W ogóle nie było nikogo, kto by administrował. Żadnej portierni itp. Natomiast wśród domofonów do wszystkich pokoi był też domofon na plebanię, która zajmuje miejsce dostępne przez małe czerwone drzwiczki na samej górze po prawej w widoku na ołtarz.
Najzabawniejsze, że szukając tego akademika ze trzy razy przeszliśmy wzdłuż kościoła, bo numer pocztowy przed nim był za niski, a za nim - za duży - i do głowy nam nie mogło wejść, że akademik jest w kościele
.
Ogólnie takich rzeczy jest dużo w bywszym ZSRR, gdzie etatowo budynki sakralne były zmieniane na magazyny itp., takoż się dzieje w zachodniej Europie, tyle, że nowa funkcja zachowuje zazwyczaj budynek o ile był zabytkowy. W Polsce tez się tak dzieje, tylko w małym stopniu dotyczyło to (za komuny) i dotyczy obecnie kościołów rz.-kat. Natomiast innych świątyń owszem tak. W najważniejszym kościele w moim mieście wciąż jeszcze w ścianach są kółka do troczenia wierzchowców, gdyż Austriacy zamienili go na stajnię (posadzkę, którą zniszczyli właśnie skończono wymieniać
). A w synagodze, jednej z dwóch przed wojną (starą Niemcy wysadzili) jest knajpa.