Autor Wątek: Co się stało 11 listopada ?  (Przeczytany 63010 razy)

trx

  • Juror
  • Full Member
  • *****
  • Wiadomości: 246
  • wytwór ponowoczesny
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #75 dnia: Kwietnia 01, 2010, 02:16:54 am »
Co do wszelkich grup rekonstrukcyjnych i tym podobnych, to oczywiście jest to lepsze niż picie piwa gdzieś tam poza szkołą, jednakże może prowadzić - jak całe "wychowanie patriotyczne" - do powstania pewnego fałszywego obrazu rzeczywistości, przedkładającego historię i czasy zamierzchłe nad inne, bardziej aktualne dziś sprawy.

Co do obowiązku edukacji, to zniesienie takowego skończyłoby się dla Polski katastrofą. Choć rzesza osób doceniających znaczenie nauki stale się powiększa, to głównie w miastach, tych mniejszych i przede wszystkim - większych. Chciałem w tym miejscu napisać, że większość dzieci rodzi się właśnie na wsiach (jakiś art. z GW), ale dane z GUS mówią co innego - mimo wszystko przewaga urodzeń w miastach jest stosunkowo niewielka, więc ludność żyjąca na wsiach to nie jest jakiś tam niewielki ułamek, możliwy do pominięcia. (http://www.stat.gov.pl/cgi_bin/demografia/xrap?woj=101&table=web_ur&rok=2006&mw=2&wykmat=7).

W przypadku braku obowiązku edukacji duża część tych dzieci zostałaby pozbawiona jakiejkolwiek szansy zdobycia wykształcenia - czy to z powodu możliwości finansowych, czy braku świadomości rodzicieli.

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #76 dnia: Kwietnia 01, 2010, 09:55:50 pm »
Cetarian, jeśli chodzi o przedszkola to walczysz ze słomianym ludem  ;) , ja nic nie mam do przedszkoli jako takich (z tradycyjnym podejściem) natomiast od czasu do czasu słyszy się o jakimś parciu na "poważną" edukację i to mi się nie podoba.

Jeśli chodzi o uczelnie to uważam, że powinny być "darmowe" studia. Forma jest obojętna - stypendium za wyniki, kredyt (od państwa czy od firmy), bezpłatne - a najlepiej, żeby tych form było kilka. Moim zdaniem tak daleko idąca reforma jaką postulujesz jest nierealistyczna (wszystko do kupy przeciw temu - łącznie że ja osobiście nie wiem, czy to byłoby dobre).

Co do tego cy każdy może założyć uczelnię i wydawać każdy papier i co z tego wynika... przypomina mi to pewne spotkanie architektów, w fazie formowania się naszego samorządu zawodowego. Przyjechali koledzy z różnych stron w tym goście z zagranicy. Po wystąpieniu delegacji niemieckiej (która w skrócie wyraziła zadowolenie, że otwiera się tak duży rynek) koledzy ze Śląska najpierw nie bacząc na obecność gości emocjonalnie wyrazili niepokój związany z tą sytuacją, po czym wezwali do ochrony rynku pracy. Potem wyszli (dałbym głowę sobie uciąć, że słychać było odgłosy zakuwania w stal i nitowania blach...). Wywiązała się burzliwa dyskusja o doniosłej roli architekta w kształtowaniu środowiska, o ucinaniu rąk technikom budowlanym podszywającym się pod architektów, o wsadzaniu do więzienia osób posługujących się pieczątką "architekt" a nie będących mgr inż arch. itd. Wówczas głos zabrał Hiszpan, który roztoczył przed nami wizję socjalistycznego eldorado, polegającego na tym, że silna hiszpańska izba za gardło trzyma wszystkich i wszystko, wszyscy robią wg jednego cennika a słabsi koledzy dostają zapomogi. Wszystkim się to bardzo spodobało, że możemy jako architekci tak mocno złapać nieświadome naszej doniosłej roli społeczeństwo za klejnoty i trząść bez mała całym państwem, a szczególnie technikami budowlanymi z pieczątką architekt!

Na to wstał miły gość z Anglii, Brytol typowy z tym ich cholernym akcentem i powiedział, że u nich KAŻDY może projektować, nie mając żadnego wykształcenia w tym względzie. I że architekci nie są chronieni w żaden sposób poza tym, że chroniony jest tytuł architekta (nie można go używać nie będąc nim). Wszystkim poopadały kopary i nie tylko a mi... a mi się spodobało.

Morał jest taki - nie należy przeszczepiać rozwiązań z jednego społeczeństwa na drugie.

Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #77 dnia: Kwietnia 01, 2010, 10:06:11 pm »
Cytuj
Zakładam przy tym (ba, jestem właściwie pewien), że Liv ma poczucie humoru
Spoko Cetarian ;D
Mam go aż nadto, że czasem się boję. Nawet nie wiecie, ile mnie kosztuje wyprodukowanie "poważnego" posta do Was.
Tymczasem, mam też świąteczne pustogłowie, więc merytorycznie nic, ale myślę, że wnet coś jeszcze dorzucę "Q pokrzepieniu edukacyi".
Cytuj
ale czy czasem panstwowe uczelnie nie robia podobnie, tzn nie otwieraja wydzialow zaocznych, filii
Oczywiście, ale stosują odwrotną strategię. Przyjmują circa 3000 studentów i po semestrze wykaszają 80%.
Sama kasa za opłaty wstępne wymagane przed przyjęciem jest niemała (złożenie papierków, ebałt 50 ziko).
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #78 dnia: Kwietnia 02, 2010, 12:43:43 am »
Cetarian

Cytuj
Jeśli w Norwegii chodzi do przedszkola 80% dzieci w wieku 1-5, to sądzę, że oni dobrze to sobie przemyśleli.
Prosze Cie...w Norwegii obowiazek edukacyjny powstaje od 6 roku zycia.To o czym piszesz jest zupelnie nieobowiazkowe (czyli jak w Polsce: mozesz wyslac dziecko do zlobka! (roczne w przedszkolu...uhm) lub przedszkola a nie musisz)...powod dla ktorego tyle dzieci tam uczeszcza moze byc calkiem prozaiczny: praca rodzicow.W Polsce te dane oscyluja okolo 60% ( z tym ze obejmuja dzieci od 3-5 rz a w Norwegii sa sumowane ze zlobkiem).Ponadto wierz mi (mam dziecko w wieku przedszkolnym) ze w wiekszych miastach sa listy rezerwowe...przedszkola sa pelne.Zupelnym kuriozum jest przedszkole prywatne w Katowicach gdzie dziecko trzeba zapisywac zaraz po urodzeniu zeby dostalo sie don w wieku 3 lat;)Smiem powiedziec ze miejsc w przedszkolach...brakuje;)Obowiazek przyjecia do przedszkola dotyczy tylko dzieci 5-6 letnich...przyjecie mlodszych jest uzaleznione np od tego czy rodzice pracuja.
Gdzie dziecko lepiej dorasta jest sprawa dyskusyjna...zdrowiej na pewno w domu: przedszkole to srednio jeden antybiotyk na miesiac.
Sadze ze dyskusja sie za bardzo spolaryzowala tzn w systemie edukacji nie moze byc takiej prostej alternatywy albo - albo czyli albo rodzice albo panstwo.

