W pewnym sensie nadprodukcja (i odpowiednio nadkonsumpcja) – jeśli nie brać pod uwagę towarzyszące jej zanieczyszczenie środowiska – to czynnik pozytywny. Gdyż „rozgrzewa” gospodarkę, stwarza nowe miejsca pracy. Zgadzam się, człowiek który napełnia swój talerz po brzegi, a potem wyrzuca jego zawartość na śmieci, przypomina świnię. No, a jeśli oderwać się od strony moralno-estetycznej – co w tym złego? Przecież zapłacił za to jedzenie, wzbogacił producenta żywności, dostawcę itd., a ci z kolei płacą pensję zatrudnionym pracownikom. Utylizacja owego jedzenia – to znowu miejsca pracy, możliwość dla prostego człowieka zarobić parę groszy na życie. Więc kto na tym stracił?
My wszyscy. Pan, Pani - społeczeństwo:)
Ależ to nie jest "tylko" zanieczyszczenie - to jest taka eksploatacja, że za chwilę zjemy własny ogon i nie będzie z czego produkować dla tych konsumentów żądnych dopływu towarów.
A przypuśćmy, owych nadkonsumentów nagle ogarnęła powszechna powściągliwość. Co będzie, w uproszczeniu? Wobec braku popytu producent zbankrutuje, dostawca splajtuje, zatrudnieni robotnicy wylądują na bruku, wpadną w nędzę. Wyrośnie poziom alkoholizmu i przestępczości ulicznej. Więc komu będzie dobrze?
Jeszcze wzrośnie?
Myślisz, że gdyby tym klanom przychody spadły o jakiś miliard czy dwa - zostaliby strasznie pokrzywdzeni?:
https://businessinsider.com.pl/finanse/handel/najbogatsza-rodzina-swiata-walmart-rodzina-walton-ranking-najbogatszych-rodzin-swiata/sxd2e97Na godzinę 4 mln dolarów? Potrafisz sobie to wyobrazić?
Powszechne ubóstwo i wstrzemiężliwość to, moim zdaniem, model jak najbardziej socjalistyczny. Podzas gdy nieumiarkowanie, rozpasana nadkonsumpcja cechuje raczej kapitalistyczny tryb życia. Nie wiem... Skoro już tertium non datur, wolę ten drugi. Jako mniejsze zło
Nie zgadzam się. W żadnym miejscu nie napisałam tutaj o powrocie do powszechnej nędzy. Kompletnie nie o to chodzi.
Poza tym sam system kapitalistyczny nie implikuje pozbycia się problemu ubóstwa.
Chodzi o racjonalne używanie tego, co jeszcze nam zostało i co jest do odratowania. Z głową. To nazywasz socjalizmem?
A bezmyślną konsumpcję (to już nawet nie jest konsumpcja, bo do niej nawet nie dochodzi - to jest paradoks!) - kapitalizmem?
Jeśli tak - to wybieram socjalizm
Poważniej - uważam, że to nie jest spór socjalizm kontra kapitalizm.
O ile pamiętam w tej biedzie i ubóstwie oraz implikowanej wstrzemięźliwości niszczenie środowiska, eksploatacja zgodnie z założonymi planami szła pełną parą. Nikt nie zaprzątał sobie głowy problemem śmieci, ścieków, wyziewów z kominów.
Myślę, że to spór zdrowy rozsądek, odpowiedzialność kontra głupota i krótkowzroczność. Tak jakoś;)
Szczerze powiedziawszy nie wiem jaka technologia mogłaby spełnić takie założenie: produkować na zmarnowanie...?
Taka, która zużyje mniej zasobów. Po prostu. Jeśli uda się wyprodukować 2x więcej tymi samymi zasobami, to problem będzie 2x mniejszy. Nie jest to nie wiadomo co - od 1900 plon z hektara wzrósł średnio 3 czy 4 razy (owszem, z większym zużyciem zasobów, ale nie tyle większym). Na edukację za bardzo nie liczę.
W sensie o tyle bardziej wydajne rolnictwo i hodowla? By sprostać i jeszcze marnować? Dla rosnącej liczby ludności? Bo terenów do upraw nam nie przybędzie. Wody też nie. Plus zmiany klimatyczne - co utrudnia całą sprawę.
No nie wiem:)
Ja jednak tłukłabym ludziom do głów to i owo;)
Nawiasem - np. jeszcze 20 lat temu wydawało się, że segregacja śmieci w Polsce to mrzonka - a jednak...może nie na maxa - ale działa.
To chyba chodzi o wytworzenie nawyków u ludzi - nie tyle oświatę;)