Nie ma na to rady. Turbina obraca się z tak zawrotną prędkością, że nawet mały ptak powoduje jej zniszczenie. Poza tym automatyka wyłącza silnik, jeśli wykryje nienormalną pracę, bo turbina, która się rozsypie na skutek siły odśrodkowej działa jak bomba odłamkowa (tak spadły lotowskie Iły Kopernik i Kościuszko). Ujawnili nagrania z wieży - kiedy jeszcze Su kołował na pasie prowadzący ostrzegał przed foliową torbą przewiewaną przez wiatr - więc takie sprawy traktuje się nad wyraz poważnie.
Zresztą - ostatni Concorde spadł, bo do silnika przy starcie został zassany kawałeczek metalu, który odpadł z wcześniej startującej maszyny... itd. Można wymieniać.
W normalnym locie nie stanowi to problemu. Nawet samolot jednosilnikowy jest zdolny wylądować awaryjnie bez silnika. W przypadku Su-27 są dwa potwory dające z dopalaniem ciąg łączny ciąg 24 tony, przy masie samolotu (zmniejszonej na potrzeby pokazu) jakieś 18 ton. Su-27 może więc lecieć pionowo w górę - póki atmosfera nie rozrzedzi się zanadto. A żeby to samo Su tak po prostu normalnie leciało przed siebie wystarczy zapewne z 5 ton, więc jeden silnik to aż nadto.
Jednak przy starcie i akrobacjach nie ma zapasu bezpieczeństwa i jeśli silnik nie może z siebie dac tyle, ile założono - to samolot spada. Co do powodów samej katastrofy to przekonałem sie jak subiektywna jest pamięć ludzka. Ja zapamiętałm samolot, który przeleciał całą dlugość pasa na grzbiecie (jak na focie powyżej) a następnie łagodnie odwrócił się na brzuch i szerokim wirażem 180 stopni wyszedł poza pas ponad las. Widziałem jak łagodnie obniża lot aż wreszcie skrył się za wierzchołkami drzew. Zaniepokoiło mnie to - ale Sznuk dalej komentował jakby nigdy nic, uznałem, że ponieważ siedzą kilka metrów wyżej na platformie po prostu go widzą i że to uzgodniony manewr i za chwilę wystrzeli w (naprawdę ogłuszającym) ryku silników... Sznuk dalej gadał o historii powstania Su - a tu nagle taka brzydka, czarna purchawa... Niestety bez dwóch spadochronów...
Na video natomiast widać, że w trakcie tego wirażu Su nabierało wysokości i kręciło beczki - i nagle dość stromo i w pozycji jak wahadłowiec przy wlocie w atmosferę spadło w las. Podejrzewam, że na chwilę skupiłem się na aparacie, bo w tym momencie samolot był z kilometr ode mnie - dlatego umknęły mi te beczki i nabieranie wysokości. Dlaczego jednak ja zapamiętałem opadnie samolotu jako bardzo łagodne i długo trwające - a na video widac, że stało się to raczej gwałtownie - tego nie potrafię sobie wytłumaczyć... Nie da się tego uzasadnić nawet innym punktem obserwacji.
Taka pozycja przy spadku (olbrzymi kąt natarcia) sugeruje przeciągnięcie a więc całkowitą utratę siły nośnej. Su w czasie pokazu miał wykonać kilka manewrów, kiedy celowo doprowadza się do takiej sytuacji - m.in. ślizg na ogon. Normalnie dwa potężne silniki szybko rozpędzają samolot do prędkości, w której skrzydłą znów funkcjonują. Takie manewry wykonuje się na dużej wysokości. W przypadku awarii silników samolot powinien opuścić dziób w dól i lotem ślizgowym nabrać takiej prędkości, aby mógł wyrównać nad ziemią i wylądować. W tym wypadku (to moje domniemanie) zawiodły oba silniki (co być może oznacza, że nie ptak był przyczyną), a samolot był zbyt nisko, by się ratować. Trzeba podkreślić, że w chwili awarii samolot nie wykonywał żadnych akrobacji skutkujących utratą siły nośnej, po prostu stracił ciąg w niedogodnym momencie. Samolot leciał zbyt nisko,wolno i nie miał jak się rozpędzić.