- i każdemu pasuje pod tę jego "własną prawdę".
Prawda zasadniczo jest albo nie jest. W sensie - zdarzyło się.
Interpretacje mogą być różne, niuansowania.. i w tym sensie masz rację. A że każdy dobiera sobie zdarzenia do własnej wizji, o innych wiedzieć nie chcąc, to też prawda - psychologiczna.
Czyli dziś, można założyć, każdy słyszał o pedofilii, a także o rozmaitych ekstremalnych, konkretnych jej wypadkach. A ja na przykład myślę do 30 czy 35 roku sądziłem, że pedofile to coś w rodzaju dinozaurów
Taa, nie wiem, czy posiadanie swoich dzieci bardziej uwrażliwia na temat, gdyż mimowolnie podkładamy je pod w sumie "obce" sytuacje? A gdyby tak "mój", "moja"?
W tym sensie trudniej myśleć o rzeczy na zimno.
Ale próbując, pedofilia jest stara jak nasza cywilizacja. Oczywiście nie mam na myśli dzieci-dzieci.. Ale w starożytnej Grecji relacja młody uczeń
"eromenos"- nauczyciel oparta o świadczenia cielesne była chyba czymś akceptowalnym. Ja ci przekazuję wiedzę wynikającą z wieku i doświadczenia, ty rozgrzewasz me ziębnące starcze członki swym młodym ciałem - to nie czysty cytat, ale tak z pamięci, uogólnienie czytanego.
I to padło - dziś, to zbrodnia na niewinnych.
Z trzech greckich obyczajności - nagość, homoerotyzm - się utrzymały i nikogo nie dziwią, a pedofilia odwrotnie.
Jaka przyczyna?
Może to element szerszego zjawiska? - dbałości o dziecko jako takiej? Wyniesienie dziecka na piedestał, dogadzanie mu? (to wszak olbrzymi segment handlu).
I nie da się dopieszczać dziecka w sensie kremików, zabawek, pudrów, pampersów, edukacji i innego chuchania-dmuchania a nie zmieniać wrażliwości na sprawy erotyczne.
Że może być krzywdzone "złym dotykiem".
To chyba odmieniło się niedawno?
Czytam sporo tekstów z przełomu wieków XIX-XX. Widać tę zmianę. Czytelnicy Prousta pamiętają, bo to zaraz na początku (więc nawet ci co się nie przebili te wieże kościoła z pięciu stron opiywane), zimny chów dziecka - wychowywanego z dala od rodziców, których spotkanie jest świętem, a już publiczny dotyk i okazanie emocji to niemal zbrodnia.
To warstwy wyższe, niżej dużo gorzej, że zacytuję relację z końca XIX wieku, z mieściny w okolicach Łodzi;
"Rozpędowscy żenili najstarszą, chrzcili dziewiątego chłopaka, a od Michalskich wynoszono spośród sześciorga żywego drobiazgu czwartego już aniołka.
Niech z Bogiem króluje
Dróźkę nam toruje
Oj, do nieba, do nieba!
Popłakała sobie matka z kumami, bo wiadomo - na aniołki idą najcichsze i najładniejsze dzieci. Takie już przeznaczenie. Wszyscy jednak rozumieli, że w izbie Michalskich zrobiło się luźniej. choćby nawet po troje i po czworo w jednym łóżku, to gdzie je ustawić? A stara znowu przy nadziei.Zresztą z tych wspomnień (Rudnickiego) najdziwniejsze, że wszystkie dzieci niezależnie od płci, do 5 roku życia biegały w sukienkach. Majtki były dziwowiskiem i budziły szydercze komentarze.
"Spódniczka na krótkiej koszuli, a latem to i bez tego, to większa oszczędność czasu i fatygi matki. Na ogół zdrowe dziecko załatwiało się na podłodze, albo latem na ulicy przed domem dość porządnie na stojąco. Jeśli coś się zatrzymało na barchanie, to raźnie wysychało, albo też wycierała matka gałganem, słomą, trawą - co było pod ręką, i po wymierzeniu uświęconego zwyczajem klapsa w pośladek pozostawiała sprawę dalszemu naturalnemu biegowi."Tak działo się niewiele ponad 100 lat temu. Zmiana szokująca. Ale chyba zanadto odbiegłem od głównego tematu... a może nie?
Czy ten niemiecki psycholog dziecięcy myślał racjonalnie? A wtedy zalecona metoda wydała mu się korzystna (bo te dzieci i tak są wykorzystywane?)
Czy może sam był pedofilem i korzystał?
Pojęcia nie mam jak mogla byś ścieżka myślenia. Tym niemniej - dziś sytuacja ewidentnie nie do przyjęcia.
Takie esy-moresy.