Autor Wątek: Teologia a Science-Fiction  (Przeczytany 29036 razy)

dzi

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #45 dnia: Czerwca 05, 2005, 10:46:43 pm »
czyli sie dokladnie zgadzamy

Terminus

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #46 dnia: Czerwca 06, 2005, 02:16:09 am »
To zanim dzi jak zwykle przejdzie do podrywu, pozwolę sobie tylko zauważyć, ze udzielanie przez chmurę sobie odpowiedzi na metafizyczne pytania przy dźwiękach Dead Can Dance (fajnie, reaktywowali się...), jest niczym innym, niż tylko wytworzeniem własnego poglądu religijnego.

To był tylko taki wtręt, od razu uprzedzam że w słowne walki o to, czy Bóg istnieje czy nie, lub czy Szymon słupnik bardziej załuguje na wyśmiewanie się z niego niż Albert Einstein, nie wdam się - takie rozmowy odbywam tylko osobiście. Internet nie jest dobrym po temu medium. Przekonałem się już o tym, błędu nie powtórzę.

Rachel

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #47 dnia: Czerwca 06, 2005, 12:19:30 pm »
Dzi życzę powodzenia 8)

Sokratoides

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #48 dnia: Czerwca 07, 2005, 10:51:19 am »
Jeśli dobrze myślę, to dzi ma ten etap już za sobą ::) Znacie sie, ten tego, osobiście ?
Oczywiście mogę myśleć źle  :P

dzi

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #49 dnia: Czerwca 07, 2005, 11:03:07 am »
Nie no zonaty nie jestem ;)


Wracajac do tematu, przeczytalem to Fides et Ratio.

Pare cytacikow.

31. Człowiek nie jest stworzony, by żyć samotnie. Rodzi się i dorasta w rodzinie, aby później włączyć się swoją pracą w życie społeczne. Od dnia narodzin jest zatem włączony w różne tradycje, przejmując od nich nie tylko język i formację kulturową, ale także liczne prawdy, w które wierzy niejako instynktownie. W okresie wzrastania i dojrzewania osobowości te prawdy mogą zostać podważone i poddane krytycznej ocenie, która jest szczególną formą aktywności myślowej. Gdy jednak dokona się ten proces, zdarza się, że człowiek ponownie przyjmuje te same prawdy, opierając się na własnym doświadczeniu albo na rozumowaniu, które przeprowadził. Mimo to w życiu człowieka nadal o wiele więcej jest prawd, w które po prostu wierzy, niż tych, które przyjął po osobistej weryfikacji. Któż bowiem byłby w stanie poddać krytycznej ocenie niezliczone wyniki badań naukowych, na których opiera się współczesne życie? Któż mógłby na własną rękę kontrolować strumień informacji, które dzień po dniu nadchodzą z wszystkich części świata i które zasadniczo są przyjmowane jako prawdziwe? Któż wreszcie mógłby ponownie przemierzyć drogi doświadczeń i przemyśleń, na których ludzkość zgromadziła skarby mądrości i religijności? Człowiek, istota szukająca prawdy, jest więc także tym, którego życie opiera się na wierze.

49. Kościół nie głosi żadnej własnej filozofii ani nie opowiada się oficjalnie po stronie jakiegoś wybranego kierunku filozoficznego, odrzucając inne54. Ta powściągliwość znajduje istotne uzasadnienie w fakcie, że filozofia — także wówczas gdy nawiązuje relacje z teologią — musi posługiwać się własnymi metodami i przestrzegać własnych zasad; w przeciwnym razie zabrakłoby gwarancji, że pozostanie ona skierowana ku prawdzie i będzie do niej dążyć w sposób, który poddaje się kontroli rozumu. Filozofia, która nie postępowałaby w świetle rozumu, zgodnie z własnymi zasadami i specyficzną metodą, byłaby mało użyteczna. Głęboki fundament autonomii, jaką cieszy się filozofia, należy dostrzec w tym, że rozum jest ze swej natury zwrócony ku prawdzie, a ponadto został wyposażony w niezbędne środki, aby do niej dotrzeć. Jest oczywiste, że filozofia świadoma tej swojej «pierwotnej konstytucji» będzie respektować także wymogi i potwierdzenia znamienne dla prawdy objawionej.
Historia pokazuje jednak, że myśl filozoficzna, zwłaszcza nowożytna, nierzadko schodzi z właściwej drogi i popełnia błędy. Magisterium nie jest zobowiązane ani uprawnione do interwencji, które miałyby uzupełniać luki występujące w jakimś niedoskonałym wywodzie filozoficznym. Ma natomiast obowiązek interweniować zdecydowanie i jednoznacznie, gdy dyskusyjne tezy filozoficzne zagrażają właściwemu rozumieniu prawd objawionych oraz gdy szerzy się fałszywe i jednostronne teorie, które rozpowszechniają poważne błędy, naruszając prostotę i czystość wiary Ludu Bożego.

dzi

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #50 dnia: Czerwca 07, 2005, 11:04:16 am »
81. Można zauważyć, że jednym z najbardziej znamiennych aspektów naszej obecnej kondycji jest «kryzys sensu». Powstało tak wiele perspektyw poznawczych, często o charakterze naukowym, z których można patrzeć na życie i świat, że mamy w rzeczywistości do czynienia z coraz powszechniejszym zjawiskiem fragmentaryzacji wiedzy. Właśnie to sprawia, że tak trudne, a często daremne jest poszukiwanie sensu. Co więcej — i jest to zjawisko jeszcze bardziej dramatyczne — w tym gąszczu informacji i faktów, wśród których żyjemy i które zdają się stanowić samą treść życia, wielu zastanawia się, czy ma jeszcze sens samo pytanie o sens. Wielość teorii, które prześcigają się w próbach rozwiązania tego problemu, a także różne wizje i interpretacje świata i ludzkiego życia pogłębiają tylko tę zasadniczą wątpliwość, która łatwo może stać się źródłem sceptycyzmu i obojętności albo też różnych form nihilizmu.
W konsekwencji duch ludzki zostaje często opanowany przez jakąś bliżej nie określoną formę myślenia, wiodącą go do jeszcze większego zamknięcia się w sobie, w granicach własnej immanencji, bez żadnego odniesienia do transcendencji. Filozofia, która nie stawiałaby pytania o sens istnienia, byłaby narażona na poważne niebezpieczeństwo, jakim jest sprowadzenie rozumu do funkcji czysto instrumentalnych oraz utrata wszelkiego autentycznego zamiłowania do poszukiwania prawdy.

88. Kolejnym niebezpieczeństwem, jakie należy rozważyć, jest scjentyzm. Ta koncepcja filozoficzna nie uznaje wartości innych form poznania niż formy właściwe dla nauk ścisłych, spychając do sfery wytworów wyobraźni zarówno poznanie religijne i teologiczne, jak i wiedzę z dziedziny etyki i estetyki. W przeszłości tę samą ideę głosił pozytywizm i neopozytywizm, według których twierdzenia o charakterze metafizycznym są pozbawione sensu. Krytyka epistemologiczna wykazała bezpodstawność tego poglądu, teraz jednak odrodził się on w nowej postaci scjentyzmu. Sprowadza on wartości do poziomu zwykłych wytworów uczucia i odsuwa na bok pojęcie bytu, pozostawiając miejsce tylko i wyłącznie dla tego, co należy do sfery faktów. W tym ujęciu nauka, korzystając z postępu techniki, przygotowuje się do zdominowania wszystkich aspektów ludzkiego życia. Niezaprzeczalne osiągnięcia nauki i współczesnej techniki przyczyniły się do rozpowszechnienia mentalności scjentystycznej. Jej oddziaływanie wydaje się niczym nie ograniczone, gdy widzimy, jak przeniknęła ona do wielu różnych kultur, wywołując w nich radykalne przemiany.

