Coś mi się nie zgadza w dyskusjach globalnego ocieplenia.
Znane mi dyskusje i rozważania na temat globalnego ocieplenia sprowadzają się do problemu, kto i w jakim zakresie powinien ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, by w ten sposób zahamować wzrost średniej temperatury powierzchni Ziemi (obecnie prawie 15 st. C). Na wartość tej temperatury ma wpływ: stopień pochłaniania promieniowania słonecznego (Ziemia wraz z atmosferą odbija ok. 40 procent tego promieniowania) oraz zdolność izolacyjna cząsteczek pary wodnej i gazów pochłaniających promieniowanie podczerwone, nazwanych gazami cieplarnianymi (CO2, CH4, O3, tlenki azotu i in.). Gdyby w atmosferze ziemskiej nie było pary wodnej oraz gazów cieplarnianych to temperatura powierzchni Ziemi ustaliłaby się na poziomie –18 st. C. Na ten przyrost (33 st. C) głównie przyczynia się para wodna (ok. 20,5 st. C; ludzie na to nie mają bezpośredniego wpływu) i CO2 (ok. 7,5 st. C; jego stężenie rośnie co roku o ponad 0,5 proc.). Stężenie pozostałych gazów cieplarnianych także szybko rośnie (od 0,3 proc. do 1 proc. rocznie).
Oczywiście należy działać i apelować do rządów i społeczeństw, aby maksymalnie ograniczały emisję tych gazów, a więc zmniejszały ilość samochodów (emisja CO2 i tlenków azotu), przestawiały się na energooszczędne technologie, ograniczały uprawę ryżu i hodowlę bydła (emisja metanu), zmniejszały przyrost naturalny i inne podobne zalecenia, które jak widać w większości są nierealne. Sprawa podpisania protokołu z Kioto i brak jego akceptacji przez rząd USA (ok. 30 proc. światowej emisji CO2) są dowodem małej skuteczności takich konferencji i szczytnych apeli.
Wzrost globalnej temp. o ok. 0,8 stop. C w ostatnim stuleciu, już spowodował znane i odczuwalne zakłócenia klimatyczne na całym świecie. Prognozy na bieżące stulecie przewidują wzrost temperatury od 3 do 5 razy wyższy. Uderzający jest przy tym widoczny brak (wsród naukowców, ekologów, technologów) realnej koncepcji, która pozwoliłaby na ograniczenie, a następnie kompensację zaistniałych zmian w klimacie Ziemi. Sytuacja jest bardzo poważna, a skutki tego mimowolnego, globalnego eksperymentu porównywalne z katastrofą kosmiczną lub światowej wojny nuklearnej.
Moim zdaniem jest jedno realne działanie będące w zasięgu i możliwościach technicznych czołowych mocarstw gospodarczych, które zresztą w głównej mierze przyczyniły się do obecnych zakłóceń klimatycznych. Temperaturę Ziemi można obniżyć (do poziomu sprzed np. 50 lat) poprzez ograniczenie dopływu energii słonecznej na jej powierzchnię. Wiąże się to ze zwiększeniem ilości odbitego promieniowania słonecznego, czyli wzrostem albeda Ziemi. Możliwości jest kilka: np. zwiększenie ilości smug kondensacyjnych wytwarzanych przez samoloty (specjalne lub rejsowe) w odpowiednim czasie, miejscu i wysokości. Podobną rolę mogą spełniać sztuczne obłoki pyłowe zawieszane na odpowiedniej wysokości przy wykorzystaniu efektu kominowego.
Możliwe jest, że takie koncepcje były już dyskutowane, a ja ich nie znam. Za informacje, z góry dziękuję.
Serecznie pozdrawiam
A. Murkowski