Ogólnie teorii spiskowych.
Chodzi mi o to że ostatnio nasiliły się akcje które takie i inne rzeczy jako spisek starają się przedstawiać.
To ze te banki by upadly, to maly pikus. Byloby zamieszanie, a potem naturalna stabilizacja. Straciliby akcjonariusze i troche depozytariusze. Najgorsze jest to, ze te pieprzone socjalistyczne rzady (takze ten spedalony >:( Brytyjski) postanowily "ratowac system finansowy" i wpompowac w te same banki, z tymi samymi pazernymi, krotkowzrocznymi managerami kupe forsy (w UK 500mld funtow), oczywiscie wycisniete z pracujacych podatnikow.
Ale to chyba temat do hydeparku?
Ostatnio dużo manipuluje się pojęciem kreacji pieniądza...
Pytanie: czy złoto jest prawdziwym miernikiem bogactwa, czy po prostu przodków błyskotki pociągały? ;]
Pytanie: czy złoto jest prawdziwym miernikiem bogactwa, czy po prostu przodków błyskotki pociągały? ;]
ech Q. wiesz, że studiuję materiałoznawstwo? ;]
za wikipedią "Jest trwałą, niemal niezniszczalną i akceptowalną w każdej epoce i miejscu formą kapitału."
a właściwości złota są realne. ono nie tylko się świeci :D
A ja czytałam ostatnio, że złoto nie było specjalnie cenione jako metal miękki, nieodpowiedni na broń czy narzędzia, dopóki Celtyberowie (celtoiberowie) zamieszkujący dzisiejszą Hiszpanię w okresie przedrzymskim (1000 - 500lat p.n.e.) nie stali się wspaniałymi złotnikami i ich wyroby zaczęły być niezwykle cenione i poszukiwane, zwłaszcza po "odkryciu" Hiszpanii przez Kartagińczyków - kupców.
Zaraz, zaraz...
Dlaczego mechanizm kreacji pieniądza to bzdura? To naturalny, zdrowy mechanizm ekonomiczny. Rozumiem, że może dziwić, iż pieniądze, które w wyniku jego działania nie powstają fizycznie, ale wirtulanie (stąd też może te uwagi o "pieniądzach tworzonych z niczego"), ale to nie znaczy, że... nie powstają. Trzymając się przykładu - nie ma nic złego w tym, że pan X deponuje pewną sumę pieniędzy, którą (pomniejszoną o rezerwy obowiązkowe) pożycza pan Y płacąc w sklepie, którego właściciel Z znów deponuje w banku i tak dalej... Tj. nie ma nic złego w tym mechanizmie, póki ci, którzy biorą pożyczki będą je spłacać, a jak wiadomo to jest przyczyna obecnego kryzysu, że dostawali je także ci, który tzw. credit scoring był tak niski, że nie powinni ich otrzymać (ten segment klientów ma zdaje się jakąś nazwę - "subprime" czy coś takiego).
Albo inaczej to tłumacząc - fizycznie istnieje fizycznie pewna ilość pieniędzy, natomiast wirtualnie krąży ich znacznie więcej. Ale wystarczy pomyśleć o pieniądzu (sam jestem ciekaw czy w ekonomii jest tego typu podejście) jako o "sposobie reprezentacji czasu" - w takim sensie, że osoba pożyczająca pieniądze, będzie musiała poświęcić odpowiednią ilość swojego czasu, by "odpracować" pożyczoną kwotę - a osób pożyczających pieniądze (czyt. posiadających swój czas mający określoną wartość) jest wielokrotnie więcej niż fizycznie istniejących pieniędzy, co (w idealnym świecie) powinno odpowiadać wirtualnie istniejącym pieniądzom.
Aha, też mi się nie podoba pomoc rządów w tej sytuacji - banki, które lekkomyślnie pożyczały pieniądze, to one właśnie powinny ponieść tego konsekwencje (a nie wszyscy).
