Autor Wątek: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]  (Przeczytany 246841 razy)

Mieslaw

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #15 dnia: Sierpnia 09, 2007, 10:51:10 pm »
Cytuj
Cytuj
Cytuj
boji się ona
I jeszcze mi się nasunęło w ramach "czepiania się Mistrza":
- jakim cudem w takim społeczeństwie z obsesją na punkcie bezpieczeństwa, w którym są szybsze, wygodniejsze, łatwiejsze w użyciu i niezawodne gildery możliwe jest posiadanie i używanie niebezpiecznego samochodu? I to bez wmontowanych np., czujników nie pozwalających zjechać z drogi...

No jak to? Przecież miały czarne skrzyneczki czy coś, które pochłaniały energię kinetyczną podczas wypadków, tylko że Hal znalazł taką i celowo wymontował.

Albo mi się coś pokićkało.

Hokopoko

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #16 dnia: Sierpnia 10, 2007, 05:07:38 pm »
No i zaczęli bez Maźka... oj, czuję, że to się żle skończy...  ::)

Q

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #17 dnia: Sierpnia 16, 2007, 03:35:17 pm »
Mam nadzieję, że nie zostanie mi to poczytane jak zbyt wielki OT, ale skoro o Oramusie była mowa chciałbym przypomnieć o jego opowiadaniu "Miejsce na Ziemi", które było rozwinieciem wątków "Powrotu..." i polemika z nim... Prawdę mówiac, niezbyt mi się ono spodobało, choć Oramusa i jako pisarza i jako krytyka cenię...

Zresztą i "Powrót..." jest chyba jedyną ksiażką Mistrza do której nie odczuwałem potrzeby wielokrotnego powrotu ;) .
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 16, 2007, 03:37:46 pm wysłana przez Q »

ANIEL-a

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #18 dnia: Sierpnia 16, 2007, 08:00:29 pm »
Cytuj
Cytuj
Cytuj
Cytuj
boji się ona
I jeszcze mi się nasunęło w ramach "czepiania się Mistrza":
- jakim cudem w takim społeczeństwie z obsesją na punkcie bezpieczeństwa, w którym są szybsze, wygodniejsze, łatwiejsze w użyciu i niezawodne gildery możliwe jest posiadanie i używanie niebezpiecznego samochodu? I to bez wmontowanych np., czujników nie pozwalających zjechać z drogi...

No jak to? Przecież miały czarne skrzyneczki czy coś, które pochłaniały energię kinetyczną podczas wypadków, tylko że Hal znalazł taką i celowo wymontował.

Albo mi się coś pokićkało.

No racja, racja... Okazuje się, że techniczne szczegóły i zajęcia w stylu odkręcania śrubek i montowania albo wymontowywania czegoś nie docierają do mnie nie tylko w życiu, ale nawet w książkach :P

Ale z tym samochodem, to już było czepianie... To, co mnie najbardziej uderza w tej książce, to jakieś straszne przyspieszenie procesów społecznych - z jednoczesnym ich zatrzymaniem praktycznie bez zmian w niektórych miejscach:
- ludzie nie rozumieją swych dziadków, ale jeżeli chodzi o miłość i seks to "rewolucja" w pojmowaniu polega na tym, że małżeństwo może być na próbę... kurczę, w XIV w. na francuskim dworze byli bardziej pomysłowi ;)
- Hal spędził 127 lat w kosmosie i nie może odwyknąć od swetra i koszuli? wyobraźcie go sobie ganiającego w tym stroju po rakiecie...  ;D

PS
Sądząc po temperaturze dyskusji, chyba pora na zadanie pomocniczego pytania, jakie często padało na zajęciach z poetyki:
"Czytali państwo tekst?"

Q

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #19 dnia: Sierpnia 16, 2007, 08:52:00 pm »
Cytuj
Hal spędził 127 lat w kosmosie i nie może odwyknąć od swetra i koszuli? wyobraźcie go sobie ganiającego w tym stroju po rakiecie...  ;D

Cóż. Przypomnijmy sobie w czym latał Kelvin po solaryjskiej stacji u Tarkowskiego... To dopiero fatalnie wyglądało ;D

Zresztą ten sweter interpretowano symbolicznie, że to niby ukłon w kierunku egzystencjalistów i ich czarnych swetrów...

maziek

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #20 dnia: Sierpnia 19, 2007, 10:43:22 pm »
Cytuj
No i zaczęli bez Maźka... oj, czuję, że to się żle skończy...  ::)
Już ostrzę noże...

