Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Q

Strony: 1 ... 670 671 [672] 673 674 ... 1090
10066
Hyde Park / Odp: Polityczna Rzeźba
« dnia: Czerwca 15, 2014, 10:28:13 am »
cały tekst do przemyślenia

Przełamałem się, przeczytałem.

Z tego co pamiętam to podobne historie zdarzały się od pewnego czasu co kadencja (Michnik z Rywinem, Beger z Mojzesowiczem, jacyś pomniejsi - w świadomości społecznej, bo stanowiska niczego sobie - Kornatowski z Netzlem, potem Miro cmentarny), więc jeśli krytykować system, to bez agitki, że jest to system Tuska (choć tym razem poważniejszych graczy* trafiło i to jest niepokojące, zważywszy na stanowiska Sienkiewicza i Belki; nawet jeśli rozmowy miały jakby więcej klasy niż wcześniej ujawniane, bo w tej upublicznionej dobro państwa na pierwszym jednak miejscu, mimo wszystko), bo jego wady solidarnie wszyscy - przez zaniechania, przez taki, a nie inny, dobór ludzi - budowali**. (Co też oznacza, że opcja, z którą Karnowski sympatyzuje nie daje gwarancji cudownej zmiany standardów***.)

* był jeszcze józiolący nad kieliszkiem premier Oleksy, ale po pierwsze były, i przez chwilę bez politycznego znaczenia, po drugie zakładał, że z przyjacielem gada (wiem, naiwność straszna wada)

** to jest część tego samego problemu co np. Smoleńsk, w zupełnie jednak innym sensie, niż pomyślisz... w sensie bylejactwa

*** przypomnij sobie kto brał kibiców do rządu, miłośników salutu rzymskiego do TVP i seksaferzystów do koalicji

Jedyne z czym się więc mogę zgodzić, to fakt, że jeśli na nagraniu byli Parafianowicz z Nowakiem, i mówili to, co mówili, to powinni ponieść pokazowo wymierzoną (przy zachowaniu wszelkich standardów śledczych i sądowniczych jednak! bez nadgorliwości...) sprawiedliwość.

Mogę się też od biedy zgodzić, że warto ustalić na czym polegał ew. deal Rząd-NBP, ale tu - jak sadzę - co ekonomista, to opinia na temat jego sensowności będzie, więc - przy braku ścisłych narzędzi w ekonomii - rzecz sprowadzi się do tego, kto jaki model solennie wyznaje.

10067
Hyde Park / Odp: Polityczna Rzeźba
« dnia: Czerwca 15, 2014, 09:54:36 am »
Q - w knajpie? W ogóle nigdzie, chyba że w zestawie opisanym przez Suworowa - pomieszczenie w pomieszczeniu, w przestrzeni miedzy ścianami zagłuszarki, a w środku dwóch panów zakłada "hełmy astronautów" połączone rurą głosową.

Cóż, daję skromniejsze rady, bo wszak u nas w politykę bawią się amatorzy... ;)

(Adekwatnie do zdania, nad którym dumałem dwa posty wstecz.)

10068
Hyde Park / Odp: Polityczna Rzeźba
« dnia: Czerwca 15, 2014, 08:19:58 am »
Widać Sowa zmienia przyjaciół. :)

Do tego pijesz?;)
http://www.wprost.pl/ar/452396/Handel-glowa-Rostowskiego/
Handel głową Rostowskiego
Przyznam, że te sławetne rozmowy zaskoczyły mnie mocno na plus. Jest klasyczna mowa rywinowa, są złośliwości, jest jakaś tam prywata, ale ogólnie panowie zdają się myśleć o sprawach wagi państwowej bardziej, niż ich posądzałem...

Zastanawia mnie też głośne już medialnie zdanie szefa MSW (o ile to autentyczne nagrania):
"państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje"
http://www.wprost.pl/ar/452368/Afera-podsluchowa/
Bo o ile wyrywając z kontekstu można zrobić z tego wszystko, o tyle w kontekście w/w opublikowanej rozmowy wygląda na głęboką troskę o stan państwa osoby dobrze poinformowanej.

ps. Zawsze mówiłem, ze pewnych spraw nie należy omawiać w knajpach... 8)

10069
Hyde Park / Odp: Kwiz
« dnia: Czerwca 14, 2014, 11:48:49 pm »
ale wedloska moja?

10070
Hyde Park / Odp: Polityczna Rzeźba
« dnia: Czerwca 14, 2014, 10:33:55 pm »
politycy zaś, jeśli sami nie są, to przynajmniej godzą się z tym stanem rzeczy i nawet nie próbują go zmienić.

Bo to to bracia rozumni - czciciele pieczeni? ;)
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/461837,ludwik-dorn-nie-wyklucza-startu-z-list-platformy.html

10072
Hyde Park / Re: De impossibilitate contactus
« dnia: Czerwca 13, 2014, 02:26:25 am »
Jeszcze w kwestii kontaktowej... Mistrz grzmiał:

"Natomiast obecnie, poza znów (ileż razy przychodzi to powtarzać!) rzadkimi wyjątkami, seks wprowadzono do fantastyki na prawach musztardy i pieprzu, a nie problemu; a pretekstowa pseudoscjentyficzność jego demonstrowania może rozsądnego przyprawić o wściekłość jako normalny odruch, odpowiadający na bezwstyd fałszerstwa. W istocie jednak nie tyle o zdenerwowanie, ile raczej o wywichnięcie szczęki przyprawiają namolne tratowania starych wątków typu „piękna i bestia”, utechnicznienia wszelkich „lubczyków”, jak i historie, w których łóżkowe złączenie partnerów, dążących do tego z przeszkodami, stanowi całość kosmicznie ulokowanej akcji. Inaczej z pewną powieścią, której zbadaniu poświęcimy kilka chwil; warta jest tego jako symptom. Ta książka, pióra Naomi Mitchinson, Memoirs of a Space Woman, wzbudziła moje żywe obrzydzenie. Jest to w pierwszej osobie pisany pamiętnik młodej „uczonej”, eksploratorki, która jako etnolog przyszłości po kolei odwiedza różne planetarne światy. Zadaniem jej bywa najczęściej nawiązanie kontaktu z rozumnymi mieszkańcami owych globów. Istot takich wymienia powieść wiele: są to np. formy promieniste, podobne do rozgwiazd, których budowa niepojedynczo–symetryczna, odmienna od ludzkiej, i takiż mózg miały wytworzyć odmienne od naszych formy logiki i matematyki. Chciałoby się usłyszeć coś o tych innych matematykach i logikach, ponieważ wiadomość, iż płaszczyznowa symetria naszego mózgu predeterminuje pewien typ struktury matematykologicznej to istna rewelacja (ciekawe, że wyzbyte tej symetrii komputery żadnych nowych logik nie produkują). Niestety! Dowiadujemy się tylko tego, że rozgwiazdy nie znają zasady wyłączonego środka ani kontradykcji. Bardzo to jest „po damsku” powiedziane, ale może nie należy być zbyt wymagającym. Potem narratorka godzi się na to, by jej na udzie zaszczepiono cząstki ustroju innoplanetarnego; transplantat, rosnąc, wywołuje objawy ciążowe (ustanie menstruacji, obrzmiewanie piersi; tu już nie ma tej lakoniczności, co opowieściom o matematyce „Innych” towarzyszyła). Ów twór, oddzieliwszy się od ciała uczonej, nazwany zostaje Arielem, i jak syn jest przez nią kochany. Jest to masa bezkształtna z nibynóżkami; umie rachować, wykazuje wrażliwość na muzykę, ale wnet ginie w sposób niezrozumiały. To tylko preludia do poważniejszych doświadczeń. Marsjanie, dowiadujemy się, są podobni do ludzi, mogą się nawet mowy uczyć, ale jest ona dla nich bardzo prymitywnym i grubym narzędziem porozumienia; ewolucja ich szła podziemnie, w mrokach, przez co organem informacyjnym jest zmysł dotyku (palce, język, a już specjalnie narządy płciowe). Tak dotarliśmy szczęśliwie do rzeczy głównej. Marsjanie są dwupłciowi, lecz płeć ustala się tylko w okresach rozrodu. Właściwy autorce chłód naukowego obiektywizmu najlepiej odda cytat:

Zobaczyłam, jak twarz Olgi (badaczki jeszcze niedoświadczonej — S. L.) pokryła się różem delikatnym i nordyckim, gdy pierwszy raz zobaczyła dwu Marsjan w toku porozumiewania się.
— Ależ!—powiedziała — co oni robią!
— Rozmawiają — odparłam. — Tak, organami seksualnymi, naturalnie. Przypomnij sobie, że są dwupłciowi. Jednopłciową charakterystykę przyjmują tylko w określonych chwilach i dla dobrej sprawy, droga Olgo.
— To musi być poważne — rzekła niepewnym głosem.
— Zapewne — odparłam bez nacisku, bo to była jej pierwsza ekspedycja, i zaczęłam jej wyjaśniać, że ruchome i obnażone narządy płciowe, które zaledwie skłonna była oglądać, posiadają niezwykłą wrażliwość i mogą wyrażać najsubtelniejsze odcienie myśli. Ja sama używałam tych organów, aby wyrażać delikatne niuanse. Nie, nie odczuwałam żadnej repulsji: to byłoby wbrew etyce.
— Na początku mieli nasze zachowanie za niezwykłe szokujące, wiesz? — powiedziałam do Olgi. — Z naszym obyczajem zasłaniania tego, co powinno być odsłonięte, nigdy nie mogli do tego przywyknąć. Sądzili, że posiadamy jakieś okropne tabu, wzbraniające porozumiewania się. Zaledwie weszliśmy z nimi w przyjazne stosunki, a to poszło względnie szybko, jeszcze przed systematycznymi wyprawami galaktycznymi, zaczęli wykładać nam moralność. Pierwszym badaczom pozdejmowali spodnie i pytali ich, czy nie są przez to szczęśliwsi.

Rychło dochodzi do katastrofy, w której ginie część członków ekspedycji; Marsjanie ratują pozostałych, a jeden, niejaki Vly, opiekuje się narratorka. Biedaczka z połamanymi kośćmi jest bezradna, więc aby lepiej się z nią porozumiewać (tylko ciekawość, na jaki temat? bo o tym ni słowa!), Vly rozbiera ją i oczywiście przemawia do niej marsjańskimi metodami, poprzez wyróżnione przez Marsjan miejsce. Skromna Olga, widząc narratorkę leżącą nago, zawsze przechodząc okrywa ją po barki, a ta protestuje:

— Nie fatyguj się, oni chcą, aby strefy najbardziej wrażliwe taktylnie były obnażone, to umożliwia komunikację.
— Wolałabym, żeby tego nie było — odpowiedziała.
— Naturalnie, bo ty nie jesteś specjalistą komunikacji.

Gdyby przynajmniej ten szczególny kanał informacyjny dostarczał jakichś wiadomości godnych przekazywania! Wszystko jednak kończy się na tym, jak i gdzie, lecz ani słowa na temat, o czym była „tamtędy” mowa.
Te rozhowory genitalne tak absorbują młodą uczoną i chyba też autorkę, że już nie ma miejsca ani czasu, aby wyjaśnić, co spowodowało straszną katastrofę, w jakich okolicznościach zaszła itd.
Wskutek rozmów z Vly autorka zachodzi w ciążę (Vly uprzejmie mówi: Mam nadzieję, że we wstępnych rozmowach nie zapłodniłem niechcący jednego z twych jajeczek?). Tak się rodzi mieszaniec ziemsko–marsjański, Viola. Sądzę, że tej próby wystarczy. Repulsji, o jakiej wspomniałem, nie budzi we mnie drastyczność opisu; jest on w końcu dosyć niewinny. Gniewa prostytuowanie nauki; młoda uczona, której od kontaktów z „Innymi” na jednej planecie robi się dziecko „niechcący”, a na innej zapładniają ją „w nogę” — to pretekstowa — jako fantastyczna — bzdura, urągająca dobremu smakowi, wiedzy biologicznej, rozsądkowi wreszcie. Dla kompletu ta uczona, dziwnie niespożyta, jeszcze dość sił posiada, aby mieć w epilogu dziecko z całkiem zwykłym człowiekiem. Dodam przez lojalność, że nie wszystkie gatunki istot tej powieści rozmawiają kopulacyjnie. Są takie, co kłują człowieka w palce, są formy roślinne mięsożerne, są podobne do stonóg; narratorka — jako wybitna uczona — na każdej kolejnej planecie wykrywa ten jedyny sposób właściwy, którym należy się z tubylcami porozumiewać; tak powstaje katalog śmiertelnie nudnych, jałowych, językowo bezbarwnych opisów, który ma nas przekonać o bogactwie form życia kosmicznego.
Narratorka i jej koleżanki zachowują się tak, jakby usiłowały całe ciało przemienić w organ płciowy. Urządza się przeszczepy tu i tam, ma się dzieci ze stonogami, z Marsjanami, z ludźmi etc. Żeby to chociaż naprawdę było pomysłowe!"

"FiF"

A tu +/- w czasie gdy powstawała obśmiana przezeń bzdura takie same rzeczy na Ziemi odchodziły w ramach eksperymentów Kontaktowych:
Dealing with a dolphin's 'urges' - The Girl Who Talked to Dolphins: Preview - BBC Four
I więcej takich przypadków:
http://24.pl/seks-i-malzenstwo-z-delfinem/

Tak to ludzie wszystko do jednego sprowadzą... :P

ps. Wiem, że to profanacja, ale seks, Kontakt, samobójstwo... "Solaris" mi się kojarzy mimo woli...

10073
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Czerwca 13, 2014, 02:07:28 am »

10074
Hyde Park / Odp: no nie mogę...
« dnia: Czerwca 13, 2014, 12:58:33 am »
Jeszcze a'propos:
No, to wystarczy trochę materii egzotycznej i możemy lecieć :)

Tak się wypowiada pan co dla NASA pracuje nad tymi Warpami chodzącymi na egzotykę:
Faster than Light: Warp Drive - SpaceVision 2013

Tu zaś są obrazki realnego - podobno - warpshipa opracowanego pod jego kierunkiem i przy współpracy dyżurnego startrekowego grafikoprojektanta:
https://www.flickr.com/photos/123021064@N05/sets/72157644113972600/with/14038693038/

ps. O fizyku:
http://en.wikipedia.org/wiki/Harold_G._White_(NASA)
http://www.icarusinterstellar.org/team/harold-white/
O grafiku:
http://en.memory-alpha.org/wiki/Michael_Okuda
O Warpie (sprzed 3 lat):
http://ntrs.nasa.gov/archive/nasa/casi.ntrs.nasa.gov/20110015936.pdf

10075
DyLEMaty / Re: Religijna Rzeźba
« dnia: Czerwca 12, 2014, 08:44:22 pm »
A ja może odskoczę nieco w bok w kierunku etyki medycznej sensu stricto, sięgając do medycznego bloga "NYT", czy też bloga lekarki piszącej dla "NYT", ew. lekarki prowadzącej bloga na stronie "NYT", jak kto woli... Cały jest ciekawy, ale skupię się na takim oto wpisie:
http://well.blogs.nytimes.com/2014/05/08/the-silence-of-doctors-around-alzheimers/
Dla Ob. Remuszki mam - lepszy, czy gorszy - przekład na nasze:
http://fakty.interia.pl/new-york-times/news-zmowa-milczenia-lekarzy-wokol-choroby-alzheimera,nId,1436770

Zwróćmy uwagę na opisane tam zjawisko zamiatania trudnych spraw pod dywan dla zachowania komfortu psychicznego, dotyczące nie jakichś umysłowych ułomków, a przedstawicieli medycyny (nauki jak by nie było i to obcującej na co dzień z namacalną rzeczywistością ludzkiej fizyczności, która powinna leczyć z platońskich złudzeń) z jednego z najwyżej rozwiniętych krajów.

Otóż zdaje mi się, że te religijne arbitralizmy mają służyć temu samemu - zamiataniu niewygodnych spraw pod dywan i stawianiu na tym dywanie stolika ze świętą figurą, żeby się róg nie odwinął. Jeden taki b. niemodny mówił coś o opium. Nie był chyba daleki od prawdy...

To jest w sumie - jak dawno temu żartem pisałem - ciąg dalszy sporu akuzmatyków z matematykami. Jedni wolą tyle pod ten dywan zamieść, że w końcu się okazuje, iż na szczycie nowego Kopca Kościuszki ówże leży, inni pchać ludziom prawdę pod nos, choćby ich miała znokautować (inna rzecz, że zazwyczaj nie nokautuje, inercja umysłów za duża, ewolucja zadbała o bezpieczniki* ;)).

* który to mechanizm zresztą tępi także - w jakimś stopniu - ostrze dogmatycznych arbitralizmów, bo Ohydek, nie Memnóg, jak wiadomo... i nie było jeszcze systemu, w którym by się teoria z praktyką nie rozjeżdżała...

10076
Hyde Park / Re: Ogóry
« dnia: Czerwca 12, 2014, 08:26:02 pm »
Dobra, zamiast świńskich śpiwek coś naprawdę wujowego... Oto w jakim tempie do mediów docierają informacje naukowe. Proponuję porównać datę krajowego niusa:
http://nt.interia.pl/raport-kosmos/astronomia/news-rozwiazano-zagadke-niewidocznej-strony-ksiezyca,nId,1440459
I oryginalnej pracy o ewolucji naszego naturalnego satelity:
http://www.sciencemag.org/content/330/6006/949.full
Której streszczenie przytaczam dla zainteresowanych:
http://sservi.nasa.gov/articles/far-side-of-the-moon-explained/

10077
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Czerwca 12, 2014, 02:23:53 pm »


A Afroafrykanin ;) Kali wielkim filozofem-etykiem był.
O, to, to! To tak jak z zasada madrosci etapu ;)

Z drugiej strony jest jednak coś takiego jak kontekstualizm w ocenie sytuacji. Gdy statystyczny, praworządny obywatel kupuje sobie - po uprzednim załatwieniu stosownych formalności - broń, to jednak sytuacja jest (zwykle) mniej podejrzana i (zazwyczaj) mniej tragiczna w efektach, niż gdy ową broń nabywa na czarnym rynku trudniący się zawodowo zabijaniem przestępca np.

Jeśli więc największy rozrabiaka na naszym podwórku sięga po jakieś, potencjalnie niebezpieczne, gdy nim wywijać, narzędzie, to może to budzić jednak większy niepokój niż gdyby czynił to kto inny. (Co - oczywiście - nie usprawiedliwia sztuczek medialnych zlinkowanego wcześniej typu. Kto by się nimi nie posługiwał i w jakiej intencji. Bo tak, czy siak jest to robienie ludziom z mózgu wody jeszcze mętniejszej niż mieli dotąd.)

10078
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Czerwca 12, 2014, 12:32:26 am »
W końcu - jak jeden w tej Rosji powiedział - nie ważne co), ważne z jakich pozycji. A pozycje nasze z nasłuszniejszych słuszne, a priori ;).

A Afroafrykanin ;) Kali wielkim filozofem-etykiem był.

10079
DyLEMaty / Re: Właśnie się dowiedziałem...
« dnia: Czerwca 12, 2014, 12:26:55 am »
W TT nie ma mowy o wspólnym rozwiązywaniu problemów. To właśnie jest ta różnica.

Ogólnikowość TT nie pozwala na postawienie takiej tezy. Testujący sędzia może rozmawiać z testowanym o czym chce. Może więc go i wciągać w rozwiązywanie takich czy innych problemów.

Test Turinga zresztą elegancko brzmi i zdaje się, że leżąca u jego podstaw intuicja jest słuszna (że funkcjonalność najwyższym kryterium w takim wypadku; funkcjonalność, nie świadomość - nawet gdybyśmy umieli ja mierzyć - niech se będzie i chiński pokój bezduszny, skoro nie gorzej od sapiensa rozumuje, to zmyślny jest, góra apsychiczny), ale jest to intuicja tak luźna, że raczej bym traktował to, co A.T. napisał, jako pewien postulat, niż narzędzie do mierzenia czegokolwiek.

(TD jest w tym wypadku jedną z form doprecyzowania. Też b. ogólnikową zresztą... I też słuszną...)

10080
Hyde Park / Odp: Fakty medialne
« dnia: Czerwca 11, 2014, 12:50:54 am »
Ciekawe... Wojna informacyjna jako przedłużenie zwykłej:
http://www.rp.pl/artykul/11,1116966-Stopfake-org-demaskuje-naduzycia-rosyjskich-mediow.html
Ciekawe przy tym ile z rosyjskiej dezinformacji było zagraniami celowymi, motywowanymi politycznie, a ile typowym dziennikarskim pragnieniem sprzedania efekciarskiej sensacji...

Tu zaś mamy dla odmiany dorabianie gęby Putinowi i sugerowanie, że ma demoniczne zamiary (przeciętny internauta przeczyta tyłuł, uzna, że jak Putin zdementował to cośik w tym musi być i skutek odniesiony):
http://dziennikzwiazkowy.com/swiat/putin-zapewnia-ze-nie-chce-kontrolowac-internetu/
Przy czym: ja bym się wcale nie zdziwił, gdyby W.W.P. przejawiał ciągoty, o które go tu posądzają. Więcej, jestem nawet gotów się założyć, że je przejawia (patrząc na to jak wygląda rosyjska polityka od wieków). Tyle tylko, że z tekstu nijak to nie wynika.

Strony: 1 ... 670 671 [672] 673 674 ... 1090