Ale ciezkie do przeczytania
Glownie przez formatowanie...
Przyszedl, skarcił, wyszedl
No dobra, postaram sie poprawic
Jesli o mnie chodzi, to wydaje mi sie ze Lem w jakistam sposob utozsamia sie z Hoghartem, ze wlasciwie ksiazka narrowana (hehe) jest przez Lema, taki role playing ze w niej uprawia. I ze przez to jest ta pierwszoosobowa przedmowa, i ze przez to jest w formie wspomnien.
A czy jest to ksiazka o Hogharcie? IMHO jest to ksiazka tak o nim, jak i o wspomnianym przez Edregodona (matko jaki ciezki ten nick jest...) gmachu nauki. Ja przez moje upodobanie do nielubienia swiata nauki, lub moze raczej do nielubienia strasznej rzeczy ktora robi, podjelem sobie z nim samotną walkę. Moze przez to bardziej zauwazam ataki podobne do moich i moze dlatego zwrocilem (i zwracam w innych pozycjach Lema bo sa nagminne) na nie uwage. W moim odbiorze Lem wyraznie ukazuje, a moze wrecz krytykuje nasz "swiat nauki", ow gmach ktorym tak sie szczycimy. Glos Pana to ksiazka o nieudanej budowli.
Jeszcze jedno. Postac Hogharta.
Bo piszę z jednej strony ze to antynaukowa a z drugiej ze o naukowcu. A chodzi wlasnie o to ze Hoghart nie byl typowym naukowcem. To byl czlowiek, ktory z matematyki uczynil sobie azyl od swiata. Dlatego mial dystans tak do matematyki jak i do nauki w ogole. Poprostu wiedzial czym są, potrafil na nie spojrzec "z zewnatrz". No i dlatego byl taki "pod prąd".