Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - tzok

Strony: 1 ... 25 26 [27] 28
391
Hyde Park / Re: Klub PoLemistów
« dnia: Października 27, 2009, 10:48:16 pm »
Hmm, chyba nieprecyzyjnie napisałem. Rzeczywiście jak się zastanowić to słowotwórcą Gombrowicz wybitnym nie był - młodszość, upupianie, asienkiewiczowstwo... tyle mi przychodzi do głowy ot tak teraz. Miałem na myśli, że ogólnie Gombrowicz bawił się słowem, swoje rozważania na temat Formy wyrażał nie tylko treścią, ale też... formą właśnie, formą wypowiedzi :). Np. "Powiedział to, ale czy nie zrobił tego właśnie po to żeby nie powiedzieć czegoś innego?". Albo właśnie pisanie niektórych słów wielką literą1

1 Jeden z fragmentów "Dziennika", który najbardziej mi zapadł w pamięć to: "Jedynie dwa potężne zagadnienia trapią czytelników: jak śmiem pisać słowa z dużej litery w środku zdania? Jak śmiem używać słowa g...?"

392
Hyde Park / Re: Klub PoLemistów
« dnia: Października 26, 2009, 09:29:06 am »
Ja zgaduję, że Q pochodzi od postaci ze Star Treka :). Serialowy Q jest istotą poza prawami świata, nie obowiązują go żadne zasady fizyki, ani w ogóle żadne obowiązujące we wszechświecie. Może istnieć wszędzie, w każdej chwili, w każdej postaci. Tylko jak to bywa w Star Treku, taki wszechmocny Q zakochuje się w ziemskiej kobiecie, ale dzielny kapitan Picard wyperswadowuje mu to :P
EDIT: http://en.wikipedia.org/wiki/Q_(Star_Trek)

A mówiąc bardziej do rzeczy. Bardzo fajny może być ten temat. Dla mnie oprócz Lema, ważnym słowotwórcą jest też Gombrowicz. Obaj panowie niesamowicie wyginali język polski, męczyli go, gnietli, rozciągali i torturowali :)

393
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Października 20, 2009, 09:38:00 am »
Q, zaciekawiłeś mnie, z chęcią sięgnę niedługo do tych książek ;).

Ja z kolei czytam teraz "Dziennik" Gombrowicza, a to także za sprawą Lema. "Listy, albo opór materii" bardzo dobrze pokazują jak Mistrz cenił Gombrowicza, co też swoją drogą doprowadziło do współpracy z profesorem Jarzębskim, wówczas magistrantem z Gombrowicza właśnie ;). Dotychczas tylko w szkole męczyli mnie "Ferdydurke" i byłem mocno uprzedzony. Natomiast jak się samemu sięgnie, z własnej motywacji to jest zupełnie inaczej i ostatecznie "wciągnąłem" się w Gombrowicza na dobre. Zresztą, to również szkoła mnie przez bardzo długi czas zniechęciła do Lema, zmuszając do czytania opowiadań z "Cyberiady". Ale to już chyba był cały wątek na forum o tym, czy Lema powinno się popularyzować w szkole czy też wręcz przeciwnie

394
Lemosfera / Re: Gdzie mieszkał Lem
« dnia: Października 13, 2009, 11:48:40 pm »
Świetne sprawozdanie z podróży. Zdjęcia są niesamowite, a podpisy i notki jeszcze tylko uzupełniają ten efekt :)

395
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Października 07, 2009, 12:54:34 am »
W niedzielę dostałem książkę Tomasza Lema, właśnie skończyłem czytać. Zdecydowanie polecam, a zwłaszcza na tym forum. Książka jest napisana genialnie (mam na myśli sam warsztat, ale nie tylko), anegdoty i historie są niesamowite. Niektóre to mnie rozbawiły do łez prawie (nie będę zdradzał szczegółów, kto przeczyta ten będzie wiedział o co chodzi - o cukierniczce i Cyberiadzie rządzą ;)). Wielkim plusem jest duża ilość zdjęć i to takich zupełnie nieoficjalnych. Bardzo też zawsze byłem ciekaw podejścia pani Barbary Lem do tak nietypowego męża i tutaj mamy informacje z pierwszej ręki. Jednym słowem, cała książka ma naprawdę spójny i wciągający klimat. Mimo, że nie jest to utwór beletrystyczny to jeśli tylko się do niej dorwać to już potem ciężko odejść. A to w ogóle najlepsza recenzja jaką może otrzymać książka

Wątpię czy w ogóle Tomasz Lem czyta cokolwiek co tu na forum jest pisane, ale jeśli kiedyś tak się zdarzy to przekazuje moje najszczersze pozdrowienia i podziękowania za "Awantury na tle powszechnego ciążenia" :)

396
Dużo miejsca koncepcji, o której pisze Q poświęcił Lem w "Sex wars". Jest tam mowa zarówno o tym, że kanibalizm mógł przyspieszyć ewolucję rozumu oraz o koncepcji choroby a'la "wściekłych krów" u Neandertalczyków (priony).

Offtop o Neandertalczykach
Natomiast w "Świecie nauki" z września 2009 jest o ostatnio "najmodniejszej" hipotezie wymarcia Homo Neanderthalensis. W skrócie rzecz sprowadza się do tego, że prawdopodobnie zachodziły bardzo gwałtowne zmiany klimatyczne (w skali geologicznej). Nasi wymarli bracia w rozumie niestety zbyt mocno osadzili się w swoich realiach i mieli mały poziom przystosowalności. Ich budowa ciała co prawda pozwalała lepiej znosić chłody, ale z drugiej strony była bardzo kosztowna w energię - wspomniany artykuł mówi tutaj o 32% większym zużyciu. Poza tym byli wolniejsi i mniej sprawni, przez co polowali tylko na wielką zwierzynę, ta natomiast (tu wracamy do punktu wyjścia) szybko padła w biegu gwałtownych zmian klimatycznych. W artykule wspominali jeszcze o takich kwestiach jak to, że Homo Sapiens już wtedy miał wypracowany podział ról pomiędzy mężczyzn i kobiety
Koniec offtopa

Ale wracając jakby do głównego pytania jeszcze i do Lema ponownie. Mistrz zastanawiał się skąd w ewolucji wzięła się nagle wykładnicza krzywa wzrostu mózgu. Bo coś takiego w ewolucji jest zupełnie niespotykane i wręcz przypomina anomalię. Odpowiedzią był język. Okres rozwoju języka koreluje z okresem wzmożonej ewolucji rozumu. Na moment wracając do offtopu: Neandertalczycy nie mieli języka

Moim zdaniem tak agregując Lemowy światopogląd to wyglądało to tak: ewolucja swoimi losowymi ścieżkami sobie szła, jednak przez ten cały czas liniowo rosła złożoność organizmów, później ich mózgów, aż zebrała się "masa krytyczna" aby powstał język. To zaowocowało wykładniczym wzrostem rozumu... aż zebrała się "masa krytyczna" aby powstała technologia. I teraz dalej technologia jest dla nas jakby przedłużeniem rozumu i ta technologia rozwija się również wykładniczo, ale już w perspektywie ludzkiej, a nie ewolucyjnej. Lem zabierał się do tematu od różnych stron - czasem ekstrapolował co będzie gdy to technologia osiągnie "masę krytyczną" (np. "Summa Technologiae", albo "Golem XIV"), a czasem wczepiał się w ten ciąg na wcześniejszym etapie i myślał czy coś innego jest w stanie taki wykładniczy wzrost spowodować (np. wszystkie opowiadania o "niebiałkowym rozumie"). Zawsze kiedy o tym myślę to jestem pod ogromnym wrażeniem horyzontów myślowych Mistrza :)


Co do kwestii innego sensorium u obcych. Niedaleko trzeba szukać przykładów, które to wręcz potwierdzają. Wystarczy spojrzeć na zwierzęta, które widzą to czego my nie widzimy (światło podczerwone), albo słyszą to czego my nie słyszymy (ultradźwiękowe gwizdki dla psów). Dla nas panuje cisza, a pies słyszy. Kto wie, może "dla nas panuje cisza" a tu jacyś obcy do nas od setek lat "wrzeszczą" (w dowolny swój sposób :P)

397
Lemosfera / Re: Gdzie mieszkał Lem
« dnia: Października 04, 2009, 03:01:54 pm »
Ja tu również dołączam się do grona oczekujących na raport, bo podobny wyjazd już od jakiegoś czasu mam w szufladce umysłowej - do-zrobienia-kiedyś :). Także życzę powodzenia!

398
@liv, esej pamiętam z "Molocha", może jak wrócę do domu to rzucę okiem, ale tak teraz to nie jestem w stanie wskazać dokładniej

399
Ja również zadawałem sobie takie pytanie jak maziek :). Rozumiem to tak, że gdyby udało nam się zrozumieć w jaki sposób działa "wyższy sposób myślenia" to sami byśmy musieli takowy posiadać, a więc reductio ad absurdum, nigdy się nie dowiemy czy istnieje coś takiego, nie przeskoczymy nic, albo inaczej - dla nas najwyższą formą inteligencji jest nasza forma inteligencji (brzmi jak slogan komunistyczny :P)

Co najwyżej może to się odbyć na zasadzie jak w "Pikniku na skraju drogi", czyli nauczymy się podpatrywać i wykorzystywać pewne cechy "wyższego sposobu myślenia" (przy założeniu, że takowe będzie w zasięgu i będziemy w stanie je naśladować, obserwować, itp). Ale właśnie nie uda nam się pojąć istoty mechanizmu. Dlatego stoję tutaj po stronie swoistego agnostycyzmu. Swoistego dlatego, że moim zdaniem wyższego sposobu myślenia nigdy nie określimy, że "tak, tu i teraz widzimy tego przejaw", ale przy tym zakładam po cichu, że gdzieś coś takiego istnieje ;)


Co do innych modeli inteligencji, to ciekawy jest punkt widzenia z jednego eseju Lema. Zwrócił tam uwagę na inteligencję w postaci owadziego automatyzmu doprowadzonego do maksimum. Pamiętam, że dało mi to bardzo do myślenia ;). Bo rzeczywiście tak jak pisał Lem, większość ludzi zamyka się w inteligencji opartej na modelu ludzkim, tj. zestaw cech wrodzonych + wielki potencjał nauki i rozwoju w ciągu życia. A może właśnie wyższa, lepsza inteligencja (powiedzmy nie na Ziemi, ale w innych warunkach) byłaby zupełnie zamkniętym zbiorem wrodzonych reguł, które optymalnie rozwiązują każdy napotkany problem, a za to nie mają dużego potencjału adaptacji. Chociaż wydaje mi się, że tutaj rozbijamy się po prostu o cel istnienia takiej inteligencji. Na Ziemi pomimo takiej ilości gatunków owadów, chyba tylko fanatyczni entomolodzy powiedzą, że wyższy, lepszy jest owadzi model, ale gdzie indziej to kto wie :)

400
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 25, 2009, 12:48:53 pm »
Dzięki za wytłumaczenie, już rozumiem co masz na myśli. I słusznie, trzeba spojrzeć na to w ten sposób, że jednak pojawiły się wątpliwości i sama możliwość sprzeciwu wchodziła jak najbardziej w grę :)

Też ogólniej jak o tym pomyśleć, to można wrócić do słów "dubito ergo cogito, cogito ergo sum", ale podejść tę sentencję niejako od tyłu ;). Bo słowa te wyszły od człowieka, który zwątpił, a zatem potrafił myśleć. Pytanie jest takie - czy można poprowadzić rozumowanie w drugą stronę, czyli "myślę, więc wątpię"? Zdaniem Lema tak (vide "Golem XIV" i "Maska" zgodnie z tym co ustaliliśmy), ja pewności nie miałem, ale w miarę zagłębiania się w temacie przekonuję się też ku temu.

Wydaje mi się, że musi to być cechą każdej istoty rozumnej, żeby zwątpić, a skoro zwątpić to i wyrazić niezgodę. Bez zwątpienia mielibyśmy maszyny idealne, automaty wykonujące każde zadanie nawet optymalnie, ale to ciągle bezduszne roboty tylko. A kiedy w takim konstrukcie pojawia się nuta zwątpienia to już można mówić o inteligencji :). Do takich wniosków teraz doszedłem

401
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 25, 2009, 10:54:23 am »
Q - trochę mnie zdziwiło to co napisałeś o "Masce". Moim zdaniem tam nie ma wprost odpowiedzi na pytanie. Wszystko wygląda jakby rozum miał zatriumfować nad zaprogramowaniem, ale ostateczne zakończenie jest otwarte i moim zdaniem nie ma tu jasności co do tego jakby się to mogło skończyć. I nie wiem czemu, ale ja tam raczej przeczuwałem pesymistyczne zakończenie tak jak w tej bajce:
Cytuj
Był sobie skorpion, który postanowił przedostać się na drugą stronę jeziora. Podszedł do brzegu, przy którym spotkał żabkę. Ta bardzo się przestraszyła. Dobrze wiedziała, że powinna trzymać się z daleko od takich jak on. Skorpion jednak powiedział, żeby się go nie bała, że nie zrobi jej krzywdy i chciałby tylko prosić by żabka przewiozła go na swoim grzbiecie na sąsiedni brzeg. Żabka zawahała się i powiedziała: -Nie skorpionie, nie zgadzam się. Doskonale wiem, że jeśli się do ciebie zbliżę, ukąsisz mnie. Skorpion na to: -Żabko, zastanów się, przecież jeśli cię ukąszę, pójde na dno razem z tobą, przecież ja nie umiem pływać, na tym jeziorze bez ciebie jestem nikim. Żabka miała dobre serce, poza tym stwierdziła, że to co mówi skorpion, ma sens. Dlatego postanowiła mu pomóc. Podróż była bardzo miła, jednak kiedy byli już na środku jeziora, skorpion nagle ukąsił żabkę. Ta, przerażona, ostatkiem sił spytała: -Czemu to zrobiłeś skorpionie? Obiecałeś, że tego nie zrobisz. Przecież teraz utoniesz razem ze mną... -Wiem żabko, nie chciałem zabijać ciebie, a tym bardziej siebie samego. Taka po prostu jest moja natura...

Co do samej "Maski" to rzeczywiście mało lemowa jest, ale dołączam się do poleceń przeczytania :)

Pozostała dyskusja narzuca mi tylko jedną myśl - inżynieria memetyczna ;). Może w taki sposób manifestować się będzie ulubiona przez Lema rekonstrukcja człowieka (podróż Ijona na Dychotomię czy druga opowieść Odmrożeńca, a z poważniejszych to z pół Summy :P). Ciekawy pomysł, nie wpadłym na to, a daliście mi inspirację do nowych przemyśleń ;)

I jeszcze główna kwestia pozostaje. Pewnie będzie to tak jak mówicie, tzn. że jedne memy zastąpią inne. Mam tylko nadzieję, że taka akceleracja wykosi rzeczywiście memy szkodliwe i wnet zwyciężą te "dobre"

402
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 24, 2009, 02:43:51 pm »
Nie wyszedł mi ten pierwszy post tak jak to planowałem ;)

Po pierwsze to zasadniczo zgadzam się z tym, że można samodzielnie zadecydować o opowiedzeniu się przeciw jakiejś naturalnej potrzebie tak jak to powiedział Evangelos. Choć trzeba też zaznaczyć, że natura wyposażyła nas w pewne prymitywne mechanizmy obronne przed takimi zachowaniami. I tak, organizm ludzki nie pozwala się "wprost" udusić, tzn. wstrzymać oddychanie, aż do śmierci. Także po zbyt długim okresie bez snu, człowiek pada nieprzytomny sam z siebie. Są to jednak bardzo prymitywne, zwierzęce mechanizmy obronne, gdyż leżącego na torach człowieka nie targną nagle konwulsje przetaczające ciało gdzieś obok ;). Podobnie nie zesztywnieją kończyny komuś biegnącemu ku skrajowi przepaści ;). Uznajmy zatem, że te najprostsze mechanizmy są pomijalne, bo człowiek jeśli zechce tak naprawdę mocno całym sobą, to może nie jeść, nie spać, nie pić aż do fatalnego końca.

Ważną rzecz powiedział jednak liv moim zdaniem. Bo to, że można nawet na śmierć poprowadzić samego siebie, nie oznacza, że decyzja ta była wolna. Hmm... Ciężko mi ubrać jakoś w słowa to co mam w głowie :). W pewnym sensie każdy proces decyzyjny jest ważeniem plusów i minusów. W moim pierwszym poście chciałem zaznaczyć coś takiego, że w tym procesie ważenia zalet i wad, umysł domyślnie przypisuje najwyższe wagi czynnikom bezpośrednio wpływającym na przetrwanie. Tymczasem właśnie wolą ludzką możemy ingerować w ten proces, tak, że suma zalet minus suma wad dla innej decyzji będzie większa. I jakby w ten sposób podejmujemy decyzję przeciwną naturze.

I wreszcie pytanie jest takie - czy zawsze da się przeważyć taką naturalną decyzję? Abstrahując od człowieka, tylko mówiąc ogólniej, bardziej uniwersalnie o rozumie - co jeśli taki wynik ważenia zalet/wad jest nie do przebicia? Schodząc na zwykły poziom, byłaby to tak mocna chęć zrobienia czegoś, że w żaden sposób nie możnaby tego nie zrobić :). Tak się właśnie zastanawiałem czy może istnieć potencjalnie takie "naturalne programowanie" rozumu, taki absolutny imperatyw?

Może źle zrobiłem, że od człowieka wyszedłem. Na tym gruncie chyba mogę przyznać, że rzeczywiście zawsze można swoją wolą przezwyciężyć potrzeby naturalne czy kulturowe czy jeszcze inne. Spójrzmy teraz na Golema. We wstępie dowiadujemy się, że wojsko konstruowało coraz to nowsze i lepsze komputery taktyczne. Od którejś generacji jednak, te mózgi elektronowe stały się pacyfistami, a to z racji poziomu rozwoju jaki osiągnęły. I w tym miejscu dokładnie leży problem, który rozpatruję! Czy na pewno tak musiało być? Czy może jednak dało się stworzyć tak mocny "program lojalnościowy", że Golem mógłby jęczeć w konwulsjach, ale nie sprzeciwiłby się swojemu zamierzonemu celowi? I jeśli nawet by było 50 generacji po Golemie, każdy jeszcze rozumniejszy, jeszcze lepszy, itd. to czy wciąż możnaby nałożyć kaganiec na decyzje takiego superkomputera?

Jak się czyta Golema to takie oczywiste, że na pewnym etapie mądre komputery porzuciły militarystyczne zapędy swoich twórców ;). Ja jednak mam wątpliwości czy na pewno wielkość rozumu/inteligencji/mądrości ma tutaj znaczenie i czy "wszystko przeskoczy" najbardziej nawet rozwinięty rozum :)

403
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 24, 2009, 12:15:32 pm »
Ostatnio po lekturze "Maski" rozmyślałem sobie nad wolną wolą. Tylko, że nie wnikałem w to czy jakieś niematerialne byty nią sterują, itp. to zostawiam z boku ;). Mnie zastanawiało czy przypadkiem wolna wola nie jest jedynie funkcją intynktów przetrwania, taką jej nadbudową, która ma o wiele, wiele większe pole manewru, ale mimo wszystko jej przyczyny są zdeterminowane. Już tłumaczę dokładniej co mam na myśli.

Może po kolei. Po pierwsze trzeba się zastanowić czy w ogóle o czymś takim może być mowa. Ktoś może powiedzieć, że wszelkie zachowania społeczne, dążenie do wyższych celów, itp. to tylko zawoalowane działania instynktowe, które można i tak rozbić na kategorie - jeść, rozmnażać się, itd. Wybór najlepszego ubrania to de facto chęć przypodobania się największej liczbie osób płci przeciwnej. Szukanie dobrze płatnej pracy także sprowadza się do instynktu przetrwania. Po prostu niektórzy uważają, że jakkolwiek ładnie by ubrać w słowa dowolne działanie ludzkie, to zawsze na samym dnie, decydentem jest nasza zwierzęca natura. Z niej wszystko wynika, ona jest przyczyną, a jedynie skutek jest różny dla małp, nosorożców czy dla ludzi. Wolna wola w tym sensie manifestowałaby się ogromną rożnorodnością sposobów na jakie można "wykonać instynktowne zadanie". Powiedzmy, że organizm żąda więcej jedzenia do przetrwania, to ludzka mózgownica zaczyna działać i oceniać, tak żeby z tysiąca możliwości wybrać tę najlepszą "na teraz", "długoterminowo", albo "ryzykowną, z możliwym dużym zyskiem". Mimo wszystko człowiek może wybrać każdą z tysiąca możliwości, ale umysł podsyła je jakby w rankingu użyteczności ;)

Oglądałem taki program na Discovery chyba o tym jak mózg radzi sobie w ekstremalnych sytuacjach. Pokazywali faceta, który przeżył w nieprzenikonionych ciemnościach jaskini ponad miesiąc. I z tego co on opowiadał (i jaka była teza w programie), to nie było tak, że on stracił świadomość i obudził się po zjedzeniu jakichś grzybów jaskiniowych. Tylko właśnie świadomość mu podsuwała, że te grzyby są TAKIE POTRZEBNE, że on ich aż TAK BARDZO CHCE, także szukał ich po omacku aż znalazł i zjadł cokolwiek.

Z drugiej strony, za Maksem Schellerem, mówią inni, że człowiek to istota, której sensem życia jest mówić NIE. Innymi słowy, to odróżnia człowieka od zwierząt, że potrafi tym mechanizmom wyżej powiedzieć NIE, STOP. Np. księża się wznoszą ponad tę zwierzęcość, bo potrafią odrzucić seksualność. (tak na marginesie dodam, że kiedyś w dyskusji z pewnym księdzem, dowiedziałem się od niego, że anoreksja to także zwycięstwo człowieka nad zwierzęcą potrzebą jedzenia [sic!]; pozostawię to bez komentarza :P). Innymi słowy - najsilniej nas rzuca siła zwierzęcego balastu genetycznego, a rzecz w tym, żeby się jej ciągle sprzeciwiać. To taka katolicka wykładnia, ale oczywiście można pominąć cały religijny aspekt i po prostu w tym miejscu uznać, że sprzeciwienie się naturze jest możliwe. To jest drugi pogląd na tę sprawę.

Pytanie teraz brzmi czy rzeczywiście zawsze da się tak przeciwstawić? Czy ten biedak w jaskini mógł powiedzieć NIE? A co jeśli mamy sytuację 100% sprzecznych interesów w przypadku instynktu i wolnej woli? Co jeśli ktoś ma w instynkcie wpisane aby zabić (na takiej samej zasadzie, jak zwierzęta mają wpisane np. oddychanie), a jednocześnie czuje najwyższe uczucie miłości do tej samej osoby? W "Masce" to zostało niesamowicie pokazane, ale odpowiedzi Lem nie udziela (i w sumie dobrze, lepiej jest pomyśleć samemu :P). Życie na szczęście nie podsuwa aż tak drastycznych problemów, nie mniej sprawa jest moim zdaniem ciekawa i warto się zastanowić zarówno ogólnie o człowieku, a szczególnie to o sobie samym - czy potrafiłbym zawsze zrobić na przekór głupiej naturze, jeśli całe moje doświadczenie życiowe i wiedza "chciałyby" decyzji jej przeciwnej?

404
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 20, 2009, 11:46:06 am »
Heh, tak się wciąłem w sam środek dyskusji i to jeszcze z offtopem, zdaję sobie sprawę ;). Czytam tutaj regularnie co się dzieje, na razie tylko nie dołączałem do wymiany zdań :)

405
DyLEMaty / Re: AI - przerażająca (?) wizja
« dnia: Sierpnia 20, 2009, 11:08:56 am »
Maźku, logika wcale nie mówi, że z fałszu wynika prawda. To jest bardzo często mylona sprawa. Zgaduję, że masz na myśli tabelkę:

I) fałsz -> fałsz = prawda
II) fałsz -> prawda = prawda
III) prawda -> fałsz = fałsz
IV) prawda -> prawda = prawda

Tabelka ta pozwala nam wnioskować na dwa takie podstawowe sposoby:
1) Jeśli prawdziwa jest relacja "a -> b" i wiemy, że prawdziwe jest "a" to zajdzie "b" (pudpunkt IV), Przykład: pewien pan XYZ zawsze przerywa czytanie książek po 10 stronach (prawdziwa jest implikacja: XYZ przeczytał 10 stron -> koniec czytania). Teraz się dowiadujemy, że XYZ zabrał się za czytanie i o proszę, po pół godzinie mamy przeczytane 10 stron (prawdziwa przesłanka: XYZ przeczytał 10 stron). Wnioskujemy poprawnie, że XYZ kończy czytanie
2) Jeśli prawdziwe są relacje "a -> b" oraz "c -> b" oraz zajdzie "b" to nie możemy powiedzieć nic ani o "a", ani o "c" (podpunkty I i II). Teraz wychodzimy z drugiej strony. Wiemy o innym panie ABC, że czytanie przerywa on po stronach 20 albo kiedy ma zły humor (prawdziwe są dwie implikacje: ABC przeczytał 20 stron -> koniec czytania, ABC ma zły humor -> koniec czytania). I teraz nie wiedząc nic o panu ABC nagle dochodzi nas informacja, że ABC skończył czytanie (prawdziwa konsekwencja: koniec czytania). Logika w tym miejscu mówi nam, że na takiej podstawie nie możemy stwierdzić ani czy pan ABC przeczytał 20 stron, ani czy pan ABC ma zły humor. Co jest również poprawnym wnioskowaniem logicznym.

Po prostu na implikację należy patrzeć jak na pewną regułę, prawidłowość. To, że wniosek jest prawdziwy nie upoważnia jeszcze do stwierdzania, że ta jedna konkretna przyczyna zaszła (mogła być fałszywa!). A to dlatego, że wiele reguł może produkować ten sam wniosek. Natomiast jeśli już wiemy, że pewna prawidłowość ma miejsce zawsze i że przesłanka ją aktywująca jest prawdziwa, to wiemy i tyle, że konsekewncja reguły zajdzie

Z fałszu nie wynika prawda, na pewno nie :)

Strony: 1 ... 25 26 [27] 28