miazo, nie twierdzę, że sam mechanizm jest zły, ale kiedy na rynku krąży (zaokrąglając w dół) 25 razy tyle pieniędzy niż jest ich "w istocie", to żyjemy wszyscy (i rozwijamy się) na gigantyczny kredyt. Dobrze to świadczy o naszym optymizmie (jak wiesz cenię optymizm), ale optymizm w takim stężeniu można już nazwać katastrofalną nierozwagą.Może nie napisałem tego dostatecznie jasno, ale myśl moja była taka, że na rynku właśnie wcale nie krąży X razy więcej pieniędzy niż jest w istocie, tylko tyle ile jest (w każdym razie trzymając się mechanizmu kreacji pieniądza). Po prostu myślisz o pieniądzu w bardzo staroświecki sposób - faktycznie kiedyś tak było, że obowiązywał tzw. parytet złota tj. "drukowane" pieniądze miały pokrycie w złocie i można było je na nie wymienić (pod warunkiem, że od razu kupiłeś kilka kilogramów czyli sztabę), ale obecnie już chyba nie ma państwa, które by to gwarantowało (wycofano się z tej koncepcji). Dlaczego akurat wymieniano na złoto - głównie ze względów historycznych, cech materiałowych złota (trwałość, etc.) i faktu, iż był to zasób niezwykle rzadki (więc w niekontrolowany sposób nie napływało na rynek psując jego wartość). No a dzisiaj takim zasobem - być może jedynym naprawdę ograniczonym i coraz bardziej rzadkim - jest czas.
Sytuację trochę komplikuje fakt, że najbardziej ucierpieliby na tym depozytariusze tych banków.No i bardzo dobrze - jakoś nie widzę, żeby w czasie gdy zyskują na lokatach lub w inny sposób dzielili się z resztą podatników. Wszyscy podejmujemy decyzje ekonomiczne i trzeba ponosić tego konsekwencje (a w szczególności płacić za brak wiedzy). Jak ktoś ma awersję do ryzyka, to kupuje wieloletnie obligacje państwowe (państwa upadają jednak dużo rzadziej niż banki), jak ktoś liczy na trochę większy zysk, to lokuje pieniądze na lokacie (i tu też ma wybór - są banki mniej i bardziej stabilne, jak kogoś kusi lokata 8-10% w "instytucji bankopodobnej" - droga wolna), jak ktoś chce ryzykować bardziej i marzą mu się wyższe stopy zwrotu, to kupuje akcje albo gra na kontraktach terminowych czy walutach.
Może nie napisałem tego dostatecznie jasno, ale myśl moja była taka, że na rynku właśnie wcale nie krąży X razy więcej pieniędzy niż jest w istocie, tylko tyle ile jest (w każdym razie trzymając się mechanizmu kreacji pieniądza). Po prostu myślisz o pieniądzu w bardzo staroświecki sposób - faktycznie kiedyś tak było, że obowiązywał tzw. parytet złota tj. "drukowane" pieniądze miały pokrycie w złocie i można było je na nie wymienić (pod warunkiem, że od razu kupiłeś kilka kilogramów czyli sztabę), ale obecnie już chyba nie ma państwa, które by to gwarantowało (wycofano się z tej koncepcji).
No a dzisiaj takim zasobem - być może jedynym naprawdę ograniczonym i coraz bardziej rzadkim - jest czas.
No i bardzo dobrze - jakoś nie widzę, żeby w czasie gdy zyskują na lokatach lub w inny sposób dzielili się z resztą podatników. Wszyscy podejmujemy decyzje ekonomiczne i trzeba ponosić tego konsekwencje (a w szczególności płacić za brak wiedzy). Jak ktoś ma awersję do ryzyka, to kupuje wieloletnie obligacje państwowe (państwa upadają jednak dużo rzadziej niż banki), jak ktoś liczy na trochę większy zysk, to lokuje pieniądze na lokacie (i tu też ma wybór - są banki mniej i bardziej stabilne, jak kogoś kusi lokata 8-10% w "instytucji bankopodobnej" - droga wolna), jak ktoś chce ryzykować bardziej i marzą mu się wyższe stopy zwrotu, to kupuje akcje albo gra na kontraktach terminowych czy walutach.
Rola państwa powinna ograniczać się jedynie do "ustalania zasad gry rynkowej", a nie aktywnego uczestnictwa wypaczającego zdrowe mechanizmy rynkowe.
No, a najlepszy sposób żeby zabezpieczyć się przed utratą oszczędności, to ich nie mieć. ;)
W każdytm razie sytuacja w której banki kreują pieniądz w takiej ilości niewiele różni się dla mnie (we wręcz barbarzyńskim uproszczeniu) od inflacji - tu i tam wprowadzamy na rynek gotówkę by na siłę powiększyć wzrost gospodarczy.Inflacja a kreacja pieniądza to kompletnie co innego, właśnie ze względu na czynnik czasu. (Upraszczając) Ta pierwsza to wrzucenie na rynek pięniędzy tu i teraz bez pokrycia w produktach i / lub usługach, co powoduje deprecjację waluty, ta druga rozłożona jest w czasie - w przyszłości powstanie tyle dóbr i usług, by pokryć wygenerowany pieniądz.
No i dochodzimy do paradoksu, że jesteśmy gotowi oddać swój przyszły czas za to by już teraz dostać dobra materialne, a najwięcej czasu mają menele, których zdolność kredytowa jest znikoma.Nie ma paradoksu, bo oczywiście nie chodzi o czas jako taki, ale wartość czasu - praca w nim wykonana przez specjalistę jest wielokrotnie więcej warta niż praca kogoś niewykwalifikowanego. I ten fakt powinien mieć odzwierciedlenie w zdolności kredytowej.
Ależ teoretycznie masz rację tylko, który rząd nie stanie na głowie by powstrzymać taką potencjalną falę niezadowolenia społecznego?A to już nie jest zarzut pod adresem mechanizmów rynkowych, tylko ułomności rządu (o czym akurat nie rozmawiamy ;) ).
No i tu wracamy do podobieństwa do inflacji - nie opłaca się gromadzić, opłaca się być w ciągłym biegu, wręcz kołowrocie. I wciąż kombinować jak przysłowiowy koń pod górkę. Nie wiem czy jest to zachęcająca perspektywa.No cóż, zawsze coś za coś - każdy ma swoją funkcję celu odnośnie tego, co robić z wypracowanym majątkiem (pozwalać mu pracować dalej na rachunku oszczędnościowym czy innej inwestycji vs konsumować go). Moje prywatne zdanie jest takie, że najlepiej można się zabezpieczyć na przyszłość inwestując część majątku nie w ryzykowne przedsięwzięcia, ale w dobrze wcześniej przemyślaną własną edukację - na tym trudno jest stracić.
ta druga rozłożona jest w czasie - w przyszłości powstanie tyle dóbr i usług, by pokryć wygenerowany pieniądz.
A to już nie jest zarzut pod adresem mechanizmów rynkowych, tylko ułomności rządu (o czym akurat nie rozmawiamy ;) ).
No cóż, zawsze coś za coś - każdy ma swoją funkcję celu odnośnie tego, co robić z wypracowanym majątkiem (pozwalać mu pracować dalej na rachunku oszczędnościowym czy innej inwestycji vs konsumować go). Moje prywatne zdanie jest takie, że najlepiej można się zabezpieczyć na przyszłość inwestując część majątku nie w ryzykowne przedsięwzięcia, ale w dobrze wcześniej przemyślaną własną edukację - na tym trudno jest stracić.
Akceptowalną i trwałą, zgoda. Ale na ile jest to kwestia naszych nawyków, bo jaki ze złota praktyczny pożytek?
A ja czytałam ostatnio, że złoto nie było specjalnie cenione jako metal miękki, nieodpowiedni na broń czy narzędzia, dopóki Celtyberowie (celtoiberowie) zamieszkujący dzisiejszą Hiszpanię w okresie przedrzymskim (1000 - 500lat p.n.e.) nie stali się wspaniałymi złotnikami i ich wyroby zaczęły być niezwykle cenione i poszukiwane, zwłaszcza po "odkryciu" Hiszpanii przez Kartagińczyków - kupców.
no na stal szybkotnąca to to się nie nadaje :D
ale przydaje się do produkcji kompjuterów i innych takich ;]
Pytanie: czy złoto jest prawdziwym miernikiem bogactwa, czy po prostu przodków błyskotki pociągały? ;]
Nie wiem...trzeba być chyba naiwniakiem by myśleć, iż zachód wsparł rozwój wschodu - charytatywnie.Może, może...ale jakoś nie słyszałem nigdy, że "Unia bierze".
Nawiasem - wypłata z budżetu, to co innego niż wypracowane zyski. To drugie nie jest darmową wypłatą.Jasne, ale by wypracować te zyski, cza było mieć dostęp do opisanych bonusów. Ja nie narzekam - układ jest układ, może być - ale ta otoczka propagandowa "ubogich krewnych którzy są na garnuszku i powinni wciąż dziękować".
Bo to nie Unia bierze tylko korpo i prywatne firmy. Dlatego?CytujNie wiem...trzeba być chyba naiwniakiem by myśleć, iż zachód wsparł rozwój wschodu - charytatywnie.Może, może...ale jakoś nie słyszałem nigdy, że "Unia bierze".
