Autor Wątek: "Space - The Final Frontier"  (Przeczytany 170200 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #75 dnia: Stycznia 21, 2018, 07:33:35 pm »
Heh, wygląda na to, że muszę (nieco) zweryfikować stosunek do grzybków z "Discovery".

Otóż te wszystkie kosmiczne grzybnie itd. bazują na tezach z książki:
https://www.amazon.com/Mycelium-Running-Mushrooms-Help-World/dp/1580085792
Pewnego dość głośnego pana (jeden z protagonistów serialu wziął po nim nazwisko):
http://www.fungi.com/about-paul-stamets.html
Który wygłaszał swoje credo na TED 2008*:
https://www.youtube.com/watch?v=XI5frPV58tY
https://www.ted.com/talks/paul_stamets_on_6_ways_mushrooms_can_save_the_world/transcript

* Szybkie streszczenie poglądów jego też się znajdzie:
http://scienceblogs.com/universe/2011/07/17/living-in-a-mycelial-world/

Owszem, wygląda mi to na pogranicze fringe science i pseudonauki (choć facet ma niewątpliwe dokonania badawcze), ale z drugiej strony sądzę, że jest dość spójne (i intrygujące) by stanowić godziwą podstawę dla wizji science fiction (a sam Stamets mógłby robić za kolejnego z gości Tichego, albo zajmować salę obok tego z "Prawdy", jak nic).
Szkoda, że opierający się na owej podstawie serial - choć poziom nieco poprawił - wciąż jest czymś na kształt telewizyjnego blockbustera o pozbawionych spójnej (nie mówię już o jej jakimkolwiek pogłębieniu) psychiki bohaterach i niekoherentnej fabule (znaczy: wciąż pozostaje najsłabszą jak dotąd serią "ST").
« Ostatnia zmiana: Stycznia 21, 2018, 08:38:15 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #76 dnia: Sierpnia 14, 2018, 01:03:24 am »
Odgrzeję, bo trochę się w "StarTreku" ostatnio zdarzyło. Pierwsze sezony obu nowych serii okazały się całościowo tak słabe, jak po obejrzeniu pierwszych ich odcinków pisałem (choć - jeśli wierzyć vox populi z IMDB - późniejsze epizody są w oczach statystycznego oglądacza lepsze od wczesnych)*. Niemniej... stał się cud ;) i przedstawiciele wytwórni postanowili wsłuchać się w głos widowni, w efekcie czego drugi sezon "The Orville" ma być (prawie) wolny od wmuszanego dotąd jego producentom chumoru, a znów drugi sezon "Discovery" radośniejszy, bardziej optymistyczny i podobniejszy do wcześniejszego "Treka" (głównie abramsowego, ale zawsze). Zmiany te widać dość wyraźnie w zwiastunach:


Ale żebym spodziewał się czegoś na miarę "TNG", to nie powiem...

* Nie wiem, mówiąc nawiasem, czy Lem - gdyby dożył - dalej by "ST" oglądał, skoro ja - teoretycznie ;) fan - mało od tych koszmarków nie odpadłem.

Nie koniec jednak na tym... CBS wylał dotychczasowych showrunnerów "DSC" a zatrudnił p. Alexa Kurtzmana (mniej zdolnego z abramsowych pomagierów) by nie tylko ich zastąpił, ale i dalej "ST" a świat jego rozwijał:
http://www.startrek.com/article/kurtzman-inks-5-year-trek-extension
Wybór mało obiecujący (w końcu to partacz od niedawnej "Mumii") ale - wspomniane (w)słuchanie się kłania - osłodzony tym, że gentleman ów ściągnął zaraz z emerytury Patricka Stewarta i zapowiedział nowy serial z kapitanem Picardem:

Sala - jak widać - wiwatowała, ale i to więcej obaw, niż entuzjazmu, budzi, bo wszyscy pamiętają: 1. jak się powrót klasycznych bohaterów w "Gwiezdnych wojnach" skończył, 2. że A.K. to brakorób.

Tak, fani "ST" to jednak straszni malkontenci, już nawet nazwisko Stewart ich nie cieszy. Wymagają cudów - np. dobrego scenariusza. ;)...
...na co o dziwo pewne szanse są, bo ktoś sobie przypomniał, że fabuły "Treka" tworzyli kiedyś nieźli autorzy SF i do pisania jednego odcinka (z planowanych mających towarzyszyć "Discovery" króciaków) posadził Michaela Chabona:
http://www.startrek.com/article/chabon-writes-short-trek-calypso
Może na tym się nie skończy?

Fanfilmy z kolei ledwo zipią, ale zipią, znaleźli się jednak chętni kilkuminutówki kręcić (i oglądać), i nawet coś tam z ducha oryginału czasem czuć. To teraz najprawdopodobniej czołowa fan seria, "These are the Voyages..." się zwie:




Owo fanowskie kręcenie sięga zresztą po nowe formy (np. taki hipsteryzmo-vontrieryzm powstał ledwo co):

I nowe kraje obejmuje, choćby sąsiednie Czechy ::):


Najgorzej, chyba, dzieje się ze "StarTrekiem" kinowym, bo - co prawda - sam Quentin Tarantino z pomysłem na scenariusz (sic!) do Paramountu przybieżał:
http://deadline.com/2017/12/quentin-tarantino-star-trek-movie-jj-abrams-1202220032/
https://www.youtube.com/watch?v=rzNnfKT6IrM
Ale rychło się okazało, że: primo - nie wiadomo czy Q.T. ów scenariusz osobiście napisze i sfilmuje, secundo - najpierw powstanie film bazujący na odrzuconym pomyśle na "ST XIII", który niejaka pani Clarkson (dorobek to ona ma nieduży) wyreżyseruje:
https://trekmovie.com/2018/04/25/breaking-paramount-ceo-confirms-two-star-trek-films-in-development/
https://trekmovie.com/2018/04/26/reports-paramount-looking-to-s-j-clarkson-to-direct-star-trek-4-with-chris-hemsworth-returning/
A na koniec aktorzy (odtwórcy obu Kirków - ojca i syna) współpracy odmówili, bo za mało im zaoferowano:
https://naekranie.pl/aktualnosci/chris-hemsworth-i-chris-pine-nie-wystapia-w-star-trek-4-powodem-pieniadze-3426351
(I coś mi się zdaje, że teraz paramountowcy gorączkowo kombinują co dalej...)
« Ostatnia zmiana: Marca 21, 2019, 03:23:27 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #77 dnia: Marca 18, 2019, 07:25:15 pm »
Gdzie znajdę krytykę Star Treka w wykonaniu Lema? Pytanie moje uzasadniam choroba, w sensie nie mam siły szukać.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #78 dnia: Marca 18, 2019, 08:39:45 pm »
"Rozważania Sylwiczne LXIV":
https://forum.lem.pl/index.php?topic=505.msg22210#msg22210

"Rozważania Sylwiczne XVII" (drugi cytat, oryginalnego źródła pierwszego nie pamiętam, oba znajdziesz w "Sex Wars"):
https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg23721#msg23721

To z takich najbardziej znanych wypowiedzi na temat.

ps. Aha: i zdrowia życzę :).
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #79 dnia: Marca 19, 2019, 01:49:45 pm »
To jest najlepsze:
 I SF. Stor Trek człekokształtny i rysowany: wszyscy w bluzkach kolorowych, których nigdy prać nie trza (jakoż i nie piorą), nikt do wychodka nie musi (jakoż i nie chodzą), guziki naciskają i straszne różne potwory ogniorzygne ich atakują, ale nic nie będzie, reżyser nie pozwoli, żyć musi i stałych dochodów potrzebuje i to mnie uspokaja,

Swoją droga jakbym jakiś felieton Lema wrzucił na bloga to by był straszny kwik

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #80 dnia: Marca 19, 2019, 04:09:42 pm »
Tak więc tak: https://www.salon24.pl/u/smocze-opary/943057,gwiezdna-wedrowka-w-xx-wieku-star-trek

Jak wiadomo nie ma pokazanego stanu nieważkości, bo byłoby to za drogie. Podobnie wszędzie jest ziemskie ciążenie. Teleportację wprowadzili też z powodu cięcia kosztów: inaczej trzeba by pokazywać w kółko jakieś promy, wahadłowce latające na planety itp. Pomysł, że jakieś przedwieczne ufoki zaprojektowały prototypy różnych humanoidów tłumaczy, dlaczego różne rasy kosmiczne są do siebie podobne Krzyżowanie się różnych tam kosmitów z nami i ze sobą zostało podobnie zaprojektowane odgórnie. Dlatego wystarczy pomalować aktorów, dokleić im jakieś grzebienie i rogi, czy tam ostre brwi i spiczaste uszy. Budżet to budżet. Ale przez te zabiegi nie mamy kontaktu ludzi z ufokami, ale ludzi z ludźmi. Zostajemy na naszym grajdole cały czas, tylko przeniesionym w kosmos. I w roku 2009 zrobili reset Star Treka, wyreżyserowany przez JJ Abramsa, znanego z Przebudzenia Mocy. Dobrze, że owo Przebudzenie zostało oparte na Nowej Nadziei, bo jak już Abrams coś wymyśli to tylko siąść i płakać:

Początkowa bitwa Star Treka  z 2009 roku jest nawet lepsza fabularnie niż start Ostatniego Jedi. Ten cały poród ma sens, bo lecą nie wiadomo ile, nie da się odesłać matki na porodówkę, walka może go przyśpieszyć. Stres jednak jest. Ale ten patos, który mu towarzyszy jest niemożliwy do wytrzymania. Tata leci taranem,  bo autopilot nie działa, rozmawia z matulą i ustalają imię dziecka. Weźcie. Że tam własną piersią je osłania to jest jednak bardzo OK.

I dlaczego nic nie mogą robić od razu tylko muszą się przygotowywać zawsze? Przygotowują się do tego i owego i nigdy nie zdążają. Trzymanie widza w napięciu to ma być?

Dalej jest o młodym Kirku juniorze, który widać że w rodzinie niepełnej się chowa. No nieważne. Dalej dostaje propozycję wstąpienia do floty i zostania kapitanem. Ile oni mają tych statków że robią jakiegoś leszcza bez doświadczenia kapitanem? Weźcie. I cała załoga leszczy?

Oś fabularna jak widzę opiera są na podróży w czasie i wszechświatach równoległych. Dlaczego ten konkretny wszechświat równoległy jest ważniejszy niż inne wszechświaty? Ten górniczy statek skoro wrócił to mógł dać swoim cynk o supernowej. Dowódca to jakiś patol bo przypiernicza się do Spocka z mordą, zamiast do supernowej się przypierniczyć. Itp itd. Mundurki głupawe mają te naziemne.

III

Młody Kirk, o którym mowa, urodzony w ogniu bitwy gwiezdnej jest pokazany jako osobnik niezrównoważony emocjonalnie. Jako dziecko o mało nie zabija się autem, jako młodzieniec szuka dymu i dostaje po ryju. Te cechy sprawiają, że oferują mu przyjęcie do floty. Tylko że zadymiarstwo to nic niezwykłego, sam znam paru gości z takimi skłonnościami. W każdym razie widzimy, jak się zmienia w czasie trwania filmu, rozwija. I ten wątek, chociaż poprowadzony nieudolnie, jakoś trzyma ten film. Coś tam robi, biega, kombinuje. jest to pewien plus. Jest lepiej zorganizowanym bohaterem niż Rey starwarsowa. Nie jest idealny, popełnia błędy, ma mentorzycę, takie podstawy zachowali.  Spock za to występuje w dwóch osobach i jest zrobiony źle.