Trzeba niestety stwierdzić, że scjentyzm zalicza wszystko, co dotyczy pytania o sens życia, do sfery irracjonalnej lub do domeny wyobraźni. Trudno też pogodzić się ze stosunkiem tego nurtu myślowego do innych wielkich zagadnień filozofii, które albo całkowicie ignoruje, albo też poddaje analizie opartej na powierzchownych analogiach, pozbawionych racjonalnych podstaw. Prowadzi to do zubożenia ludzkiej refleksji przez usunięcie z jej zasięgu owych fundamentalnych pytań, które animal rationale od początku swego życia na ziemi nieustannie sobie zadawał. Uporawszy się w ten sposób z krytyką opartą na wartościowaniu etycznym, mentalność scjentystyczna zdołała wpoić wielu ludziom pogląd, iż wszystko to, co technicznie wykonalne, staje się tym samym także dopuszczalne moralnie.

dzi

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #51 dnia: Czerwca 07, 2005, 11:06:03 am »
104. Myśl filozoficzna jest często jedynym terenem porozumienia i dialogu z tymi, którzy nie wyznają naszej wiary. Przemiany dokonujące się współcześnie w filozofii wymagają uważnego i kompetentnego udziału wierzących filozofów, umiejących dostrzec oczekiwania związane z obecnym momentem dziejowym, nowe zainteresowania i zespoły problemów. Chrześcijański filozof, który buduje swoją argumentację w świetle rozumu i zgodnie z jego regułami, choć zarazem kieruje się też wyższym zrozumieniem, czerpanym ze słowa Bożego, może dokonać refleksji dostępnej i sensownej także dla tych, którzy nie dostrzegają jeszcze pełnej prawdy zawartej w Bożym Objawieniu. Ten teren porozumienia i dialogu jest dziś szczególnie potrzebny dlatego, że najpilniejsze problemy ludzkości — wystarczy przytoczyć problem ekologiczny czy problem pokoju i współistnienia ras i kultur — mogą zostać rozwiązane dzięki lojalnej i uczciwej współpracy chrześcijan z wyznawcami innych religii oraz z tymi, którzy choć nie wyznają żadnej religii, szczerze pragną odnowy ludzkości. Stwierdził to już Sobór Watykański II: «Powodowani pragnieniem takiego dialogu, ożywionego jedynie umiłowaniem prawdy, z zachowaniem oczywiście stosownej roztropności, nie wykluczamy z niego nikogo, ani tych, którzy rozwijając wspaniałe przymioty umysłu ludzkiego, nie uznają jeszcze jego Twórcy, ani tych, którzy przeciwstawiają się Kościołowi i prześladują go w różny sposób»126. Filozofia, w której jaśnieje choćby tylko część prawdy Chrystusa — jedynej ostatecznej odpowiedzi na problemy człowieka127, stanie się mocnym oparciem dla prawdziwej i zarazem powszechnej etyki, której potrzebuje dzisiaj ludzkość.

Fragmenty bynajmniej nie maja na celu reprezentowania ksiazki. Sa wybrane przezemnie bo mi sie spodobaly. :) Calosc generalnie mowi o tym ze wiara i rozum dzialaja na "osobnych polach" wiec sobie nie przeszkadzaja. Jak kogos interesuje to niech sobie przeczyta, dlugie nie jest ;)

Deckert

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #52 dnia: Czerwca 20, 2005, 10:53:14 am »
Cytuj
 W okresie wzrastania i dojrzewania osobowości te prawdy mogą zostać podważone i poddane krytycznej ocenie, która jest szczególną formą aktywności myślowej.


To zdanie szczególnie mi się podoba.;-)

Cytuj
(...)mentalność scjentystyczna zdołała wpoić wielu ludziom pogląd, iż wszystko to, co technicznie wykonalne, staje się tym samym także dopuszczalne moralnie.  


Całe szczęście, że istotnie dotyczny to tylko niewielu ludzi.


Cytuj
(...)wielu zastanawia się, czy ma jeszcze sens samo pytanie o sens. Wielość teorii, które prześcigają się w próbach rozwiązania tego problemu, a także różne wizje i interpretacje świata i ludzkiego życia pogłębiają tylko tę zasadniczą wątpliwość, która łatwo może stać się źródłem sceptycyzmu i obojętności albo też różnych form nihilizmu.