Za to hasło "Unia daje", nagminnie.
Jakoś nie widziałem na Oplach napisu, że ich niska cena i popularność jest dzięki taniej sile roboczej w Polsce.Może dlatego, że wcale nie jest taki tani?
Może, może...ale jakoś nie słyszałem nigdy, że "Unia bierze".Z punktu widzenia np. Polski, bezwzględnie daje. To co pisze olka. Gdyby nie pieniądze z Unii to do dziś - może, bo niekoniecznie - doszlibyśmy do tego "dobrobytu", co był za średniego Gierka. Przy czym możliwe to byłoby tylko przy autarkii, przynajmniej w tym sensie, że nasze zarobki to nie byłaby (po wymianie na twarde) 1/3 zarobków bogatych państw jak teraz, tylko 1/30 może, jak właśnie za Gierka (a może i było wtedy gorzej). Bez tej przeogromnej kasy nie byłoby dróg, infrastruktury itp. A że ta kasa w dużej mierze płynie do firm zagranicznych - to już ma różne powody, ale pierwszym jest to, że my nie mamy wiele takich firm albo ich większościowymi udziałowcami i tak są podmioty zagraniczne. Trzymając się tych dróg - budują je SKANSKA, STRABAG, BUDIMEX itd. - tak naprawdę budują je rodzimi podwykonawcy lokalni od łopaty poprzez piasek aż po sprzęt specjalistyczny i wysoką kadrę inżynierską - te firmy to w zasadzie "czapki". Dlaczego więc nie ma wielu takich rodzimych "czapek, skoro to takie proste? Nie wiem, może to jednak nie jest takie proste... albo chodzi jednak o pieniądze, tzn. o zdolności kredytowe takich firm, których nie da się stworzyć z niczego.
Z punktu widzenia np. Polski, bezwzględnie daje. To co pisze olka. Gdyby nie pieniądze z UniiTo chyba podstawowy błąd percepcyjny. Nie istnieje dychotomia Unia- Polska. Przynajmniej od 2004.
Jak to nie istnieje dychotomia? Straciliśmy suwerenność? Nie mamy granic :)No jasne. A co?
Państwo polskie wpłaca do Unii i otrzymuje wpłatę z Unii.Nie bądź księgowym (kreatywnym ;) ), w takim wąskim ujęciu to oczywista prawda, ale ale... pamiętasz "fenotyp rozszerzony" Dawkinsa?
Troszkę jakby mama rozdała dzieciom po 5 zł - na co dzieci i komu wydadzą, to już trudno winić mamusię.A jak nazywa się mama która na dzieciach zarabia? :-\
Możesz się zaciekle powstrzymywać od zakupowania towarów i usług niepolskich - to mniej "oddamy".Zejdźmy z wysokiego C (polskie-obce) - trzymajmy się ekonomii. Zwłaszcza, że czasy takie, nie wiadomo co jest czyje. Liczy się, gdzie podmiot płaci podatek, a nie - czyj on.
czasy takie, nie wiadomo co jest czyje.
Nie bądź księgowym (kreatywnym ;) ), w takim wąskim ujęciu to oczywista prawda, ale ale... pamiętasz "fenotyp rozszerzony" Dawkinsa?Sorry, że tak skrótowo - ale tego przecież nie neguję. Tym niemniej uważasz, że nic z tego nie mamy i lepiej byłoby, gdybyśmy do UE nie należeli? Mnie się zdaje, że byłoby dużo gorzej. Owszem, pieniądze przepływają, ale lepiej jak przepływają a w kieszeni zostaje 100 zł, niż jak nie przepływają ale w kieszeni świeci tylko dziura. Właściwe pytanie jest, czy PKB na tym zarabia, czy traci, w stosunku do hipotetycznej sytuacji, w której byśmy w Unii nie byli.
I o tym był przecież wyjściowy artykuł. Tylko o tym. Pieniądze przepływają ze Wschodu na Zachód.
Nie bądź księgowym (kreatywnym ;) ), w takim wąskim ujęciu to oczywista prawda, ale ale... pamiętasz "fenotyp rozszerzony" Dawkinsa? Sorry, że tak skrótowo - ale tego przecież nie neguję. Tym niemniej uważasz, że nic z tego nie mamy i lepiej byłoby, gdybyśmy do UE nie należeli? Mnie się zdaje, że byłoby dużo gorzej. Owszem, pieniądze przepływają, ale lepiej jak przepływają a w kieszeni zostaje 100 zł, niż jak nie przepływają ale w kieszeni świeci tylko dziura. Właściwe pytanie jest, czy PKB na tym zarabia, czy traci, w stosunku do hipotetycznej sytuacji, w której byśmy w Unii nie byli.
I o tym był przecież wyjściowy artykuł. Tylko o tym. Pieniądze przepływają ze Wschodu na Zachód.
Przypominam tylko, że Polska dopłaca do Unii około 10 mld euro rocznie, choćby z tytułu transferu zysków zachodnich firm działających w Polsce, a który wynosi rocznie co najmniej 15 mld euro, a to jest znacznie więcej niż otrzymujemy z UE (ok. 10 mld rocznie) i niewiele ponad 2 % PKB, co pokazuje, że członkostwo w UE nie ma dla Polski większego znaczenia gospodarczego, choć tracimy na nim co roku kilka procent PKB (https://niezalezna.pl/77480-koniec-zludzen-informacja-oficjalna-polska-juz-doplaca-dounii). Z tytułu członkostwa w UE ucieka bowiem z Polski rocznie ok. 15 mld euro a nasza składka unijna to jest dodatkowe ok. 5 mld euro rocznie, czyli że tracimy na członkostwie w UE ok. 20 mld euro rocznie a otrzymujemy z Unii zaledwie ok. 10 mld euro rocznie, czyli nasza strata netto to jest około 10 mld euro rocznie. Rok 2005 był pierwszym pełnym rokiem naszej obecności w UE, a składka jaką ostatecznie wpłaciliśmy wówczas do budżetu UE (a więc składka pomniejszona o zwroty dokonane przez Komisję Europejską), wyniosła 2,4 mld euro. Później sukcesywnie rosła w roku 2008 przekroczyła 3 mld euro (wyniosła 3,4 mld euro), by w roku 2013 osiągnąć poziom ponad 4,4 mld euro, a więc w ciągu 10 lat wzrosła o ponad 2 mld euro. Polska składka do budżetu Unii Europejskiej w roku 2017 r. wyniosła ok. 18 mld zł, czyli około 4,2 mld euro. To Polska jest więc potrzebna Unii, a nie Unia - Polsce .
Także: http://ruch-obywatelski.com/pieniadze/polska-musi-wyjsc-z-unii-jak-najszybciej-poniewaz-juz-do-niej-mocno-doplaca/
Sorry, że tak skrótowoJasność, ja też mam galopkę.
Tym niemniej uważasz, że nic z tego nie mamy i lepiej byłoby, gdybyśmy do UE nie należeli?Nigdzie tak nie napisałem. I, co przecież wiesz, tak nie uważam. Wprawdzie szacuję, że oni (umowność literacka) bardziej od nas per saldo wyciągnęli, ale też byli nam bardziej potrzebni, niż my im. Zatem ta nierównowaga poniekad usprawiedliwiona. Trzeba było jakoś dokonać...jak to się nazywa, w tym slangu? ;D
dziś np. stałem kilka godzin w korkach, które utworzyły się przy zbyt wąskim zjedzie z autostrady A2...Unia nakazuje nam budować drogi tranzytowe przez Polskę (Via Baltica, Via Carpatia etc.) , zamiast pozwolić nam zbudować drogi w okolicach Warszawy i w samej Warszawie.Dryndają mi drogi w okolicach Warszawy.
tak samo jak np. W. Brytania inwestowała w Indie, budując tam sieć kolejową, tworząc nowoczesny system bankowy, sprawną administrację etc. Ale to były inwestycje służące głównie kolonizatorom, tak samo jak dziś Unia buduje w Polsce drogi,Dla kompletności porównania dodaj, że Indusi zasiadali w brytyjskim parlamencie i mieli swych przedstawicieli na 10 Downing Street.
1. Nie używaj obraźliwych określeń w polemice a ogranicz się lepiej do argumentów merytorycznych.
2. Problemem nie jest nawet to, to, że Unia („Bruksela”) kazała NBP kupić papiery bezwartościowe, czyli obligacje państw UE, ale to, że od wejścia do UE w roku 2004 dług zagraniczny Polski wzrósł z około 100 mld euro w roku 2004 do obecnych około 400 mld euro, czyli czterokrotnie (https://tradingeconomics.com/poland/external-debt), a to na skutek zaciągania przez warszawskie władze pożyczek zagranicznych, które spłacają później, i to z lichwiarskimi odsetkami, wszyscy polscy podatnicy.
3. Dane Ministerstwa Finansów są tyle wiarygodne, co wiarygodny jest niedawny minister tego resortu a obecny szef NIK, czyli wiadomo kto.
4. Tak, zysk to przychód minus koszty, ale jak wiadomo Diabeł siedzi w szczegółach - im większa firma, tym ma lepszych księgowych i lepszych doradców podatkowych, a więc minimalizuje przychody a maksymalizuje koszta, aby uniknąć zapłacenia podatku.
5. Tak więc firma zagraniczna działająca w Polsce kupuje np. fikcyjne usługi np. informatyczne albo menedżerskie zagranicą, wywożąc w ten sposób z Polski kapitał. A polskie urzędy skarbowe są w takim przypadku bezsilne, gdyż te wielkie zagraniczne firmy zasłaniają się tajemnicą handlową, a poza tym, to wiemy jak nieskalanie uczciwi są polscy ministrowie finansów czy też szefowie administracji skarbowej.
6. Także: Nie jest prawdą, że firma może zrobić co chce z zyskiem - powinna zapłacić od niego podatek oraz gdyby Polska była niepodległa, to zagraniczna firma musiałaby wystąpić o pozwolenie na wywóz choćby tylko części tego zysku poza Polskę. Ale jeśli Polska jest w UE, to zagraniczne firmy działające w Polsce mogą wywozić cały zysk zagranicę (do innych państw Unii) i co więcej, nawet jeśli nie wykazują one zysku, to i tak mogą wywozić swoje przychody zagranicę.
7. Firma musi mieć pieniądze na koncie na pokrycie bieżących wydatków. Często pokrywa ona te wydatki z kredytu, ale to jest osobna sprawa.
8. Na koniec - Oczywiście, że Unia nie tylko z Polski ciągnie zyski, ale też ona w Polsce inwestuje - tak samo jak np. W. Brytania inwestowała w Indie, budując tam sieć kolejową, tworząc nowoczesny system bankowy, sprawną administrację etc. Ale to były inwestycje służące głównie kolonizatorom, tak samo jak dziś Unia buduje w Polsce drogi, ale nie tam gdzie są one Polakom najbardziej potrzebne (dziś np. stałem kilka godzin w korkach, które utworzyły się przy zbyt wąskim zjedzie z autostrady A2). Unia nakazuje nam budować drogi tranzytowe przez Polskę (Via Baltica, Via Carpatia etc.) , zamiast pozwolić nam zbudować drogi w okolicach Warszawy i w samej Warszawie. Ale tak to jest, jak się jest zależnym od zagranicy, kiedy kluczowe decyzje dotyczące Polaków nie są podejmowane w Warszawie, a w Brukseli, Berlinie i Paryżu a także w Waszyngtonie.
P.S. Państwo powinno zadłużać się tylko chwilowo podczas recesji w celu wyciągnięcia gospodarki z dołka. Zadłużanie się państw podczas fazy koniunktury jest zaś wielkim błędem, ale jak to już dawno temu wyjaśnił pewien mądry niemiecki a mocno brodaty Żyd (tak zresztą nielubiany przez elity rządzące tzw. Zachodem), w swym, jakże wciąż aktualnym, dziele p.t. „Walki Klasowe we Francji” (www.marxists.org/polski/marks-engels/1850/wkwf), rządy państw kapitalistycznych (nie ważne tu jest jakiej orientacji – od socjaldemokracji i „zielonych” po konserwatystów i liberałów) zadłużają się w prywatnych bankach czyli na tzw. rynku finansowym (w przypadku rządu Grecji, Portugalii czy Polski głównie u bankierów zagranicznych) tylko dla tego, że rządy te są zależne od bankierów, a nie ma przecież dla bankierów lepszego dłużnika niż rząd albo lokalny samorząd, który przecież praktycznie zawsze (prędzej czy później) spłaca swoje długi pieniędzmi podatników, a więc też i moimi oraz twoimi - czy tego chcemy, czy też nie. Na tym polega przecież tzw. burżuazyjna demokracja, w której znów żyjemy w "niepodległej" Polsce od roku 1989.
4. Tak, Unia jest zła, bo stałem w korku, gdyż budujemy autostrady na krańcach Polski, dla tranzytu przez Polskę, zamiast budować drogi dla Polaków w środku Polski, czyli tam gdzie jest w Polsce największe natężenie ruchu drogowego
Nazwa projektu | Wartość projektu | Dofinansowanie z EU | Udział % |
Budowa drogi ekspresowej S7 Radom (Jedlińsk) - Jędrzejów, odc. obwodnica Radomia | 899 333 011 | 401 836 650 | 44.7% |
Budowa autostrady A2 na odcinku obwodnicy Mińska Mazowieckiego. | 761 657 931 | 450 307 843 | 59.1% |
Budowa obwodnicy Góry Kalwarii w ciągu dk 50 i 79 | 419 850 219 | 254 220 472 | 60.6% |
Budowa obwodnicy Gąbina w ciągu drogi wojewódzkiej nr 577 relacji Łąck - Ruszki na terenie m. Gąbin | 50 000 000 | 40 000 000 | 80.0% |
Budowa obwodnicy śródmiejskiej Wyszkowa - etap III i IV | 32 773 882 | 17 565 983 | 53.6% |
Budowa obwodnicy Żyrardowa w ciągu drogi krajowej nr 50 | 267 816 167 | 188 018 312 | 70.2% |
Budowa obwodnicy Serocka w ciągu drogi krajowej NR 61 | 230 324 126 | 141 810 577 | 61.6% |
Budowa obwodnicy południowej w Radomiu | 199 923 114 | 101 185 466 | 50.6% |
Budowa obwodnicy Mszczonowa w ciągu drogi krajowej nr 50, Etap II | 97 696 478 | 72 759 339 | 74.5% |
Budowa wewnętrznej obwodnicy miasta Siedlce | 50 505 439 | 42 903 233 | 84.9% |
Budowa łącznika pomiędzy Rondem Wojska Polskiego, a węzłem obwodnicy północno-zachodniej „Bielska” wraz z budową węzła „Boryszewo” na połączeniu trasy z ul. Otolińską na terenie Gminy Miasto Płock – Etap I | 38 902 669 | 28 729 076 | 73.8% |
Poprawa układu komunikacyjnego miasta Płońska - budowa drogi gminnej projektowanej obwodnicy w Płońsku od ul. Targowej do ul. Klonowej wraz z przebudową ulicy Klonowej | 17 883 007 | 14 085 930 | 78.8% |
Budowa południowej obwodnicy miasta Wołomin - etap I | 7 914 559 | 6 013 183 | 76.0% |
Budowa obwodnicy śródmiejskiej Wyszkowa - etap II | 7 576 434 | 6 005 046 | 79.3% |
Budowa i przebudowa obwodnicy Strzegowa wraz ze sposobem odwodnienia na odcinku od km 0+000,00 do km 1+790,09. | 3 581 890 | 2 990 826 | 83.5% |
Budowa drogi gminnej Południowej Obwodnicy Jedlińska | 3 824 141 | 2 421 625 | 63.3% |
Budowa drogi ekspresowej S-8, odcinek: Radzymin-Wyszków wraz z obwodnicą Wyszkowa | 840 689 378 | 598 181 911 | 71.2% |
Przebudowa DK Nr 7 do parametrów drogi ekspresowej na odc. obwodnicy Grójca | 225 240 076 | 159 944 760 | 71.0% |
Budowa obwodnicy Arynowa na drodze nr 50 | 49 391 814 | 32 892 985 | 66.6% |
Budowa obwodnicy - ul Bohaterów Warszawy, ul Bohaterów Westerplatte w mieście Ostrołęka | 34 255 276 | 25 691 457 | 75.0% |
Budowa obwodnicy śródmiejskiej Wyszkowa - etap I | 3 786 199 | 2 582 772 | 68.2% |
Budowa drogi ekspresowej S2 odc. w. Puławska – w. Lubelska (bez węzła) | 4 074 761 038 | 1 696 091 569 | 41.6% |
Budowa drogi ekspresowej S17 Warszawa – Garwolin, odc. w. Lubelska - Garwolin | 1 245 288 090 | 618 460 584 | 49.7% |
Budowa drogi ekspresowej S7 Olsztynek – Płońsk, odc. Nidzica - Napierki | 620 273 220 | 296 077 413 | 47.7% |
Budowa i rozbudowa drogi wojewódzkiej nr 747 od skrzyżowania z drogą krajową nr 79 wraz ze skrzyżowaniem w m. Lipsko do drogi wojewódzkiej nr 754 | 54 515 057 | 30 873 864 | 56.6% |
RAZEM | 10 237 763 213 | 5 231 650 875 | 51.1% |
To tylko pokazuje, gdzie ludzie są najbardziej i najmniej naiwni i najbardziej tym samym jak są oni podatni na reżymową, pro-unijną propagandę.
1. Znów czepiasz sie do nieistotnych dupereli?
2.1. Te drogi można było znacznie taniej i szybciej wybudować bez dotacji z UE, bez kosztownego ulegania naciskowi ekoterrorystów i pseudo-obrońców przyrody finansowanych i popieranych przez Unię
Poniższe odcinki dróg (wyliczam tu tylko najważniejsze), służą zaś głównie tranzytowi przez Polskę a nie Polakom
A więc: BILANS naszego członkostwa w UE wynosi jak dotąd minus 460 mld euro czyli prawie tyle co PKB Polski w roku 2018, który wynosił wówczas około 496 mld euro.
(Na tzw. X Kongresie Obywatelskim Mateusz Morawiecki zaznaczał, że negatywne dla polskiej gospodarki jest zjawisko jak najbardziej legalnego wypływu kapitału z Polski na zagraniczne konta. – „Mówimy o kwocie ok. 90 mld zł rocznie”, czyli co najmniej około 20 mld euro rocznie.)
Wystarczy?
Morawiecki jest historykiem i pomimo wieloletniej pracy w banku ciągle jest ignorantem w sprawach ekonomicznych (co zostało wykazane chociażby tutaj). Uchodzi mu to na sucho pewnie tylko dlatego, że jego elektorat jest jeszcze mniej rozgarnięty. Masz prawo używać źródeł według własnego uznania, ale nie dziw się, że są tacy, którzy tego nie kupują.-Gazeta Wyborcza nie jest obiektywnym źródłem.
Też nie wnikając w meritum dyskusji.
:-\Też nie wnikając w meritum dyskusji.
Z Encyklopedii Fantastyki:
-Gazeta Wyborcza nie jest obiektywnym źródłem.
-Bycie z wykształcenia historykiem, nie przeszkadza w posiadaniu innej wiedzy.
-zatem uzupełnię kwestie wykształcenia obecnego premiera;
Unia wymusiła na nas wprowadzenie podatku pośredniego czyli VAT, który jest podatkiem nałożonym na konsumpcję, a więc ograniczającym popyt a co za tym idzie zmniejsza on tempo rozwoju naszej gospodarki.
Ziemkiewicz, aCóż, myli Sheckleya z Harrisonem w temacie zielonej pożywki.
W Lidlu sprzedają mięso vege, które jak zrobić na nim spaghetti albo hamburgery to jest trudne do odróżnienia. Zalicytowałbym, że większość by się nie gapnęła nie powiadomiona ;) .:D co prawda, to prawda ...zapomniałem dodać ważny element...musi być jeszcze pikantny sos ,najlepiej pomidorowy, taki co drzewiej pakowano weń szproty.
Cóż, myli Sheckleya z Harrisonem w temacie zielonej pożywki.
Sama teza - banał.
Wzruszyła mnie skala i zakres wspomnianego errora.Miłość potrafi wiele wybaczyć.
A ten prominentny to gdzie?
zatem jeśli masz do niego jakiś kontakt to mu to napisz.
Sam napisz w komciu albo na tłiterze.Wzruszyła mnie skala i zakres wspomnianego errora.Miłość potrafi wiele wybaczyć.
Ze wzruszeniami jednak uważaj, bo serduszka szkoda. :)
Nikt nie twierdził, że to duży błąd. Jednak takie errory zdarzają mu się częściej i bywają poważniejsze. Ostatnio o kilkaset odmłodził pewnego filozofa...bodaj Tomasza z Akwinu i przeniósł do oświecenia, zresztą może innego? - nie jestem jego aniołstóżem. Ale było to kłujące. Mam wrażenie, że za dużo wziął na grzbiet - nie da się codziennie tłuc filmików na wysokim poziomie, pisać książki etc. Chyba za bardo ufa swojej pamięci. Tym niemniej skoro będąc polonistą i mając się za literaturoznawcę (fakt, od XIX wieku) jest ambicja prowadzić akademie i inne "wykłady" na poważnie, takie błędy bardzo psują całość. Lubi posługiwać się ludowymi przysłowiami, zatem niech przypomni sobie to o łyżce. Nic do gościa nie mam i piszę to z życzliwości, zatem jeśli masz do niego jakiś kontakt to mu to napisz.