Nie wiem, co Koledzy czytają/oglądają, ale ja nie spotkałem się z sytuacją, pomijając pogadanki dla małych dzieci, gdzie za każdym razem definiuje się pojęcia opisane w każdej encyklopedii czy słowniku
maziek,
cały czas gadasz o taktyce, a tu chodzi o strategię - i to taką dalekosiężną. Pomyśl choćby o przewagach, jakie będzie miał ten, kto opanuje punkty libracyjne
ps
Bartosiak "pisany" dla wielu też jest ciężki, tak mi się przynajmniej zdaje. Może dlatego, że używa wielu terminów z tej geopolityki własnie, czy geostrategii, które w literaturze i dyskusjach na Zachodzie funkcjonują od dawna, a u nas są nowinką i do szerszego obiegu zostały wprowadzone własnie za sprawą książek Bartosiaka. Jest to po prostu dyscyplina, jedna z wielu, która ma swoje terminy, swoje sposoby itp.