No wlasnie. Po wszystkich wykladach i zajeciach z filozofii jedynie przyjalem do wiadomosci, ze zdarzenia nastepuja po sobie, a nie na skutek, ale dla mojego nawyklego do skutkowo-przyczynowego myslenia mozgu jednak jest to niezrozumiale i zgadzam sie z Q.
Niemniej czasem odbieranie zjawisk inaczej, niz wydaje sie to zgodne ze zdrowym rozsadkiem bywa bardzo ksztalcace i pozyteczne (patrz wszystkie nielogicznosci kwantowe, ktore jednak wystepuja, choc sa nie odbieralne na poziomie makroskopowym), wiec wydaje mi sie, ze temat "wart jest przemyslenia" :-)
Owszem. Jest to wszystko fascynujące, a "spoglądanie" na różne sprawy z innych poziomów/punktów widzenia np. uświadamianie sobie, że ściana którą mam przed sobą to tak naprawdę zbiorowisko połączonych atomów, a te atomy znów itd.
Z czego w końcu wychodzi, że mam przed sobą coś na kształt pustki bywa fascynujące...
Tak jak z drugiej strony uświadamianie sobie, że "niebo gwiażdziste nade mną" składa się z cholernie od siebie pooddalanych wściekle gorących kul, z którch każda jest znacznie większa od Ziemi, a część może mieć własne układy planetarne. Że część z tych punkcików to nawet nie kule, a ich wielkie zbiorowiska - galaktyki, itd.
To pięknie uczy pokory i nieodmniennie zdumiewa. Einstein nazywał takie przeżycie wręcz religijnym...