W skrócie: Bardzo mi sie podobał opis świata który zastał powracający, Lem włożył wiele wysiłku, aby stworzyć sytuację bezradności faceta, przecież wykształconego i z górnej półki umysłowej, wobec nowinek, których zupełnie nie rozumie, nie wie po co są i jest tym przerażony. Szczególnie uderzył mnie opis architektury, bo Lem wyeksponował tam odwieczne dążenie - sklepienie o jak największej rozpiętości, niewiadomo z czego, niewiadomo czym podtrzymywane. Próby postawienia poprzeczki wyżej w tej dziedzinie trwają i sposób w jaki opisał on zastany przez powracającego stan rzeczy jest absolutnie odporny na upływ czasu. Tu mozna dodac, że w tej warstwie książkę czyta się dziś podwójnie ciekawie, bo wiele "znaczników kulturowych" wówczas przez Lema uważanych za stałych i będących dobrym odniesieniem dla opisu zmian w tym nowym świecie już dziś dalece się zmieniło. Sprawy męsko damskie itd. np.

Betryzacja dla mnie osobiście to efekt przemyśleń Lema w kwestii natury człowieka. Lem (to moja osobista opinia) bardzo szybko doszedł do wniosku, że oświecenie, kultura, wychowanie itd. spływają po człowieku jak woda po kaczce. Że czymkolwiek będzie się zachwycał, jakich oper nie słuchał jak przyjdzie co do czego weźmie siekierę i zarąbie sąsiada, bo jego pies nasrał mu na wycieraczkę. Lem doszedł więc do wniosku, że o ile w kwestii wykształcenia rozwój jest możliwy, o tyle w kwestii mentalności treba jakiegoś dopalacza - i stworzył betryzację. Mi osobiście ten pomysł nie spodobał się. W ogóle było to niekonsekwentne, więc Lem musiał sam wymyślić jakąś odtrutkę chwilową na tę betryzację, za czym chcąc niechcąc przyszło mu uwzględnić jej nadyżywanie jak narkotyku i tak się to rozciapało, ze z w zasadzie z samej książki wynika wprost, że pomysł był do kitu.

Kwestie męsko-damskie w wykonaniu Lema - przyznaję - zwykle mi się nie podobają. Tzn było OK w Solaris, także zakończenie Szpitala jest OK - ale tutaj to jakieś nienaturalne wyszło. Strasznie pogmatwane, ale może to wina głównego bohatera, który mówiąc wprost żywkiem z Mickiewicza wzięty, a więc romantyczny, durny-chmurny i cierpieć musi. W ogóle u Lema charakterystyczny jest rys takiego odstającego samotnika, z lekka niedopasowanego, który nawiasem mówiąc bardzo lubię.

Q

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #21 dnia: Sierpnia 19, 2007, 11:15:25 pm »
Cytuj
Bardzo mi sie podobał opis świata który zastał powracający, Lem włożył wiele wysiłku, aby stworzyć sytuację bezradności faceta, przecież wykształconego i z górnej półki umysłowej, wobec nowinek, których zupełnie nie rozumie, nie wie po co są i jest tym przerażony.

Mnie natomiast przyznać muszę trochę słabo to przekonywało. Dlaczego nikt bohatera (w końcu "powracajacy z gwiazd" musieli się trafiać w miarę regularnie) nie nauczył podstawowych reguł nowego świata tak jak uczy się tego dzieci. Dlaczego puszczono "jaskiniowca" z odległej przeszłości (w dodatku niebetryzowanego) normalnie na ulicę bez nijakich instrukcji Nie pokazujac mu nowych zasad ubierania się, przyswajania wiedzy, savoir-vivre'u... Przecie to musiało obrodzić efektami rodem z "Gości, gości".

Owszem, czyta się to ładnie, ale czy Mistrz nie nagiął tu zbytnio logiki dla efektownosci fabuły? (W innych dziełach Mu sie to nie zdarzało...) Może dlatego mniej lubię "Powrót..." od innych ksiazek Lema... (Choć np. moja kobita ;) za nim przepada...)

Cytuj
Szczególnie uderzył mnie opis architektury, bo Lem wyeksponował tam odwieczne dążenie - sklepienie o jak największej rozpiętości, niewiadomo z czego, niewiadomo czym podtrzymywane.

O tak, pod względem opisowym, "plastycznym", było to jak zwykle smakowite...

Cytuj
w tej warstwie książkę czyta się dziś podwójnie ciekawie, bo wiele "znaczników kulturowych" wówczas przez Lema uważanych za stałych i będących dobrym odniesieniem dla opisu zmian w tym nowym świecie już dziś dalece się zmieniło. Sprawy męsko damskie itd. np.

Powoduje to zresztą niestety efekt znacznego "postarzenia się" ksiazki...

Cytuj
Lem (to moja osobista opinia) bardzo szybko doszedł do wniosku, że oświecenie, kultura, wychowanie itd. spływają po człowieku jak woda po kaczce. Że czymkolwiek będzie się zachwycał, jakich oper nie słuchał jak przyjdzie co do czego weźmie siekierę i zarąbie sąsiada, bo jego pies nasrał mu na wycieraczkę. Lem doszedł więc do wniosku, że o ile w kwestii wykształcenia rozwój jest możliwy, o tyle w kwestii mentalności treba jakiegoś dopalacza - i stworzył betryzację.

Pytanie, czy naprawdę jest z ludzkoscia aż tak źle. Istnieja opracowania sugerujące, że jednak istnieje cos takiego jak stały postęp etyczny ludzkosci (wynikający może głownie ze zwiększającego się dobrobytu...

Cytuj
Kwestie męsko-damskie w wykonaniu Lema - przyznaję - zwykle mi się nie podobają. Tzn było OK w Solaris, także zakończenie Szpitala jest OK - ale tutaj to jakieś nienaturalne wyszło.

Owszem, choć w przeciwieństwie do Ciebie winiłbym tu raczej papierowość głównej postacio kobiecej, która głównemu bohaterowi nie tyllko wzrostem "do pięt nie dorasta"... ;)

Cytuj
W ogóle u Lema charakterystyczny jest rys takiego odstającego samotnika, z lekka niedopasowanego, który nawiasem mówiąc bardzo lubię.

A tu się zgodzę... Też uwielbiam ten typ. (I zauważmy, że nawet gdy bohaterowie maja, jak Bregg, posturę godną Conana Barbarzyńcy ;) , są przede wszystkim molami ksiazkowymi i "mózgowcami".)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 19, 2007, 11:17:28 pm wysłana przez Q »

Macrofungel

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #22 dnia: Sierpnia 20, 2007, 03:08:31 pm »
Mam, czytałem!!!! Chyba dobrze trafiłem....
Aczkolwiek mało co pamiętam, i poki sobie lektury nie odświeżę pewnie nic mądrego nie napiszę 8-). Może tyle, że czepiacie się ::) Bo np. to 127 lat to wg. mnie całkiem sporo czasu, pamiętajmy, że telefony komórkowe i internet istnieją znacznie krócej, a przecież już zdążyły "wrosnąć w społeczeństwo". No ale dajmy temu spokój. Bardziej raziła mnie raczej w tej książce naiwna (tak, to chyba najodpowiedniejsze słowo), prawie że utopijna wizja świata, w którym nikt nic nie robi, nie ma biedy, wyzysku, ciekawe czego jeszcze? Pewno wszyscy są wolni, równi i szczęśliwi 8-) Nie powiem, żeby mi to czegoś nie przypominało :P
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 20, 2007, 03:09:41 pm wysłana przez Macrofungel »

Q

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #23 dnia: Sierpnia 20, 2007, 05:19:49 pm »
Cytuj
Może tyle, że czepiacie się ::) Bo np. to 127 lat to wg. mnie całkiem sporo czasu, pamiętajmy, że telefony komórkowe i internet istnieją znacznie krócej, a przecież już zdążyły "wrosnąć w społeczeństwo". No ale dajmy temu spokój.

Brak też ich albo ich nasatępców w świecie powieści, co dodatkowo dodaje jej archaizmu (bo akurat brak komórek czy internetu w Kosmosie, w innych utworach Mistrza jest oczywisty - ze względu na to, ze informacje przemieszczają się z prędkścia światła (no chyba, że na łącznosć tachionową by przeszli.)

Cytuj
Bardziej raziła mnie raczej w tej książce naiwna (tak, to chyba najodpowiedniejsze słowo), prawie że utopijna wizja świata, w którym nikt nic nie robi, nie ma biedy, wyzysku, ciekawe czego jeszcze? Pewno wszyscy są wolni, równi i szczęśliwi 8-) Nie powiem, żeby mi to czegoś nie przypominało :P

Nie powiem, to samo widzimy np. w "Obłoku Magellana" (i mimo, że wiem jakiej proweniencji jest ta wizja) tam nawet mi sie to podobało, bo tchnęło optymizmem i wiarą w możliwosci Człowieka (takze możliwosć stania się lepszym). Natomiast w "Powrocie..." społeczeństwo betryzowanych najbardziej chyba przypominało mi wellsowskich Elojów (a przynajmniej istoty będące na dobrej drodze do stania sie nimi...). Tylko Morlocków nie widzimy, ciekawe czy 10% niepodatnych na betryzację odegra ich rolę?

Macrofungel

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #24 dnia: Sierpnia 20, 2007, 07:39:57 pm »
W praktyce to powinno być raczej 10% żyjących w dostatku i reszta harująca na nich, jesli już tego typu ustrój chcemy wprowadzać

Q

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #25 dnia: Sierpnia 20, 2007, 07:49:13 pm »
Cytuj
W praktyce to powinno być raczej 10% żyjących w dostatku i reszta harująca na nich, jesli już tego typu ustrój chcemy wprowadzać

O ew. roli niebetryzowanych w betryzowanym społeczeństwie pisał w swoim opracowaniu o "Powrocie..." Andrzej Stoff (który napisał też kilka opowiadań SF np. świetny "Dom"), a potem jego wizję rozwinął literacko Oramus we wspominanym "Miejscu na Ziemi"...
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 20, 2007, 08:12:18 pm wysłana przez Q »

ANIEL-a

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #26 dnia: Sierpnia 21, 2007, 07:56:38 pm »
Cytuj
Cytuj
Bardzo mi sie podobał opis świata który zastał powracający, Lem włożył wiele wysiłku, aby stworzyć sytuację bezradności faceta, przecież wykształconego i z górnej półki umysłowej, wobec nowinek, których zupełnie nie rozumie, nie wie po co są i jest tym przerażony.

Mnie natomiast przyznać muszę trochę słabo to przekonywało. Dlaczego nikt bohatera (w końcu "powracajacy z gwiazd" musieli się trafiać w miarę regularnie) nie nauczył podstawowych reguł nowego świata tak jak uczy się tego dzieci. Dlaczego puszczono "jaskiniowca" z odległej przeszłości (w dodatku niebetryzowanego) normalnie na ulicę bez nijakich instrukcji Nie pokazujac mu nowych zasad ubierania się, przyswajania wiedzy, savoir-vivre'u... Przecie to musiało obrodzić efektami rodem z "Gości, gości".

Owszem, czyta się to ładnie, ale czy Mistrz nie nagiął tu zbytnio logiki dla efektownosci fabuły? (W innych dziełach Mu sie to nie zdarzało...) Może dlatego mniej lubię "Powrót..." od innych ksiazek Lema... (Choć np. moja kobita ;) za nim przepada...)

Na samym początku pojawia się informacja, że Hal prawie ucieka ze stacji kosmicznej, na której był powoli przystosowywany - nazywa się to Adapt. I kiedy Hal upiera się, żeby stamtąd się wydostać, doktor Abs przystaje na to - choć diabli wiedzą, czy kieruje nim obawa o zdrowie psychiczne kosmonauty, który czuje się uwięziony, czy może ciekawość naukowca - co będzie jak się takiego typa nieprzystosowanego w świat wrzuci ;)

Mnie za to raczej irytują bohaterowie Lema - taki Hal właśnie - niby mózgowiec, wyższą matematyką się para, ale nie potrafi zachować się rozsądnie nawet w takiej prostej sprawie - pozostanie w tym Adapcie, nauczenie się nowego świata, dowiedzenie się choćby podstaw o jego funkcjonowaniu...

Co do czarnego swetra i ogólne strojów - w Solaris  (którą skądinąd bardzo lubię i którą, moim zdaniem, upraszczasz, zakładając, że Ocean na pewno był rozumy) - też mnie i bawił i irytował ten Satorius "czyszczący trzewiki" w Kosmosie. Dlatego sądzę, że ten sweter to raczej oznaka pewnego przekonania o niezmienności niektórych rzeczy, niemożności wyobrażenia sobie bohatera lubiącego różowe półfraki :) (choć może sam jego kolor rzeczywiście można potraktować jako ukłon w stronę egzystencjalistów)  A może to po prostu nieczułość mężczyzny na zmienność mody, która we wczesnych latach 60-tych wychodziła już z socjalistycznej zgrzebności.

Macro, 127 lat spokojnie starczy na nowinki techniczne, tego się nie czepiam. Ale uważam, że to zbyt krótki czas na _całkowite przewartościowanie_ światopoglądów, filozofii, idei, dążeń, oceny historii itp. całej ludzkości. Taki przykładzik - robiono badania grup internetowych (takich jak nasza) - które są w miarę zwarte i spotykają się w miarę regularnie w sieci. I co? Za pośrednictwem najnowocześniejszych mediów ludzie tworzą grupy, w których zachodzą procesy identyczne jak w grupach społecznych opisanych dawno przez socjologię. Wyłania się lider, kozioł ofiarny, grupa się wspiera, solidaryzuje przeciwko innej itp.

Dlatego co innego narzędzia, a co innego przekazywane przez nie treści (oczywiście gdybam, ale takie mam wrażenie).

Q

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #27 dnia: Sierpnia 21, 2007, 08:58:14 pm »
Cytuj
Na samym początku pojawia się informacja, że Hal prawie ucieka ze stacji kosmicznej, na której był powoli przystosowywany

Powoli? Podstawowe informacje odnśnie ubiorów i przekaźników informacji choćby IMHO byłby w stanie przyswoić i w kilka godzin. Nic więc tej całkowitej dezorientacji Bregga nie tłumaczy.

Cytuj
I kiedy Hal upiera się, żeby stamtąd się wydostać, doktor Abs przystaje na to - choć diabli wiedzą, czy kieruje nim obawa o zdrowie psychiczne kosmonauty, który czuje się uwięziony, czy może ciekawość naukowca - co będzie jak się takiego typa nieprzystosowanego w świat wrzuci ;)

Małe szanse by betryzowany podjął tak nierozważną decyzje... Chyba, ze się zwyczajnie bał "dzikusa" i mu ustąpił...

Cytuj
Mnie za to raczej irytują bohaterowie Lema - taki Hal właśnie - niby mózgowiec, wyższą matematyką się para, ale nie potrafi zachować się rozsądnie nawet w takiej prostej sprawie - pozostanie w tym Adapcie, nauczenie się nowego świata, dowiedzenie się choćby podstaw o jego funkcjonowaniu...

Mnie z bohaterów Mistrza tylko Hal irytował. Jest on w swym zachowaniu nieznośnie, rzec mozna cytując opinię Lema o całej powiesci, gówniarski. Gorszy jeszcze od irytującego w tym względzie startrekowego kapitana Kirka. Chyba Lemowi zamarzyło się ten jeden raz obsadzić w roli głownej stereotypowego "american hero" (Schwarzenegger pasowałby do tej roli) i wyszedł mu cokolwiek "potworek"...

Cytuj
w Solaris  (którą skądinąd bardzo lubię i którą, moim zdaniem, upraszczasz, zakładając, że Ocean na pewno był rozumy)

Bo ten wniosek jest najbardziej "twórczy", nasuwa najszerszą gamę interpretacji. Jeśłi założymy, ze cała fabuła to tylko halucynacja Kelvina, odbiera to powieści w ogóle sens, bo nie sposób przejmować sie czymś co jest tylko "na niby". Jeśli Ocean jest tylko źródłem dziwacznych, a nieznanych sił to tylko czekać, aż na orbicie Solaris powstanie orbitalny kurort wypoczynkowy, gdzie amatorzy tego typu atrakcji będą sobie śnić "gości" na obstalunek. (Można też "od biedy" założyć, że Ocean nie ma z tym nic wspólnego, a po prostu w jego okolicy postanowił zamanifestować swą moc Bóg Abrahama Izaaka i Jakuba ;) , ale z tego co wiemy o poglądach Mistrza taka "hipotezę" można na starcie wyrzucić do kosza.)

Cytuj
też mnie i bawił i irytował ten Satorius "czyszczący trzewiki" w Kosmosie.

Dla mnie to nieszczęsne czyszczenie, było dowodem, że Sartorius jako jedyny nie poddał się Nieznanemu i nadal kultywuje ziemskie "rytuały". (Choć nazwa "trzewiki" i konieczność ich pastowania to owszem grubszy anachronizm).

Cytuj
Dlatego sądzę, że ten sweter to raczej oznaka pewnego przekonania o niezmienności niektórych rzeczy, niemożności wyobrażenia sobie bohatera lubiącego różowe półfraki :)

Które opisane w "Ubiku" nieznośnie śmieszyły, choć pasowały do fantasmagorycznego nastroju tej powieści...

Cytuj
127 lat spokojnie starczy na nowinki techniczne, tego się nie czepiam. Ale uważam, że to zbyt krótki czas na _całkowite przewartościowanie_ światopoglądów, filozofii, idei, dążeń, oceny historii itp. całej ludzkości.

Porównaj poglądy wikotriańskie i obecne. Czy faktycznie podobieństw jest aż tak wiele? (Choć np. krawat sie ostał ;) ...)
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 21, 2007, 09:03:26 pm wysłana przez Q »

maziek

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #28 dnia: Sierpnia 21, 2007, 09:15:14 pm »
Cytuj
Mnie za to raczej irytują bohaterowie Lema - taki Hal właśnie - niby mózgowiec, wyższą matematyką się para, ale nie potrafi zachować się rozsądnie nawet w takiej prostej sprawie - pozostanie w tym Adapcie, nauczenie się nowego świata, dowiedzenie się choćby podstaw o jego funkcjonowaniu...
A wiesz, że ja to psychologicznie doskonale rozumiem. Wyobraź to sobie, wraca facet, w swoim świecie był wybrańcem, jednym na miliard, miał misję, poleciał z jej poczuciem, wiedział że zapłaci cenę wyrwania z korzeniami, że nie będzie żył nikt, kto mógł machać chusteczką, kiedy odlatywał (*). Ale poleciał, bo sądził, że to ważne, był akceptowany. Taki facet, z poczuciem dokoniania czegoś niezwykłego wraca i co się okazuje: wszyscy mają to gdzieś. Więcej: boją się go. Takie rzeczy się czuje - facet zaczyna rozumieć, że wrócił do innego świata, do trochę innych ludzi. Trochę? Całkiem! Ty to przecież wiesz, Aniel-u (ANIEL-u ;) ), jak to jest zadyndać na jednej ręce. Wszyscy lubimy adrenalinę, różnie dawkowaną, ale wszyscy. A tu pakują go do takiego powiedzmy "azylu". Dociera do niego, że w zasadzie odbył nikomu nie potrzebną misję, stracił cały swój świat, a ten do którego wrócił jest całkowicie bezpłciowy. W zasadzie wychodzi na to, że zachował sie jak ostatni idiota, dobrowaolnie pozbył sie wszystkiego co miał, a to co sądził, że zdobył - w nowej rzeczywistości okazało się powiedzmy delikatnie aberacją. Taki facet z definicji jest niedostosowany. Moim zdaniem w takiej sytuacji zachował się "jak prawdziwy mężczyzna" - nikomu nie urwał łba, nie stoczył się, nie powiesił itd. Trochę sobie poszalał, no i znalazł ukojenie w ramionach niewieścich - na końcu powieści i po grudzie co prawda - ale jednak.

Lem faktycznie faworyzował facetów - wiesz, znów wychodzi wychowanie, on nawet w "Wyskiom Zamku" napisał coś w stylu, że matka to była na codzień od spraw bytowych i w zasadzie kiepsko pamięta a ojciec to był "gość" na którego patrzył "pod górę" no i po prostu osobistość. Bardzo ciekawy byłby psychologiczny wątek kobiety Bragga - bo tam był przecież napisane, że ona się go po prostu bała, była przerażona, bo wiediała że jest nie betryzowany, wiedziała, że w związku z tym nie ma pewnych zahamowań, ale kompletnie nie potrafiała sobie wyobrazić jakie to były zahamowania, do czego w związku z tym jest zdolny. Uważała go za bestię, a z drugiej strony pociągał ją - znów nie wiadomo czym - osobowością, innością, "zębatymi niczym piła mięśniami oddechopwymi"... Tego wątku Lem w ogóle nie eksploatował, a szkoda. pod pewnymi względami (wieloma) psychologiczny portret tej osoby byłby ciekawszy od opisów samego Bragga - w końcu jak ustaliliśmy po prostu romantycznego bohatera.

To co piszesz, że ludzie zachowują się zawsze w ten sam sposób - na co dajesz przykład nieformalnych grup internetowych (apropos, kto u nas rządzi, a kto jest łajzą ;)? ) - wszystko zgoda, zasady są te same w każdej scenografii, ale zmiana scenografii nie jest łatwa (możliwa w ogóle?) dla poszczególnych jednostek. Trudno byłoby Ci sie pogodzić z tym, że właściwym sposobem okazania niezadowolenia jest naplucie komuś w twarz. Względnie rozłupanie mu czaszki, lub nasikanie na drzwi. A przecież to już było, tak żyli ludzie i było to normalne. Mogłabyś się nauczyć tak zachowywać, ale czy kiedykolwiek byś to zaakceptowała? Uznała, że właśnie tak "się należy"?

* a ten jeden, który żył i którego spotkał okazał sie jeszcze jednym szyderstwem...

Q

  • Gość
Re: Akademia Lemologiczna [Powrót z gwiazd]
« Odpowiedź #29 dnia: Sierpnia 21, 2007, 10:51:17 pm »
Cytuj
A wiesz, że ja to psychologicznie doskonale rozumiem. Wyobraź to sobie, wraca facet, w swoim świecie był wybrańcem, jednym na miliard, miał misję, poleciał z jej poczuciem, wiedział że zapłaci cenę wyrwania z korzeniami, że nie będzie żył nikt, kto mógł machać chusteczką, kiedy odlatywał (*). Ale poleciał, bo sądził, że to ważne, był akceptowany. Taki facet, z poczuciem dokoniania czegoś niezwykłego wraca i co się okazuje: wszyscy mają to gdzieś. Więcej: boją się go.

No i po trosze czuje, że wyszedł na idiotę, po trosze może zacząć sam się w końcu uważać za coś w rodzaju "neandertalczyka", "dzikusa", po trosze zaś zaczyna (chooćby i podświadomie) nienawidzić nowego świata, który "śmiał" jego, herosa, odrzucić... (Fakt faktem, ze budzi w tym stanie sympatię i, jak słusznie zauważyłeś, koncertowo ;) poradził sobie z kłębiacymi się w nim "demonami"...)

Cytuj
Taki facet z definicji jest niedostosowany. Moim zdaniem w takiej sytuacji zachował się "jak prawdziwy mężczyzna" - nikomu nie urwał łba, nie stoczył się, nie powiesił itd.

No to tym bardziej dziw, że go tak "samopas" puścili, bez choćby dyskretnej "opieki"...

Cytuj
Bardzo ciekawy byłby psychologiczny wątek kobiety Bragga - bo tam był przecież napisane, że ona się go po prostu bała, była przerażona, bo wiediała że jest nie betryzowany, wiedziała, że w związku z tym nie ma pewnych zahamowań, ale kompletnie nie potrafiała sobie wyobrazić jakie to były zahamowania, do czego w związku z tym jest zdolny. Uważała go za bestię, a z drugiej strony pociągał ją - znów nie wiadomo czym - osobowością, innością, "zębatymi niczym piła mięśniami oddechopwymi"... Tego wątku Lem w ogóle nie eksploatował, a szkoda. pod pewnymi względami (wieloma) psychologiczny portret tej osoby byłby ciekawszy od opisów samego Bragga

IMHO musiało w niej być coś z masochizmu, albo - excuse le mot - wręcz zoofilii. Przypomina się trochę bajka o "Pięknej i bestii" czy tak ceniony przez Mistrza "Gad" Leśmiana.
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 21, 2007, 11:33:55 pm wysłana przez Q »