O w mordę, ale żeś rąbnął. Nie wiem, czy się z kolan pozbieram...
Ja?
Odrąbałeś znacznie bardziej i teraz jestem w zakłopotaniu. Czas świąt mija i wnet trzeba będzie wrócić do codziennego odrabiania pańszczyzny.
A tu wypadałoby odnieść się...czy może nie?
Ale Ty znów mi odpowiesz i z braku czasu będę musiał oddać pole (
z chłopami i czynszem) walkowerem.
Spróbuję jakiś kompromis wystrugać.
Na początek rzucik na całość.
Folwark jako instytucja powstał do zarabiania pieniędzy a nie dawania upustu sadystycznym skłonnościom właścicieli. Większość z nich zachowywała się normalnie (z normami epoki). Tyle, że nie mamy do czynienia jednolitym systemem. Co zaś mamy?
Mamy folwarki: szlacheckie (tu dodatkowe zróżnicowanie na magnackie i średniaków), królewskie, w dobrach kościelnych i chłopskie (tak, tak, bogaci chłopi, sołtysi mieli, acz z czasem tracili).
Najlepsza sytuacja była w królewskich i tam zazwyczaj „zbiegali” chłopi. Tym niemniej - co właściciel, to inna sytuacja. Próby ujednolicania prawa poprzez konstytucje sejmowe niewiele dawały, bo ówczesną "Polską powiatową” zasadniczo w terenie rządziły sejmiki ziemskie. Przy czym samo pojęcie - Polska, też powinienem dać w dodatkowy nawias. Jest ona prawnie łaciata niczym krowa holenderka.
Dwa – Mamy 300 lat, wiek XVI – XVIII. Z bardzo różną sytuacją.
Mamy bogatych kmieci w XVI wyciągających z łanowego gospodarstwa tyle samo co szlachcic z folwarku (a nawet więcej), mamy kryzysowy wiek XVII i XVIII, choć pod koniec ostatniego sytuacja się poprawia (oświecenie, początki czynszowania).
Zwrotny moment to, jak czytam, czas po Potopie, czyli 2 połowa XVII - załamanie gospodarcze w którym ubożeją wszyscy, a szlachta ratuje się podnosząc świadczenia. Czyli podobnie jak np.
żakeria we Francji.
Trzy – mamy różny stan prawny w ramach RP (inaczej w Koronie, inaczej na Litwie, a jeszcze inaczej w księstwie zatorskim) -
a to już napisałem... Cztery – w ramach szlachty mamy różnych właścicieli – od książąt kresowych po średnich szlachciców, aż po zagrodowych (zaścianek), którzy sami uprawiają ziemię (nie mają chłopów).
I odwrotnie mamy chłopów awansowanych do stany pół-szlachceckiego
„przez wieki istniała możliwość nobilitacji przez króla chłopów za czyny wojenne, która dopiero w 1669 r. przybrała formę tzw. skartabelatu, czyli półszlachectwa. Po wojnach lat 1648–67, ku przerażeniu szlachty, znacząca liczba chłopów została podniesiona do godności szlacheckiej i skartabelat blokował nowo wyniesionym dostęp do urzędów ziemskich na trzy pokolenia.” - źródło na dole.
A do dopiero początek dzielenia włosa.
Zatem zależy gdzie zerkniesz, a otrzymasz pożądany wynik – od sielanki, po chłopskiego „niewolnika” (choć nigdy de jure).
I powinienem na tym skończyć, ale....
Zatem o folwarku – powstał nie po to by gnębić chłopa, a by zarabiać pieniądze. Ten szlachecki – powiedzmy 60% całości wyodrębnił się z rezerwy pańskiej w okresie koniunktury zbożowej. Było to coś w rodzaju PGRu ale bez pracowników najemnych ( ma on wielkość od łana do kilku) i jest obrabiany przez ok 5 rodzin chłopskich (
kmieć ma zazwyczaj łan ~17 ha).
Jest to owa pańszczyzna a jej wymiar jest powiązany z ilością ziemi którą dostał w dzierżawę chłop. I to jest jego odpłata za to, że dostał do wykorzystania pańską ziemię.
Jakość tej pańszczyzny jest podobna do wydajności PGRów, taki wniosek nasuwa mi się po kilku lekturach – niska, ale mimo to jest to forma dość opłacalna dla właściciela.
Marginesem, nie wiem czy to tylko mieszczuchy piszą historię? - ponieważ nie znalazłem odpowiedzi na pewien problem – załóżmy wymiar pańszczyzny 4 dni w tygodniu? Ale przecież na wsi zimą się zasadniczo nie robi? Zwłaszcza, gdy mówimy o uprawie żyta. A zimy w XVII wieku jak wiesz, były srogie.
To co? – w grudniu, styczniu, lutym... przychodzili co tydzień tam chłopi (koło 20-stki)? I lepili bałwany?
Osobiście, nie badając tematu uważam, ze wymiar pańszczyzny był tylko umowny i elastyczny, a realnie była ona zadaniowa. Czyli w sezonie więcej niż umowa, poza - mniej). Koniec marginesu, jak coś znajdziesz w temacie – daj znać.Z książki wynika, że większość chłopów nie miała ziemi, albo miała jej za mało, aby się utrzymać.
Ci co nie mieli nie byli kmieciami a mieszkańcami wsi, lub ludźmi luźnymi. Wcześniej linkowałem te kategorie.
Nie można ich mieszać, bo oni - bezmajątkowi - na ogół nie podlegali feudalnym zobowiązaniom.
jej obrabianie nie było jego zasadniczym zajęciem, była raczej elementem jego przykucia do folwarku
Przykucie to kolejny temat problematyczny.
Mamy udokumentowane masowe zbiegostwo właściwie przez całe te 300 lat, organizowane prze samą szlachtę – po prostu podbierano sobie pracowników. Skuteczne sciganie takich uciekłych chłopów było zasadniczo nierealne. Acz pewnie były wyjątki.
Chłop najczęściej uciekał do innego pana (najlepiej do dóbr królewskich). Mógł tez uciec do miasta
(powietrze miejskie czyni wolnym). Przez trzy wieki nie poradzono sobie z tym problemem
https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/zbiegostwo-chlopow;4000776.htmli
Wpłynęło to na status prawny chłopów, który ewoluował i był zróżnicowany. Aż do połowy XVII w. można mówić w Polsce o istnieniu stanu chłopskiego, który cieszył się na tle europejskim pewnymi prawami, np. prawo wychodu, własne sądownictwo czy określone układem bądź zwyczajem ciężary na rzecz pana. Szlachta dążyła (skutecznie) do ograniczenia tych uprawnień, lecz był to proces długotrwały i wzbudzał kontrowersje wśród samej szlachty. Chłopskie prawo wychodu to możliwość dowolnego przejścia od pana do pana (lub do miasta) pod pewnymi warunkami. Ale i ich nie musiano spełnić, bo była instytucja rękojemstwa kmiecego, które uwalniało chłopa w każdym czasie. Nawet jeśli chłop dopuścił się zbiegostwa, to szlachcic, do którego dóbr przeszedł, witał go z otwartymi rękami i otaczał opieką!https://www.rp.pl/opinie-prawne/art341761-maksymilian-stanulewicz-o-statusie-prawnym-chlopa-w-dawnej-polscePlus
https://www.wilanow-palac.pl/pospolstwo_czyli_prawo_zycia_i_smierci_w_rzeczypospolitej.htmlczy jednak pisze nieprawdę, czy podaje fakty, oto jest pytanie.
Ważny jest też dobór.
Zacytuję Stendahla;
"powieść to jest zwierciadło które obnosi się po gościńcu. To odbija lazur nieba, to błoto przydrożnej kałuży".
Mam wrażenie, że autor głownie przebywał w błocie. Niekoniecznie intencjonalnie. Dokumenty sądowe z zasady oddają mroczną stronę życia zostawiając w cieniu nieawanturującą się normalność. Ale też chyba postawił "atrakcyjną" tezę w tytule, którą zechciał udowodnić. Nie jest to dobra metoda w badaniach historycznych.
I tu dochodzimy do warsztatu historycznego. Oszem podaje dobrane fakty, których nie chyba jednak nie potrafi lub nie chce właściwie zinterpretować.
Ani zresztą ja.
Traktuje dawny język polski , jak dzisiejszy.
niż gdyby się specjalizował w Średnim Państwie
Podstawą warsztaty dla podanego przez ciebie przykładu jest znajomość pisma hieroglificznego.
Tu wprawdzie mamy mowę polską, ale ta XVI wieczna, różniła się od XVII-wieczej itd. Słowa zmieniały znaczenia, zwroty, związki frazeologiczne były inne...
By wiedzieć, co się naprawdę przeczytało trzeba przejrzeć i dziesiątki a może setki dokumentów z epoki, by moc porównywać.
To jest element warsztatu (drobny). Inaczej mamy Danikena –też podaje fakty. Albo z drugiej strony naszych „rewizjonistów” Bieszka ze swoją Lechią.
Nawet te fragmenty, które znalazłem i podałem są wyrywkowe. Dziwne, nie mogę wyguglać tego źródła z lat 50-tych.

ani nawet nazwiska, o tego;
Tym niemniej autor podaje autora (niejakiego prof. Dygasiewicza), który w już w latach 50-tych XX w. zgromadził. 3 tyś kontraktów.
Zakładam jednak, że jest. Tyle, że tam mamy tu fragmenty dokumentów – a jak dobrane?
Nie dziw się listom imiennym. Po co komu folwark bez pracowników. Zrzekając się ziemi, podawano też imienne listy powiązanych chłopów.
Trzymając się kulawego przykładu ze spółdzielnią – zbywając innej mieszkania innej, dorzucono listę lokatorów od których można oczekiwać czynszu.
Przyglądając się dokładniej
"Z poddanych moich rezygnuję, nic sobie do nich własności nie zostawiając" - gwarantował inny w roku 1724. "To tylko wybrany fragment – co było wcześniej? A może opis majątku? I wtedy sprawa robi się oczywista.
Powtórzę, chłop nie był własnością pana de jure. To nie podlega wątpliwości. A to akurat podstawa niewolnictwa.
A wybiorczość to podstawa manipulacji. Zwłaszcza gdy język niejasny. Bo co może oznaczać inny fragment – uwaga teraz ja zmanipulowałem

"[Tego] Marcina z żoną, dziećmi, z inwentarzem rogatym i nierogatym, tudzież z całą ich ruchomością, z wszystką ich obojga własnością kwituję i uwalniam”
Tak –wybrałem pasujące do odwrotnej tezy fragmenty.
Ale nawet bez tego cięcia – tekst jest dla mnie niejasny.
Zabijanie chłopów – pewnie było – marginalnie. Powtórzę, jeśli szlachcic podjął fatygę szukać, i cudem znalazł – to nie po to by zabić (pomijając sadystów).
To tak jakby zgubić stówkę, naszukać się, a po znalezieniu podrzeć. Absurd.
Dodatkowo ta główszczyzna.
Chyba była inflacja
Główszczyznę chłopską ustalano w:
• 1581 r. na 30 grzywien[12],
• 1631 r. na 100 grzywien[13].A na Litwie jeszcze inaczej;
Zgodnie z artykułem 1 rozdziału 12 III Statutu Litewskiego z 1588 szlachcic za rozmyślne zabójstwo plebejusza karany był śmiercią, wyrok taki mógł zapaść tylko po spełnieniu określonych tamże warunków (m.in. potwierdzenie oskarżenia przez przynajmniej 6 świadków, w tym 2 ze stanu szlacheckiego), przy uwzględnieniu rozmaitych okoliczności łagodzących groziła jedynie kara pieniężna[17]. W 1768 Prawa kardynalne w artykule XX[18] rozszerzyły ten artykuł na całość terytorium Rzeczypospolitej wraz z obowiązującą na Litwie ustawą z 1726 zakazującą rodzinie zabitego (pod rygorem odpowiedzialności karnej i nieważności umowy) nawiązywania układów z zabójcą w celu zwolnienia go od odpowiedzialności w zamian za opłatę.https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C5%82%C3%B3wszczyznaA jeszcze Żydzi... Mazio, nie gniewaj się, skręcam. By skrócić.
Janicki pisze tak (skracam twórczo): "Na południu i wschodzie szlachcice chętnie oddawali karczmy w ręce Żydów. Tendencja ta jednak nie stała się powszechna. W połowie XVIII w. najwyżej 1/4 szynkarzy była Żydami.
Nie ustosunkuję się bez głębszego badania, tylko naszła szalona a wredna myśl, - czy aby nasz pisarz nie zrozumiał opacznie notki z wikipedii?
Arendarze propinacji, dzierżawiący zazwyczaj wraz z browarami i karczmami pomocnicze gospodarstwa rolne rzędu małych (zagrodniczych) lub średnich gospodarstw chłopskich stanowili w XVIII w. ponad czwartą część ogółu ludności żydowskiej w Rzeczypospolitej. Ludzie ci nie pracowali na roli, lecz wyręczali się pańszczyźnianymi chłopami. Właściciele dóbr (także księża i zakonnicy pełniący funkcje administratorów dóbr duchownych) przekazywali im uzgodnioną w kontraktach liczbę pańszczyźnianych dniówek swoich poddanych.https://pl.wikipedia.org/wiki/Pa%C5%84szczyzna_w_PolsceLiczę na szybko, w połowie XVII było ok 450 tysięcy Żydów, zatem ćwiartka to ok 120 tysięcy arendarzy. Mało? Dużo?
Nie wiem, nie znam tła.
Jeszcze to
OK, ale czytając zalinkowany art. - mieli takie same prawa jak polscy chłopi? Czy "trochę lepsze"?
Chodzi o Olendrów, Szkotów i innych zza.
A czy „polscy chłopi” mieli takie same prawa? Tu widzę pstrokaciznę niczym w kujawskich wycinankach, czemu dałem wyraz w pierwszych akapitach.
I zabawne "dapiesonam" wpadło w oko - względem autora – czy ów Janicki nie jest przypadkiem potomkiem "tego" Janickiego?
I teraz się mści

Puenta z całkiem dobrej, choć starej, pozycji – niewątpliwie jednak napisanej przez fachowca.
Nigdy jednak gospodarstwo chłopskie nie mogło. być tak dochodowym, chłop znaleźć tyle źródeł zarobku, co właśnie w XVI wieku. Ani wczesnej też, ani później chłop nie był w stanie odkładać większych sum pieniędzy, nosić stroje z zagranicznego, kosztownego sukna, nawet kształcić niekiedy dzieci w szkołach, by wyrosły na sławnych ludzi, jak zmarły młodo syn kmiecia Klemens Janicki. Ostrożniej będzie powiedzieć, że XVI stu lecie w Polsce było dla chłopa okresem i dobrym, i złym zarazem, ale okresem, gdy własną przedsiębiorczością, gospodarnością mógł wiele zdziałać, zanim pogorszenie warunków gospodarczych, klęski, ucisk i krzywda zrujnowały jego gospodarstwo, pogrążyły go w nędzy i ciemnocieDlatego zalinkuję całość
http://otworzksiazke.pl/images/ksiazki/wies_polskiego_odrodzenia/wies_polskiego_odrodzenia.pdfA dla leniwych chłopów współczesne krótkie podsumowanie tematu przez współczesnego fachowca
https://www.rp.pl/opinie-prawne/art341761-maksymilian-stanulewicz-o-statusie-prawnym-chlopa-w-dawnej-polscei nieco „mniejszego” fachowca
https://twojahistoria.pl/2018/06/20/szlacheckie-folwarki-jak-gospodarowala-szlachta-w-i-rzeczypospolitej/A teraz, pozwól klawiaturo (i Ty Maźku), że oddalę się celem odrobienia świątecznej pańszczyzny, czyli upichcenia obiadu poprzez cudowne przemienienie rosołu polskiego w barszcz (ukraiński), co jednak robię z lekkim poczuciem niedosytu.
Na szczęście ów niedosyt słodzi mi przekonanie, że i tak nikogo te nasze pisanie nie interesuje.
3MaJ zaSsię
Aj, zaplemniałem co za rocznica

zatem dorzucam okolicznościowy załącznik
IV. Chłopi włościanie
Lud rolniczy, spod którego ręki płynie najobfitsze bogactw krajowych źródło, który najliczniejszą w narodzie stanowi ludność, a zatem najdzielniejszą kraju siłę, tak przez sprawiedliwość, ludzkość i obowiązki chrześcijańskie, jako i przez własny nasz interes dobrze zrozumiany, pod opiekę prawa i rządu krajowego przyjmujemy, stanowiąc, iż odtąd jakiebykolwiek swobody, nadania lub umowy dziedzice z włościanami dóbr swoich autentycznie ułożyli, czyliby te swobody, nadania i umowy były z gromadami, czyli też z każdym osobno wsi mieszkańcem zrobione, będą stanowić wspólny i wzajemny obowiązek, podług rzetelnego znaczenia warunków i opisu zawartego w takowych nadaniach i umowach, pod opiekę rządu krajowego podpadający. Układy takowe i wynikające z nich obowiązki, przez jednego właściciela gruntu dobrowolnie przyjęte, nie tylko jego samego, ale i następców jego lub prawa nabywców tak wiązać będą, iż ich nigdy samowolnie odmieniać nie będą mocni. Nawzajem włościanie jakiejkolwiek bądź majętności od dobrowolnych umów, przyjętych nadań i z nimi złącznych powinności usuwać się inaczej nie będą mogli, tylko w takim sposobie i z takimi warunkami, jak w opisach tychże umów postanowione mieli, które, czy na wieczność, czyli do czasu przyjęte, ściśle ich obowiązywać będą. Zawarowawszy tym sposobem dziedziców przy wszelkich pożytkach od włościan im należących, a chcąc jak najskuteczniej zachęcić pomnożenie ludności krajowej, ogłaszamy wolność zupełną dla wszystkich ludzi, tak nowo przybywających, jak i tych, którzy by, pierwej z kraju oddaliwszy się, teraz do ojczyzny powrócić chcieli, tak dalece, iż każdy człowiek do państw Rzeczypospolitej nowo z którejkolwiek strony przybyły lub powracający, jak tylko stanie nogą na ziemi Polskiej, wolnym jest zupełnie użyć przemysłu swojego, jak i gdzie chce, wolny jest czynić umowy na osiadłość, robociznę lub czynsze, jak i dopóki się umówi, wolny jest osiadać w mieście lub na wsiach, wolny jest mieszkać w Polsce lub do kraju, do którego zechce, powrócić, uczyniwszy zadosyć obowiązkom, które dobrowolnie na siebie przyjął.