Oczywiście pytanie o sens miało, ma i będzię miało znaczenie. Natomiast samo istnienie wielorakich teorii filozoficznych jest moim zdaniem tylko dobrodziejstwem. To właśnie dzięki nim możemy odczuwać wątpliwości a nie tkwić w jednym ładnym i spokojnym stanie ducha. To właśnie dzięki poznawaniu naukowemu odzywają się w nas pytania, na które bez rozwoju nauki i techniki, nigdy nie szukalibyśmy odpowiedzi - nawet byśmy ich sobie nie zadawali!
We wszystkim jednak trzeba umiaru.

Cytuj
(...)Powodowani pragnieniem takiego dialogu, ożywionego jedynie umiłowaniem prawdy, z zachowaniem oczywiście stosownej roztropności, nie wykluczamy z niego nikogo, ani tych, którzy rozwijając wspaniałe przymioty umysłu ludzkiego, nie uznają jeszcze jego Twórcy(..)


W tym stwierdzeniu Soboru Watykańskiego II nie podoba mi się wyraz jeszcze, który pozwoliłem sobie wyróżnić pogrubieniem. Z jednej strony Kościół chce dialogu, natomiast owo jeszcze sugeruje chęć nawracania, czyli tego co jest nawiększą plamą w historii Kościoła. Dla mnie zdanie to jest obłudne w swoim wyrazie. Wystarczyłoby tylko wyrzucić to jedno słowo, a nie czepiałbym się.


dzi

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #53 dnia: Czerwca 20, 2005, 12:29:31 pm »
Generalnie sam styl ja odbieralem jako troche "propagandowy", ale pamietac nalezy ze encykliki to pozycje dla biskupow czyli Autor moze zakladac pewne podejscie i pewna wiedze, taka, ktorej zakladac nie mozna piszac dla ogolu, dlatego mysle ten styl :)

Deckert

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #54 dnia: Czerwca 20, 2005, 12:46:29 pm »
Tak, oczywiście.

Luca

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #55 dnia: Czerwca 20, 2005, 05:21:47 pm »
     Któż bowiem byłby w stanie poddać krytycznej ocenie niezliczone wyniki badań naukowych, na których opiera się współczesne życie? Któż mógłby na własną rękę kontrolować strumień informacji, które dzień po dniu nadchodzą z wszystkich części świata i które zasadniczo są przyjmowane jako prawdziwe? Któż wreszcie mógłby ponownie przemierzyć drogi doświadczeń i przemyśleń, na których ludzkość zgromadziła skarby mądrości i religijności? Człowiek, istota szukająca prawdy, jest więc także tym, którego życie opiera się na wierze.

    No tak, opiera się na wierze, ale wiara w naukę nie ma chyba wiele wspólnego z wiarą, do której chciałby ją przyrównać czy nawet sprowadzić autor. Nauka jako zbiorowa wiedza cywilizacji to coś diametralnie odmiennego od "skarbów religijności". Każdy fragment "nauki" jest w zasadzie możliwy do prześledzenia bez udziału osobistych przekonań, a ponadto posiada moc predyktywną, której w sposób zasadniczy brak wszelkim poglądom metafizycznym. Zrównywanie zawierzenia naukowcom i ich ściśle określonym metodom postępowania z zawierzeniem przeróżnym mistykom i "Cudownym Prawdom Objawionym" jest dla mnie poważnym błędem...

    Głęboki fundament autonomii, jaką cieszy się filozofia, należy dostrzec w tym, że rozum jest ze swej natury zwrócony ku prawdzie, a ponadto został wyposażony w niezbędne środki, aby do niej dotrzeć. Jest oczywiste, że filozofia świadoma tej swojej «pierwotnej konstytucji» będzie respektować także wymogi i potwierdzenia znamienne dla prawdy objawionej.

    Hę? Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć co oznacza ten fragment? A zwłaszcza ostatnie zdanie?

    Trzeba niestety stwierdzić, że scjentyzm zalicza wszystko, co dotyczy pytania o sens życia, do sfery irracjonalnej lub do domeny wyobraźni.

    No cóż, skoro świat nie ma zamiaru odpowiedzieć nam na pytanie o sens życia to niby gdzie powinniśmy je umieścić? Jeśli każde metafizyczne spojrzenie jest równie uprawnione (lub może raczej nieuprawnione) to w jaki sposób rozstrzygnąć w sposób niezależny od indywidualnych preferencji, które z nich jest właściwe? No bo chyba nie wszystkie naraz?
    Podobną treść znajdziemy także w tym fragmencie:

    Filozofia, która nie stawiałaby pytania o sens istnienia, byłaby narażona na poważne niebezpieczeństwo, jakim jest sprowadzenie rozumu do funkcji czysto instrumentalnych oraz utrata wszelkiego autentycznego zamiłowania do poszukiwania prawdy.

   Moim zdaniem to nie żadne niebezpieczeństwo, a jedynie rozsądne, świadome wycofanie się z pola, gdzie "poszukiwanie prawdy" jest zasadniczo niemożliwe, skoro nie istnieją żadne niezależne metody rozstrzygnięć. Działania w tym obrębie można jeszcze nazywać sztuką, ale "poszukiwaniem prawdy"?

    Trudno też pogodzić się ze stosunkiem tego nurtu myślowego [scjentyzmu – przypis mój] do innych wielkich zagadnień filozofii, które albo całkowicie ignoruje, albo też poddaje analizie opartej na powierzchownych analogiach, pozbawionych racjonalnych podstaw. Prowadzi to do zubożenia ludzkiej refleksji przez usunięcie z jej zasięgu owych fundamentalnych pytań, które animal rationale od początku swego życia na ziemi nieustannie sobie zadawał.

    Owszem, prowadzi to do usunięcia tych pytań jako nieposiadających niezależnych odpowiedzi. Czy temu zagadnieniu ma dodawać poWagi i zwykłej wagi to, że człowiek zadawał je sobie od początku swego istnienia? Odrzucenie go jest właśnie wyrazem tego, że wykroczyliśmy, jako cywilizacja, z epoki zabobonu i zdajemy sobie sprawę, że istnieją pytania, które są źle postawione i nie należy oczekiwać na nie odpowiedzi.

    Chrześcijański filozof, który buduje swoją argumentację w świetle rozumu i zgodnie z jego regułami, choć zarazem kieruje się też wyższym zrozumieniem, czerpanym ze słowa Bożego, może dokonać refleksji dostępnej i sensownej także dla tych, którzy nie dostrzegają jeszcze pełnej prawdy zawartej w Bożym Objawieniu.

    Bez komentarza...

dzi

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #56 dnia: Czerwca 20, 2005, 06:52:00 pm »
Cytuj
    No tak, opiera się na wierze, ale wiara w naukę nie ma chyba wiele wspólnego z wiarą, do której chciałby ją przyrównać czy nawet sprowadzić autor. Nauka jako zbiorowa wiedza cywilizacji to coś diametralnie odmiennego od "skarbów religijności". Każdy fragment "nauki" jest w zasadzie możliwy do prześledzenia bez udziału osobistych przekonań, a ponadto posiada moc predyktywną, której w sposób zasadniczy brak wszelkim poglądom metafizycznym. Zrównywanie zawierzenia naukowcom i ich ściśle określonym metodom postępowania z zawierzeniem przeróżnym mistykom i "Cudownym Prawdom Objawionym" jest dla mnie poważnym błędem...
Otoz nieprawda :) Jesli interesuje Cie rozwiniecie w moim wykonaniu poszukaj na forum, moich wypowiedzi na ten temat jest w przyblizeniu milion i nie chce juz tej liczby powiekszac. Robilem dosc proste porownania, tak by kazdy zauwazyl identycznosc ;)

Cytuj
    Hę? Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć co oznacza ten fragment? A zwłaszcza ostatnie zdanie?
Chodzi o to, ze skoro prawda objawiona (zwana wiarą lub ogolniej wolą a jeszcze inaczej w innych niz zachodnia kulutrach) jako czesc bezsprzecznie istniejaca napewno nie daje wynikow sprzecznych z wynikami ktore da filozofia. I ze generalnie nie ma problemu i ogolnie jest fajnie :)

Cytuj
    No cóż, skoro świat nie ma zamiaru odpowiedzieć nam na pytanie o sens życia to niby gdzie powinniśmy je umieścić? Jeśli każde metafizyczne spojrzenie jest równie uprawnione (lub może raczej nieuprawnione) to w jaki sposób rozstrzygnąć w sposób niezależny od indywidualnych preferencji, które z nich jest właściwe? No bo chyba nie wszystkie naraz?
     Podobną treść znajdziemy także w tym fragmencie:
Bardzo mnie to zaskoczylo ale wlasciwie sie z Toba zgadzam. Az dziw bierze (by nie powiedziec przeraza) jak roznie mozna zinterpretowac ten sam tekst samodzielnie od interpretacji "z sugestią".
Rozwijajac jednak Twoja mysl i lekko stroniac od cytatu zauwaze, ze nauka nie tylko pomija wspomniane rzeczy, ale rowniez obala ich istnienie. A to juz dosc powazne... nieporozumienie.

Cytuj
   Moim zdaniem to nie żadne niebezpieczeństwo, a jedynie rozsądne, świadome wycofanie się z pola, gdzie "poszukiwanie prawdy" jest zasadniczo niemożliwe, skoro nie istnieją żadne niezależne metody rozstrzygnięć. Działania w tym obrębie można jeszcze nazywać sztuką, ale "poszukiwaniem prawdy"?
A moze nie zawsze o obiektywnosc chodzi? ;)
(jajca beda jak sie wam naukowcy fizyka nieobiektywną okarze ;) )

Cytuj
    Owszem, prowadzi to do usunięcia tych pytań jako nieposiadających niezależnych odpowiedzi. Czy temu zagadnieniu ma dodawać poWagi i zwykłej wagi to, że człowiek zadawał je sobie od początku swego istnienia? Odrzucenie go jest właśnie wyrazem tego, że wykroczyliśmy, jako cywilizacja, z epoki zabobonu i zdajemy sobie sprawę, że istnieją pytania, które są źle postawione i nie należy oczekiwać na nie odpowiedzi.
I powtorze: czy w filozofii chodzi o styl albo logicznosc myslenia czy poznanie prawdy. Bo jak juz pisalem wielokroc czesto odnosi sie wrazenie ze filozofia staje sie tylko myslową zabawą opartą na regółach, co wiecej starajaca sie by zabawa sie nie skonczyla.

Cytuj
    Bez komentarza...
Hehe, pozwol ze odpowiem w Twoim stylu:
Kiedys zrozumiesz ;)

Deckert

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #57 dnia: Lipca 06, 2005, 11:16:04 am »
W całej naszej dyskusji na ten temat chodziło mi bardziej o to, że SF jest powiązane z teologią. Nieco odbiegliśmy (jak zwykle zresztą), od mojego posta "zaczepnego".

Chodziło mi o wasze zdanie w kontekście paradoksu jakim jest owo połączenie lub zależność występująca między Science-Fiction a teologią.

Co o tym sądzicie - może nie jest to wcale paradoks?

CU
Deck

dzi

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #58 dnia: Lipca 06, 2005, 11:29:41 am »
W pierwszym poscie wyraznie pisales o stosunku wiary do nauki.
Nie rozumiem w jaki sposob teologia powiazana jest z s-f.

Deckert

  • Gość
Re: Teologia a Science-Fiction
« Odpowiedź #59 dnia: Lipca 06, 2005, 11:32:53 am »
Właśnie przez przez wykorzystywanie w wielu dziełach SF wątków wybitnie poświęconych Bogu i wierze.