Polski > Akademia Lemologiczna

Akademia Lemologiczna [Cyberiada]

<< < (120/120)

Smok Eustachy:

--- Cytat: TYTAN w Września 15, 2006, 02:21:57 pm ---/.../
W Jak ocalał świat chodzi chyba o pytanko czy jest nic czy go nie ma. Maszyna tworzyła doskonały niebyt czyli robiła nic a nie nic nie robiła. Bo gdyby nic nie robiła, to by nie była doskonała, tylko kiepska, mogła by robić niewiele ale o tym już w innym opowiadaniu. ;)

--- Koniec cytatu ---
Jeśli niebyt jest, to go nie ma, bo coś jednak jest, czyli nic. I to było o tym

Q:
Dopadłem w końcu wspomnianą "Babcię-robota..." (pochodzi z roku '63, więc ukazała się przed Lemowymi "Bajkami..."), i w wersji papierowej, i e-. Pozwolę ją sobie w całości przytoczyć dla celów porównawczych, bo niedługa:

Babcia-robot przy kominku

Minie wiele, wiele lat, tak wiele, że nasze gorące Słońce będzie już tylko syczącym żużelkiem na wielkim ruszcie Wszechświata, a pyzaty Księżyc zmieni się w purchawkę gotową za lada dotknięciem rozsypać się w stęchły proszek co zapaskudzi połowę Układu.
 Wtedy to, babcie-roboty grzejąc się przy nukleo-kominkach, będą opowiadały bajeczki wnuczętom-robociętom.
 A jedna z nich będzie taka:
 Otóż, moje kochane, dawno, dawno temu, przed erami, przed wiekami, przed dawnymi bardzo laty, świat nie był jeszcze tak doskonały jak dzisiaj. Przeciwnie, był młody, pełen fermentu jak nieudana mieszanka olejowa i niepodobna było zgadnąć do czego zmierza. Chyba tylko sam Wielki Konstruktor raczył wiedzieć…
 A wcale nie działo się dobrze. Ludzie zamiast brać przykład z robotów i pracować jak one, zaczęli się wykręcać opiłkami. Wszystko spychali na nas i wcale nie słuchali ostrzeżeń szeptanych im przez stare, skorodowane nianie-roboty, którym krajały się tranzystory na taki widok.
 Wyobraźcie sobie, wnuczki moje, że nie chciało im się nawet chodzić! Łagodne roboty nosiły ich z miejsca na miejsce. Lecz skutek był taki, że zanim minął trzy razy po trzy okres Połowicznego Rozpadu, ludzie stracili zupełnie nogi. Teraz choćby chcieli, nie byli zdolni do zrobienia kroku... Hi hi!
 Nie myślcie sobie, że na tym się skończyło — czas minął sześć razy po sześć i ludziom zmarniały ręce wskutek długiej bezczynności. Ale i to nie było kalectwem w świecie przyjaciół. Nosiliśmy ich, obmywali, karmili.
 A musicie wiedzieć, moje małe, że dotknięcie człowieka było rzeczą bardzo nieprzyjemną, wstrętniejszą nawet niż krótkie spięcie. Brr... te wodniste ciała w zwiotczałej powłoce... Na samą myśl blacha się marszczy z obrzydzenia, lecz że trzeba kochać najbardziej nawet nieudane konstrukcje, roboty bez zgrzytania trybików nosiły przeznaczenie.
 Długo, długo baśń się plecie...
 W tamtych bardzo dawnych czasach, za górami, za morzami, za siódmym Księżycem, za dziewiątą Orbitą, żył Człowiek Który Miewał Świetne Pomysły. Mieszkał w ogromnym automacie i patrzył najczęściej w stronę czwartego wymiaru.
 Ten Człowiek, tak jak wszyscy inni ludzie, był okropnie leniwy i tak jak inni łamał sobie głowę nad pytaniem CO JESZCZE USUNĄĆ, ABY ŚWIAT STAŁ SIĘ PROSTY JAK TABLICZKA MNOŻENIA? Ale nic wymyślić nie mógł, bo i czym? Wiedzcie, wnuczki, że mózg człowieka to taki stary i zużyty obwód, co to jest polutowany z zardzewiałych drutów, ma przetartą izolację, wyżarzone włókna w lampach i w ogóle nie wiadomo dlaczego działa.
 Wtedy Człowiek Który Miewał Świetne Pomysły, wpadł na myśl, żeby zamiast głowić się samemu, zbudować ogromny mózg i zadać mu to ważne pytanie. Ludzie bardzo się ucieszyli, bo im się wydało, że bliska jest chwila kiedy się pozbędą już wszelkich obowiązków, a świat będzie doskonały.
 Ale Ziemia była za mała i Układ Słoneczny był za mały i Galaktyka była za mała, żeby pomieścić Ogromny Mózg. Wówczas Człowiek Który Miewał Świetne Pomysły i był tak niemądry, że nie cofał się przed niczym, zaprojektował rzecz, na której wspomnienie jeszcze dzisiaj zamiera w robotach pole magnetyczne... Ni mniej, ni więcej zażądał, aby wprząc do pracy cały Wszechświat, całe Niczym Nieobjęte Uniwersum.
 Tak się też stało i zanim trzy razy obrócił się Saturn, ruszyły pospieszne rakiety w siedem stron Kosmosu. Dniem i nocą odlatywały załogi robotów na trud i niewygodę. Krocie ich pogrążały się w mroku. Krocie dążyły przez pustkę do wybranych miejsc w galaktykach, mgławicach, obłokach materii jasnej i czarnej, do kulistych gromad gwiazd i pól antymaterii. A kiedy dotarły, jęły tam wznosić urządzenia, których rozmiar przekracza po dziś dzień wszystko co zrobiono.
 Były tam lustra większe od mgławic spiralnych, obwody wzmocnień i komórki pamięci zawieszone pośród czerwonych i białych Karłów. Długo, długo by mówić o tym ile niebezpieczeństw zniosły roboty zanim przekształciły Uniwersum w Ogromny Mózg. I przyszła chwila kiedy już można było go uruchomić.
 A jako układ wejściowy przyjęto mózg Człowieka Który Miewał Świetne Pomysły. Tak, tak, to musiało się dla nich źle skończyć. Pytanie pobiegło z Ziemi w siedem stron Kosmosu zamienione w strugi fal telematerii. Te dopadły kosmicznych zwierciadeł, a odbite od nich ruszyły ku tysiącu gwiazd, mgławic i galaktyk. I stało się w krótkim czasie, iż Uniwersum całe we wszystkich swoich wymiarach napełniło się bezgłośnym miganiem smug falowych, co jak strzały niedostrzegalne szyły pustkę, mróz i nieskończoność.
 Burza prądów rozszalała się w przestworzu, a zdawało się, że wciąż ich przybywa, że wciąż się komplikują, przenikają po tysiąckroć, krzyżują. Od Daure w Althemidzie do Zarty w Pigmeju, od Tunkah do Al Tarfa! Nie było gwiazdy co nie miałaby w tym swojej roli. Wszechświat, Wszechświat zaprzęgnięty do pracy! Zaiste niezmierzona jest cierpliwość Wszechświata.
 Lecz niechaj nikt nie sądzi, moje dzieci, że Ogromny Mózg pracował szybko, o ho, ho! Przeciwnie! Trwało to bardzo długo nim rozproszone impulsy poczęły się zbiegać napowrót. Tak długo, iż ludzie zniechęceni czekaniem zapomnieli o podjętym dziele. Zapomniał też Człowiek Który Miewał Świetne Pomysły. Wszystko pozostawiono jak zwykle robotom. Przyjęły bez iskrzenia to nowe obciążenie.
 I przyszła odpowiedź niespodziewanie i nagle, wtedy właśnie, kiedy nikt z ludzi już się jej nie spodziewał. Odebrał ją mały dyżurujący robot, głuptas ósmej klasy, który nawet nie był w stanie pojąć jej treści. Lecz sumienny jak wszystkie, zgodnie ze zwyczajem wziął blaszkę z wydziurkowanym pytaniem CO USUNĄĆ JESZCZE ABY ŚWIAT STAŁ SIĘ PROSTY JAK TABLICZKA MNOŻENIA i wybił pod nim odpowiedź: LUDZI, a następnie, bez zwłoki przekazał do automatycznego centrum wykonawczego...
 Odtąd, drogie moje wnuczki, spokój panuje na Ziemi a świat jest DOSKONAŁY...
* — I co, babuniu, i co?
 — I to już koniec bajeczki. A teraz podajcie mi album, tam na starej rycinie pokażę wam jak wyglądali ludzie.

Q:

--- Cytat: Terminus w Marca 26, 2007, 02:11:15 pm ---Mamy także Majmasza Samosyna jako przykład realizacji ulubionych przez Lema stochastycznych procesów samostwróczych...
--- Koniec cytatu ---

A także - dodam po latach*, bo widzę, że nikt o tym nie wspomniał - znanego paradoksu mózgu Boltzmanna:
https://en.wikipedia.org/wiki/Boltzmann_brain

* Zainspirowany, b. słabym zresztą, odcinkiem "ST: SNW", w którym podobny fenomen wystąpił, tylko znacznie głupiej został fabularnie użyty.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej