Autor Wątek: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?  (Przeczytany 68597 razy)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13391
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #90 dnia: Listopada 09, 2016, 09:50:45 am »
Zgadzam się na każdą szufladkę o ile ciepła i dobrze wymoszczona - ale jeśli życie praktyczne nie uwidoczniło Wam poprzez obserwację siebie i innych, jak pod wpływem nawet łagodnych stosunkowo używek, ledwie przytępiających nabyte wychowanie, jak alkohol w niewielkich dawkach, rozkwitają instynkty - to zawsze można pogrzebać w literaturze na ten temat. Najprościej ze względu na ilość literatury ugryźć temat od drugiego końca - to znaczy od strony osób od urodzenia niesprawnych intelektualnie, choć literatura na temat wzrostu odsetka nieakceptowanych zachowań seksualnych po spożyciu tego czy owego zależnie od dawki też jest bogata. Od małp się różnimy niewiele - a u małp to jest prawie że bezwarunkowe po stworzeniu odpowiedniej sytuacji. Mniej więcej jak u rybek w akwarium - wystarczy mieć w jednym akwarium samca i samiczkę i zależnie od wymagań gatunkowych podnieść temperaturę czy zmienić ph wody - i 500+. Co Was powstrzymuje przed uznaniem, że w tej warstwie ludzkie zwierzę działa dokładnie tak samo? Wystarczy się doń dokopać zrywając maskę wychowania - bo to był ewolucyjny warunek przeżycia od kiedy wynalazło się rozmnażanie płciowe - zapylać, zapylać... Kto tak nie grał, tego geny wyleciały z puli.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16087
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #91 dnia: Listopada 09, 2016, 10:22:45 am »
Jestem pod wrażeniem !!!
Pani Pirxowa zainicjowała wątek o książce pani profesor Agnieszki Gajewskiej "Zagłada i gwiazdy. Przeszłość w prozie Stanisława Lema". Książka rzuca zupełnie nowe światło na postać Mistrza - w aspekcie narodowości, Lwowa, Holokaustu i losów późniejszych. [Sygnalizowałem na Forum zaistnienie tej książki w sierpniu, ale pies z kulawa nogą...] Wątek doczekał się - cytuję - "0 Odpowiedzi i 12 Wyświetleń".
Potem (albo na odwrót) Pani Pirxowa zainicjowała wątek homoerotyczny, chtóren NATYCHMIAST zanotował 82 Odpowiedzi i 694 Wyświetleń
To jest coś, albo i jezd cóś!

Naszło mnie kolejne skojarzenie... Otóż... W roku '80 śp. Jacek Sawaszkiewicz wydał (w czasie, który w rodzimym fandomie SF postrzegany był jako okres nieco martwy,bo to Mistrz przeszedł na dzieła afabularne i nie wydawał nic przez lat parę krom "Powtórki", Petecki wypaliwszy się przerzucił się na pisanie młodzieżówek, gwiazda Zajdla jeszcze nie rozbłysła) powieść "Katharsis" (która po prawdzie taka sobie była, acz sprawnie napisana, i fajna w lekturze) i witano ją wtenczas - na owym bezrybiu - jako objawienie. A potem, za lat kilka (gdy już Zajdel zasłynął, a Lem powrócił z ostatnimi - bez dwóch zdań wielkimi - Dziełami), dopisał Sawaszkiewicz powieści owej ciąg dalszy, który zwał się "Eskapizm" (i który został z miejsca rozjechany przez Oramusa, b. słusznie zresztą, bo grafomania to była pierwszej wody).
"Eskapizm" ów, zasię, traktował o tym co porabiał bohaterski astronauta z części poprzedniej, który z gwiazd zstąpiwszy, Misję wykonawszy, funkcjonował zasadniczo jako ta postać z opery mydlanej w willi siedząc, autami luksusowymi się rozbijając (wiadomo, taki pilot to elita Ludzkości, a elitom dobrze płacą), z żonami (byłą i obecną) się żrąc, po mordach kogoś tam piorąc, itp. itd.
I tak sobie teraz pomyślałem, dumając nad tą naszą dyskusją, że może to i dobrze, że Lem w swoje utwory tak mało wątków miłosnych ładował. Bo pewnie z co drugiego by się taki "Eskapizm" zrobił. Pewnie nie per se (bo w Mistrza jednak wierzę), ale w interpretacji nas - wiernych czytelników ;).
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #92 dnia: Listopada 09, 2016, 11:45:32 am »
Zgadzam się na każdą szufladkę o ile ciepła i dobrze wymoszczona - ale jeśli życie praktyczne nie uwidoczniło Wam poprzez obserwację siebie i innych, jak pod wpływem nawet łagodnych stosunkowo używek, ledwie przytępiających nabyte wychowanie, jak alkohol w niewielkich dawkach, rozkwitają instynkty - to zawsze można pogrzebać w literaturze na ten temat. Najprościej ze względu na ilość literatury ugryźć temat od drugiego końca - to znaczy od strony osób od urodzenia niesprawnych intelektualnie, choć literatura na temat wzrostu odsetka nieakceptowanych zachowań seksualnych po spożyciu tego czy owego zależnie od dawki też jest bogata. Od małp się różnimy niewiele - a u małp to jest prawie że bezwarunkowe po stworzeniu odpowiedniej sytuacji. Mniej więcej jak u rybek w akwarium - wystarczy mieć w jednym akwarium samca i samiczkę i zależnie od wymagań gatunkowych podnieść temperaturę czy zmienić ph wody - i 500+. Co Was powstrzymuje przed uznaniem, że w tej warstwie ludzkie zwierzę działa dokładnie tak samo? Wystarczy się doń dokopać zrywając maskę wychowania - bo to był ewolucyjny warunek przeżycia od kiedy wynalazło się rozmnażanie płciowe - zapylać, zapylać... Kto tak nie grał, tego geny wyleciały z puli.
Maziek, ja nie neguję małpy z brzytwą.  Oczywiście, że ona w nas tkwi.
W kobietach też.  Bywają nie mniej okrutne od mężczyzn. Czasem myślę, że tylko fizjologia jest przeszkodą do gwałtów;)
Nie neguję, że system zakazów, nakazów, kultura, wychowanie itp - powstrzymuje tę małpę.
I oczywiście, że popęd płciowy jest warunkiem przetrwania gatunku. Ale jest on zróżnicowany.
A nie mówiliśmy o odchyłach po spożyciu czegokolwiek, o chorobach psychicznych itp.
Jasne, że to cienka linia, kilka zerwanych połączeń, pobudzeń w mózgu i  masz z człeka coś znacznie gorszego niż jakiekolwiek zwierzę.
Ale to nas właśnie odróżnia - abstrakcja i zdolność przewidywania skutków swoich czynów. Przynajmniej u tej zdrowej części.
Poza tym mówiliśmy o konkretnym przypadku - fikcyjnego Hala. Okopanego w dosyć tradycyjnej kulturze, inteligentnego i ze sprawnym mózgiem. Że wyposzczonego?
Hm...nie wiem czy pobyt w przestrzeni jest porównywalny z pobytem w więzieniu - chodzi o skutki dla organizmu i ogólne zmagania z biologią.
Plus te ich przygody;)

Co do genów popędu - dalej mi nie odpowiedziałeś:)
Jednak sądzę, że kobiety nie mają niczego wyłączonego - tango libido to wysoce osobnicza sprawa. Zresztą chyba nie ma czegoś takiego jak geny popędu.
Hormony - prędzej. Plus kilka okołoskładników.
Gdyby miały - nie byłoby seksu, tylko jednorazowy gwałt - dla potomności;)

Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #93 dnia: Listopada 09, 2016, 12:06:21 pm »
O te geny spytałem pana profesora Ryszkiewicza, ale może on też nie wie?
R.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13391
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #94 dnia: Listopada 09, 2016, 12:11:16 pm »
A nie mówiliśmy o odchyłach po spożyciu czegokolwiek, o chorobach psychicznych itp.
Ja cały czas o tym właśnie mówię, o sytuacji w której słabnie psyche. Nie w sensie, że ona jest wykręcona w kierunku psychopatycznego atakowania kobiet, lub w tym kierunku pobudzona farmakologicznie, a tylko, że słabnie lub jest wyłączona: "każdy facet ma ten sam główny napęd, jeśli o te kwestie biega. Napęd to bardzo starodawny. To jak go używa, to kwestia nadbudowy...". Taka była intencja mojej wypowiedzi, że kiedy się mąci umysł, to wyłażą instynkty. W tym wypadku często dochodzi do autokatalizy (pożądanie mąci umysł). Ot tyle. Czy z tym stanowiskiem się zgodzisz?

Cytuj
Co do genów popędu - dalej mi nie odpowiedziałeś:)
Olu, "genów" użyłem w przenośni. Nie wiem, czy jest jeden, czy choćby tylko kilka za to odpowiedzialnych. Przypuszczam, że ze względu na wielowarstwowość jest ich sporo. Chodziło mi o to tylko, że aczkolwiek kobiety i mężczyźni maja wszystkie geny takie same (no, prawie wszystkie ;) ) - to ekspresja tych genów jest płciowo zależna.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16087
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #95 dnia: Listopada 09, 2016, 01:14:33 pm »
Jednak sądzę, że kobiety nie mają niczego wyłączonego - tango libido to wysoce osobnicza sprawa. Zresztą chyba nie ma czegoś takiego jak geny popędu.
Hormony - prędzej. Plus kilka okołoskładników.
Gdyby miały - nie byłoby seksu, tylko jednorazowy gwałt - dla potomności;)

Chyba jednak zacytuję coś tego Sawaszkiewicza.. Ale nie z "Eskapizmu" (tego Wam oszczędzę), a opowiadanie z - uważanego za jego opus magnum - wcześniejszego tomiku "Czekając". O tango libido jest, i o kosmicznych podróżach. B. apropośne ;). Nawet tytułowe coś a la bryt tam mają. I "Gigamesh"... czy tam "Gilgamesz"... się pojawia.

Jacek Sawaszkiewicz - Blokada

Mijał czternasty miesiąc. Po śniadaniu Klara przeszła do ogrodu sprawdzić działanie nowej mieszanki kompostowej. Nazwała ją „Klar”, może trochę z megalomanii. Szypszyna potraktowana „Klarem”, w ciągu tygodnia uległa wyszlachetniającej mutacji. Stała teraz dumna, obsypana kwiatem o barwie starego złota, najeżona kolcami, jakich nie mają nawet gatunki rosnące w strefie klimatów podzwrotnikowych.
Klara była usatysfakcjonowana. Praca nad syntezą mieszanki zajęła jej pół roku: wiele czasu skradzionego przymusowej, przeklętej bezczynności. Był to drugi od czternastu miesięcy sukces. Pierwszy odniosła w kwartał po starcie, gdy ostatecznie przekonała Teda o bezsensie jego zalotów. Zobaczyła go dopiero przed wejściem na pokład, acz komputer zestawił pary sześć tygodni wcześniej, i od razu poczuła doń niechęć: jej wzrostu, wilgotne grube wargi, ryże brwi i zapadnięta jak od ciosu broda. O oczach niewiele mogła powiedzieć prócz tego, że były wypłowiałe, maślane i - byle jakie.
Od ostatniej wspólnej kolacji, na której doszło do decydującej rozmowy, Ted zaczął jej unikać. Całe dnie spędzał w swojej pracowni. Widocznie ślęczał nad książkami albo po raz wtóry opracowywał swą nie dokończoną teorię przenikania pól stałozmiennych.
Klara uśmiechnęła się ironicznie, zerwała jeden z rozkwitłych pąków róży i delikatnie zanurzyła w nim nozdrza. Był pozbawiony zapachu. Obrzuciła krytycznym spojrzeniem ogródek zamknięty w czterech udekorowanych perspektywicznym mirażem ścianach i wyszła na korytarz.
Jak zwykłe po pracy zakończonej konkretnym osiągnięciem, czuła się odprężona, ale jałowa, co z kolei po krótkim okresie triumfu i satysfakcji wprawiało ją w nastrój przygnębiającego rozdrażnienia.
Nerwowo przemierzyła długi, wąski hol, zajrzała do konwersującej ze sobą sterowni, postała chwilę pod drzwiami od pomieszczeń hipotermicznych, a następnie, stąpając z determinacją po metalowych podestach, pomaszerowała w stronę laboratorium, by zażyć tabletkę uspokajającą. W gabinecie farmaceutycznym Klara bywała rzadko, raz lub dwa razy na początku podróży, kiedy to Arystokrata po udanym polowaniu na mechanicznego wróbla dostał niestrawności. Ted powinien być tu codziennie.
- Odszukała w wykazie grupę trankwilizatorów małych i zażądała paru gatunków leków o łagodnym działaniu kojącym. Z tabletkami w dłoni podeszła do gabloty przypominającej XIX-wieczną sekreterę. Przednią ściankę złożoną z prostokątnych szufladek sygnowanych nazwiskami pokrywała równomierna warstewka kurzu. Przegródka Teda była również od dawna nie otwierana.
Klara zawahała się. Potem niezdecydowanie dotknęła przycisku otwierającego. Szufladkę wypełniały równo ustawione słoiki. Tylko jeden z nich został opróżniony. Zawierał miesięczną dawkę. Pozostałe połyskiwały nienaruszonymi plombami. Zalała ją fala gorąca.
- Ted przerwał blokadę - szepnęła.
Wśród przegródek znajdowała się jedna z jej nazwiskiem. Zawierała 24 słoiki przeznaczone na dwa lata. Klara wiedziała, że każdy opatrzony jest pieczęcią: nie odczuwała potrzeby uciekania się do pomocy chemii. Natura tworząca jej organizm wykazała pod tym względem dużą dalekowzroczność.
Gdy przedstawiła swój pogląd technikowi montującemu gablotę, ten odparł z kpiącym uśmieszkiem:
- To na wypadek, gdyby coś się odmieniło...
Złożyłaby protest, ale za bezczelną odpowiedzią mogło się kryć orzeczenie Komisji Kwalifikacyjnej. Zdobyła się tylko na wzgardliwe wzruszenie ramion.
Zatrzasnęła szufladkę.
- Przerwał blokadę...
Nie, na pewno nie wiedziała, co to mogło oznaczać. Miała podejrzenia. Podejrzenia tak okropne, że na chwilę straciła nad sobą panowanie. Wsypała zawartość dłoni do ust.
Daleki brzęczyk czujnika sygnalizujący wykrycie roju skłonił ją do opuszczenia laboratorium. Wskoczyła na platformę pośpiesznego dźwigu i po pięciu sekundach była na najwyższej kondygnacji.
W drzwiach sterowni omal nie zderzyła się z nadbiegającym Tedem; on również nie chciał przegapić kosmicznych fajerwerków, które z rzadka urozmaicały monotonię podróży. Puściła go przodem, bo możliwość zetknięcia się z nim w ciasnym przejściu napawała ją wstrętem.
Przybyli za późno. Urządzenia powróciły już do normalnej pracy, a sczerniałe ekrany znowu zdobiły nieruchome iskry gwiazd. Indykator mocy wskazywał ilość energii zużytej przez miotacz.
- Szkoda - mruknął infantylnie Ted.
Poczuła jego wzrok utkwiony w okolicy jej ucha, irytująco natrętny, prawie namacalny. Stała nadal twarzą do monitora, jak gdyby bała się, że nieopatrznym ruchem sprowokuje do ataku skorpiona przyczajonego u jej stóp. Przerwał blokadę... przerwał blokadę... przerwał...
- Cześć - powiedział z nieśmiałym uśmiechem. - Nie widzieliśmy się od dłuższego czasu.
Ironizował, to oczywiste. Z pewnością ledwie panuje nad zmysłami. Przecież przerwał blokadę. Nie powinna wyglądać na bezbronną. Musi wyniośle spojrzeć mu w twarz, żeby zrozumiał, gdzie jego miejsce.
Wolno odwróciła się w stronę Teda. Ale on był już zajęty uzupełnianiem dziennika pokładowego.
W swojej pracowni szybko przyszła do siebie. Może pomogły jej środki uspokajające, może dobrze znane kąty i wiara w solidność drzwi zamkniętych od wewnątrz. Wyjęła z biurka magnetofon, włączyła zapis i usiadła na brzegu fotela. Potem zerknęła na chronometr wiszący w rogu pokoju.
*
- Czterysta dwudziesty szósty dzień podróży - powiedziała cicho. - Dzisiaj, w gabinecie farmaceutycznym, stwierdziłam...
W ciągu 36 lat życia Klara ukończyła trzy fakultety: stereochemię, biomechanikę i astronomię. Szczególne predyspozycje psychofizyczne zdecydowały, że znalazła się wśród dziesięciu par załogi statku badawczego „Gilgamesz”. Była panną i przez 36 lat ani razu nie poczuła najmniejszej ochoty do zmiany stanu cywilnego. Na własny użytek stworzyła teorię funkcjonowania psychiki ludzkiej oraz filozoficzno-psychologiczną koncepcję człowieka i kultury, koncepcję, której wygłoszenie w obecności Freuda niechybnie skłoniłoby go do złożenia kategorycznego protestu.
- Sądzę, że...
Zamilkła. Cofnęła taśmę, przesłuchała zapis i skasowała nagranie. Potem przeszła do łazienki. Stanęła przed lustrem. Skafander próżniowy opinał jej ciało szczelnie i bezpłciowo. Wielokrotnie chciała zmienić ten niewygodny strój na którąś ze swych długich, spiętych pod szyją sukien, ale kiedy przypominała sobie, jak idiotycznie i szokująco wygląda Ted biegający po statku w krótkich spodenkach i sportowym obuwiu, odkładała suknie na miejsce. Dzisiaj mogła być z siebie zadowolona.
Jeszcze raz dokładnie sprawdziła w lustrze stan wszystkich zapięć.
*
Czterysta trzydziesty pierwszy dzień podróży. Przez całe popołudnie zastanawiałam się, czy nie poinformować Ziemi o odkrytym fakcie. Wreszcie doszłam do wniosku, że nie ma sensu, bo chociaż to specjaliści, są zbyt daleko, żeby zrozumieć niebezpieczeństwo, poza tym to przeważnie mężczyźni... Pomyślą, że uległam patologicznemu wpływowi izolacji, że po rocznej walce przegrałam z próżnią, martwotą i samotnością, że histeryzuję... Zresztą nim nadejdzie odpowiedź, będę hibernować, a moje miejsce zajmie inna kobieta. Pozostaje działanie na własną rękę... Ale jak? Rozważałam, czy nie podawać Tedowi tabletek w posiłkach, ale za duże ryzyko, a zważywszy jego sposób i pory odżywiania, to wręcz niemożliwe.
*
Po śniadaniu Klara udała się do biblioteki. Siedziała tam prawie do obiadu, przeglądając mikrofilmy i kartoteki biograficzne.
Życiorys Teda był nieciekawy. W ciągu czterdziestu lat zaledwie trzy razy zawierał kontrakt małżeński. Pierwszy na cztery lata, następne po roku. Jako student tuż przed końcowymi egzaminami zmienił nagle zainteresowania i z cybernetyki przerzucił się na astrofizykę. Po otrzymaniu dyplomu pracował jakiś czas w obserwatorium, po czym znowu podjął studia. Tym razem prawnicze. Później był wolnym słuchaczem filozofii nauki. Nie doktoryzował się. Jego prywatną pasją była fotografika.
Klara odłożyła mikrofilmy. Zajmowanie się fotografiką uważała zawsze za podejrzane, zwłaszcza jeśli chodziło o amatorów. Uczestniczyła w otwarciu wystawy Ewa przyszłości i od tej pory miała o „tych ludziach” wyrobione zdanie.
Otrząsnęła się z obrzydzeniem. Oto, do czego prowadzi i czego pragnie męskie wyuzdanie. Męskie, bo na wystawie była znikoma ilość kobiet.
Przybyli tłumnie mężczyźni o twarzach koneserów wlepiali łakomy wzrok w trójwymiarowe fotogramy.
Poderwała się z fotela i wyszła śpiesznie, chcąc się pozbyć nieprzyjemnego mrowienia pleców. Postanowiła zajrzeć do swej uszlachetnionej szypszyny. Przechodząc obok pracowni Teda, usłyszała stłumiony hałas. Potem padło soczyste przekleństwo. Przyśpieszyła kroku.
*
Czterysta czterdziesty szósty dzień podróży.
Co może robić mężczyzna przez piętnaście miesięcy pozbawiony kontaktów z kobietą? Jakież to płaskie... Czy naturalnym odruchem jest dobrowolna izolacja? To jasne, że przerwał blokadę ze względu na mnie, miał nikczemną nadzieję... Jak on w ogóle mógł tak pomyśleć? Wprawdzie sądząc z opinii panujących w niektórych kręgach, mężczyzna po trzech żonach jest jeszcze żółtodziobem... Siedzi samotnie, zajęty wyłącznie sobą, co może oznaczać najgorsze, prawdopodobnie coś knuje... Jestem pewna, że knuje...
*
Połączenie czujnika z mechanizmem zegarowym zabrało Klarze trochę czasu. Nastawiła go na dziesięciominutowe opóźnienie. Wiedziała, że Ted nie przepuści okazji obejrzenia spektaklu kosmicznego.
Ukryła się w załamaniu korytarza. Brzęczyk czujnika odezwał się ostro. Ted wyskoczył na korytarz, jak gdyby od rana sterczał za drzwiami w pełnym pogotowiu. Ledwo zdążyła cofnąć głowę. Przez moment widziała jego porośnięte rudawym włosem, muskularne nogi. Wpadł do windy i odjechał.
Stała w kącie ze ściśniętym gardłem, dopóki kontury migających w jej wyobraźni nóg nie rozmyły się zupełnie. Zachowując ostrożność podeszła do pracowni Teda i tuż przy ościeżnicy w szparze obok przycisku otwierającego zamontowała mikroskopijny nadajnik. Następnie ruszyła do sterowni.
Ted stał nad pulpitem. Miał zawiedzioną minę.
- Znowu za późno - powiedział na jej widok.
Odwróciła głowę do ekranów. Iskrzyły niezmiennie niczym obraz rzucany przez epidiaskop.
- Dziwne - usłyszała głos Teda. Patrzył na indykator poboru mocy. - Żadnych zmian.
- Widocznie rój przeszedł bokiem - odparła obojętnie.