Cytuj
Spłatę kredytu należałoby ograniczyć do np. 10% zarobków, co oznaczałoby, że jeśli czyjeś życie potoczy się tak, że będzie zarabiał bardzo niewiele, to będzie spłacał kredyt studencki choćby przez całe życie, ale w takich kwotach, które go nie przygniotą.
Większość absolwentów spłacałaby kredyt w ciągu pewnie kilkunastu lat, a jakaś część znacznie szybciej (gdyby przyjąć zasadę, że na spłatę idzie nie więcej ale i nie mniej niż 10% przychodów
Drugi raz Cetarian do Ciebie po prosbie;)Nie uczmy mlodziezy zycia na kredyt.To nie jest dobry sposob:30 lat splacac studia...do tego doloz kredyt na mieszkanie/dom i masz niewolnika na cale zycie.Pod warunkiem ze nie straci pracy, nie zlamie nogi itp....
Cytuj
robisz karierę, spłacasz szybko i jesteś wolny
Usmiechnelam sie:)Odsetki od np 60 tys na dziesiat lat to drugie 60tys...na poczatku splacasz tylko odsetki...bo 50zl kapitalu miesiecznie to usmieszek banku (takie sa koszty kredytow hipotecznych...nie sadze by studencki moglby byc nizszy...zwlaszcza na tak dlugi okres).Udzielany przez panstwo?Co za roznica?Kredyt to kredyt - trzeba splacic.Ja osobiscie nie chcialabym (nie majac w zanadrzu bogatych rodzicow;)) zaczynac pracy z takim obciazeniem.
A poza tym jest to co napisal maziek: przesczepy nie przyjmuja sie tak latwo:)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #79 dnia: Kwietnia 02, 2010, 03:55:04 pm »
Norwegowie maja bardzo nowoczesne przedszkola i powinni byc wzorem dla reszty Europy, oto poszlaka:
http://www.mojanorwegia.pl/zycie_w_norwegii/liberalna_pedagogika_w_praktyce_biegajace_nago_dzieci_w_norweskim_przedszkolu_maja_prawo_do_zabaw.html

A tu szerzej, historycznie o skandynawskim systemie edukacji i spolecznym:
http://mises.pl/227/227/

tzok

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 409
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #80 dnia: Kwietnia 02, 2010, 08:28:57 pm »
Również jestem przeciwny narzucaniu ludziom kredytów. Rozmawiałem kiedyś z Brytyjczykiem, który twierdził, że to właśnie najgorsza zmora u nich - kończy się studia, chce się jakoś życie ułożyć, a tu na starcie w "samodzielność" jest się uzależnionym na kilka(naście) lat. A przykład z wyjeżdżającymi za granicę lekarzami - czy nie jest to przypadkiem ugryzienie problemu od złej strony? Moim zdaniem trzeba by raczej pomyśleć co zrobić, żeby oni nie wyjeżdżali. (Uwaga: nie chcę w żadnym razie wmieszać w ten wątek jeszcze tematu służby zdrowia ;). Zaznaczam tylko, że dla mnie narzucanie komuś przymusu budzi we mnie sprzeciw).

A ponieważ sam jestem studentem to w skrócie opiszę jak wygląda sytuacja. Niestety w Polsce poziom płatnego nauczania jest żenujący (płatne tzn. na uczelniach prywatnych, ale też studiowanie zaoczne na uczelniach państwowych!). Jest u nas podejście - płacisz, pojawisz się czasem na zajęciach, zaliczasz. Byle tylko jak najdłużej utrzymać źródło dochodów. Podam kilka obrazowych przykładów:
- kierunek prawo, uczelnia państwowa, zaocznych przyjmują z 2-3 razy więcej, wymagają od nich mniej (obiektywnie mniej - na egzaminach zaoczni mają umieć jedynie podzbiór kodeksów, a dzienni całość); ok, ja rozumiem, że zaoczni już mogą pracować (choć częściej jest tak, że zaoczni to po prostu ci co nie dostali się na dzienne), ale z drugiej strony nie chciałbym by przykładowo leczył mnie lekarz z brakami wiedzy, bo już na studiach podjął pracę ;)
- kierunek informatyka; znam osobę z uczelni prywatnej, której temat pracy magisterskiej stanowił zaledwie fragment takich zwykłych projektów jakich na stacjonarnych studiach wiele; po prostu, trzeba po tych kilku latach płacącego jakoś wypchnąć z dyplomem, więc się zadaje fikcyjny temat, pracy jest tam 20-30 stron, a rzeczywistego osiągnięcia zero; to opis jednej osoby, ale możecie mi wierzyć - bardzo obrazowej osoby, bo niestety taka sytuacja jest powszechna.

To są tylko dwa przykłady, a mogę ich naprawdę podać więcej. W Polsce płatne wyższe wykształcenie to ogromna porażka.

