Sądzę, że rację ma Michnik. Bo jest dostatecznie stary. Wtedy były zwyczajnie inne czasy i jeśli ktoś tego nie przeżył (to znaczy czasów, nie molestowania zaraz) to nie jest w stanie sobie tego dobrze zwizualizować. Takie porównanie ostatnio przeczytałem w zupełnie innym temacie (zastanawiam się czy to napisać, bo jest o wsadzaniu rury w gardło, ale to zupełny przypadek a nie skojarzenie, a porównanie dobre):
- Czy miał pan gastroskopię?
- Nie, ale wiem na czym to polega.
- Zapewniam Pana, że póki nie wsadzą panu rury w gardło nie dowie się pan, na czym to polega.
Takie były czasy, że rodzice sami ukrywali takie przypadki, nie przyjmowali ich do wiadomości, tłumaczyli dzieciom, że im się tylko zdawało, ksiądz był święty, kościół był święty itd. i biskup Wojtyła działał tak, jak uważał że przyniesie to najmniej szkód wszystkim po kolei z dziećmi zresztą włącznie. Czyli standardowo. Wszystko było właśnie tak ustawione. Oczywiście to było złe, jak wypędzanie diabła z kobiety poprzez spalenie jej na stosie. To było złe i dobrze, że się zmieniło, ale jeśli się o coś czepiać Wojtyły to raczej tego, że nie zrobił wiele aby ten system zmienić za wszelką cenę, kiedy już osiadł na stolcu piotrowym. Wcześniej był jednak tylko trybikiem w mechanizmie. Aczkolwiek obecnie patrząc na Franciszka to mam wrażenie, że najściślej dopasowany trybik bez żadnego luzu, którym poruszają tylko te na dole, jest na samej górze. Tak, czy siak, ocena wczesnego Wojtyły z dzisiejszego punktu widzenia jest równie sensowna co ocena palenia na stosie czarownic z punktu widzenia obecnego KK (PS, dodam dla jednoznaczności - KK - kodeks karny).