Obejrzałem, czy raczej odsłuchałem. Widzę, że wymienili głównie odcinki powszechnie znane, trafiające zazwyczaj na podobne listy ("The Best of Both Worlds", "The Drumhead", "Tapestry", "The Measure of a Man", "Chain of Command", "Cause and Effect", "Who Watches the Watchers?"), choć sięgnęli i po epizody bez trudu (dla fanatyka
) identyfikowalne, a jednak zwykle nie wymieniane w zbliżonych zestawieniach ("Disaster", "The Nth Degree", "Deja Q"). Pominęli też kilka - zdałoby się - oczywistych kandydatur typu "The Inner Light". Cóż,
de gustibus... Choć o swoich gustach mówili panowie ciekawie i ze swadą.... Co spowodowało, że odczułem żal, iż Mistrz - który przecież
oglądał, choć klął - nie zostawił po sobie analogicznej wypowiedzi (czy to w formie utrwalonego na taśmie wywiadu, czy rękopisu, który
skrzat mógłby z szuflady wygrzebać).
Mała uwaga na marginesie, a nawet dwie. "Chain..." nie lubię, choć faktycznie liczy się do ciekawszych odsłon "TNG", bo z finalnej scenki wynika, że Picard o mało nie został tam złamany, a - jak dawno temu ustaliliśmy z
olką - bardziej pasuje nam do niego (jak i do wszystkich herosów klasycznej SF zresztą) niezłomność w stylu
komunisty Martina. Z "Deja Q" znów wiąże się ciekawa historia: pozostali członkowie ekipy serialu chcieli fundnąć widowni
śmiechawą historyjkę o Q udającym, że stracił moc, Roddenberry uparł się jednak, że czysto rozrywkowych bzdur wypuszczać nie będzie, i kazał im z tego zrobić - wciąż komediowe - studium
boskości i człowieczeństwa:
(Jak widać kiedyś "ST" musiał być
o czymś, dziś z tym rozmaicie.)