Evangelos

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 639
  • Mistyk! Wierzy, ze istnieje.
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #81 dnia: Kwietnia 03, 2010, 05:43:51 pm »
Moim zdaniem pomysl udzielania przez panstwo kredytow studenckich jest znakomity. W UK dziala to mniej wiecej tak, jak zaproponowal Cetarian. http://www.direct.gov.uk/en/EducationAndLearning/UniversityAndHigherEducation/StudentFinance/Gettingstarted/DG_171572
W skrocie mowiac, kredyt taki jest nieoprocentowany i splacac sie go zaczyna po przekroczeniu zarobkow £15000, panstwo pobiera 9% wynagrodzenia. Proste. Przy braku dochodow lub mniejszych zarobkach, platnosci sa wstrzymywane.
Ja sam wlasnie zamierzam ukonczyc drugi kierunek i zlozylem aplikacje. Moje studia beda trwac rok (normalnie to 3 lata licencjatu + 1 rok magisterium, ale poniewaz ja juz jeden dyplom mam i stosowna praktyke "w zawodzie", chce skonczyc tylko ostatni rok). Biorac moje obecne zarobki brutto kurs ten splace w dwa lata. Dla mnie bomba. Chce zdobyc wiedze i zainwestowac w siebie, wiec to robie i niczego od nikogo nie wymagam i przede wszystkim oplace wlasna edukacje raz, a nie bede musial do konca zycia lozyc na czyjes dzieci. Przypominam, ze tak naprawde nic nigdy nie jest darmowe - jesli jest, to ktos komus musial zabrac, a gdy jedni wydaja pieniadze drugich na potrzeby trzecich, nigdy nie jest dobrze. Naprawde wszyscy sa szczesliwsi - studenci pokrywaja wlasne wydatki, a uczelnie dostaja pieniadze bez posrednictwa calego biurokratycznego aparatu.

Evangelos

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 639
  • Mistyk! Wierzy, ze istnieje.
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #82 dnia: Kwietnia 03, 2010, 05:57:24 pm »
Również jestem przeciwny narzucaniu ludziom kredytów. Rozmawiałem kiedyś z Brytyjczykiem, który twierdził, że to właśnie najgorsza zmora u nich - kończy się studia, chce się jakoś życie ułożyć, a tu na starcie w "samodzielność" jest się uzależnionym na kilka(naście) lat. A przykład z wyjeżdżającymi za granicę lekarzami - czy nie jest to przypadkiem ugryzienie problemu od złej strony? Moim zdaniem trzeba by raczej pomyśleć co zrobić, żeby oni nie wyjeżdżali.

Widocznie wyjezdzajacy lekarze wola zmore samodzielnosci w wydaniu angielskim.
Ale tak powaznie, bo ja nie rozumiem. Czy chodzi Ci o to, ze usamodzielnienie sie w Polsce jest latwiejsze?
Zanim odpowiesz (albo zaczniesz cytowac Brytyjczyka, ktory prawdopodobnie nie ma porownania i tak sobie narzeka, jak to jest zle na swiecie, jak to Brytyjczyk) proponuje, zebys zrobil krotkie zestawienie przecietnych dochodow z przecietnymi wydatkami absolwentow w Polsce i Wielkiej Brytanii.

tzok

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 409
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #83 dnia: Kwietnia 04, 2010, 12:42:23 am »
Usamodzielnienie w Polsce jest pełne. Koniec studiów to świeży start (=bez kredytu do spłacenia).

Co do darmowego szkolnictwa wyższego. Nie patrzę na to jak na "łożenie na czyjeś dzieci", ale jak na łożenie na inżyniera specjalistę, który zbuduje most, po którym będę przejeżdżał bez obaw każdego dnia. Z takiej perspektywy patrząc, opłaca się dawać pieniądze na naukę studentów, ale trzeba stawiać uczelniom wymagania i egzekwować je. Jeśli uczelnie nie spełniają ich lub są fabrykami bezrobotnych (o tym jeszcze za chwilę napiszę) to czemuś takiemu nie można dawać zgody. Moim zdaniem koncepcja jest dobra, tylko może w polskim wydaniu obecnie nieciekawa. Wiele jest do zrobienia.

Uważam po prostu za sprawiedliwe, że wszyscy płacimy za wykształcenie wszystkich. Dla mnie w tym przypadku nie liczą się tak bardzo pieniądze (w ogóle nie lubię sprowadzania wszystkiego do pieniądza), ale to, że społeczeństwo zyskuje specjalistów, którzy z wiedzą i umiejętnościami kończą studia i oddają swoje usługi w zamian, ale też ci konkretni ludzie zyskują, bo zaczynają życie świeże, bez zobowiązań i co dalej z tym poczną to ich sprawa.

Niestety wszędzie gdzie liczba studentów przekłada się na realne pieniądze problem fabryki bezrobotnych istnieje. A zatem i w polskim systemie, gdzie ministerstwo płaci za liczbę studentów na wydziale, i w uczelni prywatnej, która pobiera czesne od każdego studenta. W takiej sytuacji liberalna ekonomia zawodzi, bo maksymalizując swój zysk, uczelnie przystosowują się tylko pod zastałą sytuację na rynku. Konkretnie: mamy dużo osób zdających WOS na maturze, to robimy kierunki pod WOS. I w konsekwencji mamy teraz zalew magistrów europeistyki, stosunków międzynarodowych, itd. którzy nie znajdą pracy w swoim zawodzie, gdyż rynek jest nimi już nasycony. A moim zdaniem proces od przyjmowania studentów po wydanie absolwentów i wchłonięcie ich przez rynek, jest zbyt długi by zadziałała "niewidzialna ręka rynku". Dlatego proces ten powinien być nie tyle sterowany, ale kontrolowanie stymulowany przez państwo, którego z jednej strony rolą jest zapewnić obywatelom godne życie, a z drugiej strony w którego interesie leży posiadać specjalistów najwyższej klasy. Ten ostatni akapit to argument przeciw libertariańskiemu modelowi, który moim zdaniem by się całkowicie nie sprawdził przy tak złożonym procesie.

Evangelos

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 639
  • Mistyk! Wierzy, ze istnieje.
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #84 dnia: Kwietnia 04, 2010, 01:44:25 pm »
Ja tam bym wolal pracowac w UK i tak, pomimo splacania studenckiego kredytu, zwlaszcza, ze w dluzszej perspektywie duzo lepiej na tym wyjde. Poza tym jest spora szansa na dostanie stypendium, w trakcie studiow na pewno bede mogl sobie troche dorobic, moze rodzice mogliby mi pomoc, naprawde, tylko troche checi, inwencji i wiary w siebie, dam sobie rade sam i nie chce nadopiekunczosci systemu.
Z moich obserwacji wynika, ze swiat nie jest tak romantyczny i szlachetny, jak mowisz i wiekszosc ludzi nie chce oddawac panstwu uslug, tylko chca miec ciekawa prace za godne zarobki (Bozowscy to rzadkosc). Wierze tez, ze wiekszosc ludzi potrafi myslec samodzielnie, lepiej lub gorzej, ale mimo wszystko zadba o samych siebie lepiej, niz zrobi to za nich urzednik (bo jak livovi sie zabrania uzywania normalnych zarowek, to jest zle, ale gdy ta sama banda bierze sie za sterowanie szkolnictwem i zaczyna dysponowac komu ile sie nalezy, to bedzie robic to lepiej?). Byc moze gdyby licealny abiturient musial podjac decyzje, zainwestowac w swoj rozwoj doslownie, to by sie zastanowil trzy razy, czy europeistyka to wlasnie to, co chce studiowac (od lacinskiego studio, czyli upodobanie, zamilowanie), czy stwierdzilby, ze nie kalkuluje mu sie i tak naprawde, to mu sie nie chce i albo poszedlby od razu sprzedawac buty w obuwniczym (przez co europeistow byloby mniej i byc moze ich tytul by cos znaczyl), odbieralby telefony w biurze lub wrocil przejac farme rolna od rodzicow, albo zdecydowalby sie na lepszy, sensowniejszy kierunek. W sytuacji, gdy za wszystko placa wszyscy, to glupio nie wydoic systemu, poko mozna, wiec "cos trzeba skonczyc" i mnoza sie magistrowie najrozniejszych kierunkow z najdziwaczniejszych czasami uczelni. Te ostatnie z pewnoscia tez bardziej wolalyby ukladac programy zgodnie z wymaganiami i checiami samych zainteresowanych (zeby wiecej osob uwazalo je za atrakcyjne, ciekawe i rozwijajace) oraz otrzymywac konkretne fundusze od nich samych, niz przydzielony przez urzednika ryczalt, przez co pieniedzy w kasie byloby wiecej, lepiej zmotywowana kadra lepiej by uczyla, mozna by inwestowac w badania, autorytet uczelni by rosl i wiecej ludzi chcialoby w niej studiowac i tak dalej. Nie wiem jak w takiej sytuacji dalyby sobie rade wszystkie prywatne nowotwory. Zapewniajac fatalnej jakosci uslugi albo by upadly albo sie poprawily, bo ja bym za ich dyplom nie chcial placic majac w perspektywie jego pozniejsza mierna wartosc na rynku oraz nijakosc mojego wyksztalcenia (dlaczego niektorzy robia to teraz pozostaje dla mnie zagadka, byc moze to przez fakt, ze "cos skonczyc trzeba", pomimo zupelnego braku checi i zainteresowania, zeby nie zostac jednym z niewielu nie-magistrow).
Slowem, w mojej ocenie to bardzo niesprawiedliwe, gdy wszyscy wrzucaja do jednego wora, a jakis demokratycznie wybrany decydent (moze na jakies atenskie rzady medrcow bym sie zgodzil, ale demokracji w obecnej postaci nie znosze) pozniej ustala. To pole do wielu nadurzyc, a sam system jest kosztowny w utrzymaniu.

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #85 dnia: Kwietnia 04, 2010, 02:18:08 pm »
Witaj Evangelos:)
Hm...mysle ze masz sporo racji (zwlaszcza w ostatnim poscie)...z tym ze zarobki absolwentow w Polsce nie oscyluja nawet wokol wspomnianych przez Ciebie 15 tys funtow nie mowiac o masowym ich osiaganiu (pisze o wiekszosci...gdyz sa byc moze ludzie ktorzy na starcie otrzymuja za swoja prace zaplate okolo 6tys zl)...stad dopoki nie poprawi sie w Polsce srednia placa wdrazanie systemu kredytow (bo rzeczywiscie przy zarobku okolo 5tys 500 zl na pokrycie kosztow studiow nie jest uciazliwe) uwazam za absurdalne (aha...kredyty studenckie i tak istnieja i maja sie dobrze w Polsce).Poza tym Twoja sytuacja jest nieco inna: juz pracujesz i bierzesz kredyt na drugi kierunek.Ja jestem przeciwna zyciu na kreche jesli nie wiem nawet czy i jaka prace dostane.Natomiast jesli mam stabilna sytuacje finansowa  to owszem, dlaczego nie?
Sadze ze rzecz cala ( w podejsciu do kredytowania) w oczekiwanych po studiach zarobkach: w UK sa w porzadku w Polsce nie.Stad niekomfortowa sytuacja kredytowa i stad tez masowe wyjazdy.Zwlaszcza lekarzy (przynajniej trojki moich znajomych do Szwecji i UK : trudno nawet zliczyc ile krotnie wyzsza place otrzymali i pracuja w swoim zawodzie).
Natomast bezplatna forme edukacji nie odbieram jako nadopiekunczosc systemu...tylko jako realizacje zadan panstwa w zamian za moje podatki.W przeciwnym razie zadam obnizenia podatkow;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Evangelos

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 639
  • Mistyk! Wierzy, ze istnieje.
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #86 dnia: Kwietnia 06, 2010, 10:12:37 am »
Ano jasne, umowmy sie, ze jakie zarobki, taka i cena studiow i relatywnie mniejszy ewentualny kredyt.
Zycia na kreche, zobowiazan i widma wiszacego zadluzenia nie lubie takoz, ale w tym przypadku wiem, ze splaca sie go wtedy i tylko wtedy, gdy ma sie z czego.
I oczywiscie co do obnizenia podatkow pelna zgoda, wciaz mowimy o tym samym, konkretnie, ze sami zrobimy z wlasnych funduszy lepszy uzytek, niz biurokraci.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #87 dnia: Maja 01, 2010, 10:04:42 pm »
Ponieważ ten wątek służy w sumie dyskusjom na tematy polityczno-patriotyczne, to zaryzykuję tu...

Jeszcze a'propos teorii spiskowych i naszego życia politycznego. Na wstępie powiem może w co nie wierzę. Otóż nie wierzę, że PO miała cokolwiek wspólnego z jakimkolwiek zamachem. Dlaczego: jest to partia która z posiadania dobrego PijaRu ;) zrobiła sposób na uprawianie polityki, tymczasem katastrofa zastała ją medialnie całkowicie nieprzygotowaną, wręcz "z ręką w nocniku", to po pierwsze. Po drugie: nie wierzę, że obecne histerie to wynik genialnej propagandy PiSu (tzn. oczywiście, PiSowscy propagandyści będą starać się dolać benzyny do ognia, ba już to robią; ale nie oni to rozpętali - dokładniej, jak powiem potem, niebezpośrednio) z prostej zresztą przyczyny - PiS (pomijając zagranie z "dziadkiem", które okazało się skuteczne, choć prostackie) propagandę miał raczej kiepską, co widać było przy każdej okazji. (Ba, jeśli PiS za mocno weźmie się do dolewania, to jest nadzieja, że prędzej przygasi, niż roznieci.)

Kto jest więc winny obecnej spiskowo-martyrologicznej histerii? Sądzę, że obie główne partie, przy czym akurat PO na tym cierpi, a PiS niekoniecznie. Otóż mam wrażenie, że obu partiom, które jeszcze niedawno szły ręka w rękę pod hasłem odsuwania od władzy Millera i odnawiania moralnego czego tylko się da, wygodnie było spolaryzować scenę polityczną. Nie wiem kto zaczął (tzn. gdybym teraz poprzeglądał roczniki róznych gazet pewnie bym to ustalił, ale mam mądrzejsze zajęcia), ale PiSowi było od pewnego momentu wygodnie grać na emocjach (przejętych głównie po Romku i Ędrju) tzw. wykluczonych, którzy źle czuli się w rzeczywistości po '89, a nie utożsamiali z dziedzictwem PZPR; i celowo (m.in. za pośrednictwem wiadomego Radyja) pogłębial w nich jeszcze poczucie wyobcowania i strachu. PO natomiast wygodnie było odwrócić się od "obciachowego" elektoratu PiS i umacniać we własnym elektoracie poczucie elitarności (błąd, który strasznie się zemścił na Unii Demokratycznej/Wolności, został tu jeszcze spotęgowany, przez stosowanie brutalniejszej dialektyki). Pamiętam z minionego systemu, że zdarzali się - mimo ówczesnej, nieraz zbrodniczej, praktyki życia politycznego - ludzie szczerze rozdarci między Partią (jak się wtedy mawiało), a "Solidarnością", dziś ci, którzy chcieli przerzucać mosty "na górze" zostali wyeliminowani, a między "prostym elektoratem" się nie trafiają. W narzuconej formie debaty publicznej trzeba koniecznie być po którejś ze stron, bez podejmowania rzeczowej dyskusji, najlepiej wogóle bez myślenia.

Jak mówię: było to wygodne dla obu partii, ale szkodliwe dla społeczeństwa. Harce tych wszystkich Kurskich i Palikotów (przy czym nie będę krył - do Palikota mam prywatnie wiecej sympatii), przypominają mi cenione opowiadanie Normana Spinrada "Wielki błysk" - mamy tam historię generałów, którzy chcąc poprawić marketingowy wizerunek armii i broni atomowej finansują, okrężnymi drogami (dla dosć minimalistycznego celu, którym ma być uzycie bomby atomowej w Wietnamie; opowiadanie ma swoje lata), kampanie marketingową na rzecz atomu, że niby bomby są cool. Kończy się to ogólnonarodową histerią i samowolnym odpaleniem - pod nastrojem chwili - przez iluś żołnierzy pocisków nuklearnych (czego konsekwencje są łatwe do przewidzenia). Obawiam się, że mamy tu do czynienia z powtórką z rozrywki wymyślonej przez Spinrada, na szczęście w mini-mini-mini-miniaturze. PO już obrywa za te marketingowe harce, musząc stawiać czoła najdzikszym podejrzeniom; ciekawe kiedy swój rachunek zapłaci PiS, i - co bardziej mnie interesuje niż zadki polityków - jak będzie to bolesne w skali społecznej. (Bo nie jestem w stanie uwierzyć, że takie rzeczy robi się bezkarnie, nie z wiary w etyczny ład Wszechświata, a bazując na obserwacjach.)
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #88 dnia: Maja 02, 2010, 04:51:54 pm »
zaryzykuję tu...
Ryzykancik  ;D.

Genialnym posunieciem PIS jest, że Jarosław ma nie otwierać dzioba przez jakiś czas. Wiadomo, jakby zabuczał, czar by prysł. Trochę to przypomina zaślubiny ortodoksyjnych muzułmanów, którzy widzą swą oblubienicę  bez czarczafu pierwszy raz w noc poślubną. Ale niedawno słyszałem, że jeden nie wytrzymał i się rozwiódł, bo (wy)branka szpetna się okazała. Nabrał się, bo zdjęcia innej mu pokazano (swoją drogą niezła hipokryzja - naocznie popatrzeć nie wolno, ale na fotkach obejrzeć i owszem ;) ). Co znów mi przypomina, jak to w wiekach poprzednich aby pannę wydać, konterfekt się prokurowało poprzez sprytnego malarza i po Waszmościach go prezentowało. To znów wiedzie mą myśl ku pięknościom z PS-a (fotoszopa) bez pępków. Tak i wróciwszy do czasów współczesnych - Jarosławie, MILCZ! I zasuwaj po bułeczki w czarczafie. Konterfekt masz cudny, a i oprawę niewąską.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Re: Co się stało 11 listopada ?
« Odpowiedź #89 dnia: Maja 02, 2010, 05:04:16 pm »
Ale zobacz do czego się to sprowadza...

Tusk tańcujący jak mu sondaże zagrają, Kaczyński milczący by nastroju oddolnej histerii nie zakłócić. Kiedyś przywódca miał być przewodnik stada (baranów?). Dziś wychodzi, że najlepszy polityk słucha Chińczyków - działa przez nie-działanie.


Edit: a'propos baranów i stada... zupełnie OT, ale spod znaku "a to Polska właśnie": w moich okolicach znajduje się Baranów, swego czasu wieś gromadzka, która zasłynęła z powtania przybyłego na odpust lokalnego biskupa transparentem "Gromada Baranów Wita Swego Pasterza".

Skoro już o transparentach i powitaniach mowa, krążyła plotka, że w czasie piewszej po '89 wizyty JP II w Polsce witał go m.in. transparent "Ojcze Święty Drogowcy Warmii I Mazur Pozdrawiają Cię", lecz gdy złośliwe Słońce ;) podświetliło tenże napis, spod "Ojcze Święty" przebijało wyraźnie "Towarzyszu Pierwszy Sekretarzu".

Edit kolejny: korespondujący z naszymi narzekaniami na polityków (i zwykłych obywateli) cytat z Lema (gdy to pisał był rok 2001, czy coś się zmieniło?):

"Przestrasza mnie panujące u nas zobojętnienie na światową politykę; jakby Polska zamknięta była w jakiejś skorupie. Przychodzę do kiosku w hotelu „Forum”, przeglądam olbrzymie sterty pism. Pornosy — proszę bardzo. Periodyki myśliwskie, tresowanie pingwinów, żeby latały — wszystko jest, tylko o polityce prawdziwie globalnej nic nie ma. To znaczy, owszem, „The Economist” i „Foreign Affairs” — po angielsku. Być może nastąpiło już u nas zwyrodnienie intelektualizmu, który stał się profesjonalną inteligencją, zawężoną do konkretnych umiejętności, a pozbawioną jakichkolwiek horyzontów.
Pojawiają się rzeczywiste problemy, które wymagałyby w Polsce prawdziwych mężów stanu. Mam jednak wrażenie, że żyjemy w czasach, w których tacy mężowie nie pojawiają się także i na arenie światowej. Nie dlatego, że nie ma już nikogo rozumnego, tylko dlatego, że stopień powikłania sytuacji odstręcza ludzi rozumnych od aspirowania do roli decydentów: za każdą decyzją rozciągają się długie ogony argumentów ,,za” i „przeciw”."
« Ostatnia zmiana: Maja 28, 2010, 01:35:11 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki