Autor Wątek: O Lemie napisano  (Przeczytany 507179 razy)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #600 dnia: Listopada 03, 2019, 10:56:48 am »
Literatura posttraumatyczna (to cytat)   :)
Zawsze zadziwia mnie użyta ilość mądrych zdań i zwrotów by powiedzieć rzeczy proste, lub zgoła - nic nie powiedzieć. A czasem zabełkotać tym charakterystycznym, erudycyjnym, łacińskogreckim gulgotem....
Pozostając w poetyce - czasy jeszcze pregajewskie jeszcze, ale już antycypujące katastrofizm postgajewskości
https://rcin.org.pl/dlibra/publication/65859/edition/54128/content
« Ostatnia zmiana: Listopada 03, 2019, 10:58:56 am wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #601 dnia: Listopada 04, 2019, 09:19:34 am »
jego ksiazka ma tytul "O poznaniu...", a nie "O Poznaniu..." jak w tej recenzji.  :)

Poznanie przez duże P (nie mylić z Poznaniem - miastem ;) ) też może być. W końcu sam Lem pisał np. "Ewolucja", przez duże E.

ps. Jedna pani, której nazwisko nic mi nie mówi, w ramach akcji #GdybyNieKsiążka, o "Bajkach robotów":
https://ksiazki.wp.pl/mela-koteluk-o-bajkach-robotow-zrobily-na-mnie-piorunujace-wrazenie-gdybynieksiazka-6438594799757441a
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #602 dnia: Listopada 04, 2019, 10:10:07 am »
Ad  Maciej Płaza z Poznania:
Maciej Płaza "O Poznaniu w twórczości Stanisława Lema"  Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2006 (seria Monografie Fundacji na rzecz Nauki Polskiej).
O książce Macieja Płazy "O Poznaniu w twórczości Stanisława Lema"341 nie można, niestety, napisać nic dobrego. Już sam jej tytuł jest niefortunny, gdyż grozi zakwalifikowaniem jej do działu książek o Poznaniu (rozumianym jako stolica Wielkopolski)342. Ale przejdźmy ad rem. Według portalu Solaris:
Książka Macieja Płazy jest pierwszym tak obszernym, syntetycznym opracowaniem problematyki epistemologicznej w twórczości jednego z najważniejszych polskich pisarzy ubiegłego stulecia. Przedstawia poznanie jako problemowe centrum pisarstwa Lema, organizujące jego wewnętrzną ewolucję, decydujące o doborze struktur gatunkowych i stylów, a także o jego miejscu w XX-wiecznej filozoficznej, antropologicznej i literackiej dyskusji na temat człowieka, kultury, technologii i przyszłości ludzkiej cywilizacji. Stanisław Lem, w ujęciu autora książki, jest myślicielem o niezrównanej erudycji, z jednakową łatwością posługującym się zarówno twardym filozoficznym dyskursem, jak i konwencjami literackimi, a także śmiałym reformatorem współczesnej prozy. Oprócz analiz poszczególnych tekstów ważne miejsce w książce zajmuje omówienie filozoficznych i literackich kontekstów, w jakich rozgrywała się kilkudziesięcioletnia przygoda poznawcza Stanisława Lema.343

Niestety, ale Płaza ma tę nieszczęśliwą cechę, iż potrafi pisać nudnie na fascynujące tematy, takie jak filozofia, a szczególnie epistemologia, w dziełach Stanisława Lema. Przypomina on tu bardzo Ryszarda Handke344 oraz Istvana Csicsery-Ronay Jr 345 czy też omawianego tu dalej Petera Swirskiego. Oczywiście, nudny styl nie dyskwalifikuje z góry książki naukowej, ale tylko wtedy, gdy jest to książka z dziedziny nauk ścisłych. W szeroko pojętej humanistyce (a Płaza chce przecież uchodzić za humanistę), zły, nieporadny (często wręcz bełkotliwy, o czym będzie mowa później) styl z góry bowiem dyskwalifikuje autora. Sprawdzają się tu dokładnie słowa Majewskiego, iż „…ładunek myślowy jego (Lema – LK) dzieł przekracza kompetencje większości literaturoznawców…”346. Co więcej, w odróżnieniu od Majewskiego i Oramusa, Płaza wyraźnie nie zna się na literaturze fantastyczno-naukowej (science fiction), co znacznie utrudnia mu analizę twórczości Lema, która jest przecież z ową fantastyką naukową ściśle związana. Można to porównać do prób analizy „niepoetyckich” dzieł Adama Mickiewicza przez badacza, który nie ma pojęcia o poezji romantycznej, gdyż nie sposób jest przecież oddzielić persony Mickiewicza, autora Pana Tadeusza czy szczególnie Dziadów, od persony Mickiewicza, redaktora "La Tribune des Peuples"347.

Właściwie, to prawie wszystko w książce Płazy jest nie takie jakie powinno być. Zaczynając od pierwszego rozdziału, który jest tylko nieudolnym streszczeniem niektórych teorii na temat literatury, a więc jest całkowicie zbędny w książce, która nie musi przecież zawierać, w odróżnieniu od pracy doktorskiej (na której to podstawie została ona napisana) tzw. przeglądu literatury (szczególnie, gdy jest on zbyt rozwlekły i zasadniczo bezkrytyczny, jak to ma miejsce u Płazy). Problemem u Płazy jest też to, iż posługuje się on, praktycznie wyłącznie, tłumaczeniami a nie dziełami oryginalnymi, przez co wpada on w pułapki podobne jak ci zachodni krytycy, którzy korzystając jedynie z tłumaczeń na angielski, dochodzili do całkowicie błędnych konkluzji przy analizie takich dzieł Lema jak Maska czy Solaris. Mam też spore wątpliwości co do tego, czy Płaza rozumie teorię literatury, z której to tak obficie cytuje w swej książce o Lemie. Przykładowo, zalicza on Lema do modernistów, choć takie powieści Lema, jak Katar, Pamiętnis znaiezicny w wannie i Fiasko oraz wiele opowiadań z cykli Cyberiada oraz Dzienniki Gwiazdowe są wyraźnie literaturą postmodernistyczną. Wystarczy tu wspomnieć choćby o roli przypadku, a bardziej konkretnie procesów stochastycznych w Katarze i poprzedzających tę powieść Śiedztwie, o niemalże kompletnym chaosie opisanym w Pamiętnisu znalezionym w wannie czy też o odwróceniu ról pomiędzy (jak dotąd) racjonalnymi robotami a nieracjonalnymi ludźmi w „Podróży XXI” z Dziennisów Gwiazdcwyop oraz o bardzo niemodernistycznym zakończeniu ostatniej powieści Lema, czyli Fiaska348.

Generalnie, jak to już wyjaśniłem, książka Płazy jest klasycznym wręcz przykładem tego, „jak nie należy pisać książki o Lemie”.349 Płaza jest bowiem ignorantem zarówno w dziedzinie nauki (w znaczeniu “science”, czyli nauki ścisłe350) oraz filozofii351, a jego styl (szczególnie w pierwszym rozdziale) pozostawia wiele do życzenia. Jest to miejscami wręcz pseudonaukowy bełkot, np.:
 „Czwartą grupę składników matrycy stanowią paradygmaty w sensie węższym, czyli wzory” (str. 106).
 „Podejście systemowe nie oznacza redukcjonizmu, ponieważ nie sprowadza systemów do elementarnych cząstek-jednostek, ale wyszczególnia inwarianty ich organizacji, izomorfizmy budujących je relacji, wspólnotę organizujących ich struktur.” (str. 181).
 „Dlatego też nieprzydatność analiz strukturalistycznych: wyszczególniają one i hipostazują zamknięte struktury znakowe, podczas gdy płynność semantyki dzieł literackich jako bardzo złożonych i ewoluujących pod względem semantycznym układów znakowych sprawia, że bardziej uprawnione jest mówienie o polach, w których dzięki działaniu różnych gradientów następują przekształcenia semantyczne.” (str. 185).
 „Określając więc na użytek krytyki dominantę utworu, realizuje własne założenia, próbując ocenić wewnętrzną logikę tekstu, zapomina jednak o swej zasadzie, iż dominanta jest bardziej heurystycznym konstruktem krytyka niż immanencją tekstu.” (str. 272).
 „Tak rozumiana parabola wymaga odpowiedniego odbioru, który Michalski nazywa „parabolezą”, czyli semiotyzacji scalającej i aktywującej wyższy poziom znaczeń, ale godzącej się też na ostateczną nierozstrzygalność i wielowykładalność tekstu.” (str. 287).
Zauważył to nawet Antoni Smuszkiewicz w swojej, generalnie przychylnej, recenzji tej książki:352
(Książka Płazy - LK) razi trochę nadmiernym sileniem się na „naukowość” stylistyczną, co powoduje zaciemnienie wywodu myślowego i zmusza nawet do wielokrotnego odczytywania niektórych zbitek słownych i zawikłanych, trudno zrozumiałych zdań, np.: „Tekst dokonuje podwójnej inferencji struktur gatunkowych: na poziomie powierzchniowym dzięki mimetyzacji formalnej, a głębiej – właśnie poprzez strukturę owego zmimetyzowanego paradygmatu. Są to przecież paradygmaty niejako z definicji niesamodzielne, każdy z nich presuponuje istnienie innego tekstu. Presuponowany tekst, czyli architekst gatunkowy, nie jest natomiast uobecniony w tekście apokryfu [...]” (str. 77). Albo inny „kwiatek” z tej samej „łączki”: „Metakulturologia, wyposażona w aparaturę procesów stochastycznych i ergodycznych, obszerne katalogi kulturemów uporządkowanych w spójny słownik i składnię oraz w zaplecze techniczne, czyli odpowiednie oprogramowanie komputerowe – oto Lemowska wizja empirycznej antropologii” (str. 179). Gdyby sparafrazować tytuł pewnej broszury głośnego w swoim czasie ideologa „najlepszego z ustrojów”, można by powiedzieć, iż w ten sposób objawiła się „dziecięca choroba naukowości”.

Oczywiście, nie tylko Płaza jest tu winny, ale też i jego poprzednicy, którzy adaptując do teorii literatury takie terminy wzięte z matematyki, statystyki, fizyki czy inżynierii, jak np. matryca (macierz), paradygmat, izomorfizm, pole, gradient, dominanta czy parabola, pozbawili je jednocześnie ich pierwotnego, ściśle zdefiniowanego znaczenia, na rzecz mocno arbitralnych definicji, które są tak nieprecyzyjne, iż stały się one, praktycznie rzecz biorąc, puste (skoro prawie każda szkoła literaturoznawstwa, a nawet co bardziej „szanujący się” jej przedstawiciele, inaczej rozumieją owe terminy). Ów pseudonaukowy bełkot został zresztą doskonale sparodiowany przez Alana Sokala:353
Podobnie jak liberalne feministki często zadowalają się minimalnym zakresem prawnej i społecznej równości kobiet oraz rozwiązań ‘za-wyborem‘ (‘pro choice‘), tak również liberalni (a nawet i niektórzy socjalistyczni) matematycy często zadowalają się pracą pod hegemonistycznym rygorem ram Zermelo-Fraenkela (które, w obliczu swych liberalnych dziewiętnastowiecznych korzeni, już zawierają aksjomat równości) uzupełnionym jedynie aksjomatem wyboru.
Książka Płazy jest także wręcz przeładowana zbędnymi, nic nowego do lemologii niewnoszącymi wstępami nawiązującymi do różnorakich, na ogół będących w modzie na początku XXI wieku, teorii z zakresu literaturoznawstwa354 oraz przydługimi cytatami, równie mało wnoszącymi do tematu jego opracowania. Co więcej, pomimo iż druga część jego opracowania (odnosząca się do beletrystyki Lema) jest znacznie lepsza niż część pierwsza (traktująca głównie o Dialogach, Summie, Filozofii Przypadku oraz o Fantastyce i Futurologii), to jest tak tylko dla tego, iż Płaza, jako teoretyk literatury (i to raczej dość przeciętny), nie rozumie ani nauki, ani też filozofii, którym to poświęcone są te fundamentalne teoretyczne rozprawy Lema, całkowicie błędnie zakwalifikowane przez Płazę do eseistyki. Nie będę tu zaś, wyliczać, jak to bywa w recenzjach, drobnych błędów popełnionych przez Płazę, gdyż jest ich zbyt wiele, a jego książka zasługuje na zdecydowanie negatywną ocenę ze znacznie istotniejszych powodów, wyliczonych już przeze mnie. Dziwię się tylko, iż została ona wydana drukiem, i to przez tak poważne wydawnictwo jak Uniwersytetu Wrocławskiego, na dodatek w tak znaczącej serii, jak „Monografie Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej”.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
341 Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2006.
342 Jest to w 100% uwaga na serio – sam widziałem w bibliotece Monash University w Melbourne (Australia) polskie książki o Galicji (tej na polsko-ukraińskim pograniczu), umieszczone w dziale „Literatura Hiszpańska”, gdyż bibliotekarz słyszał, najwyraźniej, tylko o hiszpańskiej Galicji.
343 http://solaris.lem.pl/o-lemie/ksiazki-o-lemie/maciej-plaza (dostęp 07-08-219).
344 Np. tegoż Ze Stanisławem Lemem na sziasaop fantastysi nauscwej Warszawa: Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, 1991.
345 Przy czym omawiana tu już książka Handkego o Lemie może uchodzić za klasyczny przykład tego, „jak nie pisać książki o Lemie”. Odnoszę się tu do recenzji książki o Lemie Richarda E. Ziegfelda Stanislaw Lem (New York: Frederick Ungar, 1985) napisanej przez Istvana Csicsery Ronay: „”How Not to Write a Book about Lem” (Science-Fiction Studies tom 13 część 3 numer 40 z listopada roku 1986 str. 387-391).
346 Majewski Między zwierzęoiem a maszyną Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2007 str. 6.
347 Trybuny Ludów.
348 Opisana przez Lema decyzja „ludzi przyszłości” o zaatakowaniu „obcych” (tu Kwintan) przy użyciu broni masowego rażenia, jako odwet za ich niechęć do nawiązania kontaktu, jest po prostu powrotem do barbarzyństwa, co jest wykluczone w modernistycznym etosie, wyznającym linearny model postępu, a więc wykluczającym regres na tak olbrzymią skalę, jak we Fiasku Lema.
349 Por. Csicsery-Ronay “How Not to Write a Book about Lem” Science-Fiction Studies vol. 13 część 3 nr 40 listopad 1986 str. 387-391.
350 Np. jego twierdzenie na str. 293 (w przypisie) o dedukcyjności nauki (rozumianej jako nauki ścisłe, czyli „science”), w sytuacji, gdy nauki ścisłe, z fizyką na czele (a także nauki społeczne), posługują się głownie metodą indukcji.
351 Np. pisząc na str. 503 o absurdalności wiary nie wspomina on, klasycznego pod tym względem, Tertuliana i jego credo, quia absurdum est.
352 Antoni Smuszkiewicz „Lektura obowiązkowa każdego lemologa” Pamiętnik Literacki nr 2 z roku 2011 str. 232.
353 „Transgressing the Boundaries: Towards a Transformative Hermeneutics of Quantum Gravity” („Transgresja granic: ku transformatywnej hermeneutyce grawitacji kwantowej”) we ‘wiosenno-letniej’ (Spring/Summer) edycji pisma Social Text z roku 1996. W oryginale: „Just as liberal feminists are frequently content with a minimal agenda of legal and social equality for women and 'pro-choice', so liberal (and even some socialist) mathematicians are often content to work within the hegemonic Zermelo-Fraenkel framework (which, reflecting its nineteenth-century liberal origins, already incorporates the axiom of equality) supplemented only by the axiom of choice.”
354 Wiedzę o których, Płaza bierze praktycznie w 100% z tłumaczeń na język polski z oryginalnych dzieł zachodnich autorów. Tak może jednak postępować maturzysta czy magistrant, ale już nie doktor nauk humanistycznych czy nawet doktorant.

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #603 dnia: Listopada 04, 2019, 11:13:39 pm »
zły, nieporadny (często wręcz bełkotliwy, o czym będzie mowa później) styl

Laureat Kościelskich i Angelusa, nominat do Nike, nie potrafi pisać... Hmm...

Co więcej, w odróżnieniu od Majewskiego i Oramusa, Płaza wyraźnie nie zna się na literaturze fantastyczno-naukowej (science fiction)

O, zdecydowanie. Zapewne dlatego jest najlepszym dziś polskim tłumaczem i interpretatorem Lovecrafta.
« Ostatnia zmiana: Listopada 05, 2019, 12:04:20 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #604 dnia: Listopada 05, 2019, 08:42:27 am »
@Q - proszę poniższego nie brać jako atak na osobę, a tylko jako polemikę z poglądami ‎Waćpana:‎
‎1. Napisałem wyraźnie, że Maciej Płaza nie potrafi pisać tekstów naukowych, że choruje, jak to ‎wykazał np. prof. Antoni Smuszkiewicz, na tzw. dziecięca chorobę (pseudo)naukowości. Nie ‎analizuję przy tym jego beletrystyki, gdyż de gustibus non est disputandum.‎
‎2. Co do nagród, to używasz tu Acan argumentum ad auctoritatem (odwołujesz się do ‎autorytetów, które nie są jednak z reguły, jak np. autorytet papieża rzymskiego, prezydenta USA, ‎I sekretarza czy też przewodniczącego KC KPCh, Biblii, Tory czy Koranu, autorytetami ‎powszechnie zaakceptowanymi) oraz argumentum ad verecundiam (argumentu do nieśmiałości), ‎czyli według Wikipedii „pozamerytorycznego sposobu argumentowania polegającego na ‎powoływaniu się na jakiś autorytet, którego druga strona nie uznaje lub z którym nie zgadza się ‎w danej kwestii, ale nie śmie go zakwestionować wskutek skrępowania poczuciem szacunku lub ‎obawą narażenia się na zarzut zarozumiałości”. Według tego samego źródła użycie argumentum ‎ad verecundiam wywołuje tak zwany efekt autorytetu. Według Michaela LaBossiere’a („Forty ‎Two Fallacies” - https://aphilosopher.files.wordpress.com/2010/09/42-fallacies.pdf) proces ten ‎ma następujący przebieg:‎
‎- Osoba A jest (deklaruje się, że jest) autorytetem w kwestii S.‎
‎- Osoba A stawia twierdzenie C na temat S.‎
‎- Zatem C jest prawdą.‎
Gdy osoba przywoływana jako autorytet w przedmiocie faktycznie nim nie jest, to dochodzi do ‎błędu poznawczego. Bardziej formalnie: jeśli osoba A nie ma kwalifikacji do stawiania ‎rzetelnych twierdzeń w temacie S, warunek do uznania C za prawdziwe nie będzie spełniony. na ‎przykład w dyskusji naukowej jedna strona powołuje się na autorytet papieża i/lub Biblii (Tory, ‎Koranu etc.), a adwersarz obawia się zanegować powszechnie uznawane (w danym środowisku) ‎autorytety. Acan np. podajesz autorytet nagrody im. Kościelskich. A ja się zapytam Waćpana, ‎co sądzisz np. o twórczości Janusza Węgiełka, laureata tejże nagrody i mojego dobrego ‎znajomego. Ja np. nie bylem w stanie, mimo najlepszych chęci, dobrnąć do końca żadnej jego ‎książki, ale, jak pisałem de gustibus...
‎3. Howard Phillips Lovecraft ( August 20, 1890 – March 15, 1937) was an American writer of ‎weird fiction and horror fiction (Wikipedia). Dalej po polsku z tego samego źródła:‎
‎„Przeważająca większość twórczości Lovecrafta odnosi się do stworzonej przez niego „mitologii ‎Cthulhu” – panteonu niewyobrażalnych istot, o boskich wręcz mocach, z innych światów. ‎Bogowie lovecraftowscy dzielą się na dobrych Starszych Bogów i złych Wielkich ‎Przedwiecznych. Sam Lovecraft mówił o „kosmicznym horrorze” – w którym strach wykracza ‎poza racjonalne czynniki, gdy człowiek spotyka się z rzeczami, których nie jest w stanie objąć ‎umysłem. Powracającym motywem u Lovecrafta jest bluźniercza księga „Necronomicon” ‎napisana przez szalonego Araba Abdula Alhazreda (prawdopodobnie jest to pseudonim, który ‎Lovecraft sam sobie nadał w młodości). Zawarte są tam tajemnice o pradawnych bóstwach, ‎które kiedyś rządziły Ziemią i teraz czekają na moment, aby wrócić. Jednym z Wielkich ‎Przedwiecznych jest Cthulhu – bóstwo śpiące na dnie oceanu.”‎
Co to ma wspólnego z fantastyką naukową? Dla mnie nic, ale znów de gustibus... Używając ‎argumentów ad auctoritatem i ad verecundiam - ja mam tylko zwyczajny doktorat (PhD) z ‎lemologii politycznej z uniwersytetu znajdującego się gdzieś pod koniec pierwszej światowej ‎setki wyższych uczelni, a więc co ja tam mogę wiedzieć o nauce czy Lemie.  ;)
Szalom!‎  :)
‎05-11-2019‎

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #605 dnia: Listopada 05, 2019, 03:19:21 pm »
@Kagan (także w odniesieniu do tego, o czym była mowa w "Pochodzeniu Lema")

Widzisz, wygłaszane przez Ciebie opinie jawią mi się na tyle przesiąkniętymi różnymi resentymentami (uraza do Lema, uraza antysemicka, poczucie niedocenienia jako lemologa), że - nawet mając świadomość Twojego dorobku - nie potrafię, a może i nie chcę, odbierać ich na innej płaszczyźnie, niż płaszczyzna stojących za nimi (prawdopodobnie) motywacji psychologicznych, czy (jedno zdaje się zresztą wiązać z drugim) płaszczyzna ich egzotycznej odmienności od poglądów powszechniej akceptowanych (której to odmienności ironicznemu podkreśleniu służył mój poprzedni post). I na tym chciałbym zakończyć (dorzucając ew. luźną myśl, że Lovecraft czytany głębiej niż na poziomie monstrów i macek da się jednak odbierać jako autor SF, i to filozoficznie dość pokrewny Lemowi... o czym zresztą pisał Płaza), bo dalsza dyskusja byłaby zapewne przykra i w jakiś sposób poniżająca dla nas obu.

ps. Jeśli ktoś uzna, że niniejszy post kwalifikuje się do Wyszalni - proszę się nie krępować.
« Ostatnia zmiana: Listopada 06, 2019, 02:56:19 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #606 dnia: Listopada 05, 2019, 03:38:21 pm »
Niestety nie mogę odnieść się do sedna czyli książki pana Płazy, gdyż najzwyczajniej w świecie jej nie czytałam - jak nadrobię, to uzupełnię -  może faktycznie - należałoby się z nią "rozprawić" w osobnym wątku.

Natomiast o Lemie napisano/wspomniano w książce Aleksandry Klich pt. "Cały ten Kutz. Biografia niepokorna"
Rok 1991 - Kazimierz Kutz zostaje zdjęty (sam odchodzi?) ze stanowiska szefa krakowskiego oddziału telewizji...
W liście opublikowanym w lokalnym dodatku do "Gazety Wyborczej" aktorzy, pisarze i naukowcy określili doprowadzenie do usunięcia Kutza mianem " krakowskiej hańby domowej": "Rośnie bezmyślne marnotrawstwo, jakbyśmy doprawdy cierpieli na nadmiar ludzi utalentowanych i kompetentnych. Oto wewnętrzne rozgrywki personalne, dodatkowo pobudzone nowym układem politycznym, doprowadziły do złożenia przez Kazimierza Kutza dymisji".
Pod protestem podpisali się między innymi: poetka Wisława Szymborska, profesor literatury Henryk Markiewicz, pisarz Stanisław Lem, malarz Jerzy Nowosielski, aktorzy: Jerzy Binczycki, Anna Dymna, Mikołaj Grabowski, Jerzy Stuhr, Jerzy Trela.
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #607 dnia: Listopada 05, 2019, 05:08:51 pm »
@Q
‎1. Przypisujesz mi jakieś urazy osobiste wobec Lema, w tym antysemityzm, jakieś żale za ‎niedocenienie jako lemologa etc., czyli kierujesz dyskusję na pseudo-argumentację ad personam. ‎Przypominam jednak, iż używasz tu błędnie terminu „antysemityzm”, gdyż ogromna większość ‎Semitów to są od dawien dawna Arabowie i Abisyńczycy (Etiopczycy) a nie, jakże dziś nieliczni, ‎potomkowie starożytnych Hebrajczyków. Prawda jest bowiem taka, że ogromna większość osób ‎uważających się dziś za Żydów są potomkami Chazarów, czyli że mają oni nie semickie a ‎tureckie pochodzenie. Należy tu więc używać raczej terminu „antysyjonizm”, pamiętając, że ‎syjonizm jest ideologią typowo rasistowską, głoszącą przewagę tzw. Żydów nad innymi nacjami. ‎Popatrz tylko na to, co owi syjoniści wyczyniają w okupowanej przez nich Palestynie z ‎prawdziwymi Semitami, czyli Palestyńczykami.‎
‎2. Co zaś do docenienia czy niedocenienia mnie jako lemologa, to nie odczuwam jakoś potrzeby ‎aby ktokolwiek z polskiego światka lemologicznego mnie doceniał. Wystarczy mi to, że ‎doceniają mnie tam, gdzie poziom nauki i wyższych uczelni jest o wiele wyższy niż w Polsce.‎
‎3. Oczywiście, zgodnie z tezą postawioną przez Lema w „Pamiętniku znalezionym w wannie”, ‎to każdy tekst można odczytać na niemalże nieskończonej ilości poziomów i wtedy teksty ‎Lovecrafta można odczytać nawet jako tzw. hard SF, tyle że w innym zrozumieniu słowa ‎‎‘science’ czyli ‘nauka’ - np. takim, w jakim naukę rozumiano np. w średniowieczu (diabłologia, ‎aniołologia etc.) czy nawet starożytności (np. żywiołologia, czyli nauka o ogniu, powietrzu, ‎ziemi i wodzie).‎
‎3. Ja jakoś nie czuję się poniżony prowadzeniem tej dyskusji, ale de gustibus...‎
‎05-11-2019‎

