17041
DyLEMaty / Odp: Właśnie zobaczyłem...
« dnia: Grudnia 10, 2007, 02:04:54 pm »Cytuj
Nazwałbym to zdjęcie "big bada boom" ale nie wiem dlaczego.
Boś się "Piątego Elementu" naoglądał?
Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.
Nazwałbym to zdjęcie "big bada boom" ale nie wiem dlaczego.
Zatem twierdzić że wyobrażnia faktycznie jest granicą, ale nie tylko w sensie pozytywnym, ale i negatywnym.
Jasne skoro wizje te dotyczą jednej rzeczywistości, to nie powinny rozdwajać jej. Z tym że postępu techniki nie da się uniknąć i cóż zrobić jeśli nauka stwierdzi że pewne rzeczy wyglądają inaczej, lub nie mogą tak wyglądać jak w filmie zostały pokazane?
Co do ST ENT to mamy do czynienia w pewnym momęcie ze zmianą linii czasowej. Choć serial jest dynamiczny jeśli chodzi o akcje, walke itd. to powstaje pytanie - na ile ingerencja istot z przyszłości jednak zmieniła rzeczywistość, która była by choć troche inna gdyby te istoty nie zaingerowały. Pierwszy Enteriprise nie musiałby latać szukając broni która ma zniszczyć Ziemie. Trzeba było jednak troche sztucznie podtrzymać powstanie Federacji.
A to duża ciekawostka z tym transporterem. W sumie wydaje mi się to rewelacyjna rzecz. W końcu z czym m.in. technicznie kojarzy się ST... Choć ciekawe że start promu ciężej ukazać niż znikającego w jakimś promieniu człowieka.
Jest to sensowana propozycja, aby skupić się na tym co wiemy i tego trzymać. O ile nie będzie w nauce jakiejś rewolucji, to nie sprawi to problemu.
Z tym że jak narazie wiele rzeczy w ST jak warp czy transporter jest niemoźliwe.
W każdym razie udało mi się zwrócić Twoją uwage na kwestie tej jednak specyficznej przyjaźni.
Pozatym też myśle że Data w najnowszym filmie nie powróci, bo odnosze wrażenie że nasza dzielna załoga zostanie zamieniona, choć to tylko moje wrażenie.
Na strone właśnie zerkam i znam bo pare razy byłem.
Voyager jak dla mnie zaczął być ciekawy dopiero od któregoś sezonu, prawdopodobnie jednak podobieństwo opinii nie wynika u nas z tych samych spojrzeń. W każym razie gdy pojawiła się akcja zaczął mi się Voyaeger podobać.
Doctor Who jak dla mnie łączy w sobie absurdalność, z ciekawym jednak pomysłem, który się poprostu ogląda.
Mieczysław
a niektórych kosmitów to zdaje się jeszcze z pierwszych czarno-białych serii zaimportowali.
Szczególnie mam na myśli te roboty.
A pisali, że jest. Inna sprawa, że o Zagubionych też czasem tak pisali, a to raczej przygodowy.
Jak już pisałem, widziałem niecały odcinek i to parę lat temu, więc w zasadzie ciężko mi cokolwiek o sensie mówić. Pamiętam, że pomyślałem "co za głupota", ale widziałem za mało, żeby móc coś stwierdzić na pewno.
To git. Bo to też tylko słowa, rzecz niewarta specjalnego przywiązania, o czym zaświadczy np. każdy "polityk".
Materialiści są czyści, idealiści to ch**e!
Oo, chętnie, ale nie dzisiaj.
Zagubiony pokój - pierwszy odcinek w czwartek, TVP 1 godzina 20:20. Opis w Gazecie Wyborczej brzmiał zachęcająco.
A' propos Doktora Who - widziałem niecały odcinek dłuższy czas temu. Wydał mi się koszmarnie głupi. Szczególnie beznadziejne były dziwaczne postacie kosmitów, a sama fabuła też nie wydała mi się godna uwagi.
Jakież było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem w "Nowej Fantastyce" bardzo przychylną recenzję wydanego niedawno DVD z jednym sezonów (zawierającego wspomniany odcinek) i ocenę 5/6.
fragment wydrukowany w "NF" był zachęcający
Q,Cytujsamozwańczy arystokrato duchaJuż nie per "skurwysynu", jakżeś łaskaw był się zwrócić prywatnie, o Esencjo Kultury? To zaiste ciekawa a zaskakująca, lecz nader wszystko - jednak! - rozczarowująca przemiana.
Ze swojej strony pragnąłbym zakończyć ten wątek, gdyż:
- obecna dyskusja jawi mi się być bardzo niskiej jakości (bardziej chodzi mi w tym momencie o formę niż o treść - z powodów niżej i wyżej wymienionych),
- nie podzielam poglądu, jakoby wklejanie znalezionych w sieci ad hoc cytatów było przejawem szczególnej erudycji, lecz raczej jest brakiem szacunku dla innych (podobnie zresztą jak zaśmiecanie tematów każdym - nawet najbardziej odległym - skojarzeniem wziętym ze szmirowatej literatury sf),
- com miał do powiedzenia, tom już napisał w pierwszym i drugim poście (nieskromnie polecam lekturze ze zrozumieniem, nawet jeżeli miałaby to być pierwsza tego typu lektura), rozwinięcie tych myśli jest też w zasadzie w postach ANIEL-i et al.,
- i tylko to - ani na odkręcanie Twoich nadinterpretacji (np. gdzie niby występuję przeciwko materializmowi) i dopowiedzeń tego, czego nie napisałem (np. skąd solipsyzm Ci się przyśnił, to też nie mam pojęcia) - tych wszystkch "ekstrapolacji", jak to trafnie dzi ujął a które Tyś przez tyle stron poczynił, ani na tłumaczenie myśli filozofów nie mam siły i ochoty,
- a nader wszystko - czasu.
Mówiąc krótko: po raz n-któryś przypomniałem sobie, że prawda więcej ucierpi od żarliwości jej obrońców niż od wszelakich ataków jej przeciwników.
Bez obrazy.
Fajne te artykuly, ktore Q zlinkowal.
Musze przyznac, ze toczylem z Dzi podobne spory co Q na polu nauka-filozofia-religia (nie tak zazarte co prawda, hehe), ale wyjasnilismy sobie wszystko dosc szybko i chyba wiem o co mu chodzi, a ostateczna konkluzja jest taka, ze kazdy pozostal przy swoim i tyle.
Jeden z artykulow, traktujacy o postmodernizmie Dzi skomentowal, ze to oczywiste, ale nic z tego nie wynika. Nie zgodzilbym sie z tym. Otoz wynika bardzo wiele w sposob bardzo praktyczny. Postmodernizm faktycznie promieniuje z nisz akademickich na dziedziny takie jak edukacja jako calosc, polityka, kultura, sztuka, prawo w koncu. Nie do konca wiem, czy od postmodernizmu sie zaczyna, czy jest on czescia (skutkiem?) ogolnego trendu rozmywania pojec, tworzenia polprawd, rozbijania istniejacych wartosci, nie dajac nic w zamian i wdrazania na sile systemow pelnych bledow i bezsensu. W dziwny sposob glosiciele tych herezji (chocby ci atakujacy nauke) to "uznane autorytety" i robia krecia robote na spora skale, podkopujac cywilizacje, ktora ich wydala.
Mozna by rzec: Kazdy poglad jest tak samo dobry jak kazdy inny. Ale czy na pewno kazdy? Popatrzmy na skutki pewnych nurtow, powiedzmy filozoficznych, albo ogolniej: idei, a potem ocenmy same idee. Szkoda tylko, ze skutki sa widoczne dopiero po czasie.
Lem bardzo wyraznie i jednoznacznie negatywnie wypowiadal sie o postmodernizmie, pseudonaukowcach, science writers i filozofach chetnie zamykajacych sie w swoim teoretycznym swiecie bez ogladania sie na eksperyment.
Już Immanuel Kant (1724[ch8211]1804) rozwiewał złudzenia twierdząc, że struktura naszych umysłów ogranicza zarówno gamę pytań, które zadajemy przyrodzie, jak i upośledza zrozumienie odpowiedzi, których ona nam udziela. Zanurzeni w rzeczywistości nie możemy, niestety, jak baron Münchhausen, sami się z niej wyciągnąć za uszy. Jak zwykł mawiać amerykański poeta John Perry Barlow, nie wiemy, kto odkrył wodę, ale na pewno nie była to ryba.http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3356499
Jasne, filmy powstają w danej rzeczywistości, a potem okazuje się że nie potrzeba 200 lat, a 40 aby "cuda" dalekiej przyszłości stały się rzeczywsitością o wiele wcześniej.
Co do tych autorów to jest tutaj pewien plus który zauważam. Kolejny autor to też inne czasy które wpływją na jego wizje, a zatem potencjalnie moźliwość wprowadzenie nowych rzeczy, obserwując i rozumiejąc to co jest teraz. Pozatym cóż... czasy i wymagania widzów wpływają na to co widzimy na ekranie.
ST TNG bardziej filozoficzny, ST ENT to już akcja typu walka.
Dziś mamy też inne efekty specjalne i komputery. Choć ciekaw jestem na ile w latach 60-tych problemem był dany efekt specjalny od strony technicznej np. widok transportujących się ludzi, czy strzał z broni. Czy było to jakoś kosztowne czy trudne, a może nic takiego, tylko nie było potrzeby stosować często.
Co do osoby Stephena Baxtera. Rozumiem że człowiek potrafił zrobić coś długiego i logicznego wewnętrznie. Z tym że w ST trzeba było by już teraz zebrać ekipe i napisać wiele scenariuszy na przyszłość, które stopniowo będą realizowane, nie koniecznie wedle jakiegoś chronologicznego planu. Czy moje rozumowanie tutaj jest poprawne?
Przyajciel w cudzysłowie bo to specyficzny przyjaciel. Nie chciałem ujmować mu tych pozytywnych cech, lecz wskazać że jest w tym stwierdzeniu zawarta istotna kwestia - cyborg moim przyjacielem. Uznałem za warte tutaj podkreślenie tego, właśnie cudzysłowiem.
Tak, Data może powrócić, a raczej jego prymitywniejszy poprzednik, choć szybko się uczący.
W przyszłym roku zresztą ma być nowy ST kinowy, choć kto będzie grać to nie wiem.
Adama jako człowiek ma plusy i minusy. Natomiast wyidealizowany według mnie jest jako dowódca. Te negatwyne cechy przesunięto na jego życie rodzinne, które mu nie wyszło (choć potem pogodził się z synem). Natomiast jako oficer daje rade, choć może nie sam walczy z całą potęgą wroga.
Co do Voyagera to też odniosłem takie wrażenie. Trzeba było skończyć serial to się zrobiło tak aby szybko przeskoczyć ileś tam lat świetlnych. W takim tępie "tradycyjnymi sposbami" to jeszcze tyle samo sezonów by lecieli (tam chyba 7 było około).
Z tym Babilonem to ciekawe, choć akurat tego nie oglądałem.
Mamy też byrtyjskiego Doctor Who który sobie podrużuje przez czas, takie troche komediowe, troche horror niekiedy, a tak wogóle to technologia przyszłości widziana jako zwykłe przedmioty (budka telefoniczna jako statek).
Q, odpuść sobie, trochę, bardzo ładnie proszę. Nie musisz we wszystkich wątkach ciągnąć tego samego (de facto) sporu z dzi, to jedno.
Po drugie - zauważ, że on twierdzi, że KAŻDA filozofia (postawa życiowa, światopogląd) jest równoprawna i wcale nie próbuje cię na swoje myślenie przekonać. Wierzga tylko, kiedy ty swój redukcjonistyczny racjonalizm przedstawiasz jako lepszy albo słuszniejszy.
Nie wiem, dlaczego uważasz za ważne przekonanie go do materializmu i wiary w naukę? Niech sobie chodzi po świecie taki, jaki jest
Poza tym w tych dyskusjach popełniasz błąd dyskutowania z Platonem z pozycji i wiedzy człowieka z XXIw. A dziś nie tylko daleko więcej wiemy o świecie materialnym, ale też o funkcjonowaniu społeczeństw. Państwo Platona odbieramy jako totalitarne, ponieważ na własnych skórach albo skórach naszych nieodległych przodków go doświadczyliśmy. A Platon nie miał szans na dokonanie eksperymentu - dokonał eksperymentu myślowego. Błądził. Ale uważam, że należy mu się szacunek choćby dlatego, że w ogóle wtedy taki temat podjął.
Ponadto mieszasz, zresztą - chyba wszyscy mieszacie - różne znaczenia słowa filozofia.
Filozofia za czasów Platona obejmowała CAŁOŚĆ WIEDZY, w tym także przyrodoznawczej i wynikającej z doświadczeń. A filozoficzne idee powstały, żeby tę wiedzę cząstkową wynikającą z doświadczenia połączyć w spójną całość. Wiedzy było mało, więc wiele pojawiło się zmyślenia, ale ono nie powstało z niczego. Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest, że choć mamy różne życiowe doświadczenia i historie, możemy się porozumieć, bo pod te same słowa podstawiamy tożsame (albo podobne) desygnaty? A Platon się zastanowił i uznał, że musi istnieć świat idei wspólny wszystkim ludziom, który pozwala nam przypisywać odpowiednie obiekty do odpowiednich klas. Bo każdy ma w głowie idee "konia" i się w jego sprawie dogadają, choć jeden jeździł na karym rumaku, a drugi patrzył na siwka sąsiada ciągnącego wóz... To przykład, ale pokazuje, że pomysły filozofów, nie były banialukami, ale próbami uwspólnienia naukowej wiedzy owych czasów. Niedoskonałymi. Ale kto śmie twierdzić, że nasze są doskonałe...?
No i druga uwaga, całkiem moja - absurdalne dla mnie są twoje chwyty retoryczne polegające na odwołaniu się do autorytetu w celu przekonania, że masz rację. Cenię twórczość Lema, podziwiam wiedzę i jej rozległość, wiele jego pomysłów uważam za genialne. Ale to nie znaczy, że jak mi powiesz, że Lem Derridy nie lubił, to pójdę wybijać okna dekonstrukcjonistom (mogę iść, bo akurat Derridę czytałam, ale to już moja ocena). Lem nie lubił też internetu...