
Kepler odkrył, że więcej niż 30% gwiazd podobnych do naszego Słońca ma
wokół siebie planety, oraz że 5% ze wszystkich odkrytych planet na rozmiary
i masę podobną do ziemskich. Oznacza to, iż w naszej Galaktyce jest wiele
miejsc, w których warunki sa bardzo zbliżone do tych, jakie znamy na Ziemi.
Nauka nie potrafi "jeszcze" wyjaśnić jak z materii nieożywionej powstaje
życie. Ująłem "jeszcze" w cudzysłów, gdyż sam nie jestem pewien tego słowa.
Jeśli bowiem pojawienie się na Ziemi życia było cudem, alegorycznie opisanym
w księdze Genesis, nauka tego faktu nie wyjaśni nigdy. Ale jeśli życie
pojawiło się na Ziemi w sposób "naturalny", jako przyrodnicza konsekwencja
wcześniejszego (Big Bang?) aktu stworzenia, to powinno się pojawić naturalnie
także na innych planetach, takich samych jak Ziemia.
Czy pojawią się na tych planetach także istoty takie jak my, obdarzone
świadomością i inteligencją? Tego, oczywiście, nikt nie wie. Ale
nie jest wykluczone, że pozaziemskich Obcych kiedyś odkryjemy. Na przykład
znajdując przekonywujące ślady ich technologicznej działalności. "Na razie"
takich śladów nie znaleźliśmy (na razie znowu w cudzysłowie). O tym jak bardzo
na odkrycie Obcych czekamy świadczy choćby konsternacja wywołana niezwykłymi
wynikami obserwacji gwiazdy KIC 8462852, położonej 1480 lat świetlnych
od Ziemi. Zmienność jej blasku, zarejestrowana przez teleskop Keplera
i zauważona przez analizujących dane astronomów amatorów, wykazuje
nieperiodyczne, głębokie (do 20%) pociemnienia. Są one niepodobne do niczego
do tej pory obserwowanego. Wysunieto całkiem poważnie hipotezę, iż jest
to ślad "sfery Dysona". Zdaniem Freemana Dysona, słynnego fizyka pracujacego
w Instytute for Advanced Study w Princeton, takie mega-konstrukcje o rozmiarach
układu planetarnego, służą zaawansowanym technologicznie cywilizacjom do
wykorzystywania całości energetycznych zasobów ich macierzystej gwiazdy.
Dziś wielu astronomów sądzi, ze fenomen KIC 8462852 da się wytłumaczyć
istnieniem pewnych specjalnych rojów komet; nie wszyscy się jednak z tym
wyjaśnieniem zgadzają, wskazując na jego słabe punkty -- KIC 8462852
pozostaje do pewnego stopnia zagadką.
Dlatego zadaję pytanie: czy jesteśmy przygotowani na możliwe przecież,
zupełnie przekonywujące odkrycie pozaziemskiej cywilizacji? Czytamy książki
popularnonaukowe, wszyscy widzieliśmy "Star Wars". W kulturze popularnej
pozaziemscy Obcy są od dawna obecni, przyswojeni i zaakceptowani jako
pewna egzystencjalna możliwość. Ale czy jesteśmy naprawdę w stanie
zmierzyć się z moralnymi i teologicznymi pytaniami o Obcych?
Ja potrafię takie pytania zadać, ale nie potrafie na nie odpowiedzieć.
Czy Obcy maja duszę? Czy ciąży nad nimi Grzech Pierworodny wymagający
Odkupienia? Czy mogą być zbawieni i czy zmartwychstaną ich ciała, zupełnie
niepodobne do naszych? Czy są wśród nich inne narody wybrane, z którymi Bóg
zawarł inne Przymierza? Czy ich aniołowie to są ci sami aniołowie, co nasi?
A jeśli przyjdą do nas -- niezrozumiale Obcy, z innymi modlitwami, z innymi
zwyczajami, we wszystkim przerażająco Inni - czy będziemy w nich widzieli
bliźnich, braci, dzieci naszego Boga, czy będziemy ich miłować jak siebie
samych? Czy przyjmiemy ich tak, jak dziś przyjmujemy biednych Syrjczyków?