Jeszcze raz wszystkim dziękuje, aż emanuje lekką poświatą a moja obudowa lekko kopie prądem - tyle energii mi przekazaliście. Chyba będę się musiał rozładować na jakimś słupie WN, bo co kto się do mnie zbliży, to mu włosy elektryzuje. Nawet siusiu nie mogę zrobić, bo się zaraz w łazience wirówka w pralce uruchamia. Szczerze Wam powiem, że ostatni dzień 39 roku życia niczym się nie różni od pierwszego roku 40-go. Myślałem, ze oślepnę, albo ogłuchne, albo sie obudzę, a moje włosy będą leżały obok mnie na poduszce. Ale nic z tych rzeczy. W sumie pikuś. Rodzina też się nie wykazała, myślałem, że dostane laskę (wiecie, taką z rzeźbiona główką w kształcie lwa, a w lasce szpada, z inkrustowanym napisem: drogiemu jubilatowi etc...). W pracowni chociaż nikt sie nie silił na durnostojki tylko flacha i ciasto, (prawie jak kaniak i kanfiety). A ja sobie w końcu sprawiłem (znaczy rodzinie kazałem kupić tatusiowi na prezent) marzenie mego życia - kule plazmową. Odbiło mi, nie? W tym wszystkim to jest podłe, że nawet należycie nie mogę flaszki zrobić i nieco się sponiewierać, bo jutro dłuuugi wyjazd. Piłeś, nie jedź.