Wszystko łatwo krytykować z roku 2023 z dostępem do dr Gugla i weryfikacją w jaką stronę poszła nauka.
Jednak lata 50 w Polsce...so....
No, ale co właściwie proponujesz?
Żeby dyskutanci udawali, że są w roku 1959, czyli w roku, w którym ukazało się pierwsze wydanie Edenu?
To będzie trudne, bo z napomknień biograficznych wynika, że nie było ich wtedy na świecie, ewentualnie jeden czy drugi leżał wtedy w beciku, czy raczkował po podłodze.
Ale nawet gdyby wszyscy tu byli z rocznika 1941, albo wcześniejszego, i czytali Eden już po maturze, to i tak takie podejście byłoby bez sensu.
Oceniamy tę książkę (jak każdą)
dziś.
Co jednak jeszcze ważniejsze, zaledwie pięć lat później, ciągle dekady przed
„dostępem do dr Gugla” Lem opublikował Summa Technologiae, gdzie zastanawiał się na tym, jak (być może, prawdopodobnie) cywilizacje rozwijają się przez tysiąclecia.
W przypadku Edenu nie chodzi o to, że Lem źle przewidział realia przyszłych lotów załogowych, tylko, że w tej układance jedne klocki są kwadratowe, inne okrągłe, jeszcze inne pofalowane, albo w kształcie kółek zębatych.
Załoga przetrwała zderzenie z atmosferą, a potem drugie z glebą, a roboty się potłukły? To z czego były zrobione, z dykty?
Rakieta miała szesnaście tysięcy ton masy spoczynkowej, z czego chyba nie mniej niż tysiąc ton, a może dwa lub trzy tysiące ton, to był kadłub z ceramitu, który zniósł zderzenia na tyle dobrze (znakomicie), że się w nim klapy otwierały (no, trzeba było postukać młot[ki]em), a pożałowano tony czy dwóch ton ceramitu (czy chociażby tytanu albo przynajmniej stali narzędziowej) na szkielety robotów?
„Chemik zbudował sobie coś w rodzaju piekielnej kuchni na powierzchni, pod osłoną rakiety, i warzył w żaroodpornych naczyniach maź bulgocącą na wolnym ogniu niczym błotny wulkan.”Czyli „deska rozdzielcza” się potłukła. Teraz Chemik rozpuścił okruchy w (zapobiegliwie zabranych) żaroodopornych naczyniach i odleje nową.
A formę z czego zrobi, z tektury, która została po produkcji robotów?
I w tej formie Chemik zrobi (pilniczkiem do paznokci)
ca sto pięćdziesiąt precyzyjnych otworów na wskaźniki, „zegary” i przełączniki, które się
NIE potłukły, zostały pracowicie wyplątane z okruchów deski rozdzielczej, na razie wiszą sobie na kabelkach i zostaną ponownie zainstalowane w nowej desce.
Serio?
„Erem terem, tytyrytki, zgiń potworze, boś ty brzydki.”„Erem terem, tralaleska, niech się stanie nowa deska.”
*
„Wszystko łatwo krytykować z roku 2023 z (…) weryfikacją w jaką stronę poszła nauka.”Problem polega na tym, że Lem nie korzystał z wiedzy już dostępnej.
Czytał dużo, czy to możliwe, żeby w latach trzydziestych nie przeczytał nic o (najpierw nieudanych, a potem udanych) próbach zdobycia biegunów, północnego i południowego? O wyprawach Amundsena, Scotta, Nansena, Shackletona?
Na te wyprawy zabierano zapasy nawet na kilka lat.Rakieta miała szesnaście tysięcy ton masy spoczynkowej, to ile ważyły zapasy wody i żywności? Skromne
dwa procent, jeden procent? To byłoby
320-160 ton. Z czego wody, powiedzmy,
100-50 ton. Ale, jak napisałaś, wody mieli nieco ponad tonę[
??!!].
A do domu „
daleko”, osiemset lat świetlnych. Minimum, bo przecież mogli być po drugiej stronie gamma Cygni, wtedy mieliby do domu dwa tysiące osiemset lat świetlnych.