Na temat
Einsteina:
Poczucie, że ponad wszystkim, czego możemy doświadczać, jest też coś, czego nasze umysły nie potrafią ogarnąć, czego piękno i subtelność nie ukazuje się nam bezpośrednio i co z trudem poddaje się refleksji, jest religijnością. W tym sensie jestem człowiekiem religijnym (Einstein)"
W nawiązaniu do powyższego, Dawkins pisze:
(Dawkins: "W takim sensie ja również jestem człowiekiem religijnym, z tym jedynie zastrzeżeniem, że <<czego nasze umysły nie potrafią ogarnąć>> nie musi oznaczać, że pozostanie to na zawsze <<niepojęte>>. Wolę jednak nie nazywać tego religijnością, gdyż byłoby to mylące. Więcej, byłoby to szkodliwe, jako że dla olbrzymiej większości ludzi ,,religijny '' oznacza ,,nadprzyrodzony''. Doskonale wyraził to Carl Sagan: <<[...] jeśli pod pojęciem "Boga" rozumieć zestaw praw fizycznych, które rządzą Wszechświatem, to taki Bóg bez wątpienia istnieje, ale trudno uznać go za emocjonalnie satysfakcjonującego [...] Przecież nie ma sensu modlić się do prawa grawitacji.>>")
Podpisuję się pod Dawkinsem rękami i nogami. Mam nadzieję, że to odpowiada na docinek
dzi, że jestem człowiekiem religijnym. Jestem nim wyłącznie w powyższym sensie. To na pewno nie ten sens, który się tu nam imputuje.
Więcej z Einsteina:
To oczywście kłamstwo, co przeczytałaś o mojej religijności; kłamstwo, które jest raz po raz powtarzane. Nie wierzę w osobowego Boga i zawsze otwarcie się do tego przyznawałem. Gdybym jednak musiał znaleźć w sobie coś, co miałoby aspekt religijny, to byłaby to bezgraniczna fascynacja strukturą świata, jaką ukazuje nam nauka"
(z listu Einsteina do wielbicielki. Einstein w cytatach, s. 165)
Jestem głęboko wierzącym ateistą. [...] Jest to poniekąd zupełnie nowy rodzaj religii.
Nigdy nie przypisywałem Przyrodzie celowości, zamiarów ani jakichkolwiek innych cech, które można by uznać za antropomorficzne. Widzę przede wszystkim jej wspaniałą strukturę, którą pojmujemy w bardzo ograniczonym stopniu, a która z konieczności wywołuje u każdego myślącego człowieka poczucie znikomości. Stanowi to iście religijne przeżycie, które wszakże nie ma niczego wspólnego z mistycyzmem.
Koncepcja osobowego Boga jest mi zupełni obca i uważam ją wręcz za naiwną.
(Przedostatnie zdanie z dedykacją dla
Nexusa.
Teraz jeszcze jeden cytat z Dawkinsa; wrzucam go z powodów, których można się domyśleć - taktyką przyjętą tu przez
dzi i
Nexusa jest rozmemłanie wszystkiego, tak, że ateiści mają być religijny, religijni mają być niczym nie różni od ateistów, tylko trochę mądrzejsi, bo mają choinkę na święta, etc.
Here it goes.
Zajmijmy się więc przez chwilę kwestiami terminologicznymi. Teista wierzy, że istnieje nadnaturalna inteligencja; byt, który oprócz swojego najważniejszego dzieła, jakim było stworzenie świata, wciąż pozostaje w tym świecie immamentnie obecny, nadzorując go i wyznaczając losy stworzonych przez siebie istot. Na ogół w teistycznych systemach wierzeń bóstwo bezpośrednio uczestniczy w życiu ludzi. Odpowiada na modły, wybacza grzechy lub je karze, poprzez cuda ingeruje w bieg ludzkich spraw, ocenia dobro i zło naszych uczynków, wiedząc zawsze, kiedy je popełniamy (a nawet, kiedy tylko myślimy o tym, by je popełnić).
Deista co prawda także wierzy w nadprzyrodzony inteligentny byt, ale przyjmuje, że jego aktywność w zasadzie ograniczyła się do ustanowienia praw rządzących światem. Bóg deisty nie ingeruje w bieg ziemskich spraw, a już na pewno nie przejmuje się jakoś szczególnie ludzkimi problemami.
Panteista nie wierzy w ogóle w jakiegokolwiek Boga, w jakikolwiek nadprzyrodzony byt. Dla niego Bóg jest synonimem Natury, Wszechświata, czy wreszcie praw nim rządzących; pojęciem pozbawionych wszelkich nadnaturalnych konotacji.
Różnica między deistami a teistami polega na tym, iż Bóg tych pierwszych nie wysłuchuje modlitw, nie zajmuje się grzechami ani wyznaniami winy, nie czyta w naszych myślach i nie ingeruje w bieg ziemskich spraw przez arbitralnie dokonywane cudy. Natomiast od panteistów deiści różnią się tym, że ich Bóg pozostaje jednak jakąś odrębną inteligencją o wymiarze kosmicznym, nie zaś - do czego w zasadzie sprowadza się panteizm - poetycką metaforą czy synonimem praw rządzących Wszechświatem. Panteizm to w gruncie rzeczy taki nieco podrasowany ateizm, podczas gdy deizm to rozwodniony teizm.