Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1364400 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1725 dnia: Listopada 01, 2009, 09:26:58 pm »
Trudno polecać, gdyż obejrzenie go wymaga sporo samozaparcia.

Ja tam lubię, starego "Star Treka" przypomina ;).
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1726 dnia: Listopada 01, 2009, 10:09:20 pm »
To jeden z moich pierwszych filmów normalnych, z aktorami, w latach 60-tych oglądany (czarno-biało oczywiście). Tak się wczułem, że rosnąca rzeka lawy i błyskający szklany las stały się moim koszmarem sennym na wiele nocy. Widać przeskok z gąski Balbinki, czy nawet Lolka-Bolka, na tak realistyczną ;) scenografię, był zbyt dużym szokiem dla wrażliwego dziecka :). Po latach, powtórka już mocno zmęczyła.
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1727 dnia: Listopada 01, 2009, 10:39:47 pm »
Też oglądałem na czarno-biało, acz w latach trochę poźniejszych (myślałem, ze z nas dwu to ja jestem starszy, a tu niespodziewanka ;)). Pamiętam, że z fabuły nic nie zrozumiałem ponad to, że "o kosmonautach jest", i że tej lawy też się przestraszyłem, ale z całego filmu tak naprawdę liczył się dla mnie tylko Omega, byłem rozkochany w tej (robociej) postaci, przypominał mi mądrzejszą wersję żółwi cybernetycznych, o których wtedy mi czytano do poduszki, i model Łunochoda, którym się bawiłem.

A potem obejrzałem na chłodno, kolejnych parę lat później i pamiętam ten potężny szok, że to wszystko znacznie mniej realistycznie wygląda niż zapamiętałem. I, że Omega wcale nie jest dla fabuły najważniejszy ;).

ps. a tak (pozytywniej niż Mistrz, znaczy ;)) "Milczącą..." widzą Hamerykańce:
http://www.dvdtalk.com/dvdsavant/s1708star.html
http://www.dvdtalk.com/dvdsavant/s138first.html
("Stanislaus Lem" wymiata  ;D.)





Edit:
Będzie też okazja obejrzeć "Solaris" i "Stalkera", w kinie:
http://www.sputnikfestiwal.pl/program.php
(Zaś jednym z gości festiwalowych będzie Tarkowski młodszy.)
« Ostatnia zmiana: Listopada 02, 2009, 07:47:28 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1728 dnia: Grudnia 10, 2009, 09:59:45 am »
Nic ciekawego z SF ostatnio nie kręcą, więc oglądam - zwykle jednym okiem, bo na więcej nie zasługują - różne starocie. Ostatnio obejrzałem sobie np. "TimeCopa" (vel "Strażnika Czasu"), a co ;).

Jest to film wg scenariusza Mike'a Richardsona, twórcy Dark Horse Comics*.

Ta komiksowość zapewne tłumaczy wady - fakt, że bohaterowie by trafić w przeszłość muszą rozpędzać się specjalną kapsułą, a do powrotu wystarczy naciśnięcie guzika na "zegarku"; fakt, że bohater wysłany w przeszłość w jednej scenie (gdy aresztuje aferzystę w czasach Wielkiego Kryzysu) przechodzi w przeszłość od niechcenia, na pewnych nogach, a w innej się mało nie przewraca. Dość kiczowaty (i jeszcze gorzej pokazany) pomysł, że dwie identyczne postacie nie mogą funkcjonować w tym samym czasie. Co pozwala w końcu załatwić szwarccharaktera.

Zamiast ekranizować takie głupoty w celu rozreklamowania DH Comics ("Maska" i "Virus" w pełni by wystarczyły :P), można było zekranizować "Koniec Wieczności" Asimova. Takie samo temporalne łubudu, a scenariusz - co by nie gadac - mądrzejszy.

A jednak lubię ten film. Jest w nim trochę klimatu starej-dobrej SF** (robił go w końcu Peter Hyams, któremu zawdzięczamy parę solidnych, rzemieślniczych produkcji: "2010...", "Outland" czy "Koziorożca 1"). Sprawdza się w nim staro-nowa futurystyczna etstyka (przedstawiająca rok 2004, hehe), to ona jest chyba najmocniejszym punktem w/w "dzieła" i buduje w/w klimat. Van Damme gra nadspodziewanie dobrze. Finał może i jest dość przewidywalny, ale mimo to wzrusza.

Polecam takim fanom staroci*** jak ja ;). I innym miłośnikom guilty pleasures. Pozostali niech nie marnują - nomen omen - czasu.

ps. trochę więcej o filmie:
http://www.cyberpunkreview.com/movie/decade/1990-1999/timecop/


* która to firma jest zreszta właścicielem tytułu/postaci - vide About Dark Horse Comics; z tym, że - co dość zaskakujące - koniec końców powstały tylko dwa ocinki serii, będące, w dodatku, adaptacją scenariusza filmowego

** staroświecki gust reżyserski Hyamsa nadawał temu filmidłu pewien "klasyczny" urok już w momencie jego powstania

*** zabawne zresztą, ze film z roku '94 odbiera się już dziś - co klika razy podkreśliłem - jako ramotę (estetyka zastosowana przez Hyamsa sama tego sprawić nie mogła, klasyka pozostaje ponadczasowa; to dopiero efekt beznadziejnej głupoty scenariusza w połączeniu z nią); pocieszające  - im co głupsze, tym szybciej się starzeje
« Ostatnia zmiana: Grudnia 10, 2009, 10:04:16 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

DillingerEscPlan

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1729 dnia: Grudnia 30, 2009, 06:49:59 pm »
-Byłem dziś na Avatar 3D.

-I co?

-I zachwycił mnie koncept Camerona, na którym opiera się przedstawiona w filmie Pandora. Życie na tym księżycu (bo na to mi Pandora wyglądała na ujęciach "z kosmosu") toczy się w doskonałej harmonii, której strzegą także Na'avi. Pomysł sieci nerwowej, oplatającej cały glob i zapewniającej łączność między przeróżnymi formami życia, łączące się z tym symbiotyczne zależności między Na'avi i zwierzętami (ciekawy sposób, w jaki wiązał się łowca ze swoim "skrzydlatym rumakiem"-określenie mojego autorstwa, bo nie pamiętam dokładnie, jak nazywali te zwierzęta-z którym to musiał stoczyć walkę, co ma głęboki sens, bo więź z silnym i sprawnym Na'avi to dla zwierzęcia większe bezpieczeństwo i korzyści ze współpracy), wreszcie religia ludu Pandory, która nie jest zwykłą bajeczką, ale ziszczonym panteizmem, bo ich bóstwo to przyroda, mająca świadomość i pamięć sięgającą eony lat wstecz... to wszystko wyszło bardzo ładnie Cameronowi.

Tak sobie patrzyłem i dumałem nad tym, czy tak życie mogłoby ewoluować. Coś podobnego chyba jest prawdopodobne. W wizji Camerona coś tam oczywiście zgrzyta, ale nie będę się czepiał szczegółów, bo to w rezultacie jest tyko i aż film fabularny.

W ogóle film się bardzo przyjemnie ogląda. Fabuła jest wciągająca, wizualnie naprawdę jest co pochwalić... chociaż trochę przeszkadzać może szukanie punktu na ekranie, na którym skupiła uwagę kamera- bo w większości ujęć jest trochę tak, jak w ludzkim oku (plamka żółta i te sprawy), tylko że to, na czym skupia się kamera, wcale nie musi być na środku ekranu. Nie chcę więcej pisać na temat jakichś uchybień jeśli chodzi o wizualną warstwę dzieła, bo bez własnych okularów (a szkieł kontaktowych nie mam), które zdjąć musiałem przed założeniem tych 3D, widzę gorzej po prostu, więc jeszcze bym coś głupiego napisał.

Dość będzie chyba, jeśli zakończę tym, iż Pandora mnie urzekła i po wyjściu na ulice Sosnowca zrobiło mi się żal, że to już koniec. Zdecydowanie za krótki jest ten film. ;)

Polecam wybrać się do kina. :)
« Ostatnia zmiana: Grudnia 30, 2009, 06:51:30 pm wysłana przez DillingerEscPlan »

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1730 dnia: Grudnia 30, 2009, 08:07:55 pm »
Jak juz mowilam tez sie wybieram na Avatar...chyba dopiero za 2 tygodnie znajde czas :-\ ale po Twoim poscie Dillinger nasunelo sie mi pytanie...ten film jest wyswietlany rownoczesnie w "normalnych" kinach i w Imaxie DMR (tych kin jest 5 w Polsce).W Katowicach jest Imax (tam wlasnie zmierzam;)) Sosnowiec jest dosyc blisko a jednak nie przyjechales do Katowic;)Stad pytanie: czy jest roznica w obu wersjach oprocz cenowej i komfortu ogladania?Jest sporo sprzecznych opinii w tym temacie:)poza tym zdaje sie na tym mial polegac przelom avatarowy w kinie.
Nawiasem: calkiem wysokie oceny ma Avatar na Filmwebie :http://avatar.filmweb.pl/.Czyzby Cameronowi sie udalo?;)

Hm...mysle ze trzeba do Imaxu;) znalazlam taka wypowiedz uzytkownika filmwebu i chyba w tym sęk:

Avatar jest filmem kręconym techniką 3D, a nie filmem z efektami 3D. Oznacza to, że obraz który widzimy posiada głębię taką, jaką widzą stworzenia używające do widzenia pary oczu. Soczewka oczu obserwatora oglądającego Avatar znajduje się na linii ekranu (tak jak soczewka kamery). Nienaturalną więc rzeczą jest wystawanie obiektów poza linię obiektywu. Filmy "z efektami 3D" są efekciarskie, ale nienaturalne.

« Ostatnia zmiana: Grudnia 30, 2009, 08:21:56 pm wysłana przez olkapolka »
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

DillingerEscPlan

  • Gość
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1731 dnia: Grudnia 30, 2009, 08:39:33 pm »
Nie mam porównania, jak to wygląda. Z tego co czytałem na forum filmweb.pl, to film nie był kręcony w technologii IMAX, bo na taśmie 35mm, na dodatek nominalnie był przygotowywany w wersji cyfrowej, a dla IMAX zrobiono wersję analogową i podobno stąd ma wynikać niższa rozdzielczość obrazu w kinach IMAX. Mi to w zasadzie wystarczyło do podjęcia decyzji o oglądaniu filmu w Cinema City w Sosnowcu.

W IMAX nigdy nie byłem, ale przyszło mi teraz na myśl coś takiego. Otóż, skoro ekran tam jest spory, jak powiadają, to może być mniejszy komfort oglądania w związku z tym, o czym pisałem wyżej- trzeba czasem szukać obiektu, na którym kamera się skupiła; czasem ten obiekt pojawia się przy którymś z boków ekranu.

----------Edit:
Odnośnie tego, co napisałaś, to podobno właśnie IMAX specjalizuje się w tych "efektach 3D". Kilka razy się one jednak zdarzają w filmie, dając fajowy, ekhem, efekt ;).
« Ostatnia zmiana: Grudnia 30, 2009, 08:47:39 pm wysłana przez DillingerEscPlan »

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1732 dnia: Stycznia 03, 2010, 06:27:11 pm »
Tekst taki sobie, ale wydaje mi się, że autor zauważył ciekawą analogię:
http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=8808




Edit:
Wracając jeszcze do tematu szybko starzejących się kretyństw...

Rekordzistą w tym względzie jest chyba film film powstały w roku 2004 (sic!), wyglądający jednak - jeśli pominiemy aluzje do paru nowszych produkcji i, aż nazbyt widoczne komputerowe "podrasowanie" - jak niskobudżetowa produkcja klasy Z z lat '80, jeśli nie wręcz monster movie z wczesnych lat '50.
Jest to "Godzilla: Ostatnia wojna". W intencji wielkie zamknięcie słynnego cyklu.
 
Wada podstawowa - pierwsza, umiejąca jeszcze wstrząsnąć widzem, "Godzilla" to to nie jest i twórcy mając świadomość jak bardzo poszły do przodu zarówno sztuka filmowa, jak i jej strona techniczna (F/X) nawet nie podejmują próby zmierzenia się z legendą. Na starcie stawiają na pastisz. Zważywszy na to, że dysponują możliwościami technicznymi na miarę serialu o Power Rangers - trafna decyzja. Fabuła? Kosmici (człekopodobni, rzecz jasna) atakują Ziemię zjednoczonymi siłami przejętych przez siebie pod kontrolę potworów. Przeciw nim występuje doborowa jednostka specjalna, Godzilla, jego (w końcu Godzilla to rodzaj męski) zabawny, acz całkiem rozgarnięty potomek - Minilla i (czy wspominałem, że uwielbiam te ćmy? ;)) Mothra. Okraszone to wszystko lepszymi i gorszymi żartami i aluzjami. Na Ziemi pojawiło się pokolenie mutantów, które w końcu dogadało się jakoś z ludzkością (główny człowieczy bohater jest mutantem walczącym w obronie ludzkosci). Bohaterowie noszą czarne skórzane płaszcze i toczą walki a'la "Matrix". Atak na statek kosmitów b. przypomina zniszczenie Gwiazdy Śmierci, ale i finalną walkę z "Mrocznego widma". Itd. itp. Dla miłośników walk wielkich potworów (a dla kogo niby jest ten film?) przygotowano całe mnóstwo efektownych pojedynków (raduje się serce gdy widzimy jak Godzilla w parę sekund rozkłada emmerichową Zillę; walcząca z oddaniem do końca Mothra wzrusza jak zwykle). Zaś jeśli chodzi o wątek "ludzki" - show kradnie kickbokser i wrestler Don Frye w roli kapitana Gordona, postaci jakby wyjętej żywcem z filmów Raimiego... czy Tarantino.
 
Film niemożebnie głupi, ale już w momencie powstawania skazany na kultowość (na tej samej zasadzie co - najgorsze z najgorszych - produkcje Eda Wooda czy wytwórni TROMA, inne przykłady kinowego geniuszu ujemnego). Polecam miłośnikom kaiju movies i smakoszom campu. Wszyscy inni wzruszywszy ramionami zrezygnują z oglądania już po paru minutach.
Choć scenę rozkładania Zilli powinni zobaczyć wszyscy, którym Emmerich zalazł za skórę.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 04, 2010, 12:46:58 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Hoko

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2963
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1733 dnia: Stycznia 04, 2010, 01:43:20 pm »

Wracając jeszcze do tematu szybko starzejących się kretyństw...


Są też kretyństwa niestarzejące się - trudno jeszcze powiedzieć, do której z tych grup zaliczyć Avatara, ale, biorąc pod uwagę postęp technologiczny, optuję za pierwszą  ::)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1734 dnia: Stycznia 04, 2010, 05:15:19 pm »
Zrozumiałeś aluzję ;).
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1735 dnia: Stycznia 04, 2010, 10:59:07 pm »
Hm...Panowie Hoko i Q widzieli Avatara?Czy tak w ciemne bezpodstawnosci poszli?;)Zastrzegam ze filmu nie bronie bo jeszcze nie widzialam ale jezeli widzieliscie to moze jakies uzasadnienie dlaczegoz on taki kretynski?...bo chyba nie dlatego ze ktos go do Tolkiena przyrownal?;))
Nie straszyc olki emmeri...chachami;) bo wlasniem niedawno zobaczyla 2012;))i jedyna recenzja to: jessuusssmaryjo;) myslalam ze bedzie dokretka z pozegnan (w obliczu konca swiata) wszystkich ze wszystkimi bo w filmie umiescil jeno  z 10 co i tak zajelo mu znaczna czesc filmu...a wszystkich nie zdazyl pozegnac;)Ale co chciec?Skoro fabula oparta na zmutowanych neutrinach ktore przybywszy ze Slonca podgrzewaja nam skorupe (chyba ze cos pokrecilam;))?Co moze byc dalej?Ano moze...wypietrzona na 2 km Afryka i pekniete "medrca" szkielko w Arce ktora don plynie z ludzmi pelnymi nadziei...jeno na co?Na sequel?;)Mam wrazenie ze Pan E. spoziera na kino przez taka peknieta szybke.
Dla przeciwwagi powtorka Solaris Tarkowskiego - w konfrontacji z ksiazka drazniacy ale jako samodzielne kinowe dzielo: obowiazkowy;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1736 dnia: Stycznia 05, 2010, 12:28:47 am »
Hm...Panowie Hoko i Q widzieli Avatara?Czy tak w ciemne bezpodstawnosci poszli?;)Zastrzegam ze filmu nie bronie bo jeszcze nie widzialam ale jezeli widzieliscie to moze jakies uzasadnienie dlaczegoz on taki kretynski?

Bo nienowy, nieoryginalny i bezesnsowny...

Sam pomysł tytułowych Avatarów jest b. stary... Jak wspominałem pochodzi z noweli, której streszczenie trafiło nawet do "Fif":

"Oryginalny pomysł znajdujemy w noweli Nazywajcie mnie Joe — Poula Andersena. Nad Jowiszem, na który nie może, dla potęgi grawitacji, zstąpić noga ludzka, znajduje się orbitalna stacja Ziemian; z pokładu tej stacji samotny człowiek kontroluje sztuczną istotę, skonstruowaną podług wytycznych inżynierii biologicznej — umyślnie dla badania powierzchni planety. Łączność pomiędzy ową istotą (o budowie i przemianie biochemicznej całkowicie odmiennej od fizjologii ziemskiej) a człowiekiem umożliwia strumień energii „psi”; wzmacnia go aparatura „psioniczna”. Człowiek–kaleka, stale przebywający na stacji, zdalnie włada ruchami i doznawaniem Joe’ego. Przez jego oczy widzi pejzaże Jowiszowe, jego zmysłami bezpośrednio kontaktuje się z niezwykłym światem masywnej planety. Lecz, jak się dowiadujemy z noweli, w rzeczywistości człowiek nie tyle kontrolował Joe’ego, ile raczej sam się nim stawał"

Fabuła to klisze jeszcze bardziej ograne. Połączenie tego - starego jak pulpowa SF - schematu:
http://en.wikipedia.org/wiki/A_Princess_of_Mars
z tym:
http://en.wikipedia.org/wiki/Pocahontas_%281995_film%29
http://en.wikipedia.org/wiki/At_Play_in_the_Fields_of_the_Lord
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Emerald_Forest
http://en.wikipedia.org/wiki/Dances_With_Wolves
http://en.wikipedia.org/wiki/FernGully:_The_Last_Rainforest
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Last_Samurai
Wałkowanym - jak widac - raz za razem.

Do tego dochodzi wada typowa dla fantasy - jeszcze od czasów przywołanego Tolkiena - czyli przewaga tzw. wordbuildingu nad fabułą. Przy czym w tym wypadku ów wordbuilding obciążony jest grzechem nachalnego proekologicznego dydaktyzmu serwowanego już dziesiątki razy - nie tylko w części nadmienionych filmów - (w/w "FernGully..." jest przy tym miejscami dość podobny wizualnie). Z kolei koncepcja planetarnej wspólnoty życia a'la hipoteza Gai przecie już w "Planecie śmierci" się pojawila, a potem doczekała powtórek:
http://en.wikipedia.org/wiki/Deathworld
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Face_of_the_Waters
http://en.wikipedia.org/wiki/Earth_2_%28TV_series%29
W dodatku, jeśli chodzi o istoty składajace sie na ową wspólnotę, nie ma tam w sumie nic wyprzedzającego w dziedzinie oryginalności biologicznej kreacji paradokumenty Discovery, które ongiś chwaliłem.

Tak więc - mimo wizualnego przepychu - nie mam być czym być zachwycony. Film lepszy od star trekowej "jedenastki", to prawda, ale żeby aż wybitny, czy choćby godny uwagi? Ile tych rewolucji w zakresie F/X było? "Kto wrobił Królika Rogera?", "Maska", "Final Fantasy" - kto o nich jeszcze pamięta???

ps. TO natomiast jest ciekawe:
http://en.wikipedia.org/wiki/Na%27vi_language
Może zrobi karierę podobną do klingońskiego? ;)
« Ostatnia zmiana: Stycznia 05, 2010, 12:59:56 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6897
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1737 dnia: Stycznia 05, 2010, 01:28:27 am »
Trzeba bylo tak od razu;) Tylko pytanie czy kretynski = powielony, schematyczny?Po prostu kretynski wydal mi sie "mocnym" slowem;)
Cytuj
Ile tych rewolucji w zakresie F/X było? "Kto wrobił Królika Rogera?", "Maska", "Final Fantasy" - kto o nich jeszcze pamięta???
Ja...no i chyba Ty skoro o tym piszesz;)
Cytuj
Film lepszy od star trekowej "jedenastki", to prawda, ale żeby aż wybitny, czy choćby godny uwagi?
W ciemno moge sie zalozyc ze godniejszy uwagi od wielu filmow ktorym poswieciles czas;)Milkne w tym temacie...niemniej dziekuje za wypunktowanie bledow fabuly bo pewnie pod wiekszoscia sama sie podpisze;)

Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16101
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1738 dnia: Stycznia 05, 2010, 02:45:06 am »
W ciemno moge sie zalozyc ze godniejszy uwagi od wielu filmow ktorym poswieciles czas;)

Owszem. Przy czym dla Camerona jestem szczególnie bezlitosny, bo od faceta, którego Lem uznał za godnego powtórnego ekranizowania "Solaris" (w końcu to jemu sprzedał prawa) mam prawo oczekiwać czegoś wyraźnie wystającego ponad uśredniony poziom hollywoodzkiej szmiry.

Owszem, "Avatar" jest mądrzejszy od np. produkcji Emmericha (co niewielka sztuka), ale to jeszcze mądrym go nie czyni. (Sporo mu do poziomu oryginalnych odsłon "Star Treka" czy "Gwiezdnych wojen", bo w przeciwieństwie do nich nie mówi nic "od siebie", tylko małpuje za "Pocahontas".) Stanowi więc produkt idealnie zbędny per se*.

niemniej dziekuje za wypunktowanie bledow fabuly bo pewnie pod wiekszoscia sama sie podpisze;)

Pewnie jeszcze sama coś dorzucisz ;).

Edit: kolejne podobieństwo - do "Diuny":
http://pfg.blox.pl/2009/12/Avatar.html


* może z jednym wyjątkiem - mającą walor doraźności krytykę bushyzmu i nastawionej na szybki zysk krótkowzroczności można półgębkiem pochwalić
« Ostatnia zmiana: Stycznia 07, 2010, 11:57:21 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

tzok

  • Juror
  • Senior Member
  • *****
  • Wiadomości: 409
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #1739 dnia: Stycznia 05, 2010, 07:55:51 pm »
Nie oglądałem Avatara, dlatego nie wypowiem się o filmie. Natomiast rozbawiło mnie coś z nim związanego i myślę, że pasuje tu do tematu. Więc wklejam link: http://imgur.com/JmRmb