kowal zawinił, cygana powiesili.Czuję się trochę odpowiedzialny, za wzrost napięcia emocjonalnego, poprzez zadanie 2 pytań (po kilku głębszych zresztą
). Hoko je rozwinął, tym niemniej uwagi Terma biorę też do siebie
.
Jak sądzę, na codzień, nikt z nas nie jest solipsystą, więc dyskusja ma raczej charakter rozrywki. Pouczającej zresztą. Ja w każdym razie, dzięki Wam się uczę, za co dziękuję. To chyba też jest jakaś wartość dodana.
Z solipsystami to jest tak, jak było z pewnym kolem na forum angielskim, który twierdził że solipsyzm rządzi i nie ma żadnej tezy, żadnego zdania p, o którym nie można dowieść że "p jest prawdą" z powodów, jakimi się tu obrzucacie w tym wątku rozkosznie. Ale kiedy zapytałem go o to, co w takim razie sądzi o zdaniu p="nie ma żadnej tezy, żadnego zdania p, o którym nie można dowieść że "p jest prawdą"..." to zniknął z forum na zawsze.
Boję się, że my nie znikniemy
byłby to dowód na twój solipsyzm
Na tej antynomi potknął się już starożytny kretyńczyk, a w czasach nam bliższych Russell. I zdaje się nikt, do dzisiaj, z niej jednoznacznie nie wybrnął. Nakazuje to chyba, pewną ostrożność w głoszeniu pewników.
Ja w każdym razie pamiętam jeszcze czasy (książkowo
, gdy autorytety głosiły koncepcję wszechświata stacjonarnego, potem kurczącego, paroksyzmującego, teraz mamy rozszerzający. Ale czy na zawsze?
I trochę z boku (wybaczcie), bo zaczęło mnie to męczyć.
Pytanie
Jaka istnieje, (dająca się wyrazić słowami) różnica, między pojęciem
zera i
nieskończoności?
Pomijając praktyczną stronę zera, która dostrzegam (w systemie dziesiętnym np.)
Co można powiedzieć więcej o zerze niż to, że jest zerem (czyli nic), a o nieskończoności, że jest nieskończonością (też nic?).
A może to dwa pojęcia na to samo?
Z góry wybaczcie kretynkowi onaniście