Porownujac tworczosc Lema z popularna amerykanska S-F mozna latwo udowodnic wyzszosc Lema. Ale porownajmy go np. z P.K. Dickiem i latwo stwierdzimy, ze np. taki UBIK bije na glowe nawet najlepsze dziela Lema... Lem nigdy nie rozumial wspolczenego, szczegolnie amerykanskiego kapitalizmu, i w tym lezy jedna z jego glownych slabosci... Dick zas wyrosl w tym systemie, i go doskonale rozpracowal... A S-F to, nie oszukujmy sie, dziedzina opanowana przez Anglosasow, glownie z US of A...
No widzisz Kagan, to jedynie Twoja prywatna opinia, a nie prawda oświecona. Ja UBIKA baaardzo cenię, ale bynajmniej nie uważam, że "bije na glowe nawet najlepsze dziela Lema". Generalnie to dosyć mocno odmienna literatura, którą nie tak prosto porównywać (Lem raz spróbował wleźć bezpośrednio na terytorium Dicka "Kongresem Futurologicznym" i udało mu się to co najwyżej średnio). Phillip był mistrzem przedstawiania zaburzeń świadomości i niepewności rzeczywistości (+ VALIS, które jest tak popaprane, że aż fascynujące), ale gdzie mu do głębi spostrzeżeń Lema dotyczących nauki, technologii, inteligencji, świadomosći, wyciągania generalizujących prawidłowości systemowych i tym podobnych. Przykładem niech tu będzie choćby "Głos Pana" i "Golem XIV" właśnie. A to, że, powiedzmy, "Lem nigdy nie rozumial wspolczenego, szczegolnie amerykanskiego kapitalizmu" ma być jakąś szczególnie dotkliwą wadą? I ma go dyskfalifikować w pojedynkach z SF made in USA? Mam wrażenie, że SF to właśnie taka dziedzina literatury, która może najdalej abstrahować od klimatów "amerykańskiego kapitalizmu", a jego zgłębianie bynajmniej nie jest i nie musi być ośrodkiem zainteresowania uprawiających ją pisarzy. Co ma taka nieznajomość do np. "Głosu Pana". W zasadzie nic z goła, jak powiedziałby może sam Lem...
Wracając jednak do Golema:
- Golem XIV ma, owszem, swe dobre miejsca (np. superkomputer co odmowil wspolpracy z Pentagonem), ale pozniej sie staje rozgadany (verbose): Golem czyli Lem gubi watek i pod koniec nie wiadomo o co tam wlasciwie chodzi i zaczyna panowac jedna wielka NUUDA! Dobrnalem do konca GOLEMA jak do konca najnowszej filmowej wersji SOLARIS - tylko i wylacznie z obowiazku!
No tak. Rozumiem, że wolałbyś więcej wybuchów i potyczek Golem vs Ludzie? Rozgadany? A jaki ma być? Przeca to "symulacja" wykładów górującego nad ludźmi bezemocjonalnego intelektu - co by więc tam miało być jeśli nie najistotniejsze i najciekawsze przedstawienie "poglądów" i "odmienności" takiego umysłu?
"Golem czyli Lem gubi watek i pod koniec nie wiadomo o co tam wlasciwie chodzi" - w to po prostu nie uwierzę. Nie dam wiary, że tak faktycznie myślisz i dlatego nie będę Ci jak dziecku tłumaczył...
Summa to male piwo. Latwa i przyjemna lektura. Probowales "Filozofie Przypadku"? Do dzis sie zastanawiam, o co tam wlasciwie Lemowi chodzilo? Moze napisal, dla zartu, rozprawe pseudofilozoficzna tak zagmatwana, aby nikt nie mogl znalezc w niej sensu?
Miałem napisać:
"Nie, Lemowi nie chodziło o napisanie celowo zagmatwanej, nierozwiązywalnej zagadki."
ale nauczony Twoim przykładem (nie chciałbym wpaść w Twój wielce-oświecony-wszystko-lepiej-wiedzący-jakże-irytujący ton) zreflektowałem się i piszę:
Ja czytałem "Filozofię Przypadku" wielokrotnie i faktycznie - książka jest bardzo interesująca, jednak o wiele mniej spójna i klarowna niż "Summa..", a co za tym idzie ciężkostrawna i mocno chaotyczna. No i raczej ciężko policzyć jej to za plus, no chyba że ktoś lubi wyrafinowane zagadki. Zdaje się, że rozłaziła się Lemowi na wszystkie możliwe strony oraz sposoby i tutaj to on dopiero "gubi watek" i często "nie wiadomo o co tam wlasciwie chodzi". Lem chyba bardzo chciał napisać coś i zdziałać na polu teorii literatury, jednak wyszło mu to znacznie słabiej niż refleksje dotyczące ewolucji, technologii i człowieka zawarte w "Summie..."