Ich spojrzenia zetknęły się na chwilę. Jego wyrażało bezradność.
Udaje, bezczelnie udaje - pomyślała Klara. - Paskudny hipokryta!
- Zapisać? - spytał niezdecydowanie Ted, otwierając dziennik pokładowy. - Incydent bez znaczenia...
Nie odpowiedziała. Spontanicznie zrodziła się w niej myśl, aby zagadnąć o jego hobby. Zwilgotniały jej ręce. Pokonując niedowład strun głosowych, zapytała cudzym altem:
- Nadal interesuje cię fotografika?
Popatrzył nierozumnie. Pytanie padło niespodziewanie. Nie miał pojęcia, czy kryło się za nim szyderstwo, dezaprobata lub nagana, czy afirmacja. A może chodziło o propozycję?
Gra uczuć na jego twarzy przyprawiła Klarę o szybsze bicie serca. Był zmieszany, zatem nie miał czystego sumienia. Pewnie fotografował sam siebie. Niewykluczone, że ubierał się w damską bieliznę...
- Nie - bąknął Ted. - Fotografika to eutanazja, utrupianie. Zdjęcia są martwe. Wpadłem na to dopiero tu, na statku, jak oglądałem rodzinne filmy. Zajmuję się teraz czym innym: powoływaniem do życia.
*
Czterysta siedemdziesiąty siódmy dzień podróży.
Powoływanie do życia... Łatwo sobie wyobrazić, jak na podstawie zdjęć buduje manekiny swoich trzech żon (nerwowe kroki). Dba o każdy szczegół, nie daruje nawet pieprzykom w najintymniejszych miejscach, doskonale słychać, jak ślini się z uciechy albo mówi przez zęby... A później następuje to najgorsze, szarpie się z nimi, imaginuje sobie ich opór, drze na nich suknie... (kroki urywają się). Wszystko słyszę! (Histerycznie): Słyszę, jakby to robił w, moim pokoju!
*
Arystokrata lawirował między jej obutymi stopami i pomrukiwał interesownie. Zapomniała o śniadaniu dla niego. Rano, po przełknięciu ostatniego kęsa, pobiegła do ogrodu: była najwyższa pora pomyśleć o zapyleniu kwiatów.
Pochylała się nad dumnym krzewem róży i dotykała ebonitowym pręcikiem wnętrz rozkwitłych pąków. Ta jednostajna czynność miała w sobie coś nieprzyzwoitego, wręcz wulgarnego.
Klara zbliżyła koniec pręta do oczu. Był pokryty delikatnym pyłkiem kwiatowym. Poczerwieniała gwałtownie. Po raz pierwszy w życiu pomyślała, że natura jest obrzydliwa.
Dreszcze przebiegły jej po plecach i pośladkach. Odepchnęła nogą kota i opuściła ogród. Zjechała na piętro, pod którym mieściły się już tylko ładownie. Odnalazła magazyn krawiecki. Pospacerowała między stojakami. Nie stwierdziła żadnych braków, a przecież Ted zużywał kilka sukien tygodniowo. W rogu, między ażurowym stelażem obwieszonym skafandrami a belą żaroodpornego materiału, dostrzegła regał wypełniony bielizną o frywolnym wykończeniu. Zdjęła jeden komplet i przymierzyła do siebie.
Potem zachichotała.
*
Pięćset dziewiąty dzień podróży.
Dzisiaj przez uchylone drzwi do jego sypialni zobaczyłam robota naprawczego, krzątał się przy wykoślawionym łóżku. Codzienne zaspokajanie zdrożnych popędów dało efekty. Dopiero później przyszło mi do głowy, że wszystko mogło być wyreżyserowane, celowo nie zamknął drzwi, chciał pokazać, że szykuje dla nas wspólne łoże, wzmacnia ramy, żeby wytrzymały ciężar nas obojga. (Chwila ciszy). Co za perwersja! (Chwila ciszy). Już teraz jest pewny swego... Osacza mnie... osacza…
*
Po południu Klara wzięła większą ilość środków uspokajających, zamknęła się w pokoju i położyła. Śniła, że umyka długim korytarzem, ścigana przez Teda. Niezgrabne buty utrudniały jej ucieczkę, Ted, ubrany sportowo, doganiał ją szybko. U góry zamajaczył czworobok włazu. Wspięła się po drabince i jak przez klapę na dach, wydostała na zewnątrz statku. Ted wynurzył się zaraz za nią. Upadła, a on stał wielki, nagi, pęczniejący z każdą sekundą i coraz czerwieńszy, jakby próżnia wysysała z niego krew. Wybałuszone oczy wystrzeliły mu z orbit i łakomie przylgnęły do jej piersi. Potem ręce... Rozpadał się...
Wieczorem Klara po raz pierwszy na statku zmieniła fryzurę. Całą noc robiła sobie wyrzuty z tego powodu. Zasnęła nad ranem.
*
Pięćset trzydziesty dzień podróży.
Przestałam mieć wątpliwości, wszystkie jego zabiegi zmierzają ku jednemu, inscenizuje nawet efekty dźwiękowe, nie kryje się, działa z coraz większą bezczelnością, jest pewny swego, zastawia sidła wolno i z wyrachowaniem, jakby celowo odwlekał moment ataku, bo to będzie atak... Do tego człowieka wszystko jest podobne, przyjdzie tutaj i weźmie mnie siłą... Może nawet dzisiaj, zaraz. Muszę się uzbroić, strzelę, jak tylko dotknie drzwi... (Westchnięcie.) Jeszcze pół roku...
*
Awaria była drobna. Klara wydała dyspozycje robotom naprawczym i wyszła z siłowni. Skręciła w stronę warsztatu. Starannie ułożone narzędzia, lśniące blaty stołów manipulacyjnych świadczyły, że używano ich raczej rzadko.
Pośrodku pomieszczenia na stalowej płycie spawalniczej stał prawie dwumetrowy trójnóg. Zaprojektowano go z myślą o dużym obciążeniu: był wzmocniony stalową kratownicą. Przednie, teleskopowe nogi umieszczone na zawiasach mogły przybierać dowolny kąt rozchylenia.
Klara wstrzymała oddech. A zatem nie wystarczał mu już tapczan! Szukał nowych rozwiązań dla realizacji swych rozpustnych planów. Była pewna, że ten stojak jest przygotowany specjalnie dla niej. Mimo woli spróbowała wyobrazić siebie przymocowaną do trójnoga. Skrępowana, ale bez knebla - on by sobie nie odmówił przyjemności słuchania jej krzyków...
Nie będę krzyczeć - postanowiła. Nie wydusi ze mnie słowa protestu. Niech sobie drze mój skafander, niech wpija ten maślany wzrok w moje bezbronne, obnażone ciało, niech... A potem go unicestwię...
Z walącym sercem i wypiekami na twarzy wybiegła na korytarz. Trochę pospacerowała po najniższym pokładzie, nim zajrzała do magazynu krawieckiego. Bezmyślnie przebierała w odzieży. Oglądała suknie, spódnice, bluzki. Wreszcie zdjęła z wieszaka jasnobeżową sukienkę. Podeszła do drzwi, uruchomiła zatrzask i wróciła przed lustro. Zrzuciła skafander. Ubierała się powoli. W sukience ledwie zakrywającej kolana czuła się jak w negliżu. Nałożyła lekkie, aksamitne pantofle o wąskich obcasach i potykając się wyszła z magazynu. Przemierzyła kilkakrotnie trasę od drzwi do dźwigu.
Nie spostrzegła, kiedy z windy wysiadł Ted. Był mocno zaaferowany czymś tylko sobie wiadomym. - O, cześć - powiedział na jej widok i minął ją skamieniałą, kierując się do warsztatu. Widocznie po swój trójnóg. Nawet nie zwrócił uwagi na jej nowy ubiór. «
*
Pięćset sześćdziesiąty drugi dzień... (Szlochanie.)
Nikczemnik! Podły nikczemnik!!
*
Na gałązkach pojawiły się zawiązki owoców. Klara patrzyła na nie z dziwnym uczuciem. Coś w niej narastało, miała zawroty głowy i mdłości.
Na klombie leżał porzucony pręt. Wydało się jej, że na jego końcu widnieją ślady pyłku kwiatowego. Kierowana niewytłumaczalną pasją popędziła do magazynu broni, chwyciła najbliższy sztucer i biegiem zawróciła.
W błysku plazmy krzew zapłonął jasno, skurczył się i spopielał. Powietrze zadrgało, żar uderzył ją w twarz. Nadal przyciskała spust. Arystokrata, który dostał się w zasięg rażenia miotacza, nawet nie miauknął. Zahuczała awaryjna wentylacja, w powietrzu fruwały płaty kopciu, spowity kłębami dymu ogród skwierczał od temperatury, tylko ścienny miraż pozostał klarowny.
Odrzuciła rozpalony miotacz i wyszła podniecona.
W łazience zdjęła odzież. Puściła strumień ciepłej wody. Myła się dokładnie, spłukując z ciała resztki sadzy. Potem ułożyła włosy i stanęła pod suszarką. Wycierała się wsłuchana w swe przyśpieszone tętno.
Z głośnika, z sypialni dobiegł trzask i kroki: Ted wszedł do swojej pracowni. Zamknęła oczy. Jego obecność stała się irytująco bliska. I nagle Klara stwierdziła, że ręka, która ją wyciera, nie należy do niej, że jest to ręka Teda, umięśniona, pracująca z lubieżną gorliwością, rozmyślnie igrająca, niespieszna...
Jego sapanie i pomruki słyszała tuż nad uchem.
Pełne pożądania, obiecujące rozkosze wszeteczeństw. Poczuła ciepło jego oddechu. Coraz zachłanniej oblewała ją fala gorąca. Zacisnęła mocniej powieki. I wtedy głośnik odezwał się chrzęstem dartego materiału.
Klara skoczyła do drzwi. W biegu narzuciła na siebie peniuar. Rozogniona pognała korytarzem.
Ted zakładał nowe płótno na sztalugi, kiedy do pracowni wpadła Klara. Zatrzymała się na progu. Miała rozchylone wargi i półprzytomny wzrok. Dyszała.
Ted przerwał pracę, wyjął z zaciśniętych zębów pędzel i spytał zaniepokojony:
- Siłownia...? Awaria?!
Klara postąpiła kilka kroków.
- Mam dosyć - szepnęła rozdygotana. - Och, mam dosyć!
Patrzyła na niego tak, że miał ochotę uciec.
- Ted, ja już dłużej nie mogę!
Szok kosmosu - pomyślał. Cofnął się.
- Przestań! - krzyknęła histerycznie. - Kończ wreszcie tę zabawę!
- Ale... - urwał. W jej rozszerzonych źrenicach dojrzał nieokiełzaną namiętność.
Klara podeszła bliżej. Pozbyła się koronkowego peniuaru.
- Jesteś przecież mężczyzną - zawołała zmienionym głosem. - Opętało cię pożądanie! Przerwałeś blokadę, żeby dopiąć swego! I dopiąłeś! A może wolisz z manekinami?! - zapiała ironicznie
- Blok... Ale...
Rzuciła się na niego. Runęli na podłogę zastawioną rzędami nieudanych portretów i pejzaży podartych w twórczej pasji. Chciał powiedzieć, że przerwał blokadę, by nie tłumić talentu i wyobraźni, ale zamknęła mu usta chciwymi wargami.
Leżał uległy, gdy zdzierała z niego ubranie...
*
Siedemset dziewiętnasty dzień podróży.
Dałam mu zastrzyk i położyłam do hibernatora, niech odpoczywa. Mnie także należy się parę dni rekreacji. Cztery szalone miesiące nadwerężyły moje siły... (Chwila ciszy.) Do końca podróży zostało jeszcze osiemnaście lat. Nie myślę ich marnotrawić. Spać powinni ci, którzy na Ziemi zaznali wszelkich uciech. Ponad trzydzieści sześć lat żyłam w nieświadomości, należy mi się teraz kompensata i odbiorę ją ze stosownym procentem.
Klara wyłączyła zapis. Patrzyła na szereg komór hipotermicznych ustawionych równo w przestronnej hali. Po lewej stronie leżały kobiety. Poszła tam. Ustawiła wskaźniki wszystkich dziewięciu zegarów budzenia na liczbę 20 i zablokowała. „Śpijcie, kochane. Wypoczywajcie po ziemskich trudach.” Następnie wróciła do spoczywających pod przezroczystymi kopułami mężczyzn. Przyjrzała się każdemu. Dziewięciu na pozostałe osiemnaście lat podróży.
- Spijcie - szepnęła czule. - Spijcie i nabierajcie sił.
Postała chwilę przy pierwszym, który za kilkanaście dni miał otworzyć oczy.
- Już niedługo - rzekła obiecująco.
Ruszyła do gabinetu farmaceutycznego zniszczyć zawartość poszufladkowanej gabloty.


(Oczywiście: Wielka Literatura to to nie jest, nawet w kategoriach SyFy 8).)
« Ostatnia zmiana: Listopada 09, 2016, 01:40:03 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

pirxowa

  • Juror
  • Full Member
  • *****
  • Wiadomości: 147
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #96 dnia: Listopada 09, 2016, 03:35:26 pm »
@Q
Uroczy kawałek. Czuć lata 70. za żelazną kurtyną :). W tamtych czasach było tak mało golizny w mediach i miejscach publicznych, że jak zorganizowano wystawę fotografii z aktami kobiecymi, to był news ogólnopolski i publiczność o mało się nie pozabijała.

Jej, jak to widać po takich książkach ten ładunek obyczajowości, który nieświadomie wnoszą autorzy ze swoich czasów.

Tutaj niektórzy dyskutanci biorą treść książek wprost, jak obiektywny świat, który na pewno jest spójny i sensowny. Ja już tak nie jestem w stanie patrzeć na literaturę. Widzę wszystko jako przefiltrowane przez umysł pisarza i jego niekoniecznie słuszne czy niekoniecznie uniwersalne przekonania.

 Pisarze tworzą takich bohaterów, jakich są w stanie wymyślić patrząc na otaczający ich świat. I opisują tylko takie zachowania, jakie współczesna im kultura potrafi ponazywać. Chyba że są geniuszami literatury psychologicznej. Wtedy wychodzą poza swoją epokę.

Ale pisarze sf nie są. Umieją wyjść poza epokę w opisie techniki, może niektórych obyczajów społecznych. Ale żeby umieć spójnie opisać psychikę człowieka przyszłości, to prawie nikomu się nie udaje. I mamy w książkach kosmonautów z XXII wieku z psychiką człowieka z połowy XX wieku. A, i jeszcze żeby było trudniej - przeciwnej płci niż pisarz.
« Ostatnia zmiana: Listopada 09, 2016, 03:37:43 pm wysłana przez pirxowa »

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #97 dnia: Listopada 09, 2016, 03:44:21 pm »
kiedy się mąci umysł, to wyłażą instynkty. W tym wypadku często dochodzi do autokatalizy (pożądanie mąci umysł). Ot tyle. Czy z tym stanowiskiem się zgodzisz?
Oczywiście, że się zgodzę.
Tylko nie zgadzam się, że kobiety mają te instynkty wyłączone - a tak napisałeś:)
Beprop tego stwierdzenia, że wszyscy jesteście w głębi gwałcicielami.
Może inaczej rozumiemy słowo "gwałt".
Gdyż nie sądzę by zdrowy, inteligentny facet - nawet wyposzczony - znajdował przyjemność w gwałcie.
Nie mam tutaj na myśli takiej niby-przemocy, nakłaniania  trochę wbrew, tego chce-ale-nie-chce, ale prawdziwego gwałtu z całą przemocą,  którą to niesie.
Nie mylić tego z fantazjami seksualnymi itp.
Hmm...może tak: czy w sytuacji wojny - kiedy prawa, kultura itp były zawieszone - a gwałty - także zbiorowe - nie były karane - mężczyźni byli oddzieleni od kobiet - czy naprawdę wszyscy okazywali się gwałcicielami, korzystali z tej możliwości, bezkarności?
Po prostu gwałt to nie jest normalna forma realizacji tego popędu. Wg mnie musi być jeszcze jakaś skaza w psyche.
Cytuj
Olu, "genów" użyłem w przenośni.
To namąciłeś Waść;)
Owszem, ekspresja, hormony itp. Ok:)
Chociaż jak się rozejrzeć i Ci w metro-schodzący-seksualni i niektóre kobiety...to jakaś nieoczekiwana zmiana miejsc;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

pirxowa

  • Juror
  • Full Member
  • *****
  • Wiadomości: 147
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #98 dnia: Listopada 09, 2016, 03:46:55 pm »
BTW ciekawi mnie, jak radzą sobie grupy naukowców na stacjach polarnych. Oni tam siedzą zwykle po pół roku w grupach mieszanych. W dzisiejszych czasach liczba kobiet i mężczyzn jest w takich grupach mniej więcej równa.

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #99 dnia: Listopada 09, 2016, 03:59:21 pm »
Tutaj niektórzy dyskutanci biorą treść książek wprost, jak obiektywny świat, który na pewno jest spójny i sensowny.
Bez przesady:)
Chodziło o uznanie czegoś za gwałt, bądź nie. O uznanie czegoś za homoseksualizm, bądź nie.
Nie odniosłaś się do sceny w basenie i nocy bez konsumpcji;)
Rozumiem, że uznajesz cały ten opisany związek Hal-Eri za przemoc - od początku do końca?

Ale faktycznie widzę podstawową różnicę w odczycie: bo dla mnie ten fragment z Sawaszkiewicza nie jest "uroczą ramotką".
Jest po prostu bzdurny. Kobitka na prochach (pomyliła buteleczki?;)), którą brzydzi facet  - popada w jakąś paranoję, lata po statku w peniuarach, po czym postanawia uśpić koleżanki a zając się resztą męskiej załogi...to nie przemocówka?;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16087
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #100 dnia: Listopada 09, 2016, 04:06:24 pm »
Ale pisarze sf nie są. Umieją wyjść poza epokę w opisie techniki, może niektórych obyczajów społecznych. Ale żeby umieć spójnie opisać psychikę człowieka przyszłości, to prawie nikomu się nie udaje. I mamy w książkach kosmonautów z XXII wieku z psychiką człowieka z połowy XX wieku. A, i jeszcze żeby było trudniej - przeciwnej płci niż pisarz.

Wiesz co jest zabawne? Najbliżej skonstruowania przekonującej psychiki człowieka przyszłości (niekoniecznie takiej, jaka się szykuje, ale jakoś tam (prawie) spójnej w ramach przyjętych założeń) był Lem... w... "Obłoku...". Zastanawiam się czy dlatego, że wtedy jeszcze takie modelowanie mógł uważać za możliwe, a potem mu przeszło i skupił się na czym innym. Czy  też wyobrażenie to to był produkt zbiorowego wysiłku prof. Schaffa i jego kolegów-marksistów, a Lem "tylko" ubrał je w swój literacki geniusz...
« Ostatnia zmiana: Listopada 09, 2016, 04:09:45 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #101 dnia: Listopada 09, 2016, 04:13:03 pm »
Najbliżej skonstruowania przekonującej psychiki człowieka przyszłości (niekoniecznie takiej, jaka się szykuje, ale jakoś tam (prawie) spójnej w ramach przyjętych założeń) był Lem... w... "Obłoku...".
Zapomnieliśmy o obłocznych kobietach;)
Ale w sumie czym się rózni psyche Obłocznych od współczesnych?
Może Dukaj? Bo próbuje oderwać się od cielesności, człeka w człeku - tylko taka proza kończy się często bełkotem. Trudno to pogodzić.
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16087
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #102 dnia: Listopada 09, 2016, 04:26:29 pm »
Zapomnieliśmy o obłocznych kobietach;)

Fakt. A obie te Anny znacznie lepiej niż Eri wypadają.

Ale w sumie czym się rózni psyche Obłocznych od współczesnych?

A paroma rzeczami... Nie rozumieją pojęcia własności (ani po co ona komu), niezbyt sobie radzą (poza nielicznymi, co wystawiali się na ryzyko hobbystycznie, jak Ameta) w sytuacjach większych zagrożeń czy nawet przykrości (bo do czego innego przywykli) i serio uważają człeka za miarę wszechrzeczy (to rzucanie wszystkiego, bo jeden dzieciak wlazł gdzie nie trzeba).
Jasne - nie są w tym idealnie konsekwentni (vide scena śpiewania Międzynarodówki sławetna, bo naciągana, vide monogamia prawie pomnikowa - i b. łatwe jej odrzucenie ledwo nuda dokuczyła), ale...

Może Dukaj? Bo próbuje oderwać się od cielesności, człeka w człeku - tylko taka proza kończy się często bełkotem. Trudno to pogodzić.

Dukaj? Jak dla mnie najlepiej mu to poszło w początkach "Lodu".... Z tym, że ironia w tym, że Gierosławski nie myśli tam jak człowiek innej epoki za bardzo - choć prusowsko-reymontowski ma być - a raczej jak człowiek zdolny zrozumieć co pewne eksperymenty* mówią nt. tezy o wolnej woli... I konsekwentnie się tych wniosków trzymać.

* https://www.newscientist.com/article/dn23367-brain-imaging-spots-our-abstract-choices-before-we-do/
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #103 dnia: Listopada 09, 2016, 04:59:28 pm »
Co się genów spopędu tyczy, to prof. R. przed chwilą odparł, że ani one są, ani ich nie ma, lecz dalszych wyjaśnień odmówił :-)
R.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Powrót z gwiazd. Hal - Olaf. Wątek homoerotyczny?
« Odpowiedź #104 dnia: Listopada 09, 2016, 06:46:36 pm »
@ Maziek
Zasadniczo masz oczywiście rację. Chyba mijamy się semantyką i może czymś jeszcze?
Co Was powstrzymuje przed uznaniem, że w tej warstwie ludzkie zwierzę działa dokładnie tak samo?
Świadomość? Którą chcesz skalpować :)
Uważam, że po dostatecznie głębokim zniesieniu świadomości - bo tylko w niej te nabyte cechy tkwią - facet to gwałciciel
Tylko czy to jeszcze facet?
Czy po poszlachtowaniu Maźka, tak, że już tylko noga została - ta noga to Maziek tylko trochę inny?
Czy z faktu, że z każdego wieprza można zrobić kotleta wynika, że w każdym wieprzu tkwi kotlet?
Jasne, jest ten napęd, ale on ma skalę od 0 do, powiedzmy, 10.
Owszem, każdy żyjący ma tatusia i mamusię - ale nie każdy synek/córka rozmnoży się dalej. Są tacy co nie chcą i tacy co nie mogą. Czyli mogą mieć 0. I tak jest w każdym pokoleniu. Może to mniejszość, ale bywają ludzie bez napędu i z napędem niestandardowym (przy czym rozumiem, że pisząc gwałt zakładasz konieczność użycia przemocy...jest takie opowiadanko Dicka o złotym chłopcu:).
Swoją droga, zdejm świadomość np. 80-latkowi.
Myślisz, że do gwałcenia ruszy?
Także w szczegółach sprawa jest raczej zniuansowana.

@pirxowa
Cytuj
Tutaj niektórzy dyskutanci
Ciekawe, którzy ci niektórzy? Wszystkiego raptem z szóstka.  ;)
Cytuj
biorą treść książek wprost, jak obiektywny świat, który na pewno jest spójny i sensowny. Ja już tak nie jestem w stanie patrzeć na literaturę. Widzę wszystko jako przefiltrowane przez umysł pisarza i jego niekoniecznie słuszne czy niekoniecznie uniwersalne przekonania.
Dzie tam spójny i sensowny. Świat powrotu, a już emocjonalny, jest wybitnie chaotyczny.
Ale; czegoś się trzeba trzymać, a czego? Skoro rozmawiamy o książce, to chyba tekstu książki. To jakiś konkret.
Jedyny zresztą.
Oczywiście można zacząć filtrować przez przez umysł pisarza i jego niekoniecznie słuszne czy niekoniecznie uniwersalne przekonania, tylko wtedy wpływamy na suchego przestwór oceanu. Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi.  ;)
Zresztą, jest jeszcze jeden filtr, bodaj czy nie kluczowy - to świadomość odbiorcy komentującego tekst, choćby na tym forum - jego umysł i przekonania. A wtedy już nie łódką po oceanie a rakietą w kosmos nieporozumienia.
Dlatego wolę trzymać się litery tekstu.


« Ostatnia zmiana: Listopada 09, 2016, 07:09:30 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana