Prawdziwy poeta, przez co rozumiem umiejętne wplatanie fantastycznych nitek w osnowę realności. Ładny splot wyszedł.
I piramidkowo-schodkowy. Może nawet odwrócony, jak olinkowany domek.
Fantastyczność ujawnia się w miarę utworu, aż do pełnej dominacji.
- z transportowca kosmicznego pierwszej klasy FSS „Michelson”.
- Helikopter wzniósł się łagodnie i leciał na niewielkiej wysokości nad dwunastopasmową autostrady w kierunku centrum metropolii
- komunikacyjnego kolosa, którego wnętrze wypełniał wielotysięczny tłum wędrujący bez przerwy setkami ruchomych chodników i schodów, korytarzy i estakad
- Po godzinie wysiadł na stacji, która w porównaniu z Dworcem Centralnym sprawiała wrzenie pustkowia, i przesiadł się do oczekującego przy sąsiednim peronie elektrycznego pociągu podmiejskiego.
- Zgrzytając niemiłosiernie, na pętlę końcowego przystanku wjechał tramwaj. Na razie był jedynym jego pasażerem; i nie spostrzegł też, że po pewnym czasie znowu pozostał sam w wagonie.
- a tu już czwarty miesiąc, jak odcięli nas od wodociągu, obiecując, że doprowadzą wodę prowizorycznie. Byłam, pytałam, ale teraz mówią, że nie warto, bo i tak wkrótce wybudują tu nowe osiedle. A mnie, starej, nawet dla samej siebie coraz trudniej chodzić po wodę.