Oczywiście są dwie możliwości: pomyłka kilku osób na raz albo cud. Jest więc o czym gadać?
Jest jeszcze i trzecia (czwarta licząc tą, którą dzi wskazał ): nie wiemy jeszcze wszystkiego o funkcjonowaniu naszych organizmów, ale czy trzeba tę dziurę z miejsca cudami łatać?
Ty ciągle, uparcie nie rozumiesz o czym ja mówię. Być może nie mogę się wysłowić. Powiedzieliście Ty i Term, że cud by Was przekonał do wiary. Macie naukowe podejście do sprawy, jest efekt eksperymentu, oddziaływanie (cud) - jest jego nośnik, pole (wiara). Zapytałem się więc Was, jaka jest definicja cudu. Okazało się, że nie potraficie jej podać - jak więc możecie twierdzić, że cud przekonałby Was do wiary, skoro nie możecie nawet rozeznać, że on nastąpił? Mało, że nie możecie w konkretnym przypadku, to nie jesteście w stanie w ogóle podać jakiegokolwiek, nawet najbardziej nierealnego (w sensie naszych obecnych technicznych możliwości) eksperymentu myślowego, pozwalającego rozróżnic cud od naturalnego biegu rzeczy. Pytam się więc, czy jest o czym gadać?
W takim razie przeszliśmy z teorii do praktyki. Mamy taki przypadek, trup ożył. To jest dobry przypadek, bo zgon został naukowo stwierdzony, nie przez jednego a kilku ludzi, przeszkolonych dokładnie w tym kierunku, posiadających wieloletnią praktyke, reprezentujących rózne specjalności medyczne oraz za pomocą specjalistycznej aparatury, a także w ramach procedur za pomoca których tysiące są uznawane za ustawowo martwe. Ja od razu wiedziałem, że i tak nie ma o czym gadać, bo znów nie wiadomo, czy to cud, czy pomyłka, czy po prostu jakieś bardzo nietypowe zachowanie organów tego nieszczęśnika.
Tak więc, dla jednych - wierzących - będzie to cud, dla innych - sceptyków - będzie to dowód na ograniczoność naszej wiedzy, lub po prostu niski poziom służby zdrowia. Do uznania cudu potrzeban jest więc wiara, niezależnie z jakich okopów się wychodzi (sceptycyzmu czy wiary). Jeśli ktoś nie jest wierzący (chocby w sposób potencjalny, nieuświadomiony), nie uzna cudu. Z kolei dla wierzącego niekoniecznie ekstraordynaryjne wydarzenia są cudem - może on uważać, że ogólnie wszystko "podszyte" jest nadrealnością.
Z resztą, o co w koncu chodzi, ustalmy to. O to, jakie kto poglądy wyznaje, czy o to, jakie są skutki wyznawania tych poglądów?
Jeśli piszesz Term:
Gdyby wszyscy zgodzili się choćby na agnostycyzm religijny, to wystarczałoby mi to w zupełności.
- to znaczy, że obchodzi Cię, co ludzie myślą "w środku". A w zasadzie po co? Uważasz, że się mylą i chcesz ich nawracać? Przecież byłoby to ściśle religijne nawracanie, skoro jak (IMHO) wykazałem wyżej, nie masz nie tylko dowodów ale nawet dobrej naukowej definicji na podparcie swoich twierdzeń.
Bo rozumiem dyskusję na tematy takie: wiara prowadzi do zachowań niecelowych z punktu widzenia społeczeństwa. To teza, a teraz odpowiednie, dające sie zmierzyć dowody, bo fanatyzm, bo zamiast się leczyć modlił sie, bo zamiast płodzić dzieci poszedł na księdza itd...