Nie wiadomo zatem w ogóle, jak ocenić ten poroniony płód sztuki filmowej. Zastanawiam się poważnie, czy teoria spiskowa nie znajduje zastosowania tutaj i czy selekcja negatywna nie obowiązuje w Hollywood: preferują beznadziejnych scenarzystów. Tak to efekty by mogły być, Kirk by mógł być ale historia bez sensu. Tylko momentami ta ich szarpanina wciąga.  I tu powinienem napisać coś o drugim filmie, który jest jeszcze gorszy niż ten, ale nie mam przekonania. Star Trek z Łysym (Piccardem) to były przygody jakiejś w miarę ogarniętej grupy ludzi. Wyidealizowany obraz ateistycznego etosu astrobadacza. Ideał humanizmu hiperprzestrzennego. Wszystko to kompletnie nierealne, ludzie zamknięci na tak niewielkiej przestrzeni, nie mający nic sensownego do roboty przez większość czasu zajmuję się piciem, ruchaniem, wytwarzaniem narkotyków, żrą się ze sobą itp. Słowem - szajba im odbija a wzajemne animozje rosną. Mówią nam o tym relacje z wypraw w Himalaje, długich rejsów żaglowych itp. Ale niech mają. W nowym ST mamy bandę nieogarów kompletnych połączoną z sztampowymi wątkami wojskowych ogarniętych pragnieniem wojny, jakiś spisków i innych takich. Rzymianie jeszcze są.

Zamiast podsumowania

Oddałem się pogłębionej refleksji i dostrzegłem negatywny aspekt hekatomb i rzezi. Teraz jest on nasilony i mnie się nie podoba, w ogóle nie chcę oglądać hekatomby bo jest mi smutno. Całosciowo nie da się nowego Star Treka jakoś podsumować, bo jest za dużo chaosu. Nowe seriale są na szczęście dostępne tylko na Netflixie i nie muszę tego oglądać. Dlaczego mam cierpieć? Idę sobie pooglądać kilka odcinków Łysego.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #81 dnia: Marca 19, 2019, 08:50:25 pm »
To jest najlepsze

Prawda, przy czym, choć celne gdy Star Trek rysowany powstawał, trochę się zdezaktualizowało, bo teraz już wiemy, że mundury co dzień nowe sobie replikują (jakby drukują 3D, tylko bardziej), a wychodki mają (w piątej kinówce i "TNG"-owskim "Manualu" je widzimy; w najnowszym "Orville" bywa nawet mowa o chodzeniu na stronę, czy obrobieniu sobie gaci ze strachu).

Natomiast Mistrzowa myśl, że koncepcja leżąca u podstaw "ST" jest socrealistyczna, wydaje się b. trafna ponadczasowo (sam zresztą równolegle do podobnego wniosku doszedłem, i nawet w jakichś artykułach czy SF-konwentowych prelekcjach go rozwijałem).

Jak wiadomo nie ma pokazanego stanu nieważkości, bo byłoby to za drogie.

Czasami go pokazują. W paru scenach na ileś seriali i filmów (co w efekcie uczyniło owe sceny kultowymi wśród fanów właściwie z marszu), ale zdarza się.

Tu warto odnotować, że użycie (i wysoka niezawodność) systemów sztucznej grawitacji jest w "ST" uzasadnione znacznie lepiej niż np. w "Obcym". Ichnia Federacja konsekwentnie przedstawiana jest jako cywilizacja, która siły ciążenia opanowała, i większość systemów Enterprise'ów na tym panowaniu bazuje - napęd Warp, by zakrzywiać czasoprzestrzeń generuje sztuczną grawitację, pola siłowe - zarówno zewnętrzne (osłony), jak i wewnętrzne (tzw. structural integrity fields stale wzmacniające ściany korabia) - to konstrukty z grawitonów tworzone przez stosowne emitery, jest wreszcie (nigdy nie wyłączany; dlaczego? o tym za chwilę) pokładowy system sztucznego ciążenia, którego istotną część stanowią (Eksperyment Eötvösa i hipotezy o związku bezwładności z grawitacją się kłaniają) inertial dampers, dzięki którym załoga w ogóle utrzymuje się przy życiu w trakcie podświetlnych i nadświetlnych wojaży, zamiast za miazgę robić, możliwość komfortowego spacerowania korytarzami to wręcz przyjemny skutek uboczny jego działania.
(No i jeszcze fal grawitacyjnych do komunikacji tam używają - radiem podprzestrzennym się to zwie - oraz efekt warpowania w wiązkach holowniczych i, co ważniejsze, w komputerach - zdolnych tym samym z nadświetlną chyżością kalkulować i całym tym sprzętem zawiadywać - wykorzystują.)

Podobnie wszędzie jest ziemskie ciążenie.

Pojedyncze wyjątki się znajdą. Raz - gdzieś tam między wierszami przemycona została informacja, że na Vulcanie ciążenie jest ciut większe niż na Ziemi (co tłumaczy przewagi Spocka w mordobiciach). Dwa - w epigońskim "DS9" pojawia się panna (Melora niejaka) z planety o niskiej grawitacji (która na stacji musi używać egzoszkieletu i wózka, za to w 0 g okazuje się niepokonana, bo to +/- jej naturalne środowisko), a znów w apokryficznych "Andromedzie" i "Orville" (kręconych przez starych twórców pod nowym logo, specyfika amerykańskiego systemu praw autorskich), a to słyszymy, że kapitan Hunt krzepę wychowaniu na globie o wyższym od ziemskiego ciążeniu zawdzięcza, to znów oglądamy szefowe pokładowej bezpieki ;) - Alarę i Tallę (zmieniła się aktorka, więc i postać, funkcja i gatunek zostały) pochodzące ze świata, na którym grawitacja panuje tak wysoka, że człowiek tam - bez specjalnego osprzętu -  nie przetrwa (które w efekcie robią za kajndof superbohaterki, wybijające bez trudu pancerne drzwi, rzucające przeciwnikami jak szmacianymi lalkami, etc.).

Ale przez te zabiegi nie mamy kontaktu ludzi z ufokami, ale ludzi z ludźmi. Zostajemy na naszym grajdole cały czas, tylko przeniesionym w kosmos.

Zasadniczo prawda. Są co prawda wyjątki (np. odcinek "The Doomsday Machine" czy pierwszy film kinowy) idące w kierunku ukazania prawdziwej Obcości, ale statystycznie - jak u Le Guin - dostajemy w "ST" luckie sprawy w przebraniu (albo i bez, bo nie w każdym epizodzie innoplanetarne humanoidy odgrywają istotną rolę, kłania się choćby szkolno-pirxowaty "The First Duty").

W każdym razie widzimy, jak się zmienia w czasie trwania filmu, rozwija. I ten wątek, chociaż poprowadzony nieudolnie, jakoś trzyma ten film.

Właściwie ten rozwój Kirka rozpisany jest na całą trylogię. I w trzecim filmie bohater dochodzi do tego etapu, że okazuje się nawet zdolny do refleksji (przy flaszce, ale...).
Ale żarty żartami, poprowadzone jest to w sumie tak, że od biedy da się uwierzyć, że z abramsowego bohatera wyrośnie ten oryginalny.

Tylko momentami ta ich szarpanina wciąga.

Prawda. Przykuwanie uwagi widza to jest jedna z nielicznych rzeczy jakie Abrams potrafi. W "Przebudzeniu Mocy" też mu to wchodziło.

Wszystko to kompletnie nierealne, ludzie zamknięci na tak niewielkiej przestrzeni, nie mający nic sensownego do roboty przez większość czasu zajmuję się piciem, ruchaniem, wytwarzaniem narkotyków, żrą się ze sobą itp. Słowem - szajba im odbija a wzajemne animozje rosną. Mówią nam o tym relacje z wypraw w Himalaje, długich rejsów żaglowych itp.

Takie pytanko: oglądałeś może serial "Stargate: Universe"? Gorszy od "TNG", ale motyw odbijania szajby jest tam dość wyeksponowany. I widoczki niezłe.

W nowym ST mamy bandę nieogarów kompletnych

Swoją drogą to znamienne, że obecna widowiskowa SF (bo przecież i nowych "SW" to dotyczy, i "Grawitacji") ma tak wielki kłopot ze stworzeniem kompetentnych bohaterów. Potwierdzają się słowa, że scenarzysta nie jest w stanie napisać postaci mądrzejszej od siebie. A że tfurcy rozumem nie grzeszą...

Nowe seriale są na szczęście dostępne tylko na Netflixie i nie muszę tego oglądać. Dlaczego mam cierpieć?

Tu dodam, że na tle "Discovery" trzy ostatnie filmy wspominane są zwykle pozytywniej, niż były wspominane per se, tak gwoli uzupełnienia obrazu.

Idę sobie pooglądać kilka odcinków Łysego.

Podziel się wrażeniami ;).
« Ostatnia zmiana: Marca 21, 2019, 08:08:03 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #82 dnia: Marca 19, 2019, 10:54:00 pm »
Nie no o Łysym mam opinie wyrobioną od lat.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #83 dnia: Marca 19, 2019, 11:11:46 pm »
A dzieliłeś się nią kiedy na Forum (zwł. w formie rozbudowanej)? ;)
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #84 dnia: Marca 20, 2019, 08:28:42 pm »
Może i się dzieliłem. Mamy warstwę tych wszystkich absurdów ale nad nią jest to co w moim wpisie. Reprezentowali jakieś tam wartości i rozwiązywali jakieś tam problemy. Trochę bełkotali trzy po-trzy. Teraz trafiłem na odcinek z murzynami w turbanach. czyli okolice Afryki Subsaharyjskiej przyleciały. Ciekawe, że nie mają żadnych rogów czy tam czegoś. Widać turban wystarczy.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #85 dnia: Marca 20, 2019, 11:18:41 pm »
Trochę bełkotali trzy po-trzy.

Czasem trzy po trzy, czasem - niespodziewanie - z fizycznym sensem, o czym szerzej rozpisywał się Krauss w wiadomej książce.

Teraz trafiłem na odcinek z murzynami w turbanach.

I pojedynkującymi się paniami? To odcinek słynny z tego, że jest zły, i oskarżany o takie rzeczy jak rasizm, seksizm, anachroniczność, jazda na stereotypach, itd. Szczerze mówiąc nie uważam, że jest aż tak straszny jak o nim mówią, ale dobrym bym go też nie nazwał, bo banalny (i dający się odciąć tzw. Brzytwą Lema, czyli jego przynależność do SF - nawet humanistycznej, spod znaku Orszulki - jest problematyczna).

Ciekawe, że nie mają żadnych rogów czy tam czegoś. Widać turban wystarczy.

Oszczędności (turbany pewno po innej produkcji w magazynach zostały), zresztą nie tylko dla wczesnego "TNG" typowe; w serii z lat '60 nagminnie nie szło poznać czy to Łopce, czy ziemska kolonia (i też ciuchy z magazynów studia kazali aktorom/statystom donaszać - rzymskie, westernowe, gangsterskie, nawet uniformy SS).
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #86 dnia: Marca 21, 2019, 03:20:54 pm »

* Nie wiem, mówiąc nawiasem, czy Lem - gdyby dożył - dalej by "ST" oglądał, skoro ja - teoretycznie ;) fan - mało od tych koszmarków nie odpadłem.
Szczęśliwi, którzy nie dożyli obecnych czasów... Plan mam taki: jutro wrzucę jeden z felietonów LEMa nie podając kto pisał i będę patrzył, jak kwiczą.
Cytuj
Nie koniec jednak na tym... CBS wylał dotychczasowych showrunnerów "DSC" a zatrudnił p. Alexa Kurtzmana (mniej zdolnego z abramsowych pomagierów) by nie tylko ich zastąpił, ale i dalej "ST" a świat jego rozwijał:
http://www.startrek.com/article/kurtzman-inks-5-year-trek-extension
Wybór mało obiecujący (w końcu to partacz od niedawnej "Mumii") ale - wspomniane (w)słuchanie się kłania - osłodzony tym, że gentleman ów ściągnął zaraz z emerytury Patricka Stewarta i zapowiedział nowy serial z kapitanem Picardem:

Sala - jak widać - wiwatowała, ale i to więcej obaw, niż entuzjazmu, budzi, bo wszyscy pamiętają: 1. jak się powrót klasycznych bohaterów w "Gwiezdnych wojnach" skończył, 2. że A.K. to brakorób.
Odnoszę wrażenie, że nie potrzebują tam zdolnych tylko normalnych. Oni mi tam wyglądają na psychopatów, którzy nie odczuwają emocji więc ich nie moga pokazac wiarygodnie.
Cytuj
Tak, fani "ST" to jednak straszni malkontenci, już nawet nazwisko Stewart ich nie cieszy. Wymagają cudów - np. dobrego scenariusza. ;)...
...na co o dziwo pewne szanse są, bo ktoś sobie przypomniał, że fabuły "Treka" tworzyli kiedyś nieźli autorzy SF i do pisania jednego odcinka (z planowanych mających towarzyszyć "Discovery" króciaków) posadził Michaela Chabona:
http://www.startrek.com/article/chabon-writes-short-trek-calypso
Może na tym się nie skończy?
Scenariusza to może nie ale sam pomysł na fabułę tak.


Teraz Star Trek u Disneja? Myszka Miki będzie występować.
Trafiłem wczoraj na odcinek z wszechmocną istotą i zniszczeniem kolonii 11000 ludzi. To już druga taka istota po Q. Nie mogli go poprosić, żeby Q załatwił?

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #87 dnia: Marca 21, 2019, 04:30:23 pm »
* Nie wiem, mówiąc nawiasem, czy Lem - gdyby dożył - dalej by "ST" oglądał, skoro ja - teoretycznie ;) fan - mało od tych koszmarków nie odpadłem.
Szczęśliwi, którzy nie dożyli obecnych czasów...

Prawdę powiedziawszy zarówno "Discovery", jak i "Orville", poprawiły się w drugich sezonach pod pewnymi względami (pod innymi jakby popsuły, zyskując na przylizaniu i nudnej poprawności), klasycznego "Star Treka" miejscami bardziej przypominają, i nawet dostarczyły mi paru odcinków, które - jako fanatyk ;) - obejrzałem z przyjemnością, ale całościowo coraz bardziej znużony jestem tymi seriami, takie wydmuszki...

Plan mam taki: jutro wrzucę jeden z felietonów LEMa nie podając kto pisał i będę patrzył, jak kwiczą.

Pery Eks... znaczy... eks...pery...mentator :P

Oni mi tam wyglądają na psychopatów, którzy nie odczuwają emocji więc ich nie moga pokazac wiarygodnie.

Odchodząc trochę w bok od Abramsów z Kurtzmanami... W "ST" problem z emocjami był swego czasu programowy, p. Berman, który po Roddenberry'm nastał (i "Vojadżery" z "Enterprajsami" kręcił), uroił sobie, że Człowiek Federacyjny (któremu niedaleko do Człowieka Obłocznego ;) ) bezemocjonalny ma być a ciepłokluchowaty, i adekwatną grę na aktorach wymuszał (o co straszne scysje na planie były).
G.R. - wbrew pozorom - nie był zwolennikiem aż takiego sztywniactwa.

Teraz Star Trek u Disneja?

Tylko ten bezlogowy, "Orville", z Foxem przez Myszę przejęty. Oficjalne prawa (marka, znaczy) pozostają przy CBS-ie, co bodaj jeszcze gorzej od Disney'a.

Myszka Miki będzie występować.

Póki co Kermit wystąpił ;).

Trafiłem wczoraj na odcinek z wszechmocną istotą i zniszczeniem kolonii 11000 ludzi. To już druga taka istota po Q. Nie mogli go poprosić, żeby Q załatwił?

Zadawałem sobie to pytanie przez jedną trzecią "DS9" (nie mogli poprosić Q by wygrał dla nich wojnę?) i przez całego "Voyagera" (nie mogli jw. żeby ich przeniósł do domu?), ale tłumaczy się to zwykle ichnim programowym ateizmem (który Picard w "Q Who" wykładał, choć sam pod koniec się złamał) - że istot wszechmocnych (z luckiego punktu widzenia) unikają, że im nie ufają, że wszystko chcą własnymi siłami, by do roli dzieci za rączkę prowadzonych nie spaść (pamiętają jak skończył Kelvin u Tarkowskiego, czy jak? ;) ). Jest to postawa dość heroiczna (Ameta by ich zrozumiał), ale - fakt - i cokolwiek niepraktyczna czasami.
« Ostatnia zmiana: Marca 21, 2019, 06:25:33 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #88 dnia: Marca 22, 2019, 02:09:59 am »
Krupcia kojarzy Star Treka po zaostrzonych uszach i ostrych brwiach. Jak elfy wyglądają. Miała być masakra a wyszła maskara. Ja z kolei olądnąłem dziś film o lądowaniu na Księżycu i bardziej kosmiczny jest niż murzyn w ST z turbanem.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: "Space - The Final Frontier"
« Odpowiedź #89 dnia: Marca 22, 2019, 03:22:42 am »
kojarzy Star Treka po zaostrzonych uszach i ostrych brwiach. Jak elfy wyglądają.

Normalka. Rodacy Spocka i ich rzymscy kuzyni od lat bywają zwani space elves. Zresztą to cały (popkulturowy) schemat jest:
https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/SpaceElves
Eldarzy z "Warhammera 40.000":
http://wh40k.lexicanum.com/wiki/Eldar
https://warhammer40k.fandom.com/wiki/Eldar
Itd.

Dowód stąd, że trudno coś oryginalnego wymyślić, łatwiej z bajek/mitologii pożyczyć. A najzabawniejsze, że Roddenberry wcale nie chciał elfa, chciał by Spock wyglądał jak zielonogęby diabeł, ale wytwórnia się postawiła, że satanizm nie przejdzie ;). (Gdyby G.R., zamiast seriale kręcić, poszedł w ślady Lema i ksiąźki pisał - a talent miał, jego jedyna powieść "ST" dowodem - to mniej by zarobił, ale i by nie musiał na takie kompromisy iść, i by wprowadzał co by chciał* ;).)

* Np. niehumanoidy, bo humanoidów wcale nie był entuzjastą (tacy np. niedawno odgrzani Talosianie mieli, w jego intencji, wyglądać jak kraby, nie - jak ludziska z wodogłowiem, o czym kiedyś pisałem).

Ja z kolei olądnąłem dziś film o lądowaniu na Księżycu i bardziej kosmiczny jest niż murzyn w ST z turbanem.

Bo tam masz Kosmos prawdziwy, nie - jak to Mistrz ujął - załgany.
« Ostatnia zmiana: Marca 22, 2019, 10:36:56 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki