Zwróć uwagę, że doktorek jest - jak sam w pierwszym zdaniu przyznaje - jednym z dwustu dwudziestu siedmiu ludzi. Resztę informacji domyślny adresat jego słów, którym nie jest bynajmniej czytelnik, a Ziemianie jego epoki, dostanie w relacjach pozostałych przy życiu z 226 jego towarzyszy, oraz w formie danych, które zebrali.
Choć, owszem, można tu nieśmiało postawić pytanie, czy nie był przypadkiem (luźno) planowany ciąg dalszy... (Zdarzyło się w końcu Patronowi w owe lata popełnić trylogię. Mógł zamyślać i drugą...) Albo, czy Autor nie dokończył pospiesznie powieści, gdy Mu się znudziła.