Q, to że napisano grube tomy nt. Bóg a poznanie to ja wiem, ale po pierwsze nie sądzę, żeby w nauce można było co do pryncypiów stosować "zgrubnościowe pojęcie" bo co to znaczy? Że jak coś nie pasuje to się naciąga, czy też wówczas się Pana Boga przywołuje?
Po drugie oczywiście może istnieć Bóg, który zapewnia naukowe poznanie, można jednak zadać przytomne pytanie, dlaczego przez taką mękę skoro jest wszechmocny? O ile samo założenie Boga jest względnie proste (istota działająca ponad fizyką) to już Bóg, który rzetelnie zapewnia naukowe poznanie wymaga wielu dodatkowych założeń. Na przykład takiego, że o ile obieca sobie, że z tej drogi nie zboczy to znaczy, że przestaje być wszechmocny. A skoro tak, to jeśli uważamy, że jest wszechmocny, to nie możemy zakładać, że tej drogi umożliwienia poznania nie zboczy.
Oczywiście, że metoda naukowa nie jest gwarantem poznania nieomylnego ani tym bardziej ostatecznego. Nie widzę jednak żadnej możliwości, aby dopuszczenie założenia Boga poprawiło ten stan rzeczy inaczej niż poprzez wiarę dopuszczającego, że tak się stanie.
Natomiast ten pseudo intelektualno-naukowy bełkot Michałkiewicza doprawdy mogłeś mi darować.