Stanisław Remuszko

  • 1948-2020
  • In Memoriam
  • God Member
  • *
  • Wiadomości: 8769
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #608 dnia: Listopada 05, 2019, 11:42:02 pm »
Mó Dobry Agnostyczny Pan Bóg zaświadczy, że dziś, 5 listopada 2019, o godzinie 22:03 od jednego z Forumowiczów niespodzianie dostałem mejla z takim oto linkiem:

http://kompromitacje.blogspot.com/2019/11/lem-czci-rewolucje.html

Link ucieszy z pewnością pana Kagana i podobnych mu antypatyków Mistrza. Czy jednak wolno wierzyć autorowi o nazwisku Ebenezer Rojt?

R.
Ludzi rozumnych i dobrych pozdrawiam serdecznie i z respektem : - )

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #609 dnia: Listopada 06, 2019, 12:19:13 am »
Wielkie dzięki panie Stanisławie Remuszko.‎
Ebenezer Rojt jest zaś źródłem jak najbardziej wiarygodnym. Podobno Ebenezer Rojt - to Lech ‎Stępniewski. Problem leży tylko w tym, że nie wiadomo, kto to jest Lech Stępniewski - nikt go ‎nie zna, nikt nie widział i nikt go nie słyszał ale sporo go czytało. ;-)‎
Szalom! :-)‎

Takoż:
Ebenezer Rojt (2018) "Wojciech Orliński znowu o Stanisławie Lemie albo zmyśleń ciąg ‎dalszy" - http://kompromitacje.blogspot.com/2018/03/orlinski-znowu-o-lemie.html
Milej lektury!  :)

scaliłem - Q
« Ostatnia zmiana: Listopada 06, 2019, 10:39:21 am wysłana przez Q »

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #610 dnia: Listopada 06, 2019, 11:45:44 am »
Rok 1967 to agresja Izraela na jego arabskich sąsiadów - tzw. wojna sześciodniowa pomiędzy Izraelem a Egiptem, Jordanią i Syrią, która okazała się w krótkim okresie czasu taktycznym i strategicznym sukcesem Izraela, ale w dłuższym okresie czasu jego polityczną porażką, gdyż spowodowała ona wrogość znacznej większości ludności świata wobec Izraela i Żydów i stała się ona przyczyną licznych konfliktów arabsko-żydowskich, które doprowadziły w roku 1973 do wybuchu kolejnej wojny arabsko-izraelskiej (tzw. wojny Jom Kipur) a w roku 1987 do wybuchu Intifady, czyli powstania Palestyńczyków. Była ona także użyta w Polsce w roku 1968 jako pretekst do usunięcia części polityków żydowskiego pochodzenia z władz PZPR (tzw. wydarzenia marcowe).

Z okazji 50-tej rocznicy Wielkiej Rewolucji Październikowej, Lem ogłasza w tymże roku, na łamach „Gazety Krakowskiej”, oficjalnego organu Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, wiernopoddańczy artykuł „Wells, LENIN i przyszłość świata”.[1] Mylił się więc Stanisław Bereś pisząc:
Kokietowany przez komunistyczne władze, zachował (Lem - LK) duchową niezależność, a jedyne odstępstwo od tej zasady zdarzyło mu się w początkach drogi twórczej, na przełomie lat 40. i 50., gdy dał się wplątać w serwituty wobec socrealizmu (Astronauci, 1951; Jacht „Paradise”, 1951; Obłok Magellana, 1955), z których po paru latach, ale grubo przed Październikiem ‘56 się wyplątał, dokonując pionierskiej, miażdżącej analizy systemu centralistycznego w tomie Dialogi (1954).[2]

Ebenezer Rojt zauważa więc, że ten serwilistyczny wobec ówczesnych komunistycznych władz Polski trybut Lema z roku 1967 to nie były jakieś błędy młodości, to był artykuł napisany przez Stanisława Lema w dojrzałym już przecież wieku 46 lat, w pełni jego sił twórczych, już po ukazaniu się Solaris i Cyberiady.[3] Co więcej, Rojt zauważa także, iż omawiany tu artykuł zamieszczony w organie KW PZPR nie był żadnym wyjątkiem od reguły, a tylko potwierdzeniem pewnego trendu:
Nie widać także żadnego zerwania i nieciągłości w zbiorze publicystyki Lema Wejście na orbitę wydanym w roku 1962. Gdyby nie daty pod większością artykułów, czasem nie sposób byłoby ustalić, który z nich został napisany w roku 1954, a który w roku 1960. Lem nie tylko nie demonstruje tam żadnej „duchowej niezależności”, ale bez żenady (i chyba z przekonaniem) używa często-gęsto obowiązującej frazeologii, tych, jakby powiedział Szczepański, retorycznych figur mistyki: „W tym wszystkim przejawia się wyraźny wpływ pewnego czysto materialnego środka komunikacji na psychikę jednostek i świadomość społeczną, i w tym sensie opanowanie powietrza sprawdza jako ułamkowy przykład ważność ogólnej tezy, głoszącej, że ‘byt określa świadomość’” (Stanisław Lem, Wejście na orbitę Kraków: Wydawnictwo Literackie 1962, str. 152).[4]

Rojt zauważa dalej że tak jak w roku 1954 młody Lem tłumaczył czytelnikom Przekroju, iż rakiety z Obłoku Magellana (drukowanego wówczas w odcinkach w tym tygodniku) nie są czystą fantazją,[5] ponieważ jego wizję przyszłości wspiera „znajomość zasad rozwoju społecznego”, tak samo ten sam Lem w roku 1967 dalej w tym samym duchu tłumaczy czytelnikom Gazety Krakowskiej, że:
(...) materializm historyczny, jako generalna teoria społecznego rozwoju ludzkości, (...) pokazuje i przepowiada skutki zmian, zachodzących ewolucyjnie bądź rewolucyjnie - w obrębie instrumentalnych technik człowieka, to znaczy środków produkcji.[6]

Zdaniem Rojta i moim, Stanisław Lem praktycznie do końca życia nie wyrzekł się więc materialistycznego pojmowania dziejów, odrzucając jedynie, jak to pisze Rojt „społeczny tryumfalizm”, natomiast akcentując (od czasów Summy technologiae) autonomiczność rozwoju techniki, a co zdaniem Rojta:
w rytualnym języku marksistowskich homilii od dawna znane jest pod pojęciem żywiołowego rozwoju sił wytwórczych.[7]

