A właśnie, że brzydkie bladawce krzywdzą Gaję niszcząc ją i eksploatując jej zasoby naturalne w celu zaspokojenia sztucznie wykreowanych potrzeb, bez czego świetnie mogliby się obejść. I mimo, że człowiek jest częścią natury, ona sama chyba nie do końca zdaje sobie z jego istnienia sprawę, nie obchodzimy jej; jedynym co odczuwa są skutki naszej działalności.
Według głosicieli ekologizmu (jednej ze współczesnych doktryn politycznych) wzorem idealnego współżycia na linii człowiek – przyroda byli neandertalczycy, którzy brali z natury tylko to, czego faktycznie potrzebowali, nie naruszając jej równowagi. No, ale współczesnego społeczeństwa raczej się siłą na powrót do jaskiń nie zaciągnie. Ci sami ludzie negują też sens rozwoju technologicznego wychodząc z założenia, że lepiej żyć mniej wygodnie ale dłużej, niż dla paru lotów w kosmos (między innymi) kopać sobie grób (chodi o żywotność planety). Ta kwestia jest oczywiście bardzo sporna, bo nie wydaje mi się żeby faktycznie nie można było jednego z drugim pogodzić.
Jeden z głosicieli tej doktryny stwierdził, że wiek XXI będzie wiekiem ekologicznym albo nie będzie go wcale. I miał tutaj dużo racji. Zresztą dbanie o przyrodę nie jest takie trudne, gdyby tylko odpowiednio uświadomić społeczeństwo...
Na przykład w ten weekend oglądałam program o człowieku starającym się w jak najmniejszym stopniu naruszać swoją osobą równowagę środowiska naturalnego. Pracuje w Londynie, już nie pamiętam w jakiej firmie, biała koszula, krawat, marynarka, buty na wysoki połysk. Widząc takiego od razu staje przed oczami luksusowy apartament, do którego musi wracać wieczorem. Ale nie. Po skończonej pracy przebiera się, wsiada do autobusu i jedzie n kilometrów za miasto, gdzie wprost na runie leśnym rozkłada śpiwór – tam mieszka, jedynym co posiada jest plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami. Bardzo pozytywny facet.
Kończę, bo chyba za bardzo odbiegam od tematu