Ebenezer Rojt zauważa także, iż Lem niezbyt dokładnie przeanalizował książkę Wellsa, na którą powołuje się on w swoim artykule z okazji 50-tej Rocznicy Wielkiej Rewolucji Październikowej.[8] Zdaniem Rojta, Lem przejrzał ją „po łebkach” i tylko z grubsza ją streścił, rugając trochę Wellsa za jego utopijne pomysły, a chwaląc Lenina za jego realizm. Rojt uważa także, iż Lem najuważniej przeczytał z tego dzieła Wellsa parustronicowy wstęp Gleba Krzyżanowskiego, przedrukowany tamże z przekładu rosyjskiego. Wiktor Jaźniewicz, który artykuł Lema niedawno temu przełożył na rosyjski, twierdzi zaś, że zamówiła go redakcja radzieckiej gazety Izwiestia, a więc takie zamówienie Lemowi byłoby, rzecz jasna, bardzo niezręcznie odrzucić. Problem jednak w tym, że Izwiestia nigdy tego artykułu Lema nie wydrukowała.[9] Jaźniewicz jest bowiem pewien, że musiała tutaj zadziałać radziecka cenzura:
Bo co z tego że Lem chwalił marksizm, Lenina i rewolucję, a krytykował Wellsa, skoro jednocześnie przedstawiał również główne punkty Wellsowskiej krytyki marksizmu, a to już mogło wydać się cenzorom niebezpiecznie przekonujące dla radzieckiego czytelnika.[10]

Zdaniem Rojta, znacznie bardziej prawdopodobne było jednak to, że Lem najzwyczajniej zawiódł wówczas oczekiwania swoich radzieckich wielbicieli, jako iż wtedy, czyli w latach 1960-tych, to właśnie w ZSRR Lem cieszył się największą, wprost szaloną popularnością i każdy pobyt tam oraz hołdy, jakich wtedy doznawał, wspominał potem wielokrotnie i z widoczną przyjemnością. Radzieccy czytelnicy i redaktorzy spodziewali się po Lemie czegoś bardziej ciekawego, jak to pisze Rojt „zadziornego, jakiegoś oryginalnego pomysłu czy nawet lekkiej prowokacji intelektualnej”,[11] a dostali tylko „poprawne wypracowanie ani na milimetr nie wychylające się poza rytualne nudziarstwa - a tych przecież mieli u siebie dosyć. Schowali więc ten artykuł pod korzec w gruncie rzeczy po to, by ratować prestiż Lema.”[12]

Natomiast istotne jest tu pytanie, dlaczego to jednak wydrukowano w Polsce? Dlaczego Stanisław Lem zgodził się na ten wstydliwy przecież dla niego, wiernopoddańczy ideologiczny trybut? Zdaniem Rojta:[13]
(Lem) musiał już widzieć, co się święci. Wszystko to dzieje się przecież po czerwcowym przemówieniu Gomułki, w którym padły słowa o piątej kolumnie wśród „obywateli polskich narodowości żydowskiej” (mowa tu o przemówieniu tow. Wiesława z 19 czerwca 1967 - LK), a Lem bez wątpienia zdawał sobie sprawę, że gdzieś tam w jakiejś kartotece jego żydowskie pochodzenie zostało odnotowane i w każdej chwili ktoś może tę notatkę wyciągnąć. (...) Władza miała rozliczne możliwości dokuczania także tym bez posady.[14] Sposób pierwszy z brzegu: zapis w cenzurze na nazwisko. Natomiast artykuł ku czci 50. rocznicy Wielkiej Rewolucji Październikowej na jedynce gazety Komitetu Wojewódzkiego PZPR był jednak jakimś glejtem, świadectwem prawomyślności.
_________________
[1] Numer 264 z 4-5 listopada 1967 roku, str. 1 i 3. Pisownię tytułu podaję za oryginałem, przy czym LENIN został jeszcze dodatkowo wyróżniony czerwonym kolorem.
[2] „Ita dixit Lem” Postscriptum nr 1 z roku 2006, str. 11. Jak to jednak zauważył Ebenezer Rojt („Stanisław Lem czci rewolucję październikową albo Wells, Lenin i wstydliwy trybut” - http://kompromitacje.blogspot.com/2019/11/lem-czci-rewolucje.html, dostęp 06-11-2019), „ta ‘miażdżąca analiza’ w Dialogach była mocno ezoteryczna i ktoś, kto wtedy umiał rozszyfrować ten ezopowy język, z pewnością już grubo wcześniej sam także przestał być wielbicielem systemu centralistycznego. Było to więc raczej przekonywanie przekonanych. Nadto rok 1954 to w tym wypadku deklarowana data powstania części Dialogów. W druku ukazały się w roku 1957”.
[3] Ebenezer Rojt „Stanisław Lem czci rewolucję październikową albo Wells, Lenin i wstydliwy trybut” - http://kompromitacje.blogspot.com/2019/11/lem-czci-rewolucje.html (dostęp 06-11-2019).
[4] Ibid.
[5] „Stanisław Lem do Czytelników ‘Obłoku Magellana’” Przekrój nr 491 z 5 września 1954 str. 14.
[6] Stanisław Lem „Wells, LENIN i przyszłość świata” Gazeta Krakowska nr 264 z 4-5 listopada 1967 roku.
[7] Ebenezer Rojt „Stanisław Lem czci rewolucję październikową albo Wells, Lenin i wstydliwy trybut” - http://kompromitacje.blogspot.com/2019/11/lem-czci-rewolucje.html (dostęp 06-11-2019).
[8] Chodzi tu o Herbert George Wells Rosja we mgle Warszawa: Książka i Wiedza, 1967 (tł. Józef Brodzki).
[9] Wiktor Jaźniewicz „Przedmowa tłumacza” w Czwarte Lemowskie czytania (Zbiór materiałów z Wszechrosyjskiej Konferencji Naukowej z międzynarodowym udziałem poświęconej pamięci Stanisława Lema w dniach 22-24 marca 2018 r., Samara 2018, str. 288. W oryginale: Виктор Язневич, Предисловие переводчика, Четвёртые Лемовские чтения. Сборник материалов Всероссийской научной конференции с международным участием памяти Станислава Лема 22-24 марта 2018 г.,Самара 2018.
[10] Ibid. W oryginale: „Думаю (уверен!), что здесь поработала цензура. Несмотря на то, что в своей статье Лем в некоторой мере одобрительно отзывается о марксизме, Ленине и революции, но, критикуя Уэллса, он здесь же приводит основные моменты критики Уэллсом марксизма, причины его неприятия, данную писателем оценку Ленину и революции. (...) И потому, возможно, у цензоров существовало опасение, что читатели скорее могут прислушаться к мнению Уэллса, чем к рассуждениям Лема...”.
[11] Ebenezer Rojt „Stanisław Lem czci rewolucję październikową albo Wells, Lenin i wstydliwy trybut” - http://kompromitacje.blogspot.com/2019/11/lem-czci-rewolucje.html (dostęp 06-11-2019).
[12] Ibid.
[13] Ibid.
[14] Rojt nawiązuje tu do wypowiedzi Lema z książki Marka Oramusa Bogowie Lema (Przeźmierowo: Wydawnictwo Kurpisz, 2006, str. 48). Jest to cytat z przedrukowanego w tej książce wywiadu z Lemem z roku 1995 zatytułowanego „Jestem Casanovą nauki”: „Natomiast wolny strzelec, dyletant jak ja, może sobie na to pozwolić, bo nikt mu nie zabroni. Nikt mi nie może wymówić posady, wyrzucić mnie z instytutu - to też nie było bez znaczenia za komuny. W takich sytuacjach jak w 1968 roku nikt mi nie mógł nic zrobić, bo skąd mnie wyrzucą?”

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #611 dnia: Listopada 06, 2019, 07:33:05 pm »
Przeczytałem rzeczony artykuł.
Interpretacja, używane słownictwo Rojta (Lem czci Rewolucję...) czy Kagana (wiernopoddańczy, serwilistyczny) mam za naciągane. To jedno z łagodniejszych określeń jakie przychodzą mi na myśl.

Sam artykuł jest słaby, ale ma tez ciekawe fragmenty - jego mottem mógłby być ten cytat, tuż pod koniec;
" Ilekroć pisarz, którego cenimy, popełnia takie omyłki, odczuwamy zarazem zdumienie i niepokój. Jakże się mylił mądry Tomasz Mann, gdy pisał u końca ostatniej wojny, że cały cywilizowany świat nie wybaczy i nie zapomni Niemcom przez tysiąc lat ich zbrodni wojennych: było to, jak widzimy dzisiaj, fałszywe, choć szlachetne - marzenie. Chcielibyśmy, aby twórca, jak Mann, jak Wells, był doskonałością nie tylko w swym zawodzie artysty, ale w każdej w ogóle dziedzinie. Lecz tak nigdy prawie nie jest."
W owym artykule Lem się pomylił  - co do perspektyw kapitalizmu.
Puścił oczko do uważnego czytelnika?  ;)
Zacznę od tytułu bo on może najbardziej bulwersujący. Zestawienie Wellsa i Lenina w kontekście przyszłości świata;
"Wells LENIN i przyszłość świata"
Czy to rzeczywiście takie serwilistyczne? Czy zwykłe porównanie?
Poza tym, nie wiadomo czy tytuł jest od Lema, Z tego co wiem zdarza się nierzadko teraz i wtedy, że redakcje same, bez informowania autora dodają krzykliwy tytuł;  i co...do sądu je? Skoro mleko rozlane?
Oczywiscie - Lem mógł artykułu nie napisać - napisał, co tłumaczyłbym podobnie jak przedpiścy. W tym jednym z nimi się zgadzam. Aktywność partyzantów Moczara, wybuch wojny arabskiej plus sprawy prywatne, mogły Lema skłonić to takiego gestu ustępstwa.
Ale całość jest dość przewrotna!
 - czytam już drugi raz i ani zdania nie widzę, które chwaliłoby socjalizm - że on dobry, że ludziom w nim dobrze.
Podobnie co do Lenina.
Owszem, jest że Lenin praktyczny, że skuteczny, że ma rozmach etc  ale ni zdania, że z tego rozmachu  ludziom lepiej niż w kapitalizmie. Niektóre fragmenty można czytać wręcz opacznie (pamiętajmy, że wtedy była to umiejętność masowa - nikt literalnie takich tekstów nie czytał - o czym zdaje się zapomnieli moi analizujący tekst poprzednicy - lub celowo sprawę pominęli, bo chyba pamiętają tamte czasy - niektórzy całkiem dobrze, no nie?  8) 
Mam na myśli "czytanie między wierszami".
Bo oto takie zdanie - o Wellsie;
" Dostrzegał uczciwość komunistów, rozmach myśli Lenina, nieszczęście, nędzę i cierpienia mas ludowych - ale wszystko to widział niejako osobno".
Co z tego zdania wynika? - trzy "prawdy";
- komuniści byli uczciwi (mówili, ze zabiją - i zabijali)
- myśli Lenina miały rozmach (a co, nie miały?)
- w Rosji jest nędza i cierpienie mas ludowych (zdanie kluczowe, przemycone obok dwóch neutralnych dla cenzora)
I takich perełek tam więcej.

Choć całość nudna (jest passus o nudzie naukowości  :D  )- że jest futurologia, że jakoś wiąże się z dialektyką marksistowską, że pisarze s-f też są w nurcie futurologicznym (tu ich podział na 3 grupy wedle przydatności dla futurologii), że jednym z ojców fantastyki jest Wells i ze to "dobry" człowiek, acz naiwny. Że Wellesa nie interesował marksizm, co może zdumiewać, i przez to był "nienaukowy" (tu mamy delikatną krytykę marksizmu).
Dalej jest o rozmowie Wellsa z Leninem i że jeden jest naiwny, a drugi praktyk (jednak ni słowa, że to dobrze) - ale też tu największa wtopa Lema - opinia, iż koncepcja Wellsa o powolnym oswajaniu kapitalizmu jest nierealna.
Kawałek dalej - krytyka konceptów Wellsa przestawiona z sporą doza wyrozumiałości - naprawdę to o Rewolucji Październikowej prawie wcale, a i Leninie niewiele...
Więc może ja czytam jakiś inny artykuł niż panowie Rojt z Kaganem?
Rozumiem zatem, że ich główny zarzut ten,że artykuł w ogóle się ukazał?
Natomiast nie lekceważyłbym odrzucenia artykułu przez Izwiestię - ot, Sowieci mieli lepszych cenzorów którzy zobaczyli więcej jadu niż na pierwsze oko widać, a radziecki czytelnik był też znakomicie wyrobiony w wyłapywaniu trzecich i czwartych den.
 Zatem na koniec takie "serwilistyczne" niby zdanie;
 "Kim okazał się Wells - w zestawieniu z Leninem? Uczciwym Anglikiem, w gruncie rzeczy wiernym tradycjom swego kraju, trzeźwym aż do sceptycyzmu, skoro mógł Lenina nazwać w swojej książce - "marzycielem kremlowskim"

Co wyczyta uważny czytelnik?

Wells był uczciwy w zestawieniu z Leniem - czyli jaki był Lenin?
Wells był wierny tradycjom swego kraju...
Wells był trzeźwy i sceptyczny - zatem Lenin jest?
Tu margines - tym zdaniem zaprzecza wcześniejszym fragmentom artykułu z tezą - że Wells był "naiwnym utopistą". Wręcz, odwraca kota ogonem - bo kim okazuje się per saldo  Lenin - jeszcze kilkadziesiąt  wierszy wcześniej wcześniej "realnie myślący"?
- kremlowskim marzycielem.
Ot i puenta.
« Ostatnia zmiana: Listopada 06, 2019, 07:52:55 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Kagan

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 714
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #612 dnia: Listopada 06, 2019, 09:40:58 pm »
Liv
‎1. Tytuł mógł oczywiście pochodzić od redakcji tego organu KW PZPR, ale wtedy Lem mógłby ‎by chyba wycofać swój artykuł, jeśli by się nie zgadzał ze zmianą tytułu.‎
‎2. Tak, Lem, jako Żyd, bał się wtedy znów własnego cienia, tak jak za okupacji. Mimo tego, iż ‎jak za okupacji, miał on wówczas (rok 1967) w zasadzie na 100% pewne „aryjskie” papiery, to ‎jednak zawsze mogły one być zakwestionowane, np. po wyciągnięciu jego świadectwa ‎obrzezania czy też maturalnego, które wyraźnie potwierdzały jego żydowskość. Ale tu powinien ‎on „podziękować” Dajanowi i spółce za to, że napadli oni wówczas na swoich arabskich ‎sąsiadów.‎
‎3. Lem chwalił w tym artykule i to wyraźnie materializm dialektyczny („diamat”) Marksa. ‎Cytuję: „futurologia, jako gałąź nauki, narodziła się w wieku dziewiętnastym, pod postacią ‎marksizmu, a zwłaszcza - tej jego części, która zwie się materializmem historycznym.” I dalej: ‎‎„argumenty, które (Wells - LK) przeciwko marksizmowi wysuwał - a wypowiada je wszak w ‎‎‘Rosji we mgle’ - poświadczają całkowitą właściwie nienaukowość, czy wręcz antynaukowość ‎jego postawy.” Także: "(Wells - LK) nie mógł nie przeciwstawić się w ‘Rosji we mgle’ - owemu ‎stekowi kalumnii i horrendalnych kłamstw oraz nonsensów, jakimi Zachód obrzucał w owym ‎czasie - rosyjską rewolucję.” Także wyraźna pochwała Lenina - ojca rewolucji rosyjskiej: „Lenin ‎właśnie działał dokładnie wedle tego, co pisał i mówił”. A tu z kolei wyraźna pochwała ‎socjalizmu przez Lema: „Czy nie można jednak przypuszczać, że i tu też się mylił, a to w taki ‎sposób, iż ustępstwa przez Kapitał czynione Pracy, sprawiały w różnym czasie i miejscu, ten ‎sam lęk - przed realnie już obecnym na kuli ziemskiej antagonistą kapitalistycznej formacji - ‎socjalizmem? Czy nie było tak, że kapitalizm ‘kształcił się’ niejako po trosze i uznawał, krok za ‎krokiem, iż polityka ustępstw jest ‘mniejszym złem’ - wobec ‘zła wielkiego’ - grożącej mu ‎zagłady, w serii społecznych przewrotów? Zresztą na ustępstwa takie szedł zazwyczaj tam i ‎tylko wtedy, gdzie musiał to czynić; ilekroć nadarzyła się bowiem okazja zastąpienia ich - ‎działaniem siły, jako przemocy, najchętniej ją właśnie wybierał. Toteż mit ewolucyjnego ‎tworzenia się zgody i harmonii międzyklasowej jest właśnie mitem, tak samo dzisiaj, jak w ‎czasie, kiedy to Lenin rozmawiał o przyszłości świata z Wellsem.” I na koniec: „Kim okazał się ‎Wells - w zestawieniu z Leninem? Uczciwym Anglikiem, w gruncie rzeczy wiernym tradycjom ‎swego kraju, trzeźwym aż do sceptycyzmu, skoro mógł Lenina nazwać w swojej książce - ‎‎‘marzycielem kremlowskim’. Pół wieku, które przeszło nad Europą i światem - obróciło ‎diametralnie akcenty: czas, jaki upłynął, wskazuje dziś, który z owych dwu ludzi, ‎rozmawiających podówczas na Kremlu, widział utopijną przyszłość, a który dostrzegał jej realne ‎oblicze.”‎
‎4. Zgadzam się też, że całość tego artykułu Lema jest po prostu nudnawa, tak jak jego późniejsze, ‎tyle że wtedy już senilne wypociny w paryskiej „Kulturze” czy też jego ostatnie książki ‎niebeletrystyczne pisane po roku mniej więcej 1989.‎
Pozdrawiam,‎
LK

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #613 dnia: Listopada 07, 2019, 10:59:40 pm »
To dziś rocznica rewolucji październikowej? Dziś!
Gdzie fanfary?
Kyrieelejson, co błyskotliwa młoda osóbka  przetłumaczyła jako "Olaboga". Zatem Olaboga!
- jęknęła ma ateistyczna dusza i aż się zaróżowiła zmiesza czy aby nie popadła właśnie w paradoks kagana. Świat się zmienił, a Gazeta Krakowska pamięta.
W rocznicę wiadomego artykułu który wstrząsnął światem i niejakim Rojtem, dokładniej w 52 rocznicę - wciąż pokątnie czci rewolucję zawoalowując owo czczenie pod hasłem Lem, co jak wiadomo znaczy Lenin i Marx.
Co podpowiadam gratis sierotom po Moczarze.
https://gazetakrakowska.pl/krakow-jak-zmienia-sie-ulica-lema-kiedys-sciernisko-teraz-bloki-wokol-krakow-areny/ar/c3-14555257
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • YaBB Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: O Lemie napisano
« Odpowiedź #614 dnia: Listopada 07, 2019, 11:40:13 pm »
pod hasłem Lem, co jak wiadomo znaczy Lenin i Marx.

Zapomniałeś o Engelsie ;). Dick rozszyfrował nazwisko LEM jako LeninEngelsMarx. Niestety znaczenia imienia STANISŁAW nie zdołał odgadnąć.

ps. Taka (niedawna) dyskusyjka:
https://news.ycombinator.com/item?